Strona 1 z 9

WORD Bielsko-Biała -relacje z egzaminów, informacje i opinie

PostNapisane: piątek 16 lutego 2007, 15:27
przez cman
http://www.word.bielsko.pl

W tym wątku umieszczamy
- relacje zdane/oblane - pamiętaj, że mają one służyć również innym zdającym, postaraj się więc umieścić tutaj przede wszystkim istotne informacje (zachęcamy również zwłaszcza osoby, które nie uzyskały pozytywnego wyniku, do dołączenia skanu lub zdjęcia arkusza przebiegu egzaminu, dzięki któremu jednoznacznie będzie widać popełnione błędy i konkretną przyczynę niezaliczenia/przerwania egzaminu)
- informacje dotyczące danego ośrodka (tylko nie takie, że ktoś gdzieś usłyszał albo kolega dowiedział się od kolegi - niech to bedą w miarę sprawdzone informacje)
- wszelkie rady i porady z nim związane
- nie podajemy nazwisk egzaminatorów (ustawa o ochronie danych osobowych)
- wszelkie off topy będą przesuwane albo kasowane

Postaraj się, aby ten wątek mógł jak najlepiej służyć innym osobom.

Pojazdy egzaminacyjne:
Kategoria A1 - YAMAHA YBR 125
Kategoria A - YAMAHA XG 250
Kategoria B - TOYOTA YARIS
Kategoria C - Renault Midlum 240.12
Kategoria C+E - Renault Midlum +przyczepa

PostNapisane: wtorek 17 kwietnia 2007, 12:16
przez Malaria
Atmosfera wokół bielskiego WORD-u nie jest najlepsza. Mówi się , że Egzaminatorzy prawie oblewają za wszystko. Były przypadki , że kazali komuś zmieniać nawet koło :shock: :? W sumie nie potwierdzam nie zaprzeczam . 4 moich kolegów nie zdało za pierwszym razem. Mi sie udało za pierwszym razem i nie narzekałem na brak kultury czy też nieodpowiednie zachowanie w czasie egzaminu . U mnie było profesjonalnie i mile , więc jestem w przekonaniu , że tylko złe opinie idą w świat i tak naprawdę nie jest tak źle.


ps. do osób co sie obawiają ruszania z ręcznego!

Wzniesienie w Wordzie jest niemal nie zauważalne nawet postawili tyczki żeby było widać ze jest wzniesienie;P

POWODZENIA:) :wink: :) :D

PostNapisane: środa 18 kwietnia 2007, 20:17
przez oliczka
Witm!!!
Miałam to szczęście i zdałam egzamin łączony za pierwszym razem! Pomimo tego wspominam go tak sobie! Już na parkingu doszło między mną, a Panem egzaminatorem do nieporozumienia i nie ukrywam, że z mojego błędu spowodowanego tylko i wyłącznie stresem. Pan egzaminator jednak nie wykazał żadnego zrozumienia. Podczas jazdy na mieście już było o wiele lepiej choć ta cisza w samochodzie trochę mi przeszkadzała :) mile wspominam kierowców , którzy widząc "elke" z napisem jazda egzaminacyjna wpuszczali mnie bez problemu przy zmianie pasa :) życzę wszystkim powodzenia i mało stresu!!! Pozdrawiam ciepło

PostNapisane: wtorek 01 maja 2007, 19:56
przez 1234radek
14.03 2007 Jeszcze rano tego słoneczno-wiosennego dnia dodrukowywałem sobie zdjecia - co Corsa ma pod maska :learn: i jak się zapala odpowiednie swiatła ;) gdyż z 30 wijeżdżonych godzin o ile siegam pamięcią tylko raz mi to pokazywano :wink: ale podczas trasy z Żywca do bielska autobusem wszystko sobie przypomnialem. Wiec egzam praktyczny (wczesniej zdalem teorie) mial się zaczać o 11:30 - jadac miejska spod dworca bylem pod osrodkiem 1,5 godziny przed czasem, juz wysiadajac zagadalem do jakiegos goscia czy on tez na prawko, ktory raz - ja pierwszy, wiec spoko tak gadajac doszliszliśmy pod WORD. Jakież bylo moje dziwienie kiedy zobaczylem trwajace na calego prace budowlane - nad osrodkiem dobudowuja cale pietro, nawet nieszlo wejść bo panowie jak to ladnie określili "rżną" :) daszek piłą łańcuchową. Ok pół godzinki takiego chalasu i wkoncu udało mi się wejść do środka.

