przez Rafix » czwartek 05 czerwca 2008, 13:20
Moje pierwsze podejście miało miejsce 7.05 :) Razem z siostrą (razem robiliśmy kurs, wszystko równo + wzajemne dopingowanie się i oczywista rywalizacja :) ) mieliśmy egzamin łączony, teoria o 14, zrobiliśmy po 1 błędzie, po czym poszliśmy na placyk :) Tam byliśmy w jednej grupie zaraz po sobie. Z racji odmiany nazwiska (-ski, ska :) ) siostra przecierała szlaki :) Naszym egzaminatorem był bodajże pan Marek, stosunkowo młody, łysy, z bródką, naprawdę sympatyczny. Łuk nieźle, chociaż się martwiłem, a na górce powtórka, ale też ok. Ok, moja kolej, slinik spoko, światła włączyłem pozycyjne, idę do przodu i kurna co jest :D nie świecą się :) Ale jak się okazało szukałem ich w miejscu świateł mijania :) Na szczęście sam się szybko zorientowałem :) Łuk gładko, górka o dziwo też, bez zbędnego męczenia auta :) Cichutko :) Na mieście najpierw siostra, miała zdać... wróciła po 15 minutach... Ja też miałem zdać... z WORDu w lewo, w lewo, w tarnogajską w lewo, na świoatłach znów w lewo, potem w prawo w hubską, potem na strefę, zawracanie dookoła wysepki i rzekomo wymuszenie... No ale dobra:) Powiedział tylko, że jest zdziwiny moją reakcją, że jeździłem naprawdę dobrze i żebym sięnie poddawał, bo napewno zdam. No więc zaraz zapisaliśmy się z siostrą na kolejną próbę... dnia 31.05 :)
***
(historia będzie strasznie długa, ale na końcu jest mój największy hicior :) )
31.05 słoneczny poranek, na 9 egzamin... Jadąc do WORDu mijaliśmy jeszcze naszego instruktora i wymieniliśmy na hubskiej machniecie rękami :) 9, przychodzi koordynator, mowi która grupa na które stanowisko. Tym razem zostaliśmy rozdzieleni. Mi trafiło siestanowisko 1 (to samo co za pierwszym razem) i do tego Panda 10 (też ta sama co za pierwszym razem :D ). I do tego instruktor, nie pamiętam imienia, ok 50 lat, siwy, z wąsem, ale też naprawdę życiowy i sympatyczny. Na placyku ode mnie nie zdał jeden pan, na światłach. W grupie siostry egzaminowała jakaś taka stosunkowo młoda kobieta, teżpodobno sympatyczna, ale zdały placyk tylko 2 osoby... Moja siostra sie do nich niestety nie zaliczyła... Ok, czekamy na miasto :) Ja, moja dziewczyna i moja załamana siostra :) Pierwsza osoba z grupy po jakichś 20minutach wróciła jako pasażer. Wyjechała druga dziewczyna... W międzyczasie dojechał do nas mój przyszły szwagier :) Zrobiło sie wesoło i nagle wróciła tamta dziewczyna, samodzielnie :) Zdała :) A ja zostałem wywołany :) Szybkie sklejenie żółwia ze wszystkim i wyruszyłem walczyć o chwałę i honor rodziny :) Facet mówił wszystko w taki sposób, żeby było maksymalnie zrozumiałe, nawet mi powiedział, żebym wycofał sasmochód w stronę poczekalni :) Dokładnej trasy niestety nie pamiętam, bo dużo sie kręciłem w tych samych miejscach od różnych stron :) Ale miałem zawrcaanie na łączniku na Armii Krajowej - tutaj trochę stałem, bo co chciałem jechać, to w ostatniej chwili kogoś zauważałem i wolałem nie ryzykować wymuszenia, choć egzaminator chyba był trochę już zniecierpliwiony :), potem oczywiście nieśmiertelny przejazd "drogą z pierwszeństwem przejazdu" na Hubskiej :) Tu zostałem pochwalony :) Potem lewoskręt w Glinianą i od razu mi powiedział, że jeżeli ktoś będzie mi chciał pomóc, to żebym od razu korzystał. Tak tez robiłem :) W lewo w Gajową, potem w prawo w pzrestrzenną i tam na końcu jest nakaz jazdy w prawo na światłach i oczywiście nie mówił gdzie mam jechac:) Potem zaraz żeby na światłach w lewo (nie włączyłem kierunku :) ) na parking Aquaparku i tam miałem zawrócić z użyciem wstecznego. Następnie w prawo w Dyrekcyjną i w prawo w Kamienną. Miałem stresa, że może na rondo na Powstańców, ale była komenda, żeby w lewo :) Tam byłem kolejny na światłach, jak zwykle chciałem zdążyć, więc cisnąłem, ale mi się światło zmieniło w ostatniej chwili, więc hebel :D Wytknął mi, że nie popatrzyłem w lusterko wsteczne, że dopiero po zatrzymaniu :) I sobie całe światło i jeszcze sporo za nim rozmawialiśmy na temat takich hamowań, żeby wybierać mniejsze zło itd. Wtedy już byłem pewny, że facek jest naprawdę spoko :) Potem zajechaliśmy na Gaj, tam miałem parkowanie prostopadłe, z powtórką, bo poniosła mnie fantazja i nerwy :D Ale nawet mi powiedział, żebym sobie nie utrudniał i powtórka była w tym samym, wielkim miejscu :) Potem raz za wcześnie kierunek właczyłem. Czasu już prawie nie było. Z Morwowej myslałem, że juzw lewo i koniec :) A tu prosto :) I przed samym wiaduktem kazał mi zawrócić na środku skrzyżowania, spanikowałem i trochę źle się ustawiłem, ale ogólnie dobrze :) Potem już powrót do WORDU, podekscytowany widzę, że szlaban w górze więc jadę, a tu hebel :D I tylko pytanie czy wiem o co chodzi, szybko patrzę na znak i wzdychając mówię "no tak..." Chwilę tam stalismy pytał się z jakiej grupy znakow jest ten znak itd, to coś tam wymyślałem własną definicje i pojechaliśmy dalej :) BYłem załamany bo nie wiedziałem czego się spodziewać :) Ale powiedział, że wynik egzaminu oczywiście pozytywny, meski uścisk dłoni :), krótka rozmowa o błędach a w sumie to tylko z tym ostatnim zawracaniem mi tłumaczył i heja :) W końcu się udało :)
Sorry za przynudzanie, ale takie mam geny, że mogę o niektórych rzeczach mówić i mówić :)