WORD Gorzów Wlkp. - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Tessunia » poniedziałek 11 stycznia 2010, 03:11

a już dwa razy zdawałam. Za pierwszym razem byłam chora, 39 gorączki. ale głupie przepisy nie pozwalają na przesuniecie egzaminu na krocej niż 8 dni przed. oblałam przez głupotę, ale wybacza sie bo chora byłam. teraz miałam poprawkę 8 stycznia. taki podły facet, że masakra!! jak zrobiłam błąd darł się: co pani robi!!! dlaczego pani to robi!!!
tamten był sympatyczny i jak popełniłam błąd to tłumaczył spokojnie a ten stresował. oblałam na santockim za wymuszenie
Tessunia
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 11 stycznia 2010, 02:23

...

Postprzez electra2009 » środa 27 stycznia 2010, 15:54

hej! ja zdaje 6 lutego juz czwarty raz ;/ niestety na 'ustąp' oblewam heh albo ze niepotrzebnie sie zatrzymuje albo ze bym zdazyla albo ze sie nie zatrzymuje masakra! egzaminatorzy to:
'pani brunetka'
potem był przemiły pan Jacek M zycze wszystkim!
potem pan K. niestety bardzo nieprzyjemny od samego poczatku poganiał! powinnam zgłosic skarge na niego za to oblanie ale nie zgłosiłam mam nadzieje ze wylecial bo słyszałam wlasnie od instruktora ze 6 polecialo za skargi! mam nadzieje ze wkoncu przestana oblewac dla kasy!
electra2009
 
Posty: 4
Dołączył(a): środa 27 stycznia 2010, 15:48

Egzamin

Postprzez jacek1234 » niedziela 31 stycznia 2010, 04:14

Witam.Ja zdałem za drugim razem.(27-01-2010r)Na pierwszym egzaminie (13-01-2010r)oblałem z własnej winy !!bez żadnych złośliwości ze strony egzaminatora.Jeździłem 36minut i porażka !!przy wyjeździe z bocznej drogi zaraz po skręceniu w prawo było przejście dla pieszych z sygnalizacją !!kompletnie go nie zauważyłem!!Za drugim razem(zdany) egzaminator wymęczył mnie po całym Gorzowie czas trwania egzaminu 43min.Plac zaliczony bez kłopotów w obydwu przypadkach :D Uważam że aby zdać egzamin trzeba przejechać całą trasę wyznaczoną przez egzaminatora bez błędnie !Jest to bardzo trudne zważywszy na stres jaki temu towarzyszy!!Coś powinno się zmienić w tym temacie .Wymaga się od osoby która przejechała w swoim życiu 30 godzin autem jazdy jak zawodowy kierowca!!Ale dopóki dopóty będzie to sposób na zarabianie pieniędzy przez ośrodki egzaminujące nic się nie zmieni!!
Życzę powodzenia na egzaminach
Pozdrawiam
jacek1234
 
Posty: 1
Dołączył(a): niedziela 31 stycznia 2010, 03:50

Postprzez electra2009 » wtorek 02 lutego 2010, 09:22

"Wymaga się od osoby która przejechała w swoim życiu 30 godzin autem jazdy jak zawodowy kierowca!!"

no właśnie! pierwszy raz w zyciu siedziałam za kierownicą na prawku i przy pierwszym egzaminie babka sie czepiala ze technika kierowania nie jest zadowalająca a ponadto sposob hamowania ze samochodu nie potrafie wyczuc! to chyba normalne.... kazdy samochod ma wyrobione pedałka.... według mnie za duzo wymagają.... jest taki pan jacek M. ktory nie czepia sie techniki patrzy tylko czy przepisy sa przestrzegane nic nie mowil ze zle hamuje czy zle kieruje..... powiedział ze trzeba paru dobrych lat jazdy zeby jeździć jak on hehe
electra2009
 
Posty: 4
Dołączył(a): środa 27 stycznia 2010, 15:48

Postprzez szarli » środa 03 lutego 2010, 10:06

To może moja relacja.

14.01.2010 - egzamin pierwszy
Teoria: zaliczona z jednym błędem.
Egzaminator: przemiły pan Mikołaj. Każdemu życzę takiego egzaminatora! Uprzejmy, wesoły, podśpiewywał pod nosem i podzielił się ze mną rodzinnymi historiami (już po "przesiadce"..). Dzięki niemu nie uprzedziłam się do egzaminu, wprowadził bardzo przyjemną atmosferę, a na koniec mnie pocieszał. Dokładnie wytłumaczył moje błędy i pochwalił, za niektóre manewry.
Plac: w porządku, choć, gdy ruszałam za pierwszym razem auto zgasło. W drugiej próbie już ok.
Miasto: na początku małe błędy ze zdenerwowania (np. brak kierunkowskazów przy omijaniu..), później lepiej. Niestety wynik egzaminu negatywny, gdyż nie ustąpiłam pierwszeństwa pieszej na pasach.