Tam już spokojnie, pamietam slowa kolegi ktorego poznalem na teori - siedź sobie przy stolikach bo w poczekalni nerwówka na calego. Ok wiec siadłem z nowo ponanym przy stoliku i wyciagnąlem swoje kserowki. Poczatkowe szumienie w uszach zastapila teraz koncentracja i w miare spokojne nastawienie, jak zdam chociaz placyk to uznam ze jest dobrze - pomyslalem. Po 20 min opóźnieniu usłyszalem z glośnika - Grupa na godzine mmmm piii proszona na placyk :shock: . - yyy wczesniej byla na 11 wiec pewnie kolej na moja. Powstalo male zamieszanie bo niektórzy nie wiedzieli czy faktycznie to ta.
No i zaczeło się :wink: oprócz mnie na placyku stało jeszcze około 20 ludzi, pan w 8) okularach przeciwslonecznych zaczął omawiac zasady zdawania, nagle uslyszałem ten sam (bzyczacy) dzwiek pily, wiec pan kazal nam sie przybliżyć. Co ważniejsze rzeczy docieraly do mojego ucha a reszta byla rospraszana przez to niemile warkotanie :?
- Dobrze sa jakieś pytania?
- Nie ma wiec życze szerokiej drogi.
Po tych slowach odrazu uslyszalem Pan (moje imie i nazwisko) jest? :shock:
- Jestem - Zapraszam do samochodu :wink:

Moim oczom ukazał sie starszy, wysoki i łysiejaco siwy pan w zgniło zielonej sztruksowj marynarce. Szybko sie przedstawił Zapamietalem tylko trzy literowe nazwisko zaczynajace sie na litere P :wink: (niektórzy wiedza o kogo chodzi)
Podeszlismy do srodkowej czerwonej Corsy ustawionej w kopercie na poczatku jazdy do luku. Wsadzilem plecak na tylnie siedzenie po uwczesnym zapytaniu czy moge :wink: i równoczesnym pomodleniu sie abym nie musial go zaraz wyciagać.
- Silnik jest zapalony prosze otworzyc maske.
Ok pociagnalem za raczke, znalazlem po chwili przypomnienia sobie klapke, no i zaczalem pokazywac:
- wlew oleju, plynu do spryskiwaczy, do chlodnicy, plyn hamulcowy (pod klapka)
- prosze sprawdzic poziom :wink:
- yyy no jest
- a poziom oleju gdzie sprawdzamy - ok wskazalem na bagnet.
- Dobrze prosze zamkanąć i sprawdzić światła. W miedzy czasie Egzaminator zauwarzył otarcie karoserii kolo lewego błotnika :shock: calkiem spore - i porzekazal to sasiadowi ze nie mial tego wcześniej ;) Jak już sprawdzałem i lazilem na okolo to co chwila rozmawial z nim i pospieszal mnie mowiac - Nie mam całego dnia :? - loozik obeszlo mnie to. Drogowe nie chcialy mi zaskoczyć 1,2,3 i dopiero przypomniało mi się właczaja przecież z "mijania". Ok prosze przygotować sie do jazdy i na łuk. Poszedł w tamta strone a ja ustawiłem sobie wszystko. Siedzenie troche, pasy, lusterka byly dobrze, zaglówek Ok.
Dobra wiec ruszam 8) jedynka, sprzeglo, reczny-zwalniam, gaz i powoli puszczam :wink: troche mi go poderwalo ale jade spoko do konca,
- prosze wsteczny, nie mam calego dnia :wink:

Loozik gadaj co chesz - pomyślalem. Lusterko, tylnia szyba, na półsprzegle tym razem gladko - na wyczucie uff wychodze z zakretu i przypomnialo mi sie że ktoś zachaczył lusterkiem i nie zdał, zachwialem sie i zjeżdżam do lini - spoko skontrowalem, do początku i hamulec :) Terz poczułem, że zaraz na miasto bo górka w WORD'zie to nie górka :wink:
- prosze wyłaczyć światła drogowe :oops: ups zaponialo mi sie, zdarza się :wink:
- prosze teraz za mna jechać na górke.
Ok podjeżdżam, wszyscy zgromadzeni za barierka ale spokoj jestem tylko ja i samochód. Reczny, Starszy pan z tylu patrzy na te 20 cm :wink: gaz, sprzeglo powoli puszczam , zwalniam ręczny i :shock: porwalo mi go 2 razy i zdławil się.
Co jest grane- myśle. Dobra jeszcze jedna próba.

Prosze zapalić i jeszcze raz - Slysze, tym razem stanął przy szybie.
Spokojnie wszystko poustawiałem. No to teraz więcej gazu daje 2000 obrotów silnik slychać, ale auto nawet się nie podniosło :shock:, zwalniam sprzeglo, hamulec i zgasł. Tym razem bez dławienia w tym samym miejscu :cry:
- Dziekuje, prosze zgasic silnik i za mną, zaraz panu wypisze.
Dopiero teraz to do mnie dotarlo gdy brałem plecak z tylniego siedzenia :cry: - Nie zdałem.

