przez welzi » poniedziałek 29 grudnia 2008, 15:37
hm. no to moze i ja sie pochwale;p
pierwsze podejscie, kategoria A und B. xx.12.2008. dzien wczesniej pogoda idealna. dzien pozniej pogoda idealna. rzeczonego dnia - deszcz;] tak wiec egzamin na motocykl odwolany. co nastroilo mnie juz dosc negatywnie. ale do rzeczy.
testy bezblednie, nastepnie oczekiwanie w poczekalni. jako ze mam nazwisko na "W", a jako pierwsza wyczytano jakas pania na "A", to stwierdzilem, ze sie nawet zdaze przespac;p a tu "niespodziewanka", nie zdazylem nawet usiasc a juz mnie wzywaja;p
takze nie zdazylem sie tak naprawde zestresowac, a juz siedzialem w samochodzie. trafilem jakiegos mlodego egzaminatora, widac, ze nei mial planu aby z gory mnie oblac;p
swiatelka, <&%#$@>, silnik, no i ruszamy na plac. jak robilem luk to nawet na mnie nie spojrzal. gdzeis z kims sobie pogadanke ucial. szybko poszlo, wsiadl i pojechalismy na wzniesienie. jako ze ten element byl i nadal jest moim ulubionym (mozna go robic nawet bez uzycia pedalu gazu;), to juz chwile pozniej podjezdzalem pod szlabanik. sztandardowo, w prawo. i tu mila niespodzianka - do pierwszego skrzyzowania jechalem jakies 9 minut :D
nastepnie znowu w prawo, na rondzie w lewo. nei pamietam dobrze juz tamtej trasy, ale wiem ze niedaleko mostu parkowalem skosnie. oczywiscie nie bylbym soba, gdybym czegos nei sknocil;]
w pewnym momencie powiedzial, abym skrecil na najblizszym skrzyzowaniu w prawo, niestety madry rafalek sie zapomnial i mial zamiar jechac prosto. jak juz stalem jako bodajze trzeci samochod od swiatel, zorientowalem sie, ze mialem skrecic jednak w prawo. spytalem sie wiec: "prosto, tak?";p na co on ze mowilem panu ze w prawo. spogladam na prawo, linia ciagla. no to mysle sobie klops, koniec egzaminu. zlitowal sie nade mna chyba i powiedzial, zebym jechal juz prosto;p
potem gdzies na jakiejs osiedlowej uliczce zebym zawrocil. jako ze nie lubie zawracac na 3, to zawrocilem z uzyciem jakiegos wjazdu. stres, nadjezdzajacy szybko samochod, no i clio zdechlo;p szybko odpalilem, wyjechalem i zorientowalem sie ze jestem na skrzyzowaniu przed wordem. dziekowalem juz bogu i staralem sie nei popelnic zadnego bledu. zajechalem, zaparkowalem na parkingu wordowskim, ale wciaz oczekiwalem na werdykt. bo slyszalem, ze nawet jak wroce jako kierowca, to moge i tak zostac oblany. na szczescie tak sie nie stalo i wracalem do akademika z 2 litrami wody ognistej;p
kolejny rozdzial odbyl sie tydzien pozniej. jako ze pozostala mi tylko jazda motorem, to mialem totalny chill. wrecz po cichu smialem sie ze wszystkich tak bardzo przejetych egzaminem;) jednak mina mi zrzedla, gdy zobaczylem i uslyszalem egzaminatora, ktory na wstepie mnie opier*olil. no coz, nerwy zaczely robic swoje, no i gdy wreszcie dotarlem do motocykla, rece drzaly mi jak galareta. stary dziad kazal mi nie wlaczac silnika i zademonstrowac swiatla. pokazalem wszystkie. oprocz mijania i drogowych, gdyz mnie uczono ze trzeba odpalic silnik aby je sprawdzic. i szukalem po calej "desce rozdzielczej" jakiegos przelacznika zeby sprawdzic je bez uruchamiania silnika. nie znalazlem, wiec znowu zje*a ze sie nie nadaje. ale kazal mi sie ubrac. jako ze padalo rano, to plac byl sliski jak jasna chole*a. wybaczcie slownictwo, ale nie da sie tak bez emocji;p
slalom lajcik, na osemce raz sie podparlem. na pewno to zauwazyl, ale nic nie powiedzial. potem slyszalem pare razy glupie komentarze przez sluchawke. w koncu jednak wyjechalem na miasto. trasy komentowac nie bede. jednak skomentuje zachowanie tego idioty. jade 45 km/h na piecdziesiatce, a on mi sie drze co 10 sekund ze tamuje ruch. ze w ogole jestem jakis nienormalny. i ze sie nie nadaje na prawo jazdy. bylo tez pare(nascie) innych tego typu tekstow. juz na wilczaku, jadac z powrotem jeden samochod skrecal w lewo, no i zostawil troszke miejsca z prawej. tak akurat na motor;p wiec ja pojechalem, a on przyjechal dopiero gdzeis po 2 min;D
gdy zatrzymalem sie i wylaczylem motor, powiedzial: "wynik egzaminu pozytywny. jednak to, co pokazal pan jest zenujace. zycze wiec szerokiej drogi i bezpiecznej jazdy, jednak wiem ze w pana wykonaniu ona taka nie bedzie." podziekowalem slicznie i jak sie odwrocilem musialem pokazac mu moj piekny srodkowy palec;p
malo mnie obchodzi czy widzial czy tez nie. po prostu chcial mnie ulac od samego poczatku. jak mnei zobaczyl. dodam tylko ze motorami i to roznymi jezdze od kiedy skonczylem 12 lat.
tak oto sie skonczyla moja przygoda z wordem. mam nadzieje, ze juz tu nigdy nie wroce.
chcialbym dodac, ze nawet jak egzaminator jest upierdliwy i chce kogos oblac, a ten ktos umie jezdzic, to sie wybroni. mimo iz jest na przegranej pozycji. ale widzac niektorych, ktorzy na placu jezdza po palikach, to mysle, ze tacy powinni przejsc jakies testy psychologiczne po kilku nieudanych egzaminach. bo kiedys mu sie moze uda i zda. o to w tym wszystkim chodzi? wg mnie nie. bo potem to moze ja bede ofiara jego nieumiejetnosci jazdy.
no i jeszcze raz serdecznie pozdrawiam siwego, starego goscia w okularach i z wasem;D