02.02.2010 - egzamin drugi (i ostatni!!)
Egzaminator: starszy pan Wincenty. Konkretny, choć lekko niezdecydowany. Jednak pomocny, wyrozumiały. Niezbyt rozmowny (w przeciwieństwie do pana Mikołaja), jednak w porządku.
Plac: wszystko poprawnie (choć płynu do spryskiwaczy, który sprawdzałam, w zbiorniku nie było, hehe).
Miasto: bardzo krótka jazda (ledwo 25 min.). Sporo po osiedlowych drogach (na prawo od WORDu), niestety bardzo zaśnieżonych; zaspy, na których ciężko było wykonać manewr zawracania, no ale ok. Zaliczyłam ronda: Sybiraków(x2), Solidarności(x3), Santockie(x1). Parkowałam prostopadle przy ul. Warszawskiej (koło jakiegoś sklepiku). Wszystko poszło dość sprawnie i szybciutko. Wynik pozytywny, z czego jestem przeszczęśliwa.

Miałam to szczęście trafić na sympatycznych i pomocnych egzaminatorów i zdanie prawa jazdy nie było aż tak straszne. Zdałam za 2 razem, choć szczerze mówiąc, nie liczyłam na to.
szarli
 
Posty: 2
Dołączył(a): poniedziałek 01 lutego 2010, 14:41

egzamin

Postprzez lars » środa 03 lutego 2010, 20:17

he he pozdrowienia dla electry2009, za świeże informacje :D twój instruktor lepiej niech się szkoleniem zajmie , a nie plotkowaniem, z tego co dziś widziałem wszyscy egzaminatorzy pracują :P chyba wolne mieli :D co do Twoich umiejętności technicznych to minimum trzeba wiedzieć. Każdy egzaminator ma tę samą instrukcję, ale to nie znaczy ,że ktoś zwracając Ci uwagę nie ma racji :D jak widziałem dzisiaj ,że ludzie ruszać nie potrafią, nie mówiąc o hamowaniu i innych podstawowych umiejętnościach to wcale się nie dziwię, że zdają po 20 razy. Nerwy... stres .... każdy się denerwuje, ale cały bajer w tym ,że emocje nie mogą zrobić z człowieka imbecyla skoro się wszystkiego uczył :D Widocznie ten pan miły Jacek lubi ostre hamowanie :wink:
lars
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 03 lutego 2010, 19:54

Postprzez electra2009 » czwartek 04 lutego 2010, 20:04

obawiam sie ze mam swieze informacje ;p było ich chyba 12 a zostalo 6. akurat instruktor składał skargę na pana ******** i skarga została rozpatrzona pozytywnie i wyszło na to ze egzaminator nie miał prawa przerwać egzaminu heh. za skargi polecieli... byłam świadkiem jak dziewczyna opowiadała o starszym panu o parkowaniu!i tez wyszło ze nie powinien przerywac egzaminu bo dobrze wszystko bylo.... a w okolicach 28 stycznia egzaminy były odwołane te o 7.30 ze względu na pogodę ... ciekawe czy teraz też tak będzie...
electra2009
 
Posty: 4
Dołączył(a): środa 27 stycznia 2010, 15:48

Egzamin

Postprzez malgi27 » czwartek 04 lutego 2010, 22:45

:D Witam wszystkich,
Wszyscy tak się wypowiadają na temat egzaminów (aż miło się czyta), ze i ja postanowiłam się podzielić moimi wrażeniami.
Ja miałam egzamin 27 stycznia 2010 na godzinę 12:30. Teoria jak to teoria, na początku wyjaśnienia odnośnie przeprowadzania egzaminu i teściki :) Test poszedł lekko zero błędów :) Po 15 minutach od zakończenia wyszedł pan D. i wymienił 4 osoby, które zaprasza do egzaminu praktycznego, ja znalazłam się jako czwarta.
Pierwsza dziewczyna pojechała i szybko wróciła, potem druga, ta wróciła uśmiechnięta czyli gratulacje, potem jakiś pan, który tez długo nie zabawił na placu się skończyło no i przyszła kolej na mnie. Wsiadłam do samochodu nr 14:) i Pan D. zawiózł mnie na placyk i wjechał na łuk. Potem znów gadka co i jak i kazał mi losować karteczki, wylosowałam hehe sygnał dźwiękowy i światła pozycyjne (pestka) :D poszło lekko, po chwili usłyszałam proszę przygotować się do jazdy i jak pani będzie gotowa proszę ruszać. Ustawiłam wszystko co trzeba i ruszyłam, łuk i placyk elegancko. No i ruszamy na miasto, tam jeździłam może 36 minut po rondach, drogach jednokierunkowych, w centrum na tych pułapkach z liniami, 2 parkowania :) no i po 36 minutach wróciłam do ośrodka i Pan D powiedział: wynik egzaminu POZYTYWNY, błędów nie było. W tym momencie poczułam wielka ulgę hehe
:) i radość :D mo miescie troche mnie ciągał ale ogolnie byl miły za duzo nie mówił, wcześniej mi mówił gdzie będziemy jechac.
Teraz juz czekam na dokumenty sa w trakcie realizacji :)
Zdałam za 1 razem i tego właśnie zycze wzystkim czytajacym to forum
POZDRAWIAM SERDECZNIE :P
malgi27
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 04 lutego 2010, 22:25

Postprzez Tawa » poniedziałek 10 maja 2010, 14:30

Witam też z racji zdania egzaminu postanowiłem się podzielić wrażeniami - w moim przypadku dopiero trzecie podejście okazało się udane.

