B - zdałam 29.05
Mnie również pomogły Wasze opisy i uwagi, żeby się nie stresować i podejść do tego, jak do kolejnej jazdy z innym instruktorem.
Po kolei -
* 6:30 - 7:30 ostatnia jazda z instruktorem, żeby się wczuć, odstresować i popełnić ewentualne błędy, żeby ich już nie robić u egzaminatora
* 07:30 - 7:50 - wielkie bicie serducha na "sali skazańców" plus obowiązkowy kawał czekolady, zgodnie z radami na forum;
* 07:50 - odczytanie "listy skazanych";
* 08:15 - wejście na halę i do autka (trafił mi się ford);
* 08:15 - 08:29 - powitanie egzaminatora (pan Paweł, którego serdecznie pozdrawiam i bardzo mu dziękuję za spokojną jazdę) przedstawienie się do kamerki
światła pozycyjne + poziom oleju (egzaminator sam otworzył i zamknął maskę), potem przygotowanie do jazdy, następnie łuk i górka - wszystko bardzo proste, łatwe i przyjemne; przy przygotowaniu miałam dostatecznie długą chwilę, żeby na sucho sprawdzić, jak wchodzą biegi, natomiast po wykonaniu łuku egzaminator wsiadł i przeprowadził auto pod górkę;
* 08:29 - 09:00 - jazda po mieście - pan Paweł wydawał polecenia proste i jasne, z odpowiednim zapasem czasu (np. "dalej jedziemy drogą główną", "proszę skręcić w drogę jednokierunkową", "na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym proszę zawrócić" itp.).
Z WORDa wyjazd w prawo, następnie w lewo w Mikołajczyka, potem na światłach kolizyjnych w lewo w Sosnkowskiego, później wjazd w osiedle po prawej, ulice jednokierunkowe, przy wyjeździe z osiedla STOP, następnie kilka rundek po Malince (równorzędne, strefa itd.), tam parkowanie prostopadłe (parking prawie pusty), potem Wiejska, zawracanie, jeszcze jedne światła kolizyjne gdzieś po drodze, zatrzymanie w celu "wysadzenia kogoś" już przy ogrodzeniu WORDa (po tym manewrze padło wyraźne polecenie "teraz proszę włączyć się do ruchu", więc lewy migacz).
* 09:00 - powrót do WORDa, karteczka na pamiątkę z najważniejszym słowem "POZYTYWNY" i HURA HURA HURA
Moje uwagi, spostrzeżenia i inne:
* warto odbyć choćby jednogodzinną jazdę przed egzaminem, żeby wyluzować
* egzamin o 7:50 rano to był bardzo dobry pomysł, bo między 8 a 9 był w miarę mały ruch, ponieważ ci, którzy mieli do pracy na 7, już się przetoczyli przez miasto, ci, którzy mieli do pracy/szkoły na 8 - również - ALE nie dotyczy to poniedziałków (wiadomo, po weekendzie) ;
* na hali, na której wykonuje się jazdę po łuku, wisi tabliczka, żeby włączyć światła - to pomaga, jeśli ktoś jest zapominalski;
ktoś mi mówił, że tam są kolumny, które przeszkadzają - szczerze, to nawet ich nie zauważyłam
i nikt nie przestawia tyczek na egzaminie! ludzie, przecież w rozporządzeniu jest dokładnie napisane, gdzie i w jakim odległościach mają stać te tyczki/pachołki;
jedyny feler tej hali, to troszkę słabe oświetlenie - latem to nie przeszkadza, bo dochodzi mocne światło z zewnątrz, natomiast problem może być zimą;
* łuk i górka - wiem po wpisach i po rozmowach, że często powodem oblania jest stres i "latająca" noga na sprzęgle/gazie lub nauka "na sposób", który czasami niestety zawodzi - co do stresu, to rzeczywiście kawał czekolady/baton podczas czekania, to dobre wyjście, bądź gierka na telefonie, czytanie książki, regulowanie oddechu i milion innych rzeczy, ale absolutnie nie stanie obok innych i nie słuchanie ich komentarzy typu "ten oblewa, a tamten jeszcze bardziej" - tutaj zatkanie uszu, oddalenie się jest najlepszym sposobem
co do łuku i nauki "na sposób" - owszem, na sposób można, ale wcale nie zaszkodzi również nauczyć się po prostu na wyczucie - tak robiłam podczas jazd, jeden łuk na sposób, jeden na wyczucie i tak przez cały kurs i wierzcie mi, da się naprawdę nauczyć i nie trzeba liczyć pachołków, a jedynie patrzeć przez prawe/lewe lusterko na linię;
* jeździć różnymi autami na kursie - nie warto ciągle jeździć jednym i tym samym, bo człowiek szybko się przyzwyczaja i wie, jak w tym konkretnym samochodzie działa gaz, sprzęgło, hamulec, a potem po egzaminie pada stwierdzenie "nie zdałem/am, bo to auto było inne, ciągle gasło itp. itd." - przecież to żaden argument. Poprosiłam swojego instruktora i jeździłam różnymi renault clio, raz jechałam fordem, i w każdym aucie inaczej było wyrobione sprzęgło, hamulec, inaczej chodziła skrzynia biegów, ponadto we własnym zakresie pojeździłam 4 różnymi autami - od 17letniego "gazownika" po 5letniego "diesla". A potem na egzaminie trafiłam na forda i nie zgasł mi ani razu
grunt to różnorodność, a po zdanym egzaminie człowiek ma wsiąść do pierwszego lepszego auta i umieć nim jeździć
Wymądrzam się
, ale jeśli nie ma się naturalnego talentu, to trzeba nadrabiać swoim czasem, chęciami i zaangażowaniem.
Tymczasem najważniejszy egzamin ciągle z przodu - trzeba nauczyć się jeździć bez eLi na dachu i bez Anioła Stróża z zapasowymi pedałami
Szerokiej drogi, prostych zakrętów, gumowych drzew i samych kulturalnych kierowców na drodze wszystkim zdającym życzę