co tu pisać, dzisiaj miałam drugie podejście i drugi raz oblałam.
teoria oczywiście zdana za pierwsyzm razem.
praktyka 22 sierpnia oblana przez stres (nie umiałam w ogóle samochodu opanować :shock: ). ale dzisiaj: pełen spokój, na placyku idealnie - wszystko pokazałam, łuk bez łedu, ruszanie ze wzniesienia tez. koleś wkurzony bo jako jedyna z mojej grupy w miasto jechać miałam :shock: przy wyjeździe z ośrodka miałam jechać w prawo. zatrzymuję się, jedyneczka, ruszam a tu nie jedzie. poprawiam bieg, jeszcze raz, znowu nie jedzie. zerkam na jego nogi a ten &^$%^@ mi hamulec trzymał :shock: jak zobaczył, że to widzę to szybko puścił :/ potem kazał mi jechać w prawo i potem znowu w prawo. mówi, że jedziemy na Bytom. to ja jadę a ten mi hamulec i że tu zakańczamy egzamin bo pojechałam pod prąd. a czy ktoś widział jak tam to jest oznakowane i jak ta ulica wygląda?! po egzaminie wsiadam do samochodu i mówię do taty żeby tam jechał. mówię: jedź na bytom. i co? tata mimo, że ma prawko od 20 lat pojechał jak ja! jak mu powiedziałam co źle zrobił to zauważył błąd ale sam powiedział, że ulica źle oznakowana O_o
koleś w ogóle ma coś z mózgiem chyba bo jedną laskę 10 min przy światłach trzymał, o każdy szczególik pytał ;|