Trasa egzaminacyjna zdanego egzaminu + zadania [07.05.2010]:

Od WORD-u od razu w prawo do samego dołu i na skrzyżowaniu znowu w prawo i tak dojechałem do ronda Santockiego. Tu skręcanie w prawo (czyli w górę w stronę ronda Solidarności) i zawracanie na rondzie Santockim ponowne zawracanie i na Solidarności kolejne zawracanie. I tym razem jazda przez Santockie prosto z odbiciem w boczną uliczkę (koło Statoilu) i do samego końca prosto następnie w lewo (w stronę centrum) i od razu zakręcanie w ulice Obotrycką (ulica koło byłem komendy policji) i tu parkowanie skośne następnie dalej jazda prosto i na skrzyżowaniu w prawo (w stronę byłej Matnary :P) i tu na skrzyżowaniu w lewo (na stary most) i na rondzie za starym mostem w lewo i tam dosyć długa prosta i na skrzyżowaniu w lewo znowu w ulicę Zieloną bodajże jazda na wprost pod wiaduktem i na końcu ulicy zielonej zawracanie z wykorzystaniem placu parkingowego i wracanie drogą, którą się przyjechało i skręcanie w lewo na drogę z takim wznoszącym łukiem dzięki któremu wylądowałem na u góry wiaduktu i jechałem w stronę ronda Santockiego po drodze wjazd z zatoczkę z zatrzymaniem się n końcu i włączanie się do ruchu, następnie prosto przez rondo santockie (4 przejazd przez to rondo w sumie :P) i w prawo na Solidarności (3 przejazd przez to rondo w sumie :P) i do Wordu.

Tak to mniej więcej wyglądało chyba że o czymś zapomniałem :P

Egzaminatorzy


Egzamin numer 1: Konkretny facet wydający odpowiednio wcześniej polecenia do wykonania, nie wtrącający się (nawet jak ruszyłem z mega piskiem opon z skrzyżowania bo za dużo gazu poszło, ani jak za szybko zmieniłem bieg przez co Punto zaczęło rzucać trochę :P)

Egzaminator numer 2: Człowiek który w ogóle nie nadaje się do egzaminowania ludzi, praktycznie każdy mój manewr komentował (manewr wykonany prawidłowo aczkolwiek [i tu wstawić należy 5 zdań jego prywatnych przemyśleń które nic nie wnoszą do egzaminu, ale że generalnie coś mogłem zrobić lepiej], dopieprzał się do każdego szczegółu jakbym oceniał kierowcę z 10 letnim stażem :lol: Co zresztą było skuteczne bo potem już byłem tak zestresowany + jego podniesiony ton jakby opieprzał 10letniego syna - że wiedziałem że zaraz nastąpi chwila w której z rozkręconego stresu zrobię zaraz jakiś głupi błąd no i popełniłem ;) Poza tym w porównaniu do 2 pozostałych egzaminatorów wydawał komendy na ostatnią chwilę.

Egzaminator numer 3: Podobnie jak 1, konkretnie bez zbędnych wywodów, same komendy. Gdy popełniłem błąd powiedział jaki to błąd i "jedzemy dalej" - i tego chyba każdy sobie życzy od egzaminatora - minimum zbędnych słów i odpowiednio wcześnie wydawane komendy

Także poza przygotowaniem do egzaminu, opanowaniem stresu miło jeszcze wpaść na kompetentnego egzaminatora :P


Aha, i dobra rada na koniec - nie stójcie, czekając na egzamin, z ludźmi przed budynkiem Wordu tylko idzcie lepiej się przejść albo na pobliskiego Kebaba - bo takie nakręcanie się w tłumie "Patrz ta nie zdała :shock: :shock: :shock: Patrz ten nawet z placu nie wyjchał :shock: :shock: To koniec świata nie ma już dla nas nadzei :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: " itp potrafi naprawde zestresowć ;p
Egzamin zdany 07.05.10 r.
Prawko odebrane 17.05.10 r.
Pierwsza samodzielna jazda 17.05.10 r. :P
Tawa
 
Posty: 6
Dołączył(a): niedziela 09 maja 2010, 11:05

Postprzez Nvm » poniedziałek 10 maja 2010, 22:07

Ja również jak kolega powyżej zdawałem 7.05.10.

Było to moje pierwsze i na szczęście ostatnie podejście : )

Egzamin teoretyczny na 7.30, podchodziło 13 osób, kilka odpadło ale nie wiem dokładnie ile.

Zostałem przydzielony do 3-osobowej grupy, w której byłem jako drugi.

