przez krisow » wtorek 12 lutego 2008, 02:13
Swój egzamin miałem w sobotę, 9 lutego. Razem z kumplem mieliśmy wyznaczony na godzinę 8:15. O 6 dla treningu wyjechaliśmy z instruktorem "swoją" Corsą ze szkoły nauki jazdy. Każdy z nas przejechał około godzinki (30 minut po trasie i 30 minut po mieście). Nawiasem mówiąc świetnie się jeździ na rondzie Bema o 7 rano jak jesteście tylko Ty i światła, ruchu zero ;).
8:15 - teoria
Po wejściu do sali porozdzielano nas do stanowisk. Egzaminator wyjaśnił wszystko. Przetestowałem szybko aparaturę do zdawania na egzaminie testowym, wcisnąłem start i zaczęło się. Miałem troszkę obaw, bo na wewnętrznym zrobiłem aż 2 błędy. Tutaj jednak szło mi bardzo dobrze i po około trzech minutach zakończyłem egzamin. Dla pewności poprosiłem egzaminatora o pomoc, żebym czegoś nie pomylił. Wynik 18 odpowiedzi / 18 prawidłowych.
09:15 - plac
Po teorii całą grupa przeszłą do sali nr 104, gdzie przemiły egzaminator wyjaśnił cała procedurę egzaminu praktycznego i przeszliśmy na plac. Losowanie numerków (trafiłem 922), kilka minut oczekiwania i mój numerek. Podchodzę, egzaminator wydaje się miły, w średnim wieku z uśmiechem na ustach. Podchodzimy do czerwonej Corsy. Obsługę pod maską mam opanowaną, więc szybko idzie. Potem światła, mały błąd, ale naprawiłem natychmiast po pytaniu egzaminatora (wyłączyłem za wcześnie światła mijania zanim sprawdziłem przeciwmgłowe). Wsiadam i zaczynam łuk po ustawieniu lusterek i fotela. Od razu w momencie ruszenia wyczuwam, że sprzęgło chodzi doskonale i to mi dodaje pewności. Łuk miałem wyuczony do perfekcji więc praktycznie bez stresu go wykonałem. Jadę na podjazd, zatrzymuję się i widzę mojego kumpla jak rusza. Niestety dwa razy samochód mu gaśnie i wychodzi z auta. Troszkę mnie to zdenerwowało, ale nic, ruszam ja. Wjeżdżam, zatrzymuję się, obroty około 3000, zwalniam powoli sprzęgło, czuję jak Opel zaczyna brać, hamulec powolutku w dół i samochód bez problemu wjeżdża na wzniesienie - zaliczone :). Egzaminator wskazuje mi miejsce, gdzie mam zaparkować Corsę, zaciągam ręczny i wysiadam. Czekam kilkanaście minut obserwując innych egzaminowanych. Kilka osób tratuje słupki, kilka nie umie ruszyć pod górę. Zapamiętałem jedną panią, której samochód zgasł za pierwszym razem, ale za drugim dołożyła tyle gazu, że tylko Punciak zabuksował kołami i wystrzelił do przodu jak auto Formuły 1. Mało elegancko, ale skutecznie przecież. Po oczekiwaniu okazuje się, że egzaminator, który mnie egzaminował na placu pomylił grafiki i miał pracować od 10:00, więc na miasto pojadę z innym. Jest nim ten, który nam wyjaśniał zasady praktycznego. Wydawał się sympatyczny, więc nie denerwuje się za bardzo.
10:15 - Podjeżdża Corsa, wsiadam, egzaminator każe mi wszystko ustawić i wysiada z kimś rozmawiając. Mija kilka chwil, ja poustawiałem sobie wszystko on wsiada. Każe mi się przedstawić głośno aby system nagrał i wyjaśnia rzeczowo jak będzie mi wydawał polecenia i, że jak nic nie mówi mam jechać prosto. Zapinam pasy, uruchamiam samochód, włączam światła i ruszamy. Zaraz po wyjeździe natrafiam na wlokącą się ciężarówkę, troszkę niepewnie, ale decyduję się wyprzedzić. Jedziemy prosto, potem na rondzie w prawo obok PKP, rondo Bema i w prawo na Zatorze. Krótko tam i powrót przez Bema, potem na skrzyżowaniu w prawo i dwa razy z różnych stron pokonane kwadratowe przy Manhatanie. Za drugim razem jedziemy w prawo i parkowanie oraz zawracanie. Z każda minutą czuje się pewniej, uważam na pieszych, obserwuję znaki. Jest godzina 10:44 wracamy z kwadratowego. Na Dworcowej trafiam na niepewnie jadącą "L". Szybko ją wyprzedzam, jeszcze kilka manewrów. Skręt w lewo, zmieniam pas na prawy za skrzyżowaniem, zbliżam się do przejścia, a tam czai się jeden pieszy. Skoncentrowałem się na nim czy nie wejdzie na pas, za bardzo na nim... Popełniam pierwszy (jak się okazuje ostatni) błąd na mieście, zapominam o wyłączeniu kierunkowskazu. Egzaminator gestem ręki pokazuje mi to i natychmiast wyłączam. Wracamy do WORD. O 10:58 zatrzymuję się i słyszę, że jazda płynna i, że zdałem. Jeszcze kilka słów jak przebiega odbiór prawka, podziękowałem grzecznie za egzamin i szczęśliwy wyszedłem, życząc powodzenia dziewczynie, która wsiadała za mną (niestety nie zdała).
Ogólnie dla tych co zdają co uważam za ważne
UMIEJĘTNOŚCI:
- starajcie się zrozumieć pytania z teorii, a nie wykuwajcie ich na pamięć;
- szkoła jazdy musi Was nauczyć jeździć, a łuk i ruszanie pod górę powinniście wykonać w środku nocy wyrwani ze snu;
- jeśli to możliwe warto uczyć się jazdy na kilku samochodach i z kilkoma różnymi instruktorami (ja swoje 30 godzin spędziłem za kierownicą Punto, Punto-Grande i Oplem Corsa z 6 różnymi instruktorami);
- jeżeli jakiś manewr wam nie wychodzi ćwiczcie go intensywniej niż inne sprawy;
- podczas jazdy na mieście uważnie obserwujcie znaki, aby zawsze wiedzieć czy to jedno czy dwukierunkowa i z jakiego pasa gdzie możemy się skierować na kolejnym skrzyżowaniu;
- uważnie obserwujcie co jakiś czas co się dzieje za wami w lusterkach, to naprawdę pomaga;
SZCZĘŚCIE:
- samochód, mój kolega skarżył się na sprzęgło w swojej egzaminacyjnej Corsie, więc auto na jakim zdajecie ma na pewno duży wpływ na wynik dlatego właśnie warto na kilku wozach się uczyć by nauczyć się radzić sobie z nimi;
- prawdopodobnie można trafić na jakiegoś niebyt miłego egzaminatora (ale tutaj wypowiadać się nie mogę), u mnie obaj i na placu i ten na mieście, to duża kultura osobista, rzeczowe podejście do sprawy i życzliwość do egzaminowanego, mam nadzieję, że większość taka jest w WORD Olsztyn;
- sytuacje na drodze, to też się liczy, ja na pewno nie miałem praktycznie żadnej trudniejszej, np. ani razu w ostatniej chwili nie zaświeciło mi się żółte gdy dojeżdżałem na zielonym;
I to tyle. Może ktoś przez to przebrnął ;) Powodzenia wszystkim w przyszłości i jak najmniej nerwów, a jak najwięcej pewności siebie !!!