Jak sie później okazało nie tylko ja zawalilem na placu, a wlaściwie żadna egzaminowana osoba u tego szacownego pana nie wyjechala na miasto. :shock: widocznie budowa pochlania troche kosztów 8) Dodam wiecej, mój kolega który zadawal 28 kwietnia i dostał tego samego egzaminatora mówi, że też nikt u niego nie wyjechał na miasto :shock: Mial to samo stanowisko - środkowy łuk z tych po lewej stronie na którym nie zdał :? . Wspomina też, że sprzeglo jest tak wyregulowane, że chwyta na raz - to by tlumaczylo moje lekie poderwanie na starcie :wink: a hamulce trzymaja - na żylete - jak on to określił.
Moja rada - spróbujcie wiec w miare możliwości wyczuć samochód na starcie, jak dziala sprzegło i hamulec i uważajcie na tego Egzaminatora. Ja też postaram sie zwracać na to uwage za 2 podejściem.
Pozdro :wink:

PostNapisane: sobota 12 maja 2007, 12:09
przez lukas1989
Ja mam takie szczęście ze zdałem za 1 razem;) Ale jak widzę co niektórzy jak np. 1234radek piszą... to śmiać mi się chce... bo jak ktoś nie potrafi ruszyć z takiego wzniesienia (jak by ktoś nie powiedział ze to wzniesienie to bym nie wiedział) jak jest w WORDzie to się nie ma co dziwić dlaczego został oblany. No i jeszcze opowiadanie ze hamulec trzymie jak zyleta i prawidłowo bo tak ma trzymać...albo, że sprzęgło jest nie tak...to są złe wymówki... Pozdrawiam i zyczę powodzenia na egzaminie ;).

PostNapisane: czwartek 21 czerwca 2007, 19:46
przez raphal
Póki co mam za sobą tylko teorię... Oczywiście zdane ;)

wszystkim wybierającym się do Bielska radzę przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość, na egzamin łączony czas oczekiwania w tym momencie to grubo ponad 2 miesiące... Zdecydowanie lepiej umówić się na dwa egzaminy oddzielnie.
Co więcej, jeśli zależy nam na czasie proponuję wybrać corsę bo na ten samochód czeka się przeciętnie "tylko" miesiąc, na punto kilka tygodni dłużej...

PostNapisane: poniedziałek 02 lipca 2007, 18:05
przez Imperfspirit
Dzisiaj zdałam w Bielsku za pierwszym razem :)

Teorię zaliczyłam już miesiąc temu (0 błędów).
Na egzamin przyjechałam strasznie zestresowana, nawet kupiłam sobie czekoladowego batona, ale nie mogłam nic przełknąć. Równo o 7 wezwali nas na plac, gdzie wytłumaczyli nam co i jak. Ja byłam pierwsza. Egzaminator był miły i wyrozumiały, nie robił niepotrzebnych problemów (np. zapomniałam sprawdzić kierunkowskazów i trzy razy zapytał się mnie czy na pewno sprawdziłam wszystkie światła). Problemy zaczęły się na ruszaniu na wzniesieniu. Mimo, że praktyczniego nie widać, bo żadne z niego wzniesienie, nie mogłam sobie poradzić ze sprzęgłem (nie potrafiłam wyczuć czy już "bierze" bo uczyłam się jeżdzić na bardziej topornym autku :)) i musiałam manewr powtarzać bo zjechałam więcej niż 20 cm. Za drugim razem się udało, ale ludzie aż zatkali sobie uszy jak ryknęło :)
Na miasto czekałam jakieś 40 minut (wyjechałam o równej 8). Trasę miałam prostą, jeżdziłam głównie w okolicach Karpackiego (była jeszcze Olszówka, Michałowicza). Robiłam jedno parkowanie i dużo zawracań (chyba aż 3 razy zawracałam na rondzie i raz z wykorzystaniem miejsca parkingowego). Przez całą jazdę głównym zarzutem instruktora było to sprzęgło, które dało mi nieźle w kość, silnik ryczał jak głupi. Raz auto mi zgasło (przy ruszaniu z ręcznego). Oprócz tego raz jechałam z prędkością 50 przy ograiczeniu do 40 i był problem przy wymijaniu się z innym samochodem już na terenie WORDU (jechałm dalej podczas gdy powinnam była go przepuścić bo miałam więcej miejsca z boku żeby mnie wyminął).
Na karcie miałam 2 x "N" (za to sprzęgło i niezaliczone pierwsze podejście do górki na placu). Nie mam żadnych zastrzeżeń co do egzaminu, jestem zadowolona z tego jak był przeprowadzony. No i oczywiście cieszę się, że zdałam :)
A co do rad dla tych co dopiero zdają: opanujcie stres i nastawcie się do wszystkiego pozytywnie. Ja bylam od rana zdeterminowana i powtarzalam sobie, że idę tam tylko po to żeby zdać. I Zdalam :) Bardzo pomogl mi też mój pan instruktor z OMNIBUSa, który we mnie wierzył i powiedział, żewedług niego zdam :)

PostNapisane: piątek 16 listopada 2007, 21:48
przez PaVello
Witam!Bedzie to moj pierwszy i ostatnio post na tym forum (no chyba,ze padna jakies pytania w moja strone),adresowany glownie do tych ktorzy za niedlugo beda probowac swoich sil na egzaminie praktycznym w Word Bielsko (i nie tylko),w celu pozbawienia (badz raczej zmniejszenia) stresu oraz pesymistycznych mysli typu:"i tak nie zdam"!...