Teoria zdana z 1 błędem, i następnie oczekiwanie na egzamin praktyczny. Tu również wolę nie wysłuchiwać opini innych osób, polecam wziąć ze sobą słuchawki i muzykę, żeby się odprężyć : )

Pierwsza osoba zdała, przyszła kolej na mnie.

Plac zaliczony, choć łuk jak i górka za drugim podejściem. Na łuku zapomniałem włączyć świateł mijania <wstyd>, a na górce za pierwszym razem za mocno zaboksowały mi koła (górka drewniana, a przed egzaminem padał deszcz)

Wyjazd na miasto, stres już zmalał o wiele, jechało się dość przyjemnie i jeszcze do tego miły egzaminator (i tu właśnie moje szczęście, że taki mi się trafił ;] ). Polecenia wydawał dość wcześnie, więc mogłem się bezproblemu przygotować, pod koniec nawet krótka rozmowa, oczywiście kilka błędów było : P Ale ważne, że egzamin zaliczony.

Moja trasa przebiegała tak:

Wyjazd z ośrodka, na rondzie w prawo, później pierwsza uliczka na osiedla, tam mnie trochę potrzymał, później z powrotem na rondo sybiraków i w prawo na rondzie, na kolejne osiedla (tam kilka skrzyżowań ze znakami ustalającymi pierszeństwo przejazdu), później spowrotem na rondo sybiraków, na rondzie w prawo w dół do ronda solidarnośći, na rondzie solidarności w lewo na santockie, na santockim w lewo i do ośrodka pod górkę.

Miałem sporo zawracań (tu już wybór zawracania byl dowolny, zawsze wybierałem z wjazdem tyłem z wykorzystaniem uliczki -> wyjazd przodem), kilka parkowań prostopadłych.
Razem z placem jeździłem 52 minuty, jestem happy i każdemu polecam takiego egzaminatora : ) (na priv mogę napisać jaki to był)
Nvm
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 10 maja 2010, 19:55

Postprzez Katjaaa » środa 02 czerwca 2010, 22:17

Witam wszystkich :)
Ja tu zajrzałam przed egzaminem, więc może i jeszcze ktoś zerknie i mu się przyda :) Dziś zdałam egzamin- nie do wiary pierwsze podejście :D
Początek egzaminu- 12:30 (teoria)- na spokojnie, czasu dużo, więc nie trzeba się spieszyć. Na egzamin praktyczny czekanie straszliwe.. Byłam ostatnia na cały ośrodek :lol: Radzę wziąść kogoś bliskiego nie panikującego. Początek- koło godziny 16:30. Placyk spokojnie, trzeba jednak wyczuć autko. Pamiętać trzeba te 20 km/h na terenie ośrodka, znak stop- zatrzymanie i ustąpienie innym, po wyjeździe kolejny stop i w zależności od tego czy w prawo, czy w lewo ustawienie się do osi czy do krawężnika. Parkowanie prostopadłe koło WORD (po drugiej stronie). Zawracanie na rondzie, i jazda uliczką w stronę Warszawskiej. Tam skrzyżowanie powolutku dojechać i ustąpić. Potem rondo santockie w lewo, zaraz potem zjazd w Teatralną i słynny przejazd kolejowy w lewo- zawracanie). Wyjazd w prawo i kierunek na słynny wjazd na rondo santockie, gdzie zawracanie, pas szybkiego ruchu do 70 km/h, potem zjazd w jednokierunkową i w prawo. Na światlach prosto, w stronę Przemysłowej (szkoła po lewej stronie). Skrzyżowanie w prawo, zaraz następne w lewo (uwaga na linię ciągłą- przy skręcie i wjeżdżając w ulicę), potem i ile dobrze pamiętam w lewo ( na zawarciu jest takie skrzyżowanie, gdzie mając ustąp pierwszeństwo jest słaba widoczność po lewej stronie - stoi budynek i trzeba wolniutko na 1ce sunąć i bardzo mocno się wychylić). Prosto na tym skrzyżowaniu na rondo, gdzie w prawo. Jadąc w stronę Kobylogórskiej zjazd w prawo w stronę kolejnego ronda, włączenie się do pasa ruchu i 70km/h. Jest tam słynna zatoczka. Wjazd w zatoczkę, stanąć i włączyć się do ruchu. Jak mi instruktor powiedział trzeba to robić ze speedem i tylko wtedy, gdy nikogo nie widzimy w lusterku ( jadą tam auta naprawdę szybko i można wymusić). Szybko rozpędzić auto i prosto. Na rondzie santockim prosto i w prawo na solidarności. Tam już prosto do ośrodka, choć ja nie skręcałam na rondzie tylko w uliczkę wcześniej, no i w ośrodku 20 km/h w lewo i jazda na placyk (pamiętać trzeba, że przed bramą jest uliczka i trzeba ustąpić pojazdom z prawej). Zaparkowałam i wsio. Rady.. hmm trzeba mieć stalowe nerwy. Przyznam się, że w pierwszych minutach zdychało mi auto i jeszcze raz, i było by pozamiatane ( sprzęgło mi te nie leżało- zresztą mój błąd). Wzięłam się w garść i powiedziałam albo auto wygra, albo ja :lol: Jedno co- nie włączać na rondach za wcześnie kierunku przy zmianie pasa- po uwagach patrzyłam się na boki czy czasem nie ma uliczek jakiś, żeby nie włączać za wcześnie. Szczególnie na rondzie solidarności przy skręcie w stronę WORD jest po prawej uliczka. Włączyłam kierunek dopiero gdy byłam na jego wysokości, a może już mijając ją. Egzaminator służbowy, nie powiedziałabym, żeby był miły- mało powiedziane, mało się odzywał, raz jak się chciałam upewnić czy dobrze jadę ostro powtorzył nie wyjaśniając ( więc lepiej słuchać chyba... ). Co prawda uliczki należały do tych "ciekawych", ale nie był złośliwy. Jazda koło 50 minut... Po 17ej byłam w Ośrodku uffff Na 6 osób zdało 2 (ja i jeszcze jedna dziewczyna). Każdy tyle czasu jeździł- czy zdał, czy nie. Na uwagi lepiej nie wdawać się w dyskusje tylko przemilczeć i myśleć dalej. Nie poddawać się i choćby nie wiem na jakie uwagi i jakim tonem- koncentracja na tym co trzeba zrobić, głowę odwracać tak, aby widział, że się oglądasz, patrzeć się na znaki. Ważne ,aby nie puszczać każdego na przejściach (nie zapraszać na przejścia i nie zatrzymywać się, gdy pieszy stoi spokojnie na chodniku), zmiana pasa ruchu szybka, kierunki przy mijaniu oraz to, aby jechać z prędkością zbliżoną do dozwolonej- jechałam 30, 40, 50 czy 70 (tyle ile można było jechać) i nic się słowem nie odezwał- pilnowałam tego.
Zresztą wszystko to co piszę to mój instruktor wpajał mi w głowę nieustannie- chwała mu za to, lepiej trafić nie mogłam :D
Myślę, że napisałam wszystko to, co mogłoby być źle :)
Życzę wszystkim powodzenia, nie ma lekko, ale idzie zdać. I jak to mówią- praktyka przychodzi po zdaniu, a nie po 30 godzinach...
Katjaaa
 
