WORD Warszawa - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez AgaA » wtorek 27 listopada 2007, 19:37

27.11.2007, godz. 11, WORD Warszawa Bemowo
podejście 3, wynik POZYTYWNY :D

egzaminator miły ;) samochód nr 10 :]

egzamin miałam o 11, wyczytana zostałam jakoś 11.45, po egzaminie jak spojrzałam na zegarek była 12.45.
trasy nie powiem, bo egzaminator prowadził mnie po okolicy której w sporej mierze nie znałam, okolice Bielany i Żoliborz (chyba). placyk gładko poszedł, jedynie pokazałam zbiorniczki i schowaliśmy sie do samochodu (troszkę śnieżyło).
jechało sie spokojnie, egzaminator dużo wcześniej mówił gdzie będziemy jechać więc spokojnie miałam czas na działanie :) (na 2-gim egz. egzaminator mówił mi w ostatniej chwili gdzie mam jechać :( ). jak już wiedziałam że jedziemy do wordu, to miałam w głowie jedną myśl: że dojade a i tak niezdam za jakieś pierdoły, więc do końca nie byłam pewna. ale po zatrzymaniu samochodu usłyszałam magiczne słowa, ze egzamin jest zakończony wynikiem pozytywnym. i po raz ostatni wysiadłam z magicznej eLki. mi8ło będę to wszystko wspominała :)
spróbuję odtworzyć nieco trasę (z palcem na mapie ;) ): z wordu w lewo, na światłach prosto za carrefourem, znów na Powstańców, Kochanowskiego, na któryś światłach w lewo (Rudnickiego?), w prawo na światłach w Broniewskiego, na tym skrzyżowaniu z Armii Krajowej w lewo, potem troszke prosto, w prawo i kręciłam się po jakimś osiedlu domków, później znów w Broniewskiego, przecięłam Armii Krajowej, na światłach w prawo (ale nie wiem na których), gdzieś się pokręciłam ( w kierunku północnym jakieś mniejsze uliczki), potem wiem ze przecięłam Broniewskiego i byłam na Galla Anonima, w prawo w Kochanowskiego, w lewo w Powstańców i do ośrodka.

a jak wysiadłam z samochodu to mój tata (ktos musiał mnie zawieźć, bo mam daleko do wordu) stał przed ośrodkiem, nie mogłam sie powstrzymać, biegłam w podskokach i rzuciłam sie na szyje. o raka radość małego dziecka ;) po prostu sie ciesze :D
i życzę powodzenia wszystkim czytającym :)
Aga
05.06.2007 - początek kursu
27.11.2007 - zdałam :D (3 podejście)
AgaA
 
Posty: 73
Dołączył(a): sobota 30 czerwca 2007, 13:24
Lokalizacja: WPR

Postprzez nrj » czwartek 06 grudnia 2007, 22:34

Drugie podejscie - Bemowo.
Oblałem przez swoją głupotę!!!!

Jestem kretynem! Dwie godziny czekania na egzamin! (o 13 egzamin, o 15.10 mnie wyczytali, skandal, swoją drogą).

Fantastyczny egzaminator (Ryszard T. ) starszy Pan, miły, uśmiechnięty, nie znudzony, empatyczny.
MAska, światła, plac w porzo, bez problemyu, ale .//gdzie ulałęm?!!

Na skrztyżówaniu Piastów z Powstańców!
A tyle razy przeklinałem te głupie, źle rozmieszczone sygnalizatory!!!

Przestrzegam więc!

Jeśłi na skrzyżowaniu po wyjeźzie z WORDU kaze Wam wyjechac w lewo a potem w lewo to <b>ZWRACAJCIE UWAGę NA śWIATłA!</B>
Sygnalizator kierunkowy (w lewo) jest po lewej stronie i dotyczy dwóch pasów w tym kierunku.
Nie sugerujcie się zielonym światłem, które zapali się nad Waszym pasem! To myli, jmożna z rozpędu wjechać na skrzyżówaniu i po zawodach.
To zielone światło, które świeci się nad środkowym pasem <b> dotyczy TYLKO</b> jazdy na wprost.

Zapamiętajcie, unikniecie idiotycznego błedu. Jak ja dzisiaj.

Pozdro
nrj
 
Posty: 4
Dołączył(a): czwartek 22 listopada 2007, 01:23
Lokalizacja: wawa

Postprzez Tuska » piątek 07 grudnia 2007, 12:39

6.12 - 7.00 Warszawa Bemowo :)

Egzamin rozpoczął się o 7 rano, wyczytali mnie przed 8, trafiłam na bardzo symaptycznego egzaminatora, który widząc moje przerażenie w oczach starał się mnie uspokoić... na niewiele się to zdało bo i tak ze strachu slyszalam bicie wlasnego serca. Na placu egzaminator pytal mnie po kolei gdzie jaki plyn doleje, potem poprosil o pokazanie swiatel w aucie i z zwenatrz mialam je pokazac.

Podjechalam do łuku, ruszyłam dojechalam do końca, i zaczynam jechac do tyłu (noga tak latała mi na sprzegle, że nie byłam w stanie skoncentrować się na tym gdzie jade), prawie wyjechalam za łuk, wiec w ostatniej chwili jakaś przytomnością umysłu zatrzymałam się i poprosiłam o drugą probe. Robiłam w sumie od tego mometu wszystko zeby sie tylko uspokoic i przypominalam sobie wszystkie "dobre rady" mojej instruktorki, Udało się :)

Wjechalam na gorke:) znowu przypomnialam sobie wszystkie dobre rady instruktorki ... i udalo mi sie ruszyc:)

Jak juz mialam plac za sobą trochę się uspokoiłam i wyjechaliśmy na miasto, z ośrodka wyjechaliśmy w prawo, potem we Wrocławską w prawo i na praking, tam poprosil zebym zaparkowala przodem prostopadle, wyjechalismy w strone mc donalda, na swiatlach vis a vis maka skrecilam w lewo, potem prosto, poprosil mnie zeby na swiatlach skrecila w prawo, ja zrozumialam ze na nastepnych (troche jak kon z klapkami pojechalam tak jak zawsze jezdzilam), przeprosilam, powiedzial - ok to na nastepnych. Skrecilam w maczka - tam przed rondem w prawo, kazał zatrzymac się przy wjezdzie do bramy (myslalam, ze sie przesiadamy :? ) - poprosil, zebym zawrocila z wykorzystaniem infrastruktury. Wyjchalam znowu na maczka, poprosil zebym zawrocila na rondzie, jechalo bardzo duzo aut wiec musialam prawie stanac i czekac z kierunkiem, jakies auto zwolnilam i wjechalam - zmnieniajac pas na lewy, zawrocilam. Przy skrzyzowaniu powstancow z maczka skrecilam w prawo,na zoliborz, tam kilka malych uliczek, skrzyzowan rownorzednych, na jednym zgasl mi silnik, jak chcialam ruszyc uprzedzila mnie pani z naprzeciwka, ktora skrecala w lewo (nie zdarzylam ruszyc po tym jak mi zgasl) powiedzialam, ze wiem ze mialam pierwszenstwo ale nie zdarzylam ruszyc i bylam pewna ze oblalam:/
Pojechalismy dalej, wrocilam do powstancow - tam prawie przy osrodku trafilam na policje na sygnale, wiec sie usunelam na bok :) i wrocilam do osrodka.