Od razu na poczatku chce wyjasnic maly problem i rzecz ktora najbardziej mnie irytuje.Otoz to od jakiegos czasu przyjelo sie,ze w WORD Bielsko egzaminatorzy "uknuli spisek" dotyczacy oczywiscie na jak najwiekszej liczbie osob majacych oblac(nie jest to pewnie jakas nowinka,bo podejrzewam,ze ludzie nie tylko zdajacy w tym osrodku tak mowia,ale juz pomine ten fakt),oraz,ze jest kilku egzaminatorow u ktorych ponoc nie masz szans na pozytywne zaliczenie egzaminu...Takie przekonanie utarlo sie oczywiscie u osob ktore nie moga zdac egzaminu i ktorzy musza na cos zwalic wine,zeby miec solidna wymowke.
Ja mialem egzamin praktyczny w zeszlym tygodniu,zdawalem podczas fatalnych warunkow (zmrok,opady sniegu,bardzo slaba widocznosc,oraz feralne oswietlenie na placu) i dodatkowo trafilem na Pania egzaminator (jedyna w osrodku)o ktorej tyle sie nasluchalem do czasu egz.że az mi naprawde uszy wiedly.I zeby tego bylo malo te niemile komentarze na jej temat pokrywaly sie u wielu znajomych osob,ktore mialy przyjemnosc zdawania u niej.Doszly mnie nawet sluchy,ze owa Pania podano do sadu,za to,ze oblewa tyle osob!!!I stad wzial sie moj caly stres i obawy przed egzaminem...sluchanie relacji osob ktore nie zdaly egzaminu...Tymczasem ta Pani egzaminator okazala sie niezwykle mila osoba,ktora potrafila zrozumiec moj stres,a na dodatek stworzyla taka atmosfere,ze mialem wrazenie,ze siedze kolo instruktora a nie egzaminatora.Jej polecenia nie zawieraly kompletnie zadnej zlosliwosci,a dlugosc jazdy nie przekroczyla 40 min...po egzaminie smialem sie z tego calego stresu i jeszcze bardziej z osob ktore wine zawsze zwalaly na ponoc niemilych egzaminatorow...Bzdura,bzdura i jeszcze raz bzdura!Jezeli ktos jest dobrze przygotowany do egzaminu i jego podejscie do niego jest jak najbardziej optymistyczne,naprawde trzeba miec pecha,zeby nie zdac!

Pisze to tylko dlatego,zeby uswiadomic WAM zdajacym,ze naprawde nie ma co sie przejmowac krytyka znajomych na temat Wordu oraz wymyslonych legend na temat jego pracownikow,co zwieksza diametralnie nasz stres,bo jezeli ktos sumiennie wyjezdzil te 30h,co jest naprawde wystarczajaca iloscia,to egzamin zda przy kazdym egzaminatorze i przy kazdych warunkach!

Chce jeszcze zebrac kilka uwag,oraz przedstawic kilka rad ktore sam zastosowalem i pomogly jak najbardziej:
- pij melise :) Naprawde zredukowala moj stres do minimum,
- nastaw sie pozytywnie na egz.nie powtarzaj ciagle,ze nie zdasz,bo ta mysl naprawde stanie sie faktem,
- nie sluchaj durnych uwag osob na temat egz,poprostu do czasu egzaminu wylacz sie od nich,
- nie narzekaj,ze warunki pogodowe czy pora sa niekorzystne...ja mialem egz o 17:30 podczas opadow sniegu,robiac tunel tylnia szybe mialem calkowicie zaparowana i musialem zdac sie na intuicje(musialem powtorzyc ten manewr:)
- nie rob tunelu na pamiec,bo sie wylozysz!Nawet niewprawiony kierowca robiac tunel na wyczucie nie powinien miec problemow!,
- pamietaj,ze jest to egzamin panstwowy wiec nie wypada na niego isc w bluzie z kapturem!Dobry,schludny ubior naprawde zrobi dobre wrazenie na egzaminatorze.Bedzie widzial,ze Ci zalezy! (koszula i dzinsy w zupelnosci wystarcza:)
- staraj sie nawiazac kontakt z egzaminatorem podczas jazdy! Pomaga to i to jak!
- zobaczysz,ze jeszcze bedziesz sie smial z tego przed egzaminacyjnego stresu :)
- nie stawiaj sie od razu na przegranej pozycji gdy dowiesz sie,ze masz zdawac u egzaminatora o ktorym duzo sie nasluchales.Nie robiac glupich bledow,nie moze Cie oblac!Jesli czujesz sie pokrzywdzony,nieslusznie zostales oblany to odwolaj sie!Warto :)

Mysle,ze po przeczytaniu tego posta,wiele osob zmieni choc w minimalnym stopniu swoje podejscie do egzaminu,uczyniajac w ten sposob krok milowy w kierunku pozytywnego zaliczenia egzaminu!Pozdrawiam i zycze powodzenia na egzaminie!Pamietajcie,nie jest on taki straszny jak go maluja!