Posty: 2
Dołączył(a): środa 02 czerwca 2010, 21:26

Postprzez dorotek » piątek 11 czerwca 2010, 23:09

Witam!
Czytając relacje z egzaminów nasuwa się pytanie ,w jaki sposób opanować stres? Uważam,że jest on "zabójczy" w stosunku do zdających.Kiedy pierwszy raz przystępowałam do egzaminu(budziłam się co 2 godziny w nocy przed egzaminem) czułam się fatalnie.Wchodząc na salę , gdzie zdawałam egzamin teoretyczny spotkałam się z życzliwym podejściem egzaminatora p.Sławomirem B.Po zdaniu egzaminu(zero błędów-siedzenie nad testami opłacało się,a i instruktor często robił testy),oblałam na placyku z własnej winy......

Drugi egzamin i koszmarny egzaminator pan.M ,który próbował udowodnić kim jest w czasie egzaminu-oblałam na parkowaniu równoległym.
Trzeci,czwarty i piąty raz zdawałam z panią Kasią, byłam tak zestresowna,że nie wyjeżdzałam z placyku a pod okiem instruktora, czy swoim autem robiłam manewry poprawnie za kązdym razem,niestety nasłuchałam się na temat tej pani i stres zrobił swoje.Prywatnie ta pani jest całkiem miła,ale ludzi tak oblewa,i co najgorsze zdający tak kobiecie złorzeczą,że nie dziwię się,że jest teraz na zwolnieniu :!:
Piąty szczęsliwy raz zdałam pod okiem pierwszego egzaminatora pana,Sławomira i takiego egzaminatora każdemu życzę- bardzo spokojny, rzeczowy i ogólnie super.
Koleżanka zdawała także 6 razy i najlepiej wspomina starszego egzaminatora pana J.
Ostatni raz miałam bardzo fajną grupę zdających.Niestety byłam świadkiem ,gdy dziewczyna wjeżdając na stanowisko tak wjechała w krawęznik,ze ....szkoda słów.Stres jest potworny,ale myslę,że najważniejsze jest pozytywne nastawienie a w przypadku osób wierzących modlitwa.Po egzaminie byłam świadkiem rozmowy młodego chłopaka,który stwierdził,że popełnił jeden bład nie wie nawet jaki i oblał :twisted:
dorotek
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 11 czerwca 2010, 22:49
Lokalizacja: gorzów wlkp.

