WORD Białystok - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez occinella » piątek 11 kwietnia 2008, 22:49

Do egzaminu podchodziłam 2 razy, za drugim razem z wynikiem pozytywnym.
Cóż, egzaminatorzy na których trafiłam bardzo oficjalni, nie było mowy o jakiejkolwiek rozmowie "rozluźniającej" .
Pierwszy wynik negatywny, jakby na własne życzenie, nie zatrzymałam się na STOPie, kiedy sygnalizacja świetlna nie działała (na ul. MIckiewicza) :oops: ....
Dokupiłam dodatkowe 10 godz., bo do następnego egzaminu było ok. 1,5 mieiąca (też na własne życzenie)
Za drugim razem przejechałam ponad 40 min., które egzaminator skwitował "dobry kierowca, gratuluję!", chociaż podczas jazdy nie dał ani razu do zrozumienia, że jest ok., więc do końca nie wiedziałam jakim wynikiem zakończy się egzamin.
Podczas dwóch egzaminów jeździłam białą Micrą. Z tym, że za każdym razem był to inny samochód. Podczas pierwszego podejścia samochód szedł jak "po maśle". Podczas drugiego podejścia trafiłam na auto z wyrobionym sprzęgłem... ciężko się ruszało :? Ale się udało :D
Dziś odebrałam dokument ... i wsiadłam do swego samochodu (trochę większy od Micry). Zaczynam jeździć!
occinella
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 11 kwietnia 2008, 22:29

Postprzez lemigo » sobota 21 czerwca 2008, 22:25

Ja zdałem za 3 razem dokładnie 18 czerwca 2008 :)
Pierwszy raz oblałem na miescie nie zatrzymując sie na czerwonym świetle a za drugim razem nawet nie wsiadłem do samochodu, uwalił mnie na nieumiejętnosci wskazaniu świateł (bez sensu) No ale grunt ze za 3 razem sie udało. Egzaminator trafił mi sie nawet w porządku, jak tylko wsiadłem do samochodu opowiedział mi jakąś krotką anegdotę, ktorej i tak nie pamiętam taki byłem zestresowany na początku, tylko przytakiwałem i sie usmiechałem udając ze słucham :)
Po prawidłowym przygotowaniu samochodu, pokazaniu świateł i co ma pod maską, następił łuk bezbłędnie, pózniej jazda pod górke i wyruszamy na miasto. Z Wordu skręcamy w prawo i pozniej od razu w lewo, tu jedziem do końca drogi (nie znam niestety nazwy) poniej w prawo i tu każe zawracać z infrastrukturą, oczywiscie bezbłędnie wykonany i jedziemy prosto aż dojeżdzamy do skrzyzowania z ciołkowskiego, tu każe skręcac w prawo i pozniej w lewo na światłach na Branickiego. Z Branickiego jedziemy w Piastowską i pozniej każe zawroci na pierwszych światłach (przy kosciele) Pozniej każe skręcic w prawo (to chyba Chrobrego jest al nie jestem pewien, tam dojeżdzamy do malutkiego ronda na ktorym każe zawrocic. Jedziemy spowrotem i nagle każe sie zatrzymac i wykonać parkowanie rownoległe czyli tzw koperte :o juz myslałem ze po mnie ale o dziwo mi sie udało z poprawką do ktorej mialem prawo zresztą. Spytałem sie dlaczego nie wysiada z samochodu to powiedzial ze widzi w lusterkach, tak naprawde to mu sie nie chciało :).
Pozniej kierujemy sie do centrum. Z Chrobrego skręcamy w prawo i na tym duzym skrzyzowaniu przy Galerii Białej skrecamy w Branickiego. Pozniej jedziemy prosto i każe zawrócic zeby dojechac na ulice Swiętojańską.
Natępnie jedziemy do skrzyżowania z Mickiewicza, skręcamy w lewo i pozniej w pierwszą w prawo, to chyba Grotgera. Pozniej w prawo i dojezdzamy do ronda przy Filharmonii. Tu każe jechac prosto az do sławnego skrzyżowania przy Centralu. Tu kaze zawrocic i jedziemy cały czas prosto. Pozniej każe skręcic w lewo przed Hortexem jednokierunkową, i dalej w prawo przez Akademicką i pozniej pierwsza w prawo (jednokierunkowa) Dojeżdzamy do końca i przy pizzeri Paradiso w lewo i znowu do ronda przy Filharmonii. Prosto przez to rondo az do skrzyzowania z z Mickiewicza. W Mickiewicza skręcamy w prawo pozniej prosto przyz skrzyzowanie z Ciołkowskiego i az do Wordu.
Dojeżamy na parking i tu kaze mi wjechac w koperte, włączyłem wsteczny i niechce mi jechac ;O a on do mnie 'chyba niechce pan na końcu egzaminu oblać' Okazało sie, że za słabo sprzęgło wcisnałem :) Zaparkowałem, powiedział ze zalicza mi i, że prawo jazdy do odebrania po 2 tyg. Jak wysiadłem z samochodu to zobaczyłem zestresowaną istotkę czekającą na egzamin, hihihi powiedziałem żeby sie niestresowała (wiem wiem, łatwo powiedzieć) pozdrawiam ją jak to czyta ;)
Aż sie sam sobie dziwiłem ze byłem taki spokojny i zadnego błędu nie zrobiłem. Egzaminator był w porządku, jasno i za wczasu wydawał polecenia, przez całą droge tylko narzekał na innych kierowców akurat uczestniczących w ruchu :)
Teraz tylko czekam na odebranie prawa jazdy i mam pytanie do innych, czy wczesniej trzeba zapłacic za prawo jazdy czy dopiero przy odbiorze i ile sie srednio czeka w Białymstoku na odebranie prawka.
Pozdrawiam :)
lemigo
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 21 czerwca 2008, 22:00