Pan egzaminator nawet nie wspomnial o tym nieszczesnym wydarzeniu na skrzyzowaniu rownorzednym (podobno uratowaly mnie slowa, ze wiem ze mam pierwszenstwo i to ze auto zgaslo), mowil tylko ze musze popracowac nad dynamika jazdy i pewnoscia siebie na drodze - jako ze i tak bylo mi wszystko jedno to powiedzialam, ze mam tego swiadomosc ale sadze, ze to kwestia praktyki za kierownica :)

Egzamin zakończył się wynikiem pozytywnym :) myslę, że duża w tym zasługa bardzo miłego egzaminatora (nie wiem czy moge napisac nazwisko), wydawał wyraźnie polecenia (2 lub 3 razy) - nie wyprowadził mnie na jakieś pułapkowe manowce - no i oczywiście mojej pani z którą uczyłam się jezdzic i ktora z calego serca polecam (jakby co info na priv) mam nadzieje, że komuś pomogę tym opisem i że pozostałych nie zanudziłam.

Życzę wszystkim zdanych egzaminów, dużo spokoju w trakcie (chociaz to chyba nieosiagalne) i przychylnych egzaminatorów.

Pozdrawiam,
Natalia
Tuska
 
Posty: 4
Dołączył(a): sobota 13 października 2007, 22:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez trawelka » poniedziałek 17 grudnia 2007, 17:46

10.12. ODLEWNICZA
Podejście nr 1

Byłam zapisana na godz. 11.00.,ale wszystko było opóźnione i o 11 egzaminowali jeszcze ludzi z godz.9...Wyczytali mnie ok.12.15. Jako egzaminator trafił mi się starszy pan,który odzywał się tylko wtedy kiedy musiał.Wylosowałam samochód nr 19.

Jak wyszłam na plac akurat zaczął padać drobny deszcz. Trochę pogubiłam się,jak egzaminator spytał o płyn hamulcowy,ale podpowiadał trochę,więc płyny "zaliczyłam" :wink: Ze światłami już poszło bez problemu. Potem było śmiesznie,bo miałam zapalić samochód i "bezpiecznie podjechać do pachołków",a jak tylko przekręciłam kluczyk w stacyjce,to było słychać zgrzyt [zresztą tego dnia to zdarzyło się kilku osobom,a jedna dziewczyna nawet oblała z tego powodu,bo zamiast szybko przekręcić kluczyk ona na siłę go trzymała i było słychać jeden wielki zgrzyt].
Łuk udało się zrobić,górka tez bez problemu i pora na miasto.
Trasa wyglądała mniej więcej tak:
wyjazd z ośrodka w prawo-Annopol-Kondratowicza (tutaj zawracanie na skrzyżowaniu)-Bazyliańska-potem w lewo w osiedlowe uliczki (trochę minut pojeździłam po tych osiedlowych, miałam do zrobienia m.in. parkowanie prostopadłe i zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury (bramy)-następnie Budowlana- Odrowąża-Rondo Żaba (zawracanie)- ponownie Odrowąża- Budowlana-Św.Wincentego-Kondratowicza-Rembielińska-Annopol i Odlewnicza
Jeździłam dokładnie 40 minut. Jak już pisałam,egzaminator nic nie mówił tylko wydawał polecenia gdzie skręcić i co zrobić.Raz,jak przy zawracaniu z wykorzystaniem infrastruktury zapomniałam o kierunkowskazie,"pstryknął"palcami,co miało znaczyć" włącz kierunkowskaz" :wink: Miałam jeszcze taki przypadek,że nie przepuściłam autobusu,bo dosyć późno (jak dla mnie) włączył kierunkowskaz...egzaminator spojrzał na mnie,więc powiedziałam,że powinnam była go przepuścić.Powiedział tylko "właśnie,proszę o tym pamiętać".Więc chyba nie wszyscy egzaminatorzy są tacy straszni...

Życzę aby wszyscy na takich trafiali i w dniu egzaminu mieli akurat swój "dobry dzień".Powodzenia!
Rozpoczęcie kursu: 1.09.2007
Jazdy: 10.09-25.10.2007
Egzamin_teoria: 01.12.2007 (wynik pozytywny)
Egzamin praktyczny: 10.12.2007 (wynik pozytywny)
trawelka
 
Posty: 5
Dołączył(a): poniedziałek 17 grudnia 2007, 17:07

Bemowo - 20 grudnia - 19.00

Postprzez nrj » piątek 21 grudnia 2007, 13:52

Hurrraaa!!!!! Third time lucky!
Trzecie podejśćie- UDANE!

W sumie wielki farciarz ze mnie, bo to był trzeci egzamin w ciągu miesiąca! Za pierwszym (tak jak opisywałem wcześniej) trafił mi się straszny gnój, za drugim moja wina, bo wjechałem na czerwonym, a wczoraj wszystko poszło gładko!

Były opóźnienia, ale egzaminator wywołał mnie o 20.00. Światła, silnik, placyk gładko, wyjazd w miasto, w mieście bez żadnych problemów. Egzaminator wydawał się strasznym potworem, bo za każdym razem wracał z placu po 5, 10 minutach. Kosił jak wściekły. (potem mi powiedział, że jak ludzie nie potrafią jeździć to on nie da rady przepchnąć. Sam widziałem dziewczyny, które na rękawie jechały zygzakiem, kosząc słupek po słupki i zatrzymując się co metr, a przed maską stały po 10 minut!).

Anyway. Facet okazał się spokojnym, stonowanym Panem, w sumie sympatycznym. Na koncu zapytał: Pan juz miał prawo jazdy?? Bo bardzo dobrze Pan jezdzi. Wynik egzaminu POZYTYWNY!.

Nie pamietam gdzie jechałem. Z osrodka w prawo, potem w lewo, na osiedlową drogę mięzy garaże i zawracanie z wstecznym, nastepnie Wrocławska, uliczki z równorzednymi skrzyzowaniami, parkowanie prostopadłe, skręt w lewo, rogal na rondzie, skret w lewo na skrzyzowaniu...) .

Spokój, opanowanie i myślenie na najwyższych obrotach.To mnie chyba uratowało od utopienia się w stresie. Raz zgasł mi silnik na rondzie, przy ruszaniu. Ale nic nie powiedział. Nie zawsze trzymałem się prawego pasa, jechałęm, jak mi było wygodnie, ale jak za długo byłem na lewym, to po prostu wracałem na prawy.

Nerwów mnie to prawko kosztowało co nie miara, schudłem chyba z 5 kilo, ale już mam ten syf za sobą. NEVER EVER !!!!!B

TERAZ CZEKAM NA PLASTIK !!!!!

(a ten egzaminator to starszy Pan, z wąsem, bardzo duży, wręcz gruby, wygląda bardzo groźnie, ma obrażoną minę, ale jest człowiekiem. Może nie stresujcie sie nie potrzebnie, tak jak ja, sugerując się wyglądem egzaminatora. Po raz kolejny okazało się, że pozory mylą, a ci starsi są chyba lepsi, niż ci młodzi, wystartowani. Ten Pan nazywałsię Bor..... :P

I w sumie, pomyslalem sobie. Przy takim przerobie, jaki oni mają w WORD w Warszawie: jaki oni mają interes w uwalaniu ludzi ? Skoro ktoś w miarę sobie radzi to dlaczego go nie puścić? Bo wyobraźcie sobie sytuacje, ktorą widziałem, jadąc na egzamin: chłopak wyjechał z ośrodka na Piastów Śląskich i nie wiedział co się dzieje. Totalnie spanijkował. Zablokował drogę, nie mógł odpalić, a potem jechał na jedynce parenaście metrów.

TRZYMAJCIE SIE!
BĘDZIE DOBRZE!

Wesołych Świąt!


:D
__________________

- teoria: 30.10.2007 (P)
- praktyka: 21.11.2007 (N - egzaminator. Marek T. - skur-syn jakich mało. Zakompleksiony, sfryustrowany upierdliwiec po prostu_
- praktyka: 06.12.2007 (N)
- praktyka: 20.12.2007 (P)
- przyjęto wniosek, trwa postępowanie - 02.01.2008
Ostatnio zmieniony czwartek 03 stycznia 2008, 15:14 przez nrj, łącznie zmieniany 1 raz
nrj
 
Posty: 4
Dołączył(a): czwartek 22 listopada 2007, 01:23
Lokalizacja: wawa

Postprzez cxxiv » piątek 28 grudnia 2007, 22:26

WORD Warszawa ul. Odlewnicza

Data egzaminów: 17 września 2007, godz. 9:00 i 13 listopada, godz. 7:00

Samochód: Opel Corsa (5 drzwiowy), Opel Corsa (3 drzwiowy)

Pierwszy i drugi egzamin oba NIE ZDANE.

Mam trochę zaległość bo dopiero teraz zauważyłem, że jest taki temat.
Pierwszy egzamin zdawałem przy dość dobrej pogodzie świeciło słońce warunki były w miarę idealne. Egzaminator uruchomił silnik więc pozostało mi tylko na początku włączyć wszystkie światła oprócz wstecznego :) i sprawdzenia czy światło stop świeci. Opisałem najpierw wszystkie światła z przodu, potem z tyłu pojazdu. Potem otworzyłem pokrywę silnika i zacząłem opowiadać o wszystkim po kolei ale egzaminator wolał usłyszeć gdzie co się wlewa. Wsiadłem do samochodu zostawiłem tylko włączone mijania. Poprawiłem oparcie, zagłówek, mam 203 cm wzrostu więc nie mam innej możliwości jak odsunięcie siedzenia do oporu. Wrzuciłem jedynkę, powoli popuszczając tylko lekko sprzęgło dojechałem za egzaminatorem do łuku. Kiedy wjeżdżałem na pozycję "startową" i chciałem się zatrzymać zgasł mi silnik, wtedy trochę się zdenerwowałem i zaczęła mi się lekko trząść lewa noga. Mimo to cały łuk w obie strony pokonałem bez problemu. Problem pojawił się po zatrzymaniu pojazdu w początkowej pozycji. Tak kurczowo patrzyłem przez tą tylną szybę, że już zapomniałem, żeby upewnić się czy wjechałem już w pole zatrzymania. Po zatrzymaniu okazało się, że najechałem tą środkową tyczkę, nie przewróciła się jednak była pochylona.
Drugi egzamin zaczął się od sprawdzenia świateł stopu i cofania. Sprawdzenie świateł cofania wykonałem po jednokrotnym przekręceniu kluczyka bez zapłonu. Wrzuciłem wsteczny bieg i wyszedłem z pojazdu sprawdzić czy świeci się. Po proszony o sprawdzenie światła stopu poprosiłem egzaminatora o pomoc. Polegała ona na tym, że nacisnął on pedał hamulca a ja potwierdziłem, że światła świecą. Potem miałem uruchomić "bezpiecznie" silnik. Oczywiście zapomniałem, że samochód został na wstecznym. Całe szczęście, że był na hamulcu to tylko szarpnęło. Egzaminator upomniał mnie i znów się zestresowałem, znów noga mi się trzęsie. Mimo to sprawdziłem światła i przeszliśmy do wnętrzności. Pokazałem to o co zapytał. Teraz znów przygotowanie do jazdy tak jak poprzednio. I ruszam z drżącą nogą do przodu. Łuk wykonuje już bez problemu, po wyjechaniu z łuku jednak gaśnie mi pojazd, dodatkowy stres, no i pojawiają się problemy z ruszeniem. Muszę poczekać, bo właśnie ktoś zalicza ruszanie na wzniesieniu. Podjeżdżam, zatrzymuje się przy użyciu hamulca roboczego, zaciągam ręczny, przechodzę na luz, i ponownie wybieram pierwszy bieg, powoli puszczam sprzęgło, przód pojazdu wyraźnie się unosi, spuszczam powoli ręczny samochód powoli zaczyna wjeżdżać pod górkę, opuszczam całkowicie ręczny i powoli puszczam też sprzęgło. Kolejny punkt zaliczony. Zjeżdżam z wzniesienia. podjeżdżam kawałek i zatrzymuje się umożliwiając egzaminatorowi wejście do pojazdu. Kolejną wpadką było zapytanie egzaminatora czy mogę bezpiecznie ominąć ten pojazd, który stał przed bramą wyjazdową :oops:. Po dojechaniu do wyjazdu na ulicę odlewniczą mimo że mogłem spokojnie wyjechać czekam, aż sznur pojazdów zagrodzi mi łatwy wyjazd z ośrodka. Jeden z pojazdów zatrzymuje się i wpuszcza mnie przed siebie umożliwiając skręt w prawo, wiem że powinienem odmówić bo to jest traktowane jako wymuszenie pierwszeństwa, ale korzystam z tej okazji, egzaminator nic nie mówi. Po dojechaniu do skrzyżowania z Annopolem i upewnieniu się, że nie utrudnię ruchu skręcam w prawo. Bez komentarza. Mijając przystanek autobusowy, chyba Toruńska, na wiadukcie, mijam autobus, który nagle daje lewy kierunkowskaz i chce wyjechać, zamiast tylko zwolnić ostro hamuje, na nieszczęście nie spojrzałem we wsteczne lusterko, a za nami jechał jakiś dostawczy, na szczęście nic się nie stało, autobus spokojnie wyjechał z zatoczki. To był dobry moment aby zakończyć egzamin mimo to jedziemy dalej. Na skrzyżowaniu Rembielińska i Kondratowicza znów skręt w prawo. Przy ruszaniu parę razy gaśnie mi silnik. Spokojny i ostrożny przejazd bez kolizji. Potem pamiętam, że skręciłem w lewo i pojechałem prosto, zatrzymałem się przed ulicą podporządkowaną i znów nie wiedziałem kiedy jest to "już" i znów czekałem do oporu. Po przejechaniu skrzyżowania ustąpiłem pierwszeństwa na pieszym na przejściu. Potem egzaminator poprosił abym zjechał do prawej krawędzi jezdni i powiedział, że nie może mi zaliczyć tego egzaminu, silnik według jego obliczeń zgasł mi ponad 10 razy. Zamieniliśmy się miejscami i wróciliśmy do ośrodka.

Za pierwszym razem
Egzaminator stwierdził:
Nie czuje rozmiarów pojazdu.
Pozytywnie:
Przygotowanie do jazdy i ruszenie
Negatywnie:
Jazda pasem ruchu

Za drugim razem
Egzaminator stwierdził:
Utrata panowania nad pojazdem
Pozytywnie:
Przygotowanie do jazdy i ruszenie
Jazda pasem ruchu
Ruszanie na wzniesieniu
Zachowanie przy włączaniu się do ruchu
Zachowanie przy przejeżdżaniu przez skrzyżowania - zmiana kierunku jazdy
Zachowanie w odniesieniu do znaków drogowych pionowych i poziomych
Zachowanie w odniesieniu do syg. świetlnych lub poleceń kier. ruchem
Zachowanie w rejonach przejść dla pieszych i wobec pieszych
Zachowanie w rejonach przejazdów kolejowych lub tramwajowych
Negatywnie:
Zachowanie podczas jazdy po odcinkach dróg między skrzyżowaniami
- dynamika jazdy
Zachowanie w rejonach przystanków komunikacji publicznej
Sposób używania mechanizmów sterowania pojazdem
cxxiv
 
Posty: 16
Dołączył(a): piątek 28 grudnia 2007, 20:48
Lokalizacja: Warszawa

historia 4 egzaminów...