Postprzez Katjaaa » piątek 11 czerwca 2010, 23:28

oj stres zawsze będzie- choćby się nie chciało. Osobiście nie denerwowałam się przed- tylko czekanie wprawiało w muła :lol:
Stres się pojawił, gdy zasiadłam z egzaminatorem w aucie :D Mooooże gdyby nie było tak, że oni czekają wręcz na te błędy ( większość niestety chce odbębnić swoje i fru do domu, z małymi wyjątkami), jeśli zrobisz błąd to mówią to takim tonem, że ...brrrr ( a mogliby powiedzieć obojętnie, do wiadomości).
Noga na sprzęgle przestała mi "latać" :lol: gdy wygrzebałam się z jednej stresującej sytuacji- trzeba sobie dać wtedy kopa i do przodu, a nie myśleć co było. Ogólnie przeszła mi noga po 10 minutach- prawie zapomniałam, że on jest :)
Dobrze poprzedniczka powiedziała o tym czekaniu z grupą- nie ma co słuchać opowieści, jak najmniej, bo każdy przeżyje swoją przygodę :) wziąść kogoś ze sobą, kto umili dzionek :D A potem skupienie maksymalne :)
Katjaaa
 
Posty: 2
Dołączył(a): środa 02 czerwca 2010, 21:26

Postprzez Underdog » czwartek 24 czerwca 2010, 17:09

Witam wszystkich ciągle walczących i przed którymi ciągle ta wątpliwie przyjemna przygoda. Oto moja dzisiejsza historia....
(wszystko mam jeszcze żywo przed oczami, więc opiszę jak najskrupulatniej pamiętam)

