przez Blackall » piątek 24 października 2008, 17:49
sobota, 18.10.08, 10.00
zdane :-)
na tablicy pojawilem sie bodaj o 10.43, ale egzaminator poprosil mnie juz po 11. Modlilem sie wrecz zeby mnie nie wziela pani egzaminatorka, ktora tylko wchodzila co 15 min i brala nastepne osoby i nieduzo braklo, a trafilbym do niej.
Imienia i nazwiska egzaminatora nie pamietam, z reszta i tak nie mozna podawac. Na oko powyzej 30tki, generalnie siedzial i nie odzywal sie za bardzo, tylko mowil co mam robic. Mi to baaardzo pasowalo.
Auto nr 9, łuk bez problemow, pod góre poszlo ciezej, bo wiadomo, auta sie nie zna to dodalem troche za duzo obrotow, ale ruszyc do przodu i ruszyl. Inny egzaminator, ktory z reszta oblal mnie wczesniej "bo tak mu sie podobalo", dodal tylko ni to do mnie ni to do mojego - "co to ma byc, to przeciez nie motor!", ale jako ze wszystko bylo zgodnie z przepisami, moj egz. kazal mi wyjechac za łuk, poczekalem z minutke na niego bo sie zagadal i o 11.17 wyjechalismy na miasto.
Juz na poczatku przez glupote moglbym skasowac sobie 112zł. Mianowicie słonce swiecilo wtedy dokladnie w sygnalizacje i chocbym sie uparł, nie mialem szansy ocenic czy strzalka w prawo sie swieci, czy nie. Spytalem egz. ale gosc mi odpowiedzial ze w koncu to ja zdaje i ja mam oceniac i on mi nie pomoze (a mial okulary przeciwsłoneczne). Tak wiec czekamy, czekamy, na nowohuckiej stoja i kiedy juz myslalem ze obleje za tamowanie ruchu, strzalka wyraznie sie zaswiecila :) Z reszta nei pamietam juz teraz, ale nie wiem czy nie mialem zaraz przed tym mysli zeby jednak przejechac bo wygladalo jakby sie strzalka swiecila.. W kazdym razie nie duzo braklo, ale mialem szczescie :)
Pozniej wrecz to co sobie wymarzylem - skret na skrzyzowanie centralna-soltysowska i tu nie wiem czy to zludzenie, ale chyba pomalowali podwójna ciagla ktorej nie bylo tak dobrze widac, wiec bez problemu wykonany manewr. Dalej NIE dojechalem do alei pokoju, tylko pojechalem prosto by wykonac manewr zawracania - wykorzystalem do tego niewielki parking po lewej stronie, na ktorym stalo jedno auto (bo takto nie wiedzialbym czy to faktycznie parking i nie ryzykowalbym wjechania na chodnik)
Dalej w strone alei pokoju i na czyzynskim skret w lewo. I tutaj NIE zajalem skrajnie prawego pasa komentujac to swierdzeniem, ze sie po prostu nie zmieszcze (tylek bedzie blokowal pas do jazdy na wprost), a na lewym bylo duzo miejsca. Pozniej szybki start, a ze na prawym byla elka to szybciutko sobie zmienilem pas na prawy by skrecic w prawo na rondo pod carefourem :)
tam oczywiscie w lewo i niespodziewanie brak komendy do parkowania na pobliskim osiedlu. Tu myslalem ze mi kazde gdzies zawrocic, zebym jeszcze raz skrecil w lewo bo cos moglo byc zle (pozniej sie okazalo ze chyba nie :)), ale dojechalem do stella i jazda na północ. zaraz jednak poproszony zostalem o skret w prawo, bodaj osiedle 303 dywizjonu i parkowałem w lewo prostopadle "za autem". Sobie zostawilem z pol metra wiecej miejsca, egzaminator mial chyba z 10 :), bo nikt nie stal na prawo od auta. Gdzies tam przy okazji bylo skrzyzowanie ze stopem.