Postprzez marrrta » niedziela 30 grudnia 2007, 01:16

wobec tego ja też napiszę - może się komuś przyda:

praktykę zdałam na odlewniczej za czwartym razem. pierwsze 3 podejścia definitywnie oblane z mojej winy.

Pierwszy raz - koniec września'07 godz 7:00 (sobota więc ulice prawie puste) - (byłam pewna, że nie zdam wobec tego dzień wcześniej poszłam na imprezę, wróciłam do domu o 3:00 po czym na 7:00 na egzamin - głupi pomysł): byłam mile zaskoczona bo zaliczyłam plac na co nawet nie liczyłam... Jeśli któregoś z moich egzaminatorów mogłabym się czepiać to najszybciej tego. Po przygotowaniu do jazdy chciałam jechać na łuk z włączonymi światłami (wiadomo - dla bezpieczeństwa żeby później nie zapomnieć ich włączyć) jednak Pan wyraźnie mi powiedział że mam je wyłączyć. Oblałam oczywiście tuż za bramą ośrodka za... nie włączenie świateł... - ma kursie jesteśmy przyzwyczajeni że wsiadamy do samochodu i wszystko przygotowujemy a później to już się jedzie; stąd mój bląd... (w sumie nie ma co się czepiać - mogłam być bardziej uważna)

Drugie podejście - początek października'07 godz 19:00 (ciemno, ale mało ruchu) - młody Pan Egzaminator (bardzo sympatyczny, widać że chciał mnie przepuścić bo rzeczywiście starałam się jechać b. ostrożnie - widać było że Pan nie oczekuje żebyśmy po 30h perfekcyjnie jeździli, ale żebyśmy byli czujni i jechali bezpiecznie); plac OK; miasto: było kilka błędów ale każdy tylko raz wobec tego mógł mi je zaliczyć (np. nie włączenie kierunkowskazu przy omijaniu pojazdu, ale też poważniejszy: zjazd z ronda ze złego pasa ruchu - zdziwiło mnie że za to jeszcze nie poleciałam). O wszystkich błędach Pan mówił od razu więc wiedziałam na co muszę uważać - bardzo mi to pomogło. Jednak dobrze się wiodło do czasu - oblałam za wymuszenie pierwszeństwa: na drodze podporządkowanej (miałam zieloną strzałkę do warunkowego skrętu) za słabo wychyliłam się i nie zobaczyłam pędzącego (dosłownie pędzącego) samochodu na drodze z pierwszeństwem wjechałam i Pan Egzaminator musiał złapać za kierownicę - i chwała mu za to bo inaczej nie miałabym już możliwości zdawać kolejny raz ;) Oczywiście to był koniec egzaminu; ale bardzo kulturalnie Pan wytłumaczył mi wszystkie błędy (+rozrysował na kartce!) a nawet przejechaliśmy część mojej trasy żeby mi pokazać niektóre miejsca...

3 podejście - koniec listopada'07 godz 19:00 (ciemno, ale ruch o umiarkowanym natężeniu) - totalna porażka bo oblałam na placu... cóż: na górce nie włączyłam biegu. Byłam przekonana że jestem na jedynce i zapomniałam to sprawdzić przy drugiej próbie (stres? nie wiem... chyba totalne zaćmienie...); mimo to poprosiłam o możliwość wyjazdu na miasto (bo jak wiemy można to zrobić gdy nie spowoduje się poważnego zagrożenia na placu - czym jest np potrącenie pachołka). Na mieście oblałby mnie jeszcze za parkowanie równoległe które mi totalnie nie wyszło oraz raz chciałam wjechać w ulice z przeciwnym kierunkiem ruchu (w porę się ocknęłam i zmieniłam pas na swój więc w sumie powiedział że "nie musiałby mnie oblać", ale mógł...) Na koniec egzaminu powiedział ze w sumie wrażenia pozytywne i "będą ze mnie ludzie" więc może gdyby nie ta nieszczęsna górka bardziej bym się skupiła na mieście. Ale nie ma co "gdybać". W każdym razie podbudowała mnie jego końcowa uwaga:)

4 podejście - połowa grudnia'07, godz. 7:00 (już jasno, miejscami luźno na drodze ale momentami totalne korki!) - w końcu się udało. tym razem poszłam na egzamin z podejściem "mam wystarczające umiejętności żeby zdać egzamin". plac: OK, wszystko gładko; miasto: dosyć dziwnie bo Egzaminator np na rondzie (przez które nota bene przejeżdżałam ponad 20 minut takie korki były...) kazał mi wjechać, chociaż zablokowałam przez to samochody jadące z mojej lewej (korki były okropne i mimo że miałam zielone stwierdziłam że lepiej poczekać bo ich zablokuję, ale Pan kazał mi wjechać i oczywiście stało się to co przewidywałam... powiedziałam tylko że "takiej sytuacji chciałam uniknąć" :) , potem na rondzie gdy zatrzymałam sie przed swoimi światłami (jak wiecie na rondzie powinniśmy zatrzymać się tak, by widzieć pierwsze światła a nie podjeżdżać maksymalnie ile się da i patrzeć na drugie światła), Pan Egzaminator kazał mi podjechać bliżej (tzn tak jak jest niezbyt poprawnie ale jak wszyscy robią) - posłuchałam się go i przy kolejnych światłach "nauczona" doświadczeniem już podjechałam maksymalnie. Poza tym parkowanie równoległe - tym razem wyszło perfekcyjnie. I niedługo potem zjazd do ośrodka: wynik pozytywny.

Przepraszam że nie podałam ulic ale nie znam Warszawy i zawsze się na Bródnie gubiłam i za każdym razem (mimo w sumie 60h jazd) miałam wrażenie że jestem w jakimś miejscu po raz pierwszy...