Końcówka czerwca, wczesny poranek, zbieramy się pod salą na test teoretyczny. Już pojawiają się pierwsze nerwy, łazienka (która ponoć niegdyś była płatna- pewnie najbardziej dochodowa część tej placówki zaraz po wpływach za poprawki), ciągle oblegana (mydła oczywiście brak, więc każdy wrzątkiem dezynfekuje dłonie po wyjściu z kabiny).
Po kilku minutach opóźnienia wchodzimy do sali i po pokazaniu dowodów identyfikacyjnych zasiadamy do komputerów. Atmosfera w porządku, przyjemnie chłodne pomieszczenie. Po upewnieniu się, że wszyscy są zostają nam wytłuczone zasady użytkowania komputera i przycisków w sposób przeznaczony dla opóźnionych w rozwoju - co jest absolutnie w sytuacji tak wielkiego stresu dla co niektórych, że pewnie ciężko im zebrać myśli. Robimy wszyscy kilka przykładów, coby wszystko już było jasne jak słońce i przystępujemy do testu (25 min to czas, gdy nawet w największym stresie można wykonać conajmniej dwa pełne testy) . Ja się w ogóle nie spieszyłam i dopiero po 10 minutach wciskam przycisk "zakończ", żeby dowiedzieć się że wsjo w parjadkje i mogę sobie już wyjść z sali i czekać na egzaminatora, który wyczyta moje nazwisko z listy za jakiś czas. oczywiście są tacy, którzy kończą po 3 minutach jak na wyścigach, co na pewno niektórych dodatkowo stresuje i pośpiesza- ale moja rada- take your time, no need to rush things. Z czasu nikt nie rozlicza a fajnie przejśc wszystko na 100 % coby się pozytywnie nastroić. Ja miałam numer 13, co mnie chwilowo zastanowiło, ale ta 13 była wyjątkowo szczęśliwa.
Wychodzę z sali- idę na korytarz połazić bez sensu w kółko, kilka razy wyjrzeć na zewnątrz, żeby spojrzeć w górę czy to szukając pomocy z niebios czy z niepokojem obserwować zbierające się ciemne chmury.
Po jakimś czasie pojawia się pan w średnim wieku w dość rzucającej się w oczy, letniej zielonej koszuli (którą staram się interpretować jako: dziś jestem na TAK), ale wyraz twarzy pana trudny jest do odgadnięcia. Później okaże się, że to pan którego określiliśmy jako "służbista"- konkretny, nie ma z nim dyskutowania, dość oschły w kontakcie, ma się wrażenie, że dość apodyktyczny- nie znosi sprzeciwu.
Pierwsza z czterech osób jedzie z nim na plac. On prowadzi, podjeżdża do wybranego pasa. Ja oczekuję na ławce z pozostałymi, chwilę obserwujemy zmagania tej pierwszej, ale wydaje się dobrze sobie radzić więc wyjeżdżają na miasto a my zaczynamy odliczać czas do ich powrotu. Korzystam z wolnej chwili- i faktu, że będę ostatnia i idę na kawę do bufetu. Pani bufetowa uśmiecha się wyrozumiale zaparzając kiepską (jak się za chwilę okaże)kawę z puszki bez zamknięcia więc już z tego można wnieść, że nie ma się co spodziewam smakowych uniesień- tym bardziej za 3 złote).
Long story short, dwie osoby przede mną zdały, trzecia na mieście oblała no i przyszła moja kolej.
Chociaż pan egzaminator wydawał się jak wspomniałam oschły w kontakcie i nawet łapał mnie za słówka (które więzły w gardle i towarzyszyło temu drżenie nóg), starałam się być rezolutna i sprawiać wrażenie pewnej siebie szybko jednak pojmując że ten pan ma styl nieco wojskowy, który nie znosi pyszałkowatości, cwaniactwa ale bezwzględny posłuch, uszy po sobie i postawy potulnej i przytakującej.
Trzeba jednak przyznać (po ochłonięciu), że pod tą skorupą oschłości krył się przyjazny w gruncie rzeczy człowiek, który solidnie i surowo ale i uczciwie traktował swą rolę. Bo kiedy ustawiał lusterka, stanął z tłu, co odebrałam, jako sytuacja pomocna, coby dobrze widzieć tył i co ma widac za nim. Po wylosowaniu klaksonu (hehe) i tylnego światła przeciwmgielnego, znów mała pwadka, gdy pokazałam dwa światła a było jedno tylko- od strony kierowcy. Więc znów mały docinek ale po skorygowaniu się uznał odpowiedź. Potem przyszykowałam się do jazdy, i wyjechałam w łuk. No i tu chwila zgrozy, bo zatrzymując się przed pachołkiem coś, co w znanym mi aucie, na którym ćwiczyłam byłoby łagodnym hamowaniem, tu okazało się tak wrażliwe, że aż szarpnęło.No ale wydawało się, że wszystko powinno być ok, kiedy on kazał zaciągnąć ręczny, wyłączyć stacyjkę i wysiąść. Wtedy pomyślałam- no to po ptokach- ale byłam zaskoczona, bo nie miałam pojęcia co może być nie tak. Okazało się, że stanęłam tuż za wyznaczoną linią parkingu i zdawać by się mogło, że się nie zmieściłam cała. Trochę mnie to rozstroiło na chwilę, ale powiedział, że mam wsiadać z powrotem i dokończyć manewr. Udało się jak należy. Potem wjazd na mostek- też dobrze no i wyjechaliśmy na miasto. Tu muszę nadmienić, że deklarowałam, że wyjazd na miasto będzie dla mnie już jakimś sukcesem, jako, że czułam się ciągle niepewnie za kółkiem i wszystko mogło się zdarzyć. Byłam po 40 h jazd a to był mój pierwszy egzamin.
Przebieg jazdy wyglądał tak: na rondo Sybiraków, jazda w lewo, tam w dół do ronda Solidarności (którego bałam się jak diabli). Już na tym odcinku pomiędzy dwoma wspomnianymi rondami zwrócił mi uwagę dość gwałtownie, że jadę jakby nie swoim pasem- mam się trzymać bliżej prawej krawędzi. Ja znów zaskoczona- bo kontrolowałam tę odległość w lusterku- nie najeżdżałam na linię, miałam dosyć miejsca w moim odczuciu co zwerbalizowała, żeby się obronić, ale on dał mi wyraźnie do zrozumienia, że mam go słuchać i postępować według instrukcji, Co zrobiłam i od tamtego momentu byłam grzeczną, uległą dziewczynką za kółkiem.
