Re: WORD Jastrz. Zdrój-relacje z egzaminów, informacje i opi
Napisane: piątek 22 lipca 2011, 15:53
Witam wszystkich
Mój egzamin odbył się 1 czerwca o godzinie 14:30. Było to moje drugie podejście (za pierwszym razem zjadły mnie nerwy i oblałem na łuku). Do tego egzaminu podszedłem na pełnym luzie, było mi wszystko jedno czy zdam teraz za drugim, trzecim czy n-tym. Pogoda mi sprzyjała, nie było za ciepło, korki jeszcze nie aż tak duże, a ja byłem w dobrym nastroju.
Egzaminatorem okazał się mężczyzna, pełna kultura- grzecznie przywitał i kazał wsiąść do samochodu nr 52. Do pokazania miałem te same elementy, które miałem na 1 terminie czyli wlew oleju silnikowego i światła pozycyjne. Tą część zaliczyłem bezproblemowo.
Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy ruszałem z łuku, bo byłem już tak zatroskany, że zapomniałem o ręcznym. Silnik oczywiście zgasł a mi została druga i zarazem ostatnia próba. Prędkością 5 km/h pokonałem ten łuk i ostatecznie ten element zaliczyłem. Wyjeżdżając z łuku na wzniesienie na wszelki wypadek wrzuciłem kierunkowskaz.
Na wzniesienie podjechałem po lewej stronie od pachołka za co zostałem srogo skarcony i polecono mi przestawić auto na prawą stronę. Po lekkim stresie również i to zaliczyłem.
Egzaminator wsiadł do auta i spytał się czy jestem gotowy do jazdy. Rozejrzałem się po wszystkich elementach deski rozdzielczej i już miałem ruszać, ale w ostatniej chwili zmieniłem światła pozycyjne, które pokazywałem na światła mijania. Pamiętajcie o nich koniecznie przed wyjazdem na miasto!!!!. Z wordu wyjechałem w kierunku galerii centrum, i po chwili skręciłem w rejony jakiejś kopalni bądź huty ( nie jestem z jastrzębia więc nie znam tych okolic). Przejechałem przez niestrzeżony przejazd kolejowy (tu doradzam zwolnić maksymalnie i rozejrzeć się lewo i prawo), zawróciłem na rondzie i ruszyłem w kierunku centrum. Egzaminator polecił mi skręcić w kierunku osiedla Staszica. Na wysokości basenu Laguna nastąpił pierwszy poważny zgrzyt na moim egzaminie: Przed nami jechał autobus, który po chwili skręcił do wysepki. Zatrzymał on się jednak tak strasznie pechowo, że pół autobusu wystawało na jezdnię. Jechałem z prędkością ok. 50 km/h, za mną sznur samochodów, więc podjąłem szybką decyzję o tym aby, wyminąć tył tego autobusu.
Niestety w trakcie manewru zauważyłem, że jezdnię dzieli podwójna linia ciągła, która dodatkowo została namalowana tak, że wychodziła pod pewnym kątem na mój pas. Coś w stylu cyfry "7". Za skrzyżowaniem egzaminator kazał mi się zatrzymać i spytał się czy wiem co oznacza najechanie na podwójną linię ciągłą. W tym momencie włączyło mi się czerwone światełko w głowie i odważyłem się powiedzieć coś w stylu: " Nie chcę podważać pańskich kompetencji, lecz w obliczu rażąco złego zachowania ze strony kierowcy autobusu, zmuszony byłem podjąć szybką decyzję o manewrze, który podejmę i uznałem, że gwałtowne zatrzymanie się spowoduje zagrożenie ruchu. Chciałby również zaznaczyć, że ta linia ciągła jest słabo widoczna..." Pan egzaminator zastanowił się krótko po czym kazał mi jechać dalej. Zawróciłem spowrotem w kierunku laguny, gdzie miałem zatrzymanie przy lampie i zawracanie na trzy. Wjechałem na jakieś osiedle, gdzie parkowałem równolegle. Te wszystkie elementy bez problemu. Miałem moment zwątpienie gdy wyjeżdżałem z osiedla, po mojej prawej stronie pojawił się skuter. W strefie zamieszkania wszystkie skrzyżowania są równoległe, więc ładnie zatrzymałem się. Problem w tym, że chłopak na skuterze też się zatrzymał, i tak staliśmy przez 5-10 sekund. Nie wiedziałem co mam robić więc powiedziałem głośno: Skoro ustępuje mi pierwszeństwa to ruszam. Podjąłem dobrą decyzję bo egzaminator tylko uśmiechnął się i powiedział, że to ja jako kierowca podejmuje decyzje. Po tej sytuacji wyjechałem na aleje JP2 i wróciliśmy do WORDU. Jak się okazało egzamin zdałem pozytywnie :):)
Mam nadzieję, że komuś pomoże moja relacja i pamiętajcie- nie bójcie się dowodzić swoich racji za kółkiem- jeżeli podejmujecie decyzję to została ona zdeterminowana pewnym czynnikiem lub wydarzeniem, nie bójcie się tego powiedzieć.