PostNapisane: niedziela 25 listopada 2007, 02:49
przez Maksymus
mhm.... kolejne podejsie do egzaminu :p wiec tak od poniedziałku 3 zmiana w pracy piatek oczywiscie urlop :). Wypad z znajomymi do energy ;d %%% za duzo ;d
spania moze 1h i jazda do bielska ;d głowa to mnie tak bolala ze szok :) 8:30 egzamin ;d głwa dalej boli w ustach chyba ze 3 plastry gumy orbit ;d i co egzamin zdany ;d Pierwszy i ostatni raz w takim stanie jechalem autem ;d uff... Powodzenia wszystkim zdającym :)

PostNapisane: piątek 25 stycznia 2008, 22:16
przez zza
pare dni temu zdalam egzamin w bielku bialej. hm... nie bylo tak zle. sama w sobie stresowalam sie srednio.

egzamin mialam o 8. jak przybylam do poczekalni to ludzie sie schodzili dopiero. udzielil mi sie ich stres (nerwowe przegladanie notatek, dzwnienie do instruktorow itd). wywolali nas przez glosnik. zgromadzilismy sie przy takiej bude. podali nam instrukcje co po kolei mamy zrobic, pokazac. niezbyt przyjemni na pierwsze wrazenie. wracamy do poczekalni. za chwile mnie wywoluja. egzaminator mnie przywoluje. kaze mi pokazac wszystko w odwrotnej kolejnosci niz wczesniej nam podali... stres na maksa. zapomnialam pare swiatel, pomylilam mijania z drogowymi. ale facet nic nie mowi. podpowaida dyskretnie. wsiadam do auta. chce ruszyc. cos nie idzie. patrze. kurcze, recznego nie spuscilam! spuszczam go, facet w oddali gdzies stoi, nie wiem czy zauwazyl. luk poszedl swietnie. stanelam. patrze. pasow nie zapialam. zapinam szybko. facet nie zauwaza albo udaje ze nie widzi. mowi gdzie mam pojechac na ruszanie z recznego, jade. gorki praktycznie nie widac. tu mi poszlo switnie. wyjechalam, egzaminator mowi ze mam sie przygotowac do jazdy. to sie zapinam, swiatla itd. jedziemy. dlugo by tu opisywac wiec najwazniejsze. przy omijaniu przeszkody (wykopy male.) auto mi zgaslo. mysle: to koniec, jeszcze tamte bledy.... ale pan egzaminator pod kamere udaje ze nic nie widzi. zapalam jade dalej,. zawracam na jakims parkingu,. zapomnialam kierunkowskazow, nic nie mowi. na swiatlach auto zgasloi mi 4 razy (raz za razem, ze stresu). on udaje ze nie widzi. mysle, szkoda mu mnie chyba. parkuje, podjezdzam za blisko ale poprawiam, jest ok. w drodze do wordu jeszcze raz zawracam, tym razem z kierunkowskazami. na miejscu mowi ze pozytywnie, mowi ze cos tam z ta dynamika, zeby pocwiczyla luki itd ale jest pozytywnie. bylam w szoku. naprawde super egzaminator mi sie trafil! w czasiejazdy delikatnie palcem mi pokazywal gdzie mam skrecic i nie komentowal nic .... to nie bylo takie straszne i szybko zlecial czas jazdy. potem juz jechalam bez stresu.

PostNapisane: czwartek 07 lutego 2008, 20:41
przez r3m0
Witam.
Zdecydowałem się napisać ten post, aby choć trochę dodać otuchy komuś, kto będzie egzaminowany w Bielsku.
Otóż dziś szczęśliwie zdałem za pierwszym razem:)
Egzaminowała mnie kobieta, nazwiska nie pamiętam, ale jest znana jako "blondyna". Taka koło 45 lat, dość wysoka :)
Praktycznie wszystkie opinie jakie o niej słyszałem były negatywne, lecz ja się z nimi nei mogę zgodzić. Najpierw, gdy byłem na placu, pokazanie elementów pod maską trwało może 15 sekund, za każym razem mówiła "dalej".
Światłą to już w ogóle bajka - ani razu nie musiałem obejść auta, ledwie je włączyłem i słyszałem: "proszę dalej" :D Także przy światłach zeszło mi może 1.5 minuty.
Następnie przyszła kolej na miasto :) Jazda była miła, Pani niewiele się odzywała, jedynie wskazywała kierunki. Jazda trwała dość krótko, parkowanie na terenie WORD, także problemów nie było.
Także moją radą dla was jest to, że jeśli zobaczycie tą Panią na placu, to się nie przerażajcie, bo naprawdę nie taki diabeł straszny jak go malują :)
Okazuje się, że nawet w Bielsku można zdać za pierwszym razem.
Pozdrawiam!