Przede wszystkim radzę na początku "wyczuć" egzaminatora. Wydaje mi się że niektórzy bardziej preferują maksymalną ostrożność u kandydatów na kierowców a inni cenią dynamikę jazdy i to jest dla nich najważniejsze. Jednakże ZAWSZE musimy jeździć uważnie i bezpiecznie. Poza tym radzę nie żałować kasy na jazdy doszkalające. Ja im dłużej jeździłam tym bardziej pewnie się czułam i szybciej reagowałam. Niektórym wystarczy 15h, innym 30, a innym 60:) Nie żałuję że podchodziłam do egzaminów z "niewystarczającym" przygotowaniem bo na każdym z nich się czegoś nauczyłam. Jednak radzę dojść do tego momentu kiedy będziecie pewni swoich umiejętności, a nie będziecie liczyć na łut szczęścia: prędzej czy później taki moment powinien nadejść :)
marrrta
 
Posty: 26
Dołączył(a): sobota 29 grudnia 2007, 23:48
Lokalizacja: warszawa

odlewnicza

Postprzez kamilluis » piątek 04 stycznia 2008, 12:12

Zdawałem na Odlewniczej 3 razy i za trzecim sie udało ale po kolei
Pierwszy raz zdawałem 30 września o 15.
Wywołano mnie dośc szybko bo po około 20 minutach! (byłem w szoku). Egzaminator starszy koleś od początku pokojowo nastawiony.
Na początek płyny spoko potem cos o swiatłach w wiekszosci nawet nie patrzył, gadał coś z kumplem. Dobra jedziemy na łuk. Oczywiscie przy ruszaniu zgasł, spręgło z piekła rodem, zdaję sie że było to autko numer 6. łuk i górka bez problemu. Miasto - Z Odlewniczej w prawo na Annopol potem do Rembielińskiej i lewoskręt w Kondratowicza. Zaraz potem zawracanie. Po zawacaniu zająłem lewy pas i zaraz zmieniłem na prawy. Egzaminator trochę poczekał i zapytałjak jedziemy gdy nic nie mówi... ja prosto? On no własnie. Patrzę a tam prawy pas tylko do skrętu w prawo no i mysle kurde.... wrzucam kierunek i jak na złośc cały lewy zapchany.... Zestresowałem sie i zmieniłem na ciągłej linii... Panu już dziekujemy. Na pocieszenie zostało mi ze po przesiadce egzaminatorowi dwa razy ta corsa zgasła
Podejscie drugie początek listopada godzina 19. Znowu wywołali mnie jakos szybko po niespełna godzinie. Płyny i obsługa spoko ale pomyliłem kierunkowskazy - lol łuk i gorka na luzie i w miasto. Tym razem z osrodka skreciłem w lewo. Potem w lewo w Marywilską. Długo sie jednak nie najechałem w miejscu gdzie trasa toruńska wpada w Mrywilska(zjazd z trasy) wymusiłem pierwszeństwo... FCUK
Podejście trzy 28 grudnia.
Tym razem czekałem jakies 1,5h egzamionator bardzo spoko mi sie trafił. Płyny, ustawianie fury zero problemu. Na placu przy wjezdzaniu na łuk mi zgasł. Wtedy musiałem cos dotknac i wlaczyla mi sie tylna wycieraczka..... Egz zobaczył to dopiero jak jechałem do tyłu oczywiscie kazał wyłaczyc ja oczywiscie nie wiedziałem jak. Jakos znalazłem na szczescie.... Gorka zero stresu. Miasto - Z odlewniczej w annopol potem do rembielinskiej i w prawo na bazylianska na skrzyzowaniu z marywilska zawracanie (tu mi sie jakis pacan z sity ustawil na moim pasie i zblokował ruch - po wyjasnieniu myknałem przez podwojna ciągłą. zero odpowiedzi. Potem uliczki osiedlowe zawracanie na trzy bez uzycia infrastruktury - takie mi miejsce wybrał- zgasł mi przy tym ale bez odzewu. Parkowanie przodem i po manewrach. Potem jeszcze troche pojezdzilismy. przed pasami hamowałem awaryjnie bo mi jakas baba prawie wylazła pod koła ale wyszło ok nawet mnie za to pochwalił.. potem jeszcze raz mi sie trafił jakis przechodzen ten z kolei miał ze 2 promile. ale jakos poszło i powrót do osrodka rondo na torunskiej tu zajałem zły pas miałem skrecac w lewo i ustawilem sie na skrajnym lewym (korzystniej byłoby skrecac ze środkowego) i trasa torunska. Po przyjezdzie egzaminator trocha pogadał o pieszych o troche nerwowej jezdzie ale ogolnie wynik pozytywny. JEST!! pozdrawiam i życze powodzenia i nie przejmujcie sie egzaminatorami mi za kazdym razem trafil sie w porządku gosc
kamilluis
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 01 stycznia 2008, 14:08

WREDNY EGZAMINATOR - BEMOWO

Postprzez nrj » sobota 05 stycznia 2008, 18:14

Pisałem już, że egzaminator to kwestia szczęścia. Mnie się raz trafił baran jakich mało i mu nie popuszcze. Wysłałem skargę na niego do WORDU i do urzedu marszałkowskiego. Może innych to uchroni, a pacana wywalą na zbity py...k z roboty.

Wczoraj mój kolega, już pod koniec egzaminu oblał, bo "wymusił pierwszeństwo". To był jego pierwszy egzamin.
A wymusił w ten sposób, że jakiś kierowca usilnie próbował go przepuścić na skrzyżowaniu (samochód z ELKĄ, wiadomo).
ELKA nie dawała się podpuścić i stała, ale tamten samochód też nie dawał za wygraną i machał, żeby jechać. No to w końcu kursant skorzystał z zaproszenia i przejechał. Egzaminator powiedział "KONIEC PRZESIADAMY SIE".

Różnie to bywa. Czytałem w relacjach z Poznania, że niektórzy egzaminatorzy wręcz życzą sobie, żeby korzystać z takich zaproszeń, bo "to jest odczytywanie sygnałów, dawanych przez innych kierowców" i "kultura jazdy".
Na dwoje babka wróżyła. Moja rada jest taka, żeby w przypadku, jak ten opisany poniżej wytłumaczyć egzaminatorowi :" wiem, że może pan to odczytać jako wymuszenie pierwszenstwa, ale ten kierowca jest BAAARDZO kulturalny i jak nie skorzystam z jego zaproszenia to będziemy obaj tkwić na tym skrzyżowaniu do śmierci głodowej".

A kolega pisze odwołanie. Nie bójcie się egzaminatorów. Bądźcie asertywni. Niektórzy z nich niestety są frustratami, któzy przez te 40 minut myślą, że mają władzę nad człowiekiem. I tu się mylą!

Pozdro
nrj
 
Posty: 4
Dołączył(a): czwartek 22 listopada 2007, 01:23
Lokalizacja: wawa

Postprzez cxxiv » niedziela 06 stycznia 2008, 18:03

WORD Warszawa ul. Odlewnicza

Data egzaminu: 3 stycznia 2008 19:00

Samochód: Opel Corsa (5 drzwiowy)

Trzeci egzamin OBLANY

Według doniesień pana, który przyszedł sprawdzić obecność było godzinne opóźnienie, bo mają 95% zdawalność. Szkoda, że mnie ta przyjemność nie spotkała. Żeby może choć trochę wpłynąć na los usiadłem w innym miejscu niż dotychczas na dwóch poprzednich.
Moje nazwisko zostało wyczytane dość niewyraźnie i nie byłem do końca pewny czy to o mnie chodzi. Dobrze, że stałem na korytarzu to nie musiałem aż tyle iść. Okazało się, że to o mnie chodzi. Jednak dowód pan egzaminator obejrzał już w samochodzie. Egzaminator uruchomił silnik. Zaczęło się od podniesienia maski. Pan spytał jak sprawdzę poziom płynu hamulcowego, zajrzałem więc we właściwe miejsce. Nie oczekiwanie pan nie pytając o pozostałe komponenty kazał zamknąć maskę, wydawało mi się, że coś źle powiedziałem, ale zaraz poprosił mnie o włączenie świateł przeciwmgłowych. Włączyłem więc światła mijania i przeciwmgłowe i sprawdzanie czy święcą. Przeszliśmy do omawiania żarówek w przednim reflektorze. Tu zaskoczenie :shock: inny układ reflektora, bo to był inny samochód niż wszystkie nawet miał inny kolor. Okazało się jednak, że przy włączonych światłach mijania bez trudu pokazałem żarówkę od kierunkowskazu, światła mijania i światła drogowego jednak nie widziałem gdzie znajduje się do pozycyjnego powiedziałem więc to, i okazało się, że jest tam gdzie jest kierunkowskaz. Kolejnym zadaniem jakie pozostało mi do wykonania było przygotowanie się do jazdy, które miałem potwierdzić sygnałem dźwiękowym wydanym klaksonem. Wykonałem to bez problemu. Wcisnąłem sprzęgło wrzuciłem jedynkę i znów zaczęła mi się trząść lewa noga udało mi się jednak dojechać do łuku i ustawić na pozycji startowej, bez zgaśnięcia silnika. W jedną stronę łuk przejechałem jak zwykle bez problemu, w drugą stronę musiałem coś pokręcić i wyjechałem poza wyznaczony tor jazdy, skorygowałem się jednak i wjechałem na punkt startowy. Pan egzaminator jednak o dziwo zaliczył mi ten wyskok :o . Ruszyłem więc na górkę, tu już też bez większych problemów wjechałem pod górkę, ale troszkę cofnął mi się ten samochód jednak nieznacznie i mogłem wyjechać na miasto. Trasa początkowa wyglądała prawie tak jak za drugim razem, ale czasowo było znacznie dłużej niż ostatnio. Po dwóch godzinach dodatkowych jazd 29 grudnia fakt, że na Yarisie, tym razem zgasł mi może ze 3, 4 razy w tym raz tylko dlatego, że ruszałem z trójki :). Jak ruszałem to może ze zbyt dużym szarpnięciem, ale nie musiał już liczyć ile to razy mi zgasł. Do błędów, jakie wymienił na koniec należało jednak zbyt gwałtowne poruszenie kierownicą, które spowodowane było chęcią szybkiego powrotu na właściwy tor jazdy. Raz przekroczyłem prędkość o 10 km/h, ale może tego nie zauważył, bo nie wspomniał o tym :). Na jednym skrzyżowaniu dróg nie upewniłem się czy bezpiecznie wjechałem na skrzyżowanie. Wjechałem na ulicę jednokierunkową nie mają o tym świadomości i skręciłem z niej w lewo nie z lewej za prawej krawędzi drogi. Bezpośrednią jednak przyczyną przerwania egzaminu było wymuszenie pierszeństwa, którego dokonałem na ulicy Kondratowicza, gdyż jechałem lewym pasem, a powinienem prawym i ta powinność nagle stała się silniejsza od rozsądku i wślizgnąłem się pod koła innego pojazdu jadącego docelowym pasem. Trudno tu jednak mówić o zaskoczeniu, kierunkowskaz miałem włączony już od pewnego czasu więc kierowca tego pojazdu mógł się spodziewać, że wcześniej czy później wykonam ten manewr i uważam, że nie powinien udawać jakiegoś szczególnie nim zaskoczonego.
cxxiv
 
Posty: 16
Dołączył(a): piątek 28 grudnia 2007, 20:48
Lokalizacja: Warszawa

14 stycznia, Powstańców śląskich godz.9

Postprzez jju » poniedziałek 14 stycznia 2008, 17:43

Piszę, ponieważ jeszcze wczoraj sama przeszukiwalam to forum, zeby znalezc jakiekolwiek dodatkowe info.
Pan Egzaminator-kompletnie nie wiem jak sie nazywal-Stefan? Pomyslalam ze ma diabla w oczach. Ale okazal sie wlasnie b mily. Pierwsze co mi powiedzial to to ze mam buty do windersfingu,heheh
Wchodze do samochodu-prosze sie przedstawic, trelemorele. Uwaga-jezeli ktos jeszcze mial jakies watpliwosci- lusterka w oplu na powstancow mialam regulowane elektrycznie.
pokazywanie swiatel.Wlaczac tak jak pan mowi-pozycyjne,mijania,przeciwmglowe tylne,drogowe,kierunkowskazy,awaryjne,a potem zeby wyjsc z samochodu i pokazac gdzie sie co swieci.z przodu pokazac ktora lamka od czego.i co sie nie swieci czyli jeszcze raz wejsc i wcisnac hamulec do stopu a potem wsteczny do swiatel cofania.ot co.
łuk i gorka.
no i jedziemy.od powstancow w prawo, i potem w te osiedla co od razu wjazd do bramy, potem parkowanie i jazda.godzina jazdy! zwracajcie uwage na dynamike jazdy-pan powiedzial mi na koniec ze podczas egzaminu to sie nawet piątke wrzuca.a no i bez paralizu, jezeli cos wam nie wyjdzie ,jakis blad -zapomnicie skrecic, ustawicie sie na zlym pasie albo cos-bez paniki.grunt to nie popelinic kardynalnych bledow-nie przejechac babci albo dziadka. ja np /pan mowi-ten odcinek wykorzysta pani zeby wjechac w brame i zawrocic, a ja przejechalam, on mowi-i dlaczgeo nia wykonala pani manewru?-no bo szukam dobrego miejsca.no i sytuacji tego typu z 10 a mimo to egzamin zdany.wiec powodzenia!
jju
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 14 stycznia 2008, 17:16
Lokalizacja: warszawa

powstancow

Postprzez marc » poniedziałek 14 stycznia 2008, 19:56

Word Powst.Slaskich
opisze dwa egzaminy ktore zdawalem
I. polowa listopada 2007
Czekalem na egzamin prawie 2 godziny. nie spodziewalem sie, ze bede czekal az tyle. wiec jak mnie wywolano to niestety bylo mi troche wszystko jedno. Chociaz mialem nadzieje, ze jakos zdam. Z drugiej strony to byl moj pierwszy egzamin w wawie, a tyle sie nasluchalem co sie tu dzieje, ze trudno bylo utrzymywac wiekszy optymizm. Egzaminator - pan Marek - bardzo kulturalny i spokojny czlowiek. Niestety -tez bardzo dokladny. nawet zarowki "na sucho"wskazywal i kazal mowic jakie to swiatla, jak wlaczyc/wylaczyc lampke w samochodzie (ta nad kierowca), kazdy poziom plynu kazal oddzielnie dokladnie pokazywac ("a gdzie jest ten dokladnie ten wskaznik poziomu o ktorym pan mowi? prosze wskazac palcem"), nie wiem czy dobrze to zapamietalem - ale pytal wtedy tez o to ilu punktowo jest swiatlo stopu w tej corsie (3) - chociaz jak uslyszalem pytanie to zglupialem w pierwszej chwili a potem zaczalem kojarzyc dopiero co i jak. Luk i gorka poszly bez problemu. Po miescie pokrecilem sie z 20-25 minut. Pamietam, ze na poczatku , przy wyjezdzie z Powstancow, skrecilismy w prawo, a potem na skrzyzowaniu w lewo i tam przy osiedlach pare razy parkowalem, co sie srednio podobalo egzaminatorowi. Juz od samego poczatku czulem, ze cos jest nie tak- samochod czesto mi gasl, co mi sie wczesniej nigdy nie zdarzalo, dlatego pozniej dodawalem wiecej gazu, co sie mniej podobalo egzaminatorowi. nie moglem sie przywzwyczaic po raz pierwszy (mialem jazdy na roznych samochodach - punto i corsa) do sprzegla, lekko zdejmowalem noge z niego a samochodl juz gasl. Potem troche pokrecilem sie po skrzyzowaniach, zaczal padac snieg zaczela byc slaba widocznosc, mialem polecenie skretu w prawo, a ze widzialem tylko ze jest wydzialony pas do skretu w prawo to na niego wjechalem. Pozniej zobaczylem, ze to skret dla busow, ale bylo za pozno. W normalna pogode jak nie bylo blota i sniegu to w zyciu bym tam nie wjechal patrzac na znaki i linie/napisy na drodze. Tutaj na drodze tylko bloto i duzy snieg, a ja bemowa nie znam. Oblalem. Ale egzaminator bardzo spokojny i kulturalny, chociaz potwornie doklady.