Dalej wyjazd z osiedla w stella w kierunku poludniowym, tutaj tez nie zajalem skrajnie prawego pasa, bo nie bylem pewny czy jeden pas jest zatoką dla busa czy normalnym pasem - slonce strasznie oslepialo. Tak wiec po upewnieniu sie ze to jest normalny pas, zmienilem srodkowy na prawy by dostac polecenie o skrecie w prawo, a na skrzyzowaniu dwupoziomowym w lewo. Tutaj troche wystraszylem egzaminatora, bo zjezdzajac na gore w kierunku skrzyzowania robia sie dwa pasy, jednak oslepiony w ostatniej chwili hmm inaczej, wydawalo mi sie ze przez chwile za obszarem wylaczonym z ruchu jest ciągła linia i w ostatniej chwili odskoczylem zostajac na prawym pasie. Przeprosilem, powiedzialem co sie stalo i wykonalem poprawnie skret w jana pawla. Tam juz tak dokladnie nie pamietam, wiec ze gdzies zawracalem na przelaczce, chyba wlasnie na jana pawla, jechalem tez w strone ronda kocmyrzowskiego, by na nim zawrocic (tak to ja moge bez konca, uwielbiam ronda turbinowe :)).
Pozniej znow wyladowalem na rondzie pod carefourem, znow byl skret w lewo (ale raczej nie jako powtórka tamtego tylko po prostru bylo po drodze). Skrzyzowanie dwupoziomowe tez drugi raz w lewo, tutaj rowniez wyladowalem na zjezdzie w nowohucka na lewym pasie, ale chyba to akurat bylo poprawnie, nie wiem, tam jakos prawy pas do skretu dziwnie sie tworzy - po prostu pojawil mi sie nagle w momencie juz samego skretu, choc bylem pewien ze zajalem skrajnie prawy do skretu w lewo przed skrzyzowaniem. Musze sie tam kiedys przejechac i dokladniej popatrzec :)
W kazdym razie tutaj tylko jakis pan ustapil mi miejsca i pozwolil zmienic pas na prawy, widzac jak inni kierowcy po prostu wyprzedzali mnie majac w dupie kierunkowskaz i napis egzamin..
Dalej juz 70kmph nowohucka do mordu i na placu parkowanie prostopadle w lewo przed autem. Troche krzywo, ale egzaminator nie pozwolil mi poprawic tylko kazal wrzucic na luz i wylaczyc swiatla :)
Tutaj chwila niepewnosci, bo pierwsza strone szybko wypelnil samymi P, przewrocil na druga i zaczal myslec.
Opieprzyl mnie generalnie za dwie rzeczy - po pierwsze (a moze drugie?), za to co oslepiony sloncem chcialem zmienic pas i w ostatnie jchwili troche zbyt gwaltowanie zostawilem auto na tym pasie co byl. Ale wytlumaczylem dlaczego tak zrobilem, ze gdyby tam byl kawalek ciaglej to oblalbym, wiec wolalem poczekac pare metrow.
Druga rzecza bylo zaproszenie na przejscie matki z dzieckiem, gdzyz ja jej ustapilem, a inni na pasie obok oczywiscie cala kolumna wyprzedzali mnie, a poznie jnawet omijali, kiedy stalem przed pasami. Gosc kazal mi na to uwazac, zeby nieumyslnie nie zrobic komus krzywdy, gdy ja bede stal i puszczal, a kierowcy obok beda lamac prawo.
Po tym uslyszalem zdanie skladajace sie ze slow "egzamin zaliczony pozytywnie", podziekowalem, uklonilem sie i polecialem do poczekalni szczesliwy jak dziecko z bananem na twarzy :) To jest niesamowite uczucie przechodzic przez ten caly pokoj pelen ludzi i wiedziec ze to juz koniec i poki co sie tam juz nie wybieram :)
Na koniec krzyknalem na caly glos "do widzenia mordzie" tuz obok BOKu, choc nikogo tam nie bylo :P i udalem sie na autobus :)
kto zdal pozniej niz za pierwszym razem, wie co to znaczy miec spokoj z mordem. Nie trzeba juz tam latac, zalatwiac, stresowac sie.. Po prostu koniec :)