PostNapisane: poniedziałek 03 marca 2008, 22:38
przez opel_corsa
Dziś zdawałam pierwszy raz i niestety oblałam. Na wzniesieniu, którego praktycznie nie ma xD Okazało się, że instruktor źle mnie nauczył tego manewru. Miałam nieużywać hamulca nożnego...^^ Mówiłam mojemu instruktorowi, żeby mnie pouczył na placu w miejscu, to nie ,tylko na mieście i jeszcze złym sposobem!
Jedyne z czego mogę być zadowolona to perfekcyjnie wykonany łuk. I dlatego nie jestem w rozpaczy, tylko czekam na kolejny, tym razem juz mam nadzieję - pozytywny- egzamin, który odbędzie się 28 kwietnia.

Acha! Oczywiście mogłam dalej kontynuować jazdę, już z negatywnym wynikiem. Zgodziłam się, bo to jednak zapłacone. Po dwugodzinnym czekaniu na tą jazdę miałam okazję tylko na pięciominutową przejażdżkę... Od razu za ośrodkiem nie zauważyłam dwóch ważnych znaków zakazujących jazdę na wprost i skutkowało to oczywiście przesiadką. W dużej mierze spowodowane to było straszną ulewą, która akurat mnie zastała...
No ale cóż... jestem w dobrym humorze, nie wiem jakim cudem, i będę walczyć dalej! Teraz mam taką motywację, że łatwo się nie poddam!

I rzeczywiście, nie było tak źle ;-)

:)

PostNapisane: wtorek 15 kwietnia 2008, 18:42
przez grochahehe
Witam... szczerze mówiąc oblanie praktyki zależy tak naprawde tylko od nas samych :P Ja zdawałam wczoraj egzamin... Na placu popełniłam jeden bład.. przy ruszaniu w tunelu jechałam na zaciągniętym ręcznym:) heh ale potem miasto... ZDAŁAM.. a miałam tyle błędów , że naprawde cięzko uwiezyć że zdałam... Dalej w to nie umiem uwierzyć.. Uczywiście błędy były takie bardziej delikatniejsze.. ale było ich naprawde sporo :) Życze powodzenia wszystkim tym którzy czekają na Prawko.. Ja już nie moge sie doczekać jak tylko go odbiore!! Pozdrawiam!! :* :D

PostNapisane: środa 16 kwietnia 2008, 17:47
przez GS
Tak, po 5 miesiącach od rozpoczęcia kursu, spełniło się wreszcie moje marzenie, które żywiłem od 10. roku życia. Zdałem za pierwszym razem! :D

Ale od początku. Kurs zacząłem przed skończeniem 18 lat. Żeby było śmieszniej, zapodziałem gdzieś paszport i straciłem półtora miesiąca, czekając na wyrobienie dowodu osobistego. Wreszcie nadszedł jednak upragniony 18 lutego, kiedy to o 10:00 stawiłem się w sali egzaminacyjnej nr 2, aby wypełnić test teoretyczny. Prawdę mówiąc naukę rozpocząłem w sobotę, zdając egzamin w poniedziałek, ale moja fascynacja motoryzacją sprawiła, że od małego sobie na te testy rzucałem okiem i coś zapewne przy tym zapamiętywałem. :D W każdym razie udało się zdać bezbłędnie.

Dostąpiłem więc przywileju długiego oczekiwania na egzamin praktyczny. Zapisując się 18 lutego, jazdę ustawiłem sobie najwcześniej jak się tylko dało - 16 kwietnia.

Patrząc wstecz, te dwa miesiące minęły nawet dość szybko. W każdym razie we środę 16 kwietnia nastąpił wreszcie ten dzień. :) Nie stosowałem żadnych żywieniowo-relaksacyjnych taktyk. Zrobiłem sobie tylko dwudniowe wolne od szkoły, żeby się porządnie wyspać i o godzinie 12 wyjechałem do BB na egzamin. Byłem jakieś 5 minut przed czasem. W głośnikach rozległ się głos polecający zdającym o 12:45... zapoznanie się z tablicami o obsłudze samochodu (to, co pod maską oraz światła). Trochę dziwne, bo kurs już przecież skończyłem, ale co tam - dla mnie lepiej. :)