II. pare dni temu (polowa stycznia 2008)
Czekalem znow 2 godziny na egzamin (chyba znowu jako ostatni, albo przedostatni wywolany bylem). Mialem innego egzaminatora - mlodszego (szczegolnie jak na tych egzaminatorow co widzialem w word to bardzo mlodego!), chyba mial na imie Marcin, nie jestem pewny. Byl naprawde bardzo w porzadku, mysle, ze jakby sie uparl to by mogl mnie oblac na placu bo chcialem ruszyc z zaciagnietym recznym. Zwrocil mi na to uwage. Ja poczatkowo bylem zestresowany i chyba to zauwazyl. Nie mniej jednak nie byl taki doklady jak poprzedni egzaminator - kazal tylko pokazac jakie sa plyny pod maska i ogolnie o sprawdzeniu ich poziomu (trwalo to niecala minute, a nie minut 6-7 jak poprzednio). Swiatla wlaczyc i sprawdzic czy sie swieca (przy tym pytanie - jakich sam nie sprawdze i ma mi pomoc - stopu i cofania, to akurat bylo logiczne dla mnie). Przygotowanie do jazdy, luk i gorka spoko. Pojechalismy na miasto - samochod byl spoko, sprzeglo tez, mysle ze w poprzednim samochodzie cos bylo widac nie tak, skoro to tak strasznie gaslo. W tym mi nie zgasl ani razu. Wogole jezdzilo mi sie bardzo fajnie. Niestety zdarzylo mi sie, chyba ze 3 razy nie wykonac polecenia - manewru - najczesciej skretu w lewo. raz bylo to spowodowane moim roztargnieniem, bo na droge weszli piesi i skupilem sie na hamowaniu i ich przepuszczeniu , a potem po prostu odruchowo pojechalem prosto. innym razem nie zauwazylem ulicy w ktora moge skrecic w lewo (byla malo widoczna i bardziej przypominala droge wyjazdowa, umieszczona pomiedzy blokami, bardzo waska) i skrecilem na nastepnej. Byla tez sytuacja, ze nie zawrocilem na skrzyzowaniu, ale to tylko dlatego, ze instruktor wprowadzil mnie wczesniej w blad mowiac, ze tam zawracac nie mozna bo mnie obleja, a okazalo sie, ze bylo mozna (wtedy mialem wpisane pierwsze N). poza tym nie zrobilem chyba bledow, przynajmniej nic egzaminator nie mowil ani nie wpisywal zadnych N, tylko same P. Sam egzaminator - wydawal spokojnie i z wyprzedzeniem polecenia, za bardzo nie chcial dyskutowac o sytuacji na drodze, ale w sumie to dobrze bo by mnie to bardziej moglo stresowac. Nie mniej jednak jak przyjechalem do osrodka to nie wiedzialem czy zdam czy nie, obstawialem, ze raczej nie, bo zdarzylo mi sie nie wykonac polecen, z drugiej strony nie bylo innych bledow. Egzaminator powiedzial, ze wynik pozytywny i wyszedl z samochodu. ja chyba do konca w to nie moglem uwierzyc :) Tak czy inaczej ciesze sie, ze trafilem na ta osobe.

Ogolne uwagi - wbrew temu co sie slyszy o egzaminatorach w wawie, nie trafilem na osobe ktora by byla niekulturalna, niemila, krzyczala itd. Moze mialem szczescie.
Wydaje mi sie, ze nie ma sensu uczyc sie tras egzaminacyjnych bo przez 40 minut naprawde mozna sporo wawy objechac, a czasem wybor trasy jest podyktowany sytuacja na drodze. ja na egzaminie nie patrzylem gdzie jestem,ale skupilem sie na tym aby dobrze jechac. Trzeba uwazac na skrzyzowania rownorzedne (sa uliczki gdzie jest ich sporo) oraz jednokierunkowe i zajmowanie lewej strony jezdni przy skretach z nich w lewo. Na obydwu egzaminach mi sie to trafilo.
Trudno brac leki na nerwy bo wiekszosc ma wplyw na zdolnosc prowadzenia pojazdem. wiem, ze niektorzy biora zwykle ziolowe tabletki uspokajajace dostepne w aptece - na ulotce jest napisane, ze nie nalezy ich brac przy prowadzeniu w godzinach nocnych lub przy zmeczeniu. Na kazdego jednak pewnie taka tabletka inaczej dziala i lepiej nie eksperymentowac przed samym egzaminiem.
marc
 
Posty: 5
Dołączył(a): poniedziałek 14 stycznia 2008, 18:35

WORD Bemowo

Postprzez quattro » środa 16 stycznia 2008, 19:21

WORD BEMOWO 16 stycznia, godz. 15:00
PODEJśCIE: PIERWSZE
WYNIK: POZYTYWNY

Otóż tak, oczywiście jak pewnie większość osób, oceniałem swoje szanse na max 10 proc. Tym bardziej, że to pierwsze podejście i ja nieobyty byłem. Potoczyło się jednak inaczej.
Wywołano mnie dosyć szybko, kwadrans po piętnastej. Pan egzaminator (niestety nie pamiętam jak się nazywał) sprawdził dowód i poszliśmy na placyk. Wziął samochód nr 8. Był bardzo miły, typ takiego wesołka trochę (aczkolwiek starszawy), dlatego pomyślałem, że może jednak się uda. Pierwsze zadanie - wskazać zbiorniki płynów i powiedzieć jak się sprawdza poziom oleju. Drugie: włączyć wszystkie światła i powiedzieć które są które. Z problemami, ale poszło. No dobrze, to teraz łuk. Ja cały w nerwach, ale poszedł gładko. W tym czasie przyzwyczaiłem się do sprzęgła.Górka - nic prostszego.
Wyjazd na miasto. Z tej betonowej drogi skręciliśmy, a jakże!, w lewo. Tego się bałem, bo jak jest trochę ruchu, to nie jest to najłatwiejsze. No, ale, o dziwo, poszło gładko. Na skrzyżowaniu w lewo i potem w prawo po Carrefour'a. I tu pierwszy (z dwóch) błąd: miałem pierwszeństwo, a chciałem puścić człowieka z prawej. No, ale nic, jedziemy dalej. Wyjazd w Powstańców, potem w Maczka, przy trasie w lewo, przy Broniewskiego zawrócić i w prawo w Literacką (chyba). Parkowanie prostopadłe, zawracanie ("a gdzie pan chce"). Atmosfera się w międzyczasie rozluźniła i już wiedziałem, że będzie dobrze. Potem trochę kręcenia się po bielańskich uliczkach i powrót do "bazy".
W sumie, było...hmmm....bardzo miło. Z panem fajnie się rozmawiało. O mieście, moich studiach, jego pracy.
Aha, nie wspomniałem o moim drugim błędzie - było to najechanie na ciągłą linię przy zmianie pasów przed skrzyżowaniem. Miałem do zmiany trzy pasy, był spory ruch i nie za bardzo chcieli mnie wpuścić. Udało mi się w ostatnim momencie, juz na ciągłej. Ale pan powiedział że za takie dwa błędy nie skreśli mnie. Liczy się po prostu dobra jazda, a nie "sztywna" jazda.

Rada dla początkujących: nie skreślać się na starcie. Ja czekałem dwa miesiące i myślałem, że nic już nie pamiętam. Ale egzamin motywuje, i to bardzo. Człowiek wyostrza wszystkie zmysły i daje z siebie wszystko. Po prostu: nie może się nie udać!

Powodzenia i szerokiej drogi!
quattro
 
Posty: 6
Dołączył(a): środa 16 stycznia 2008, 18:55

Postprzez johnik23 » sobota 19 stycznia 2008, 16:16

WORD ODLEWNICZA
godz.15, trzecie podejście, pozytywnie

Zostałem wylosowany po 16.
Pierwsze zadanie: pokazać i nazwać wszystkie zbiorniki, wytłumaczyć jak się sprawdza poziom oleju i gdzie się go wlewa.
Drugie zadanie: włączyć wszystkie możliwe światła po kolei, nazywając je, pokazać i nazwać z przodu i z tyłu.

Łuk, górka.

No i to co najważniejsze- miasto :)

Za górką kazał mi się zatrzymać za zakrętem w prawo przy krawężniku. Wrzucam jedynke i czekam aż skończy notować w swoim kajeciku. "CZY JA MÓWIŁEM ŻE RUSZAMY???"- wrzucam na luz, po chwili "ruszamy" :D
Wyjeżdźając z bramy trzeba uważac na samochody z prawej- mają pierwszeńśtwo. Z ośrodka miałem skręcić w lewo, aże było juz ciemno to ciężko było ocenić jak daleko są auta. Nie zastanawiajcie się długo, mojego egzaminatora takie czekanie zirytowało :)
Później pierwsze światła, a na nich w lewo- świetne światła- bardzo któtkie, stałem dobrych pare minut :)

Dalej zawracanie z użyciem infrastruktury, parkowanie- KOPERTA... (wyszła za drugim razem, uff), pare skrzyżowań równorzędnych i jednokierunkowe uliczki, parkowanie prostopadłe w lewo i zawracanie- tutaj zgasł mi silnik.

Pamiętam znak STOP- trzeba tam uważać bo nic nie widać co sie dzieje z lewej strony i jest nieco pod górkę.
Uważajcie na ludzi wchodzących na pasy!! Szczególnie po ciemku strasznie ciężko jest dojrzeć ich i czasem jest już za późno albo egzaminator ląduje na przedniej szybie.

Nie dyskutujcie z egzaminatorem. Nie dajcie się zbić z pantałyku, niech sobie narzeka i gada, czasem się wydrze lub wyśmieje- zimna krew i do przodu, starajcie się do samego końca. Wszystko co się dzieje przed autem jest nagrywane, musicie zrobić błąd, żeby mógł was oblać.

Przed egzaminem podczas oczekiwania na wylosowanie polecam dobrą książkę- pomaga się oderwać od rzeczywistości, chociaż kiedy słyszy się dźwięk z głośnika, serce podchodzi do gardła- ale na momencik :)

To było moje 3 podejście i tak jak na dwóch poprzednich noga na sprzęgle chodziła jak szalona tak teraz chociaż byłem skoncentrowany, nie byłem spięty. Pamiętam, że na łuku dobrym pomysłem jest operowanie sprzęgłem z piętą na ziemi, ruszacie tylko stopą a nie całą nogą- wmniejsze drżenie :D

Złośliwości egzaminatora, które miały mnie roztroić :D
- nie powiedziałem ze ruszamy :)
- czegoż pan nie jedziesz, robisz pan zator (sprawdzasz w lustrze czy rzeczywiście jesli nie, to olewasz)
- po przejchaniu przez przejscie z pieszym- jeszcze raz taki numer i koniec egzaminu. pan chyba nie wie że zdaje pan egzamin.
- sytuacja taka ze mam zawrocic na rondzie, wiec przebijam sie na lewy pas ale widze ze za mna minimalne za mną jedzie poldek no to czekam, noga z gazu zeby przejechal, a ten zwalnia razem ze mna, to szybka redukcja, przyspieszenie i wjechalem przed niego ale juz na najbardziej skrajny lewy nie zdazylem bo zaczynala sie juz ciagła. "co pan robisz, miałęs pan zawrócic" Nie tłumaczyć się, jechać prosto, a już w szczególności nie mówić jak się to widzi własnymi oczami :) to irytuje :D no i na pewno nie mowic nic w stylu: prosze mi nie wmawiać.. :D
Po pojechaniu prosto mialem zawrócic troche dalej i tyle.

Życze wszystkim zdającym powodzenia i cierpliwości do egzaminatorów- jak to dobrze że dopiero za trzecim razem trafiłem na typowy przykład złośliwca, którego znam z różnych opowieści :)

Poprzednie dwa oblane egzaminy były negatywne z powodu wymuszenia peirwszeństwa, raz na rondzie, raz na równorzędnym- w przypadku takiego błędu nie ma dyskusji, koniec egzaminu, przesiadamy się.
johnik23
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 19 stycznia 2008, 15:46

WORD Bemowo

Postprzez aneczka88 » wtorek 22 stycznia 2008, 22:24

Zdałam dzisiaj mój pierwszy i jedyny egzamin na prawo jazdy kat. B!!!
Przed egzaminem czytałam wypowiedzi na tym forum, które pomogły mi sie przygotować do tego cięzkiego dnia. Więc wszystkim gorąco polecam to forum!!!
moj egzamin planowo był o 9.00, nie ukrywam, że bardzo się denerwowałam, przy każdym sygnale, który zapowiada wezwanie osoby, ale mój sygnał był dopiero o 11.45!!!! Pod koniec oczekiwania, byłam wściekła!!! Nie dość, żed płacę za ten egzamin, denerwuje sie, to jeszcze musze czeakć 2 godziny, a tu już następna grupa! Ze złości na egzamin poszłam zupełanei na luzie i tylko i wyłącze to mi ocaliło.
Na początek oczywiscie trzeba pokazać światła, ponieważ była sniezca, egzaminator powiedizał"Proszę zapalioć wszystkie możliwe światła" - zrobione, pokazałam, dobra do auta, prosze przygotowac się do jazdy i na łuk- bezbłednie, górka -bezbłędnie. Jedziemy na miasto!
Wyjeżdzam z osrodka i w prawo, parkowanie na osiedlu skośne i póxniej zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury- zaliczone bezbłednie, zrelaksowałam się jeszcze bardziej:)
Później Radiowa, skręt w lewo i dwa ronda, póxniej jeszcze chwiele pokrążyłam po woli i bemowie i do ośrodka. Cały egzamin wspominam naprawdę bardzo sympatycznie, egzaminator okazał sie poprostu ludzkim czlowiekiem, za co bardzo dziękuje!
A i jeszcze jedna rada dla tych co się przygotowuja do egzminu, zmieniajcie o ile to mozliwe instruktorów i samochody (3 i 5-cio drzwiowe)€ nto naprawdę wiele daje, ja podczas mojego egzminu czułam się zupelnie tak jak na jazdach doszkalających.
Zyczę wszystkim powodzenia!!!!
Teraz czekam juz tylko na dokument!
;D
aneczka88
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 22 stycznia 2008, 14:58

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 96 gości