Mój egzamin odbył się 1 czerwca o godzinie 14:30. Było to moje drugie podejście (za pierwszym razem zjadły mnie nerwy i oblałem na łuku). Do tego egzaminu podszedłem na pełnym luzie, było mi wszystko jedno czy zdam teraz za drugim, trzecim czy n-tym. Pogoda mi sprzyjała, nie było za ciepło, korki jeszcze nie aż tak duże, a ja byłem w dobrym nastroju.
Egzaminatorem okazał się mężczyzna, pełna kultura- grzecznie przywitał i kazał wsiąść do samochodu nr 52. Do pokazania miałem te same elementy, które miałem na 1 terminie czyli wlew oleju silnikowego i światła pozycyjne. Tą część zaliczyłem bezproblemowo.
Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy ruszałem z łuku, bo byłem już tak zatroskany, że zapomniałem o ręcznym. Silnik oczywiście zgasł a mi została druga i zarazem ostatnia próba. Prędkością 5 km/h pokonałem ten łuk i ostatecznie ten element zaliczyłem. Wyjeżdżając z łuku na wzniesienie na wszelki wypadek wrzuciłem kierunkowskaz.
Na wzniesienie podjechałem po lewej stronie od pachołka za co zostałem srogo skarcony i polecono mi przestawić auto na prawą stronę. Po lekkim stresie również i to zaliczyłem.
Egzaminator wsiadł do auta i spytał się czy jestem gotowy do jazdy. Rozejrzałem się po wszystkich elementach deski rozdzielczej i już miałem ruszać, ale w ostatniej chwili zmieniłem światła pozycyjne, które pokazywałem na światła mijania. Pamiętajcie o nich koniecznie przed wyjazdem na miasto!!!!. Z wordu wyjechałem w kierunku galerii centrum, i po chwili skręciłem w rejony jakiejś kopalni bądź huty ( nie jestem z jastrzębia więc nie znam tych okolic). Przejechałem przez niestrzeżony przejazd kolejowy (tu doradzam zwolnić maksymalnie i rozejrzeć się lewo i prawo), zawróciłem na rondzie i ruszyłem w kierunku centrum. Egzaminator polecił mi skręcić w kierunku osiedla Staszica. Na wysokości basenu Laguna nastąpił pierwszy poważny zgrzyt na moim egzaminie: Przed nami jechał autobus, który po chwili skręcił do wysepki. Zatrzymał on się jednak tak strasznie pechowo, że pół autobusu wystawało na jezdnię. Jechałem z prędkością ok. 50 km/h, za mną sznur samochodów, więc podjąłem szybką decyzję o tym aby, wyminąć tył tego autobusu.
Niestety w trakcie manewru zauważyłem, że jezdnię dzieli podwójna linia ciągła, która dodatkowo została namalowana tak, że wychodziła pod pewnym kątem na mój pas. Coś w stylu cyfry "7". Za skrzyżowaniem egzaminator kazał mi się zatrzymać i spytał się czy wiem co oznacza najechanie na podwójną linię ciągłą. W tym momencie włączyło mi się czerwone światełko w głowie i odważyłem się powiedzieć coś w stylu: " Nie chcę podważać pańskich kompetencji, lecz w obliczu rażąco złego zachowania ze strony kierowcy autobusu, zmuszony byłem podjąć szybką decyzję o manewrze, który podejmę i uznałem, że gwałtowne zatrzymanie się spowoduje zagrożenie ruchu. Chciałby również zaznaczyć, że ta linia ciągła jest słabo widoczna..." Pan egzaminator zastanowił się krótko po czym kazał mi jechać dalej. Zawróciłem spowrotem w kierunku laguny, gdzie miałem zatrzymanie przy lampie i zawracanie na trzy. Wjechałem na jakieś osiedle, gdzie parkowałem równolegle. Te wszystkie elementy bez problemu. Miałem moment zwątpienie gdy wyjeżdżałem z osiedla, po mojej prawej stronie pojawił się skuter. W strefie zamieszkania wszystkie skrzyżowania są równoległe, więc ładnie zatrzymałem się. Problem w tym, że chłopak na skuterze też się zatrzymał, i tak staliśmy przez 5-10 sekund. Nie wiedziałem co mam robić więc powiedziałem głośno: Skoro ustępuje mi pierwszeństwa to ruszam. Podjąłem dobrą decyzję bo egzaminator tylko uśmiechnął się i powiedział, że to ja jako kierowca podejmuje decyzje. Po tej sytuacji wyjechałem na aleje JP2 i wróciliśmy do WORDU. Jak się okazało egzamin zdałem pozytywnie :):)
Mam nadzieję, że komuś pomoże moja relacja i pamiętajcie- nie bójcie się dowodzić swoich racji za kółkiem- jeżeli podejmujecie decyzję to została ona zdeterminowana pewnym czynnikiem lub wydarzeniem, nie bójcie się tego powiedzieć.