Do ronda solidarności był spory korek, więc wlekłam się za wszystkimi na lewym pasie, żeby móc wg życzenia skręcić w lewo. Tuż przed pasami światło się zmieniło na pomarańczowe, więc ponieważ jechałam wolno, to znów nami szarpnęło. Przeprosiłam go, a on na to, że nie muszę go przepraszam, ale mam pamiętać że za mną też jadą samochody i takie gwałtowne hamowanie, dla nich może być niebezpieczne. (To wszystko te pieprzone delikatne hamulce- to jest tak, że człowiek przyzwyczaja się do samochodu na którym ćwiczy a potem musi błyskawicznie przystosować się do nowych regulacji pedałów).Zatrzymałam się przed torami, bo miejsca za nimi nie było już dla mnie, potem ruszyłam, chyba nie do końca tak ładnie swoim pasem, bo mi zwrócił znów uwagę, że takie ładnie wymalowane pasy a ja jakoś tak nie do końca swoim jechałam. Za pasami i ciągłą linią, zjechałam na prawy i kazał mi jechać w prawo na następnym rondzie. Po skręcie przepuściłam pieszego, który wszedł na pasy, zatrzymałam się i czekałam aż dojdzie do końca pasów (mając w pamięci przestrogi instruktora)i pojechaliśmy dalej. Kazał mi skręcić w lewo na następnym skrzyżowaniu, więc wjechałam na lewy pas na którym są tory tramwajowe i za światłami, przepuściwszy najpierw tych z naprzeciwka skręciłam w wąską jednokierunkową, ostrożnie żeby zmieścić się w przerywanej. Potem po znaku stop- skręt w prawo i po dojechaniu do skrzyżowania w prawo tak jak wiedzie droga z pierwszeństwem i zaraz potem w lewo. Tam trzeba pamiętać i uważać na potencjalnych pieszych i że jest pod górkę, więc ręczny zaciągnąć. Za pasami się zatrzymałam, żeby ustąpić pierwszeństwo,zaciągnęłam ręczny i po upewnieniu się, że droga wolna, skręt w lewo. Zaraz po chwili znów skręt w lewo, tu mnie ponaglił, że na co czekam, czemu nie jedziemy (bo miałam pierwszeństwo jeśli z naprzeciwka wolna) no to ruszyłam. Ulica koło targowiska, skręt w pierwszą ulicę w prawo- jednokierunkową, tam rozwidlenie dróg i skręt w wąską jednokierunkową w lewo i tam miałam zaparkować na płatnym po lewej, ale b=nie było miejsca ( na szczęście- bo ciasno tam było jak diabli), więc jedziemy w prawo wzdłuż remontowanego bulwaru i zjazd na lewy pas, żeby skręcić pod wiaduktem w lewo, tam na rondzie ofiar katynia w lewo, więc trzymałam sie tego pasa i pod kościół Chrystusa Króla, czylin na światłach w prawo i na parking w lewo. Parkowanie prostopadłe przy innym samochodzie , i wyjazd z parkingu. Dojazd do tych samych świateł, na światłach prosto w kierunku placu manewrowego na Zakanalu, tam zgodnie z drogą z pierwszeństwem skręt w prawo (pamiętamy o 40 km/h- ograniczenie)i rozpędzamy sie stopniowo po wyjściu z zakrętu, żeby włączyć się do ruchu wjeżdżając na most lubuski. Tam hulaj dusza do 70 km/h na 5 biegu i zwalniamy przy dojeździe do skrzyżowania zgodnie z ograniczeniem do 50km/h. On każe jechać w prawo na skrzyżowaniu, ja posłusznie zjeżdżam w lewo- więc uniesionym głosem mówi, że to już kolejny raz mnie upomina, że prawa jest w przeciwnej strony (rzeczywiście gdzieś też się machnęłam w kierunkach, ale już nie potrafię sobie przypomnieć na którym fragmencie to było). No ale udaje mi się zjechać poprawnie przed ciągłymi liniami i jadę na Warszawską. Tam aż do małego mostku, gdzie każe za drugimi pasami zrobić zawrót i po chwili pod górkę w stronę ośrodka. Mam trójkę więc (tu znów przypomnienie może i z przekąsem powiedziane ale pomocne), czy na pewno mam dobry bieg, więc przytomnie zmieniam na dwójkę i na niej wjeżdżamy pod górkę. Tuż przed ośrodkiem już prawie na szczycie wzniesienia znajduje się małe skrzyżowanie- tam mam wjechać w prawo (zero znaków przy drodze), i po chwili jest kolejne małe krzyżowanie dróg (równorzędne bo bez znaków)więc trzeba ostrożnie żeby w razie czego przepuścić tych z prawej. I miałam zaparkować przy samochodzie na ukos i potem na trzy wyjechać. Tu znów mała gafa bo z dwójki ruszyłam i pytał czy ja tak lubię? (kąśliwa uwaga). Wyjechałam i kazał jechac pod ośrodek, ale jako ostatnia miałam zaparkować na placu - czyli znów pamiętamy o tych dwóch małych skrzyżowaniach równorzędnych po drodze i zaparkować między samochodami egzaminacyjnymi na ukos. Udało się. Wyłączyłam silnik. Nadal nie wiem co z tego wyjdzie. Liczyłam się z tym, że powie, że za dużo błędów i nie zdany. Powiedział znów kąśliwie, że mam problem z trzymaniem się prawej krawędzi jakbym nie czuła gabarytów samochodu- i cały czas mówił do mnie po nazwisku. "To jak, pani Kos, czuje czy nie czuje pani gabarytów samochodu?"- ja na to prawie szeptem bo mnie ten stres tak gardło zacisnął,coś tam wymamrotałam bez konkretnej odpowiedzi i mówię, Zresztą i tak już nie słuchał uważnie bo powiedział od niechcenia:" U mnie to jest dziś pozytywny". No i ja tą samą nieśmiałą, cichą postawą podziękowałam i prawie wyczołgałam się z auta na wacianych nogach trzymając w dłoniach My Precious z pieczęcią i witając kompanów siedzących na ławce słowami: cuda się zdarzają:)
Underdog
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 24 czerwca 2010, 15:20

Postprzez walw71 » czwartek 01 lipca 2010, 19:13

Mój ostatni egzamin był 29 czerwca-wynik pozytywny!!! Wszystkie znaki na niebiosach przemawiały za tym ze nie ma sensu nawet podchodzić .upał 32 stopnie i ja siedząca już samotnie na wordze i oczekująca na egzamin.Godzina 15.40 - wsiadałam do samochodu w pełni przekonana że za 10-15 minut wszystko sie zakończy i pojadę do domu myśląc skąd wziąć kasę na następny egzamin .Lecz nic bardziej mylnego- trafiłam na WSPANIAŁEGO PANA MACIEJA który swoim BARDZO opanowanym głosem potrafił na tyle mnie uspokoić iż nawet nie myślałam o egzaminie tylko czułam się jak na jeździe z instruktorem!!!mimo że stwierdził ze jestem mało delikatną kobietą(zmiana biegów!!) i tak jestem mu wdzięczna -moje szczęście nie miało granic i żałowałam że w tak ważnej dla mnie chwili nie było na wordzie nikogo komu mogłam się rzucić na szyję....!DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ PANIE MACIEJU!!! :D
walw71
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 01 lipca 2010, 18:54

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości