Hej, ja zdałam za 4 razem.
1 raz - teoria z jednym błędem, ale nie zdałam na łuku - zatrzymałam się na równi z pachołkiem, a już wcześniej egzaminator czepiał się tego jak opisałam światła, no i oblał mnie.. Poza tym myślę, że trochę miałam pecha, bo trafił mi się egzaminator, który jak wcześniej widziałam gdy cofał na kopertę wcześniejszemu kursantowi, to najechał na pachołek i rozwalił nadkole auta..
2 raz - nie zdałam, bo zamiast zatrzymać się na lini STOPu, zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych i uznałam, że to wystarczy.. nie wiem czemu tak dziwny tok myślenia mi się włączył, ale może dlatego, że nigdy wcześniej tam nie byłam, była to ul. Juliusza Ligonia, wjazd od strony Francuskiej, radzę sobie sprawdzić tamte rejony. Moim egzaminatorem była kobieta, blondynka, wiek ok 35 lat myślę. Bardzo przyjemna babka, ale dużo mówiła i pytała o wiele rzeczy (bardziej prywatnych), co może też odwróciło moją uwagę od drogi.
3 raz - łuk zaliczony, pytania takie same jak przy drugim egzaminie, pod górkę wszystko ok, ogółem podczas tego egzaminu byłam najbardziej pewna siebie i wcale się nie stresowałam, ale w momencie gdy weszłam do samochodu i miałam jechać na miasto cały stres ze mnie wyszedł i serce waliło mi jak opętane. Nie zdałam, bo wymusiłam pierwszeństwo. Przy ul. Granicznej jest Rondo Kazimierza Zenktelera, które w sumie jest nietypowym rondem i tak radzę uważać
4 raz - ten był zdecydowanie najgorszy jeśli o moje przygotowanie, bo wcześniej nie prowadziłam samochodu ponad pół roku, a nie miałam możliwości wykupienia więcej niż 4h jazd. W każdym razie teorię zaliczyłam bez żadnego błędu (choć szczerze mówiąc z tego stresu modliłam się by nie zdać, i mieć znów spokój na jakiś czas), później czekam na praktykę. Zauważyłam, że na placu jest egzaminator z mojego pierwszego egzaminu, co zwiększyło mój stres, i kobietka z drugiego.. Ostatecznie podjechał starszy pan, na imię miał o ile dobrze pamiętam Tadeusz. Pytania na placu super, ale na łuku najechałam na linie, wycofał z powrotem do koperty i kazał mi jechać drugi raz (i tu znów mój stres się zwiększył, choć nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe).. tym razem łuk poszedł idealnie, górka też i pojechaliśmy na miasto. Na mieście było dziwnie, i myślę, że jeśli trafiłby mi się inny egzaminator to na pewno bym nie zdała, bo miałam wiele małych błędów. Ogółem jeździłam 55 min, łącznie z placem, co myślę, jest bardzo długo. A manewry jakie miałam to: parkowanie prostopadłe przodem, parkowanie równoległe, zawracanie na 3, zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury, hamowanie awaryjne i to chyba wszystko.
Do WORDu dojechałam sama, zatrzymaliśmy się, i zanim egzaminator coś powiedział, chciałam mu podziękować za cierpliwość, ale jak tylko otworzyłam usta, on powiedział, że egzamin ma wynik pozytywny i w tym momencie nerwy puściły, ja się popłakałam tak bardzo, że kartki nie umiałam podpisać, ledwie podziękowałam i wyszłam
Uff, nigdy więcej takiego stresu
Cieszę się, że mam to już za sobą.
I naprawdę wierzę w to, że egzamin w dużej mierze zależy od egzaminatora..