Postprzez Neurot » wtorek 08 lipca 2008, 09:07

Na początku Witam Was wszystkich serdecznie.
Chciałbym podzielić się swoimi przeżyciami na egzaminach :)

Co prawda minęło już sporo słupków kilometrowych na naszych "autostradach", ale może komuś będzie się chciało to przeczytać.

Dotychczasowe egzaminy zdawałem za pierwszym razem. Jest to dziwne, biorąc pod uwagę, że dziwnym zbiegiem okoliczności - zawsze byłem po nieprzespanej nocy, zmęczony itp itd :)
Ad Rem

kat. B zdawałem w 1999 (WORD był wtedy jeszcze na Wierzbowej). Na egzamin jechałem całą noc dziwnymi ciapongami z Elbląga. Miałem chyba jakoś o 8 stawić się w WORDzie. Testy zdałem z jednym błędem. Trafił mi się "najukochańszy i najmilejszy" ówczesny egzaminator, pan R. (chyba dobrze napisałem jego nazwisko). Parę lat temu doszły mnie słuchy, że zmarł. Wtedy już był przed samą emeryturą. Na placyku odstawiłem wszystkie manewry bez problemu (na łuku kierowałem się gestami kolegów z LO, którzy mi podpowiadali zza bramy WORDu :P ). Trasy na mieście nie pamiętam z paroma wyjątkami. Ruszyłem spod świateł na skrzyżowaniu Sikorskiego, Jana Pawła II, Konst. 3 Maja. Jechałem z WORDu w stronę Warszawy. Nagle na wysokości "domku Napoleona" egzaminator kazał walnąć nawrotkę. Byłem na prawym pasie i nie miałem czasu zmienić go na lewy. Na szczęście jakiś litościwy kierowca STARa mrugnął mi i mnie wpuścił. Potem na tym samym skrzyżowaniu usłyszałem od egzaminatora (pamiętam to do dziś, bo mało wtedy zawału nie dostałem ze stresu i nerwów) "Jedź KUR*A JEDŹ!!". Chyba w jego mniemaniu robiłem to za powoli. potem jakoś w okolicach Marczukowskiej spytałem nieśmiało, czy mogę otworzyć okno. Popatrzył na mnie wzrokiem w stylu "Bo Cię spalę!!". Mało co nie zemdlałem :) Ale o dziwo pozwolił otworzyć okno. Micra mi zdechła ze dwa razy, plus ta felerna nawrotka z prawego pasa, plus jakieś inne drobne duperelki. Ale o dziwo jak wróciliśmy na placyk to wpisał w kajecik, że zdałem. Dotarło to do mnie dopiero w domu i musiałem po prostu się położyć. Zmęczenie podróżą, egzamin, brak snu, nerwy i stres pacnęły mnie jak dobry kawałek betonu.

Sporawy czas później postanowiłem brnąć dalej w "transport", i mimo wykształcenia informatycznego, postanowiłem zostać kierowca zawodowym. Nadszedł czas kategorii C (WORD już na Wiewiórczej).Testy, jak to testy - pamięćiówka (1,5 minuty) - jeden błąd. Egzamin praktyczny wypadł pod sam koniec Marca. Niby ciepło, a jednak zimno. Pracowałem wtedy już jako kierowca (na dużych busach) i właśnie wróciłem o świcie z trasy. Odbębniłem ostatnie 2 godziny jazdy w OSK, potem 2 godziny snu na siedzeniach i na 12 do WORDu. Niewyspany, zimno, zestresowany jak przed slubem lub maturą. Nastawiałem się, że nie zdam (wtedy mniejszy zawód :) ). Najpierw z nerwów zaplątałem się przy OC (Obsłudze Codziennej). Gdy miałem sprawdzić działanie kierunkowskazów, dostałem zaćmy umysłowej i próbowałem przestawić wajchę od kierunków w innej płaszczyżnie niż trzeba. Stalem na ziemi a ręką targałem kierunki w pionie, zamiast w poziomie. Egzaminator na szczęście stał bardziej na tyle MANa i nie zauważył. Moja grupa (3 osoby) wylosowała kopertę i prostopadłe (albo skośne, nie pamiętam) przodem. Na łuku nie wyszło mi cofanie i przy prostowaniu ciężarówki trąciłem lusterkiem zewnętrzny pachołek. Zauważył to egzaminator C+E (obok odbywał się egzamin zna przyczepę) i nie omieszkał "strzelić z ucha" mojemu egzaminatorowi, że popełniłem błąd (WIELKIE DZIĘKI ZŁAMASIE!). Kolejne podejście do łuku wyszło perfekt. Kopertę i parkowanie miałem wyćwiczone perfekt (doświadczenie na busach mocno pomogło na "parkowaniu lusterkami". Potem miasto. Tu raczej nerw mi odszedł. Auto prócz rozmiarów niczym się nie różniło tym, którym jeździłem na co dzień w pracy. Po egzaminie musiałem jeszcze tylko zaparkować MANa na ich parkingu (zdawałem ostatni). Egzaminator miał do mnie dwa "żale". Nie podobało mu się, że na rondzie zawracałem na kierunku (sprawa dyskusyjna, wg mnie powinno się jechać na rondzie na lewym, a dopiero na zjeździe włączyć prawy). Skrytykował również fakt, że na Składowej zatrzymałem się przed przejściem. Ja się zatrzymałem, ale koleś osobowym mignął na oko z 80 km/h lewym pasem. Pieszy na szczęście nie zdążył jeszcze wejść na pasy. Egzaminator miał mi za złe, że (cyt.) "Swoim zachowaniem sprowokowałem pieszego do przejścia przez przejście, a nie zobaczyłem w lusterku tamtej osobówki". Tu też miałem diametralnie inne zdanie. Noe moja wina, że tamten kierowca pocinał 80tką, jak również nie moja wina, że widząc "eLkę" stojąca przed przejściem, nie zatrzymał się i poleciał dalej. Ale mimo wszystko zdałem :)
Dziś zapisuję się na egzamin E do C. Cienko siebie widzę, ale jak mawiają Amerykanie "Pożywiom, Obadim".

Co do porad. W przypadku "B" nie pomogę za wiele (dużo się pozmieniało).
Ogólnie testy to wiadomo - na pamięć trzeba. Czasem logika i widza podpowie Ci inną odpowiedź. Spece od testów jednak ustalili jak być powinno i niestety - tak musi być.
Praktyka... Nie wiem jak inni, ja wolałem (i wolę nadal) zawsze nastawić się przed egzaminem realistycznie i pesymistycznie.
Nie twierdzę, że należy wbijać do głowy formułki typu "i tak nie zdam". Warto jedynie obiektywnie ocenić swoje umiejętności, podejść z pokora do egzaminu i nie zgrywać chojraka co zjadł wszystkie rozumy. Masz zdać egzamin według ustalonych kryteriów. Egzaminatora może mało obchodzić, że już wcześniej jeździłe(a)ś autem rodziców/kolegi. Oni są z samego założenia bardziej doświadczeni niż Ty. Do realizmu polecam dodać dużą szczyptę spokoju i wyluzowania. Jak oblejesz, nikt Ci nie obetnie ręki, nie wypali oka, nie zabije rodziny. Jesteś po prostu w plecy za egzamin. Świat się nie zawalił. Musisz tylko podszlifować swoje umiejętności.

ważne: Nie bójmy się egzaminatora. To człowiek, jak my. To taki sam nasz pasażer jak instruktor, tyle że zapisuje nasze działania na kamerze i "w kajeciku", a potem nas ocenia na kartce, a nie słownie :P
Nie bójcie się zadać pytania przed egzaminem, jeżeli czegoś nie rozumiecie.
Co do placu (kat C), to polecam ustawić dobrze lusterka i zapoznać się z ich polem widoczności. Różniły się troszkę kątem widzenia, od tych które miałem w szkoleniowym. Te na egzaminie uwypuklały i pokazywały więcej. Poza tym autko było w eleganckim stanie i nie musiałem się przestawiać na jazdę. Zazwyczaj potrzebuję parę minut, aby wyczuć ruch pedałów i biegów. Tu obyło się bez problemu. Nie wiem jak będzie wyglądać sprawa z DAFem (z tego co czytałem na stronach WORDu, to właśnie DAF będzie chyba teraz pojazdem na egzamin C i C+E)

Pozdrawiam i życzę P na kwitku za pierwszym podejściem.
Jeżeli ktoś ma jakieś pytania odnośnie mojego postu - proszę się nie krępować (forum,PW, mail)
Pozdrawiam i życzę szczęśliwej podróży
Obrazek
Avatar użytkownika
Neurot
 
Posty: 308
Dołączył(a): wtorek 08 lipca 2008, 07:37
Lokalizacja: Białystok

Postprzez PeBek » środa 06 sierpnia 2008, 20:44

Witam

Ja zdałem za 3-cim razem.

Za pierwszym razem egzaminator nie był zbyt miły. Szło mi dość dobrze, do czasu gdy miałem z Mickiewicza zawrócić na rondzie. Zagapiłem się jakoś i nie zdążyłem zmienić pasa na lewy (jest tam dość mało miejsca na to). Gdy już zaczęła się linia ciągła powiedziałem egzaminatorowi, że już nie mogę zmienić pasa nie łamiąc przepisów i co w tym przypadku mam zrobić. Egzaminator milczał jak grób, co mnie dość mocno zestresowało. Wjechałem na rondo i myślałem, że w końcu powie gdzie mam jechać. Mój błąd, w takim przypadku trzeba jechać po prostu gdziekolwiek, najlepiej w prawo bo najłatwiej. To tylko "niewykonanie polecenia egzaminatora", raz można takie "przewinienie" popełnić. Z tego wszystkiego skręciłem ... w lewo :D na Piłsudskiego.
Gdy miałem wjechać na plac uniwersytecki, zapytałem w którą stronę mam jechać, bo byłem już bardzo blisko i nie otrzymałem polecenia. Egzaminator powiedział, że wyda je "zawczasu". Gdy zacząłem tłumaczyć, że muszę wiedzieć wcześniej, żeby zająć odpowiedni "pas" (tam nie ma pasów, ale instruktor uczył mnie, że gdy jedziemy w lewo, to jedziemy jak najbliżej wyspy), to powiedział, że każdemu tak wydaje polecenia i nie ma problemów. Dopiero gdy znalazłem się na placu usłyszałem gdzie mam jechać.
Później wynikła bardzo podobna sytuacja, znów wjeżdżam na plac, proszę o polecenie gdzie mam jechać i słyszę "pan chyba żartuje".
Mimo tego myślałem, że zdam, bo jeździłem już ponad 40 min, wróciłem do WORD'u za kierownicą i dopiero tam dowiedziałem się, że nie zdałem, oficjalny powód: nie włączenie dwa (albo trzy) razy kierunkowskazu.

Za drugim razem egzaminator był zupełnie inny, może nie był jakoś bardzo miły, ale nie było "czuć" jakiegoś wrogiego nastawienia. Niestety auto (o numerze 9), nie było zbyt szczęśliwe, bo sprzęgło łapało dopiero na samym końcu i przez to górkę musiałem powtarzać (myślałem, że po prostu jedynka nie wchodzi).
Trafiła mi się fajna pogoda ;), bo padał mocny deszcz, auta dość wolno jeździły, trochę w korku postałem, jeździłem już może z 30 min. Niestety na skrzyżowaniu gdy było zielone i już byłem za pasami (dla pieszych), zauważyłem, że nie ma miejsca do kontynuowania jazdy. Więc zatrzymałem się przed linią z trójkątami i dobrze zrobiłem, bo tamte samochody ledwo zdołały opuścić skrzyżowanie. Niestety nie widziałem świateł i zastanawiałem się kiedy to jechać, tak żeby nie blokować samochodów za mną gdy będą miały zielone. Gdy przestały jechać samochody, pomyślałem że to już i lekko ruszyłem, ale tak tylko troszkę, żeby później szybko przejechać. Wybrałem zły moment bo zaczęły jechać samochody z przeciwka w lewo (sygnalizacja kierunkowa), to od razu na hamulec depnąłem. Niestety nie tylko ja, bo egzaminator też. Nie wyjechałem poza linię z trójkątami i myślałem, że może to jakoś przejdzie. Po tym zdarzeniu jeszcze trochę jeździłem, w sumie dość sporo, już myślałem, że może zdam. Gdy zaparkowałem na polecenie egzaminatora, powiedział że nie może tego uznać i że egzamin zostaje przerwany, nie pomogły tłumaczenia, że nie miałem chęci wjeżdżać na skrzyżowanie, po zauważeniu jadących samochodów w lewo. Do WORD'u wróciłem jako pasażer, szkoda bo reszta zadań poszła mi dobrze.

Trzecia próba zaczęła się niezbyt optymistycznie. Egzaminator był wprawdzie dość miły, ale trochę się czepiał, np. pytał gdzie znajduje się podziałka poziomu płynu hamulcowego, jakoś nie mogłem je znaleźć :D. Całe szczęście podpowiedział, że on widzi, to mnie nakierowało że jednak podziałka jest z drugiej strony. Druga wtopa była na łuku. Zawsze mi wychodził, niestety zatrzymałem samochód za szybko, tak że koła były za linią, ale wystawała maska. Powiedział, że nie może tego uznać i kolejna próba. I tu znowu miałem fuksa, bo prawie bym pojechał z niezapiętymi pasami, gdy już chciałem ruszać stwierdziłem że coś mi nie pasuje. W tej chwili odezwał się egzaminator z pytaniem "czy jest pan gotowy do jazdy". Od razu zapiąłem pas i łuk poszedł ok. Górka też, zresztą to najłatwiejsze zadanie. Potem usłyszałem, że plac zaliczony i jedziemy na miasto. Od razu zaznaczył, żebym jeździł z prędkościami zbliżonymi do dozwolonych, by nie blokować ruchu.
Ten egzaminator w przeciwieństwie do pierwszego wydawał jasne polecenia i odpowiednio wcześniej. Oczywiście nie mogło się obyć bez placu uniwersyteckiego, na którym miałem zawrócić.
Trochę się zestresowałem, bo na rondzie (koło gołębia) zgasł mi silnik (przez pomyłkę ruszyłem z dwójki), na szczęście nie było żadnego samochodu za mną, szybko odpaliłem silnik i ruszyłem.
Parkowanie dostałem najprostsze, bo skośne, może dlatego że nie chciało mu się szukać miejsca. Udało się za pierwszym razem bez żadnych problemów.
Później to już wracałem do WORD'u i uważałem żeby na koniec jakiejś głupoty nie walnąć ;). Na placu dowiedziałem się, że wynik pozytywny. Mimo to, zapytałem się z ciekawości czy były jakieś poważniejsze błędy. Powiedział, że nie miał większych zastrzeżeń, poza tym zgaśnięciem na rondzie.

Pozdrawiam i życzę powodzenia :)
Avatar użytkownika
PeBek
 
Posty: 5
Dołączył(a): poniedziałek 18 lutego 2008, 12:14
Lokalizacja: Białystok

Postprzez Kamil Bajko » poniedziałek 13 października 2008, 21:26

Ja zdałem dzisiaj za pierwszym razem.
Egzaminator bardzo miły, polecenia wydawał dość wcześnie. Zaskoczył mnie tylko inny zbiorniczek płynu chłodniczego pod maską, a reszta ok. Jeździłem ok. 1godz. 15min. Teraz tylko czekam na odbiór. Aha i uważajcie wyjeżdżając z ośrodka - TAM JEST ZNAK STOP. Wiele osób dzisiaj nie zauważyło.
17.07.2008r. - Zapis na kurs
7.08.2008r. - Pierwsza jazda L-ką
13.10.2008r. - Teoria (+), Praktyka (+)
20.10.2008r. - Przyjęto wniosek. Trwa postępowanie administracyjne.
22.10.2008r. - Dokument do odbioru.
23.10.2008r. - Dokument odebrany.
Kamil Bajko
 
Posty: 28
Dołączył(a): sobota 16 sierpnia 2008, 23:09

Postprzez goya » piątek 17 października 2008, 11:30

Dziś oblałam pierwsze podejście :( Jestem zła na siebie ! wymusiłam pierwszeństwo :( Następny egzamin 5,11,08 stawiam sobie za cel go zdać,mam nadzieje ze jest to możliwe w Pięknym Białymstoku :)
goya
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 17 października 2008, 11:25
Lokalizacja: Białystok

Postprzez Helios » piątek 21 listopada 2008, 20:03

Forum śledze już od dłuższego czasu, bo odwiedziny regularne zaczęły się w okolicach sierpnia (start kursu). No ale do rzeczy.

21 listopad 2008. Godz 8:30 Drugie podejście do egzaminu. (Pierwszy z nerwów uwalony na łuku). Miałem te szczęście że zarówno za pierwszym razem jak i drugim trafiłem na bardzo fajnych egzaminatorów przy czym za pierwszym razem nie na wiele się to zdało bo oblałem na własne życzenie, tak przy drugim razie było bardzo pomocne.

Wywołany byłem ok 9. Zawsze jest zabawnie siedząc w poczekalni widząc stres i że drzwi od najbardziej obleganych pokojów furkoczą z taką częstotliwością i prędkością iż tworzą przeciąg, tak tak oczywiście mówię o ubikacjach.
Na plac wchodziłem z przeświadczeniem że co ma być to będzie, dzień wcześniej katowałem ten sławetny łuk więc miałem nadzieje że go przełkne. Widząc tym bardziej że łuk jest dosyć dziwny i końcówkę ma nachyloną miałem już czarne wizje. Płyny i światła ok, bez problemu. Tu miałem największy stres, przygotowałem się do jazdy, z tego wszystkiego źle ustawiłem lewe lusterko i patrząc w nie musiałem na mieście nieźle kręcić głową. I ruszyłem, do przodu dziecinnie proste...z tym że przy tym wzniesieniu na półsprzęgle zaczął mi gasnąć...hehe przerażenie w oczach popuszczam półsprzęgło i w gaz :D udało się. No i do tyłu, tym razem na spokojnie, powolutku, patrząc za siebie i zerkając w lusterka, samochód próbował mi wykręcić numer taki sam jak i z podjazdem no ale utepmperowałem go gazem. ŁUK ZALICZONY.
Górka poszła bez problemu i wyjazd na miasto. Z WORDU pojechaliśmy w lewo, przez remontowaną Mickiewicza a następnie prosto i w lewo na najbliższym skrzyżowaniu, tam trochę się pokręciliśmy i znaleźliśmy się koło parku (droga wybiegająca na przeciwko Polany) tam odbyło się zawracanie z użyciem biegu wstecznego. Miałem stresa bo L'ka przyblokowała mi jedyny wjazd na ulicy ale z pomocą przyszło ostatnie puste miejsce parkingowe. Potem w jednokierunkową na której sie modliłem aby przypadkiem nie przyszło mu do głowy parkować równolegle. Ale wszystkie miejsca były zajęte. Przy wyjeździe w prawo na Skłodowską pewien miły pan w BMW o mały włos nie załatwił mi egzaminu. Z prawym migaczem usiłował się wepchnąć pod prąd w jednokierunkową. Więc ja kierunek i dawaj wyjeżdzać. Egzaminator nagle sie rozbudził i patrzy na tą BMW a jego noga wędruje na hamulec , myśle sobie po ptokach bo będzie wymuszenie, na szczęście BMW miało nadal włączony migacz więc noga spokojnie powoli opadła na podłoge a mi z klatki piersiowej zszedł kilkutonowy słoń :D. Potem plac uniwersytecki, nawrotka, i szukanie miejsca do parkowania, niema. Skłodowskiej, rondo koło filharmonii, lewo, okolice galerii białej, aleja Piłsudzkiego ze dwa razy i z tamtąd znów rondo koło Gołębia, Branickiego, kierunek Dojlidy. Przy fabryce w prawo. Tam mieszanka po uliczkach i osiedlem pojechaliśmy w okolice szpitala zakaźnego gdzie w końcu znalazł miejsce do parkowania (skośne uff). Wyjechanie z parkingu i zawracanie w bramie. Następnie w prawo..w prawo i GRATULUJE ZDANEGO EGZAMINU :-) banan na gębie całą drogę powrotną :)
Pozdrawiam i życzę również szczęścia przy zdawaniu egzaminów :))))
Helios
 
Posty: 5
Dołączył(a): piątek 21 listopada 2008, 19:36

Postprzez lanolina » wtorek 27 stycznia 2009, 17:40

Witam forum podczytuje od dawna ;-) bo jakoś ok roku zmagałam się z tym tematem ;-)i powiem że dziś właśnie był mój szczęśliwy dzień - egzamin zdany - za :oops: 12 razem :P większość razy oblałam przez swoją głupotę i stres (praktycznie tylko 3 razy trafiłam na złośliwych egzaminatorów) ten dzisiejszy był bardzo życzliwy, od początku czułam że jestem oceniana za to co robię bez złośliwości i doszukiwania się błędów, na początku była nawet krótka anegdota rozluźniająca atmosferę ;-). Plac wyszedł bezbłędnie 8) wyjazd z WORD na prawo, potem w stronę Białej, Alfy zawracanie na rondzie przy filharmonii tam też parkowanie skośne potem zawracanie przy centralu (tu dostałam śmieszne polecenie ;-) proszę na pierwszym skrzyżowaniu w lewo na drugim w lewo i zawrócić ;-) całe szczęście że instruktor kiedyś tam mi wytłumaczył że to skrzyżowanie to tak naprawdę 3 skrzyżowania połączone) potem w lewo na skłodowskiej w jednokierunkową, tam na tej uliczce przy parku zawracanie z użyciem biegu wstecznego i bramy i potem to już powrót do WORDU praktycznie tą samą trasą.
Miałam 2 sytuacje przez które myślałam że nie zaliczę egzaminu - raz przy zmianie pasa(pas się już kończył) przepuścił mnie tir- mrugnął światłami- jak mantra w głowie mi gadało że nie można ale skorzystałam a egzaminator podziękował światłami awaryjnymi, a druga sytuacja egzaminator wydał polecenie proszę w lewo na najbliższym skrzyżowaniu, a ja przejechałam bo coś mi w głowie się pomieszało egzaminator zapytał dlaczego nie skręciłam....i kiedy wróciliśmy do WORDU zaparkowałam w kopercie a on wyciągnął te swoje kajety pomyślałam sobie że pozamiatane i otrzymam 12 kartkę do kolekcji a on gratuluję egzamin zdany ;-)napisałam tą relację na pocieszenie tym którym nie udaje się za pierwszym czy drugim razem :D że trzeba próbować w końcu się uda :D
lanolina
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 27 stycznia 2009, 17:09

zdałem

Postprzez nomilk » czwartek 29 stycznia 2009, 14:41

Bardzo krótko:
Pierwszy raz oblany (potrąciłem pachołek). Egzaminator upewnił się czy są dwa zbiorniki z płynem chłodniczym i czy podświetla się deska rozdzielcza podczas hamowania (niby jest z tyłu) - czyli był bardzo wyrozumiały i cierpliwy.

Drugi raz zdany (wsiadłem ok.16.40). Problemem było zobaczenie wart. min i max pod maską (niedostateczne oświetlenie na placyku), egzaminator pozwolił poświecić sobie i cierpliwie wydusił ze mnie wszystkie informacje. Kolejny wyrozumiały i cierpliwy.
Na mieście wydawał polecenia jasne i krótkie - zawsze zawczasu (dzięki temu rozluźniłem się po kilku minutach jazdy). Zaliczyłem 2 ronda i Plac Uniwersytecki (właśnie tam nie pojąłem od razu ciągu poleceń, więc się upewniłem czy wjeżdżamy w jednokierunkową przy Centralu - egzaminator potwierdził kierunek jazdy bez zbędnych ceregieli). Parkowanie było ukośnie (upewnił się oceniając odległość drzwiami). Na Dojlidach było ciemno, więc daruję sobie mój błąd podczas skręcania (nikomu nie życzę tych cholernych ciemności).

Podczas powrotu walnąłem się z kierunkowskazem ale zostałem też pouczony przez egzaminatora, że nie muszę go informować o tym, że ktoś mnie przepuszcza na końcu pasa, że najeżdżam na sąsiedni pasu ruch z braku miejsca itd. Powiedział, że ma oczy i lusterka też. Inaczej mówiąc: nie wszystko co doradza instruktor ma sens, ja go nie widziałem w informowaniu egzaminatora o sposobie swojej jazdy ale na wszelki wypadek tak zrobiłem.Ale po co... na to pytanie już poznałem odpowiedź-).

Podsumowując: jazda była ok, egzaminator jeszcze bardziej, gdyż wpłynął na mnie uspokajająco: nie krzyczał, nie ironizował, nie burczał pod nosem, nie popędzał.

Warto było na niego trafić-) polecam wszystkich!
nomilk
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 29 stycznia 2009, 14:24

Postprzez kuba12331 » piątek 30 stycznia 2009, 02:13

Ja zdałem za pierwszym razem 28.01.2009r ;] przedwczoraj :D

Jak widać trafiłem na dobrego egzaminatora, od początku wydał mi się w porządku. Po wybraniu samochodu pojechaliśmy na łuk, tak widząc jak ktoś oblał w formie żartu powiedzialł: o dobrze teraz nasza kolej :D chociazby ten smiech bardzo pozytywnie oddzialywuje. Placyk i gorka 0 problemow. Potem miasto, ogolnie trasa nie byla tragiczna, ale np. jezdzilem po takich starych, brukowych i kamienistych drogach niedalego dworca. Raz sie pomylilem na 1kierunkowej drodze i wyjechalem ze srodka. Nastepnie poprawialem to w centrum przy wyjezdzie na ul. Grochową. Tutaj mialem spory problem, podjechalem do lewej strony, niestety linia ciagla byla bardzo daleko w prawo ode mnie. W rezultacie z tej lewej skrecilem w prawo i chcialem ominac ciagla. Podczas manewru uderzylem lekko kolem w kraweznik - myslalem ze to koniec. Ale widzac ze egzaminator nic nie mowi poprawilem sie i pojechalem dalej. PRzy samym wjezdzie do WORDu wyskoczyl i kierunek, bylem taki zadowolony ze to koniec i zapomnialem poprawic go. Na koniec 5 min kazania o tych bledach i w koncu magiczne slowa: - Ale ogólnie egzamin zaliczony. Gratuluje.

Radosc nie do opisania :D jeszcze za 1 razem ;)
kuba12331
 
Posty: 2
Dołączył(a): czwartek 29 stycznia 2009, 21:40

strzalka na milosza mickiewicza

Postprzez kerzon » środa 01 kwietnia 2009, 20:38

Zdawalem 3 razy i niestety z wynikiem negatywny,
2 razy oblalem na luku, tylko ze mnie troche dziwi, bo na kursie wychodzil mi luk bez problemu, ale niestety nie na egzaminie. W wordzie sa jakies spadki na lukach. na egzaminie najezdzalem na pacholek, no ale ok, do trzech razy sztuka, za 3cim razem zrobilem luk metoda na drugi slupek, a nie na czuja i mi sie udalo.
Wyjechalem jade na miasto (wreszcie)
wyjazd z wiewiorczej w prawo, parkowanie prostopadle wyszlo ok, zawracanie ok, dalej wyjazd na ciolkowskiego,
potem mickiewicza no i skret w prawo na milosza,
Jade, widze ze zapala sie na sygnalizatorze zielona strzalka warunkowa, zatrzymuje sie, jade dalej, chce skrecic
a mi egzaminator po hamulcach, ja nie wiem o co chodzi,
on mi pokazuje ze ta sama strzalka juz zgasla na gornym sygnalizatorze,
przyznam sie ze wczesniej jej nie widzialem, patrzylem tylko na strzalke na
sygnalizatorze z boku, ale wg mnie i tak to jest bez sensu, skoro
taka strzalka pali sie od paru sek do powiedzmy 10 sek, i wez zdaz przejechac, a jezeli
nie zdazysz, to co, hamowac na pasach ? wg mnie te strzalki powinny dluzej sie palicObrazek
kerzon
 
Posty: 5
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2009, 19:54

Postprzez eurola » poniedziałek 20 kwietnia 2009, 06:16

Witam,
bardzo dziękuję za informację o tej nieszczęsnej strzałce.Na pewno mi się przyda, bo pojutrze(22 kwietnia) zdaję (drugie podejście).Za pirwszym razem oblałam na łuku, również szok, bo na kursie wychodził mi chyba od 6 godziny :( .Ale trudno.Teraz denerwuję się jeszcze bardziej,bo dokupiłam godziny, nadal łuk wychodzi mi super, a co będzie na egzaminie???Mam nadzieje, że tym razem się uda...i również trafię na tak samo fajnego egzaminatora jak przy pierwszym podejściu.Trzymajcie kciuki, pozdrawiam wszystkich zdających i tych, którym się udało
eurola
eurola
 
Posty: 6
Dołączył(a): niedziela 19 kwietnia 2009, 19:42
Lokalizacja: białystok

Postprzez eeeMILKaaa » czwartek 23 kwietnia 2009, 17:47

Pierwsze podejście zaliczone :D Egzaminator bardzo oficjalny :P ale nie zwracałam na niego uwagi i robiłam swoje :D Opis świateł i płynów to tylko formalność :D Łuk i górka również bez problemów. Z tego wszystkiego nawet nie pamiętam gdzie jeździłam :P Z manewrów miałam oczywiście: parkowanie prostopadłe, zawracanie z użyciem infrastruktury, zawracanie na rondzie etc...
Mój przepis na sukces to pozytywne nastawienie i podejście do egzaminu na luzie
Powodzenia wszystkim zdającym!
eeeMILKaaa
 
Posty: 17
Dołączył(a): czwartek 09 kwietnia 2009, 19:29
Lokalizacja: Białystok

Kobiety mają latwiej?

Postprzez kerzon » piątek 24 kwietnia 2009, 14:48

Wg mnie Panie mają wieksze szanse zdania za 1szym razem, nie wiem czym to jest spowodowane, ale wsrod znajomych, na 10 dziewczyn ktore znam to 6 od razu zdalo, a kolesi ktorzy zdali za 1szym to znam tylko 2, moze Panie dostają latwiejsze trasy? nie wiem, nie wiem ;)
Ja to zdaje i zdaje i zdac nie moge, na glupotach wpadam.
Strzalka mi zgasnie, wymuszenie pierwszenstwa (a samochod z naprzeciwka jest bardzo daleko).
Ostatnio godzine po miescie jezdzilem, samochod z naprzeciwka mnie przepuscil, pojechalem, ale egzaminator uznal to jakos wymuszenie pierwszenstwa no i egzamin oblany, radosc egzaminatora byla nie do ukrycia (jest sie z czego cieszyc), chyba oni niektorych ludzi specjalnie na miny wprowadzają.
Zycze wszystkich zdajacym zdania tego prawka, pozdrawiam
kerzon
 
Posty: 5
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2009, 19:54

Postprzez eeeMILKaaa » piątek 24 kwietnia 2009, 17:53

Myślę że wszyscy mają równe szanse. Ja na egzaminie byłam maksymalnie skupiona, dlatego nie zrobiłam żadnej głupoty. No i ważne jest żeby nie myśleć o tym czy zda się czy nie, bo ta chwila prawdy dopiero i tak nastąpi przy wjeździe do WORDA. A co do tras to chyba nigdy na egzaminie nie obejdzie się bez ronda, placu uniwersyteckiego a uliczki jednokierunkowe to już loteria... :)
eeeMILKaaa
 
Posty: 17
Dołączył(a): czwartek 09 kwietnia 2009, 19:29
Lokalizacja: Białystok

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 28 gości