Chwilę później na plac całą grupę pod tytułem "12:45" zaprasza... starszy pan z bródką, czyli kto? Tak, pan T. - postrach bielskiego WORDu. Wszyscy rzuciliśmy sobie wymowne spojrzenia i wysłuchaliśmy odprawy jak przed misją militarną, poczym wróciliśmy do poczekalni. Po dobrych 30-35 minutach oczekiwania w głośniku pojawiło się moje nazwisko, wystrzeliłem więc na plac i uderzyłem do stojącej w jednej z kopert Corsy - ucieszony, bo okazało się, że egzaminuje mnie inny Pan, niż przeprowadzał odprawę, a o takiej opcji nie wiedziałem. Pan S. wyglądał sympatycznie, więc i ja starałem się zaprezentować dobrze. Wszystkie czynności obsługowe śmignęły sprawnie. Tunel również bez zająknięcia. O górce nie ma co wspominać - w BB jest ona właściwie niewidoczna. W dobrym nastroju zostałem odesłany do poczekalni. Nie mam pojęcia jakim systemem w WORD BB egzaminuje się ludzi (czy alfabetycznie, czy jak...), ale ja czekałem jeszcze do 14:05 i wtedy też rozpocząłem jazdę po mieście. Generalnie jestem osobą opanowaną. Nie miałem żadnych problemów ze stresem. I przez pierwsze 15 minut kręcenia po BB szło mi świetnie, jechało mi się bardzo dobrze, Pan egzaminator wydawał polecenia tak, jak trzeba - wcześnie, głośno, wyraźnie, jednoznacznie. Około 14:20 rozpoczął się jednak... koszmar? Może to za duże słowo, ale atmosfera zrobiła się, delikatnie mówiąc, nieciekawa. Nad Bielskiem siępił sobie deszczyk, ale nie lało. Włączałem więc co jakiś czas wycieraczki, ale nie ustawiłem ich na program pracy stałej, bo aż tak nie padało i gumy darły się o szybę. W pewnym momencie spokojny Pan egzaminator stwierdził bardzo, bardzo cierpkim tonem, że jeżeli nie włączę tych wycieraczek, to mi ten egzamin przerwie. No i stresik dopiero teraz się zaczął, bo wyszło na to, że chyba mam obok siebie osobę mniej sympatyczną, niż się z początku wydawało... Kilka przecznic dalej dostałem polecenie skośnego parkowania pomiędzy maluchem i Puntem. Sytuacja wyglądała tak, że maluch stał okrakiem na dwóch miejscach parkingowych (wyznaczone liniami), a punto także dwoma kołami przecinało skrajną linię swojego pola. Wyglądało więc tak, że z trzech (podkreślam raz jeszcze - wyznaczonych) miejsc parkingowych, wolne było w całości jedynie środkowe. Tam więc zaparkowałem, dość sprawnie, idealnie między liniami... na co Pan egzaminator oburzony skarcił mnie po raz kolejny... że stanąłem tak, iż nikt już obok się nie zmieści. I oczywiście zgadzam się z tym, ale "przytulając" się bardziej do malucha lub punciaka, stałbym na linii wyznaczającej miejsce parkingowe... Nie miałem zamiaru dyskutować z Panem, widząc jakie ma do mnie nastawienie. Zszokowany lekko byłem jednak jak wpisał mi za to parkowanie "N" i kazał wykonać je jeszcze raz, w innym miejscu... Czy zatem parkowanie byłoby poprawne, gdybym w ogóle nie zwracał uwagi na linie wyznaczające miejsca parkingowe?!

W każdym razie spiąłem się w sobie i starałem nie wyprowadzić z równowagi, choć każdy kolejny manewr był kwitowany kręceniem głową lub cichym utyskiwaniem... W połowie egzaminu byłem już bardzo mocno przekonany, że po prostu nie zdam... W pewnej chwili Pan egzaminator polecił mi ponownie zaparkować. Stanąłem, a on powiedział, abym powyłączał wszystko... - no, to koniec - myślę sobie. Pan egzaminator dokończył jednak zdanie - ...i poczekać chwilę w samochodzie. Okazało się, że stanęliśmy pod kioskiem, a on chciał sobie coś kupić... :D

Czas przeznaczony na egzamin minął bardzo szybko. Zatrzymanie się przed będącym już jedną nogą na przejściu człowiekiem zostało skwitowane prychnięciem, ustąpienie pierwszeństwa samochodowi na prawym pasie podczas zawracania zostało skwitowane kręceniem głowy, a dojazd do wysepki na środku skrzyżowania przy szpitalu (ci, co się uczą jeździć w BB znają na pewno to miejsce) podczas skręcania w lewo na WORD spotkało się z totalnym ochrzanem... W tym momencie zupełnie zgłupiałem, bo podczas nauki instruktor podkreślał, że jak z lewej nic nie jedzie, to należy dojechać na tym skrzyżowaniu do środka do wysepki i stamtąd przepuszczać jadących z prawej, od centrum w stronę WORDu... Takie wytłumaczenie mojego zachowania spotkało się z kolejną porcją dość poważnego "opieprzu" i kręcenia głową, aż wreszcie znaleźliśmy z powrotem na placu WORDu.

Pan egzaminator przedstawił mi jeszcze naprawdę dłuuugą przemowę na temat tego jak niedopuszczalne błędy popełniłem (i wcale nie twierdzę, że nie miał on w kilku wypadkach racji, wręcz przeciwnie, egzamin był moją najgorszą jazdą od początku nauki), ale stwierdził, że pomimo tego jeżdżę dobrze i zalicza mi egzamin pozytywnie... Pozostało mi obiecać poprawę, życzyć miłego dnia i uścisnąć dłoń na pożegnanie. Wziąłem kurtkę z tylnej kanapy i sobie poszedłem... ale Pan egzaminator zawołał mnie jeszcze raz. I dalej uświadamiał mi usterki w mojej jeździe. :) Powiedziałem, że w głónej mierze były spodowodowane stresem związanym z egzaminem, na co on odparł, że stres powinien być tylko na początku, a mnie na początku szło bardzo dobrze, a im dalej, tym gorzej... Nie powiedziałem już dlaczego tak się działo, żeby notowań sobie nie obniżyć do zera, podziękowałem raz jeszcze za uwagi i pojechałem do domu.

Tak czy owak, jeżeli ten Pan kiedykolwiek to przeczyta i skojarzy wpis z moją osobą, to zaznaczam, że na jazdach szkoleniowych naprawdę szło mi o wiele lepiej i bardzo dziękuję oraz jestem wdzięczny za wyrozumiałość, choć warunki egzaminowania stworzył... trudne. ;)

Kategoria A i B zaliczona !

PostNapisane: czwartek 29 maja 2008, 15:47
przez Grzechu16
Witam, chciałem napisać moje spostrzeżenia na temat egzaminu w bielskim Wordzie po pozytywnie zaliczonych egzaminach na kategorię A i B. Przedstawię relację z mojego egzaminu na kat B, jeśli masz jakieś pytania dotyczące tego egzaminu jak i również na kat A to pisz na gg:2450261
Przed podejściem do egzaminu nasłuchałem się na temat strasznie "trudnych" egzaminatorów, przez których ludzie mają wielkie problemy ze zdaniem. Dzisiaj na egzaminie po podejściu usłyszałem nazwisko pana który miał mnie oceniać - M. Oczywiście od razu pomyślałem sobie że pewnie nawet z placu nie wyjadę skoro ten Pan jest taki strasznie niewyrozumiały i nie miły.
Na placu najpierw wytłumaczyłem wszystko pod maską (mówcie o odpowiednim poziomie płynów bo to bardzo ważne), sprawdziłem wszystkie światła i KLAKSON (o którym przypomniałem sobie dopiero po podpowiedzi ze strony pana egzaminatora), rękaw poszedł gładko i bez problemowo tak jak uczyłem się tego na kursie, wzniesienia praktycznie nie widać dlatego nie było z tym większego problemu (ktoś kto oblewa na tym wzniesieniu na prawdę nie potrafi dobrze jeździć albo jest tak mocno zestresowany, nie zaciągajcie hamulca ręcznego "na chama" !!! - on łapie po lekkim podniesieniu go!).
Po pozytywnym zaliczeniu placu manewrowego wyjechałem na miasto z iskierką nadziei, że wcale nie jest tak źle jak myślałem. Egzaminator bardzo wyraźnie i z wyprzedzeniem dawał komendy, które z powodzeniem wykonywałem, z "egzaminowych manewrów" dostałem parkowanie przodem i zawracanie (na trzy), czyli przyjemne i nie trudne rzeczy. Oczywiście poza tym dużo lewoskrętów, zmiany pasów i jedna jednokierunkowa droga. Starajcie się jechać spokojnie, bez żadnych gwałtownych ruchów i trzymać się tych 50km/h a na prawdę możecie bez stresowo pokonać całą trasę! Moja rundka po mieście trwała stosunkowo nie długo bo ok 30 minut (tak mi się wydaje bo z nerwów nie popatrzałem o której zacząłem). Po wjechaniu na teren ośrodka i zatrzymaniu samochodu (pamiętajcie o wyłączeniu wszystkiego włącznie ze światłami, zaciągnięciu ręcznego i wbicia biegu) usłyszałem po raz drugi w tym tygodniu (w poniedziałek zdałem kat A) słowa EGZAMIN ZAKOŃCZONY WYNIKIEM POZYTYWNYM ! ! ! ;-)

Wnioski są takie, że nie taki diabeł straszny jak go malują jeśli potrafisz jeździć to żaden egzaminator nie może stanąć Ci na przeszkodzie do zdobycia prawa jazdy.
Ważne jest myślenie pozytywne a nie z góry zakładanie że to bez sensu bo i tak tego nie zdam.
Myślę, że bardzo przydatny jest także odpowiedni ubiór na egzaminie, nie chodzi tu oczywiście o "strój galowy" ale schludne ubranie (koszula i dżinsy a nie spodenki plażowe i bluza z kapturem). Nie polecam także przychodzić z postawionym irokezem na głowie czy kolczykami na twarzy bo to też działa na nie korzyść zdającego.
Moje zdanie jest takie, że jeśli jedzie się pewnie, dynamicznie i bez zawahania to z powodzeniem można zaliczyć egzamin.
Powodzenia wszystkim zdającym!