przez iAndrew » piątek 11 grudnia 2009, 00:24
Witam,
Od mojego egzaminu minęło już sporo czasu, więc mogę wypowiedzieć się z pewnym dystansem.
Na naukę jazdy zapisałem się z ciekawości. Zastanawiałem się jak to jest, gdy w ręku trzyma się kierownicę. Nigdy wcześniej nie prowadziłem samochodu i jakoś mnie do tego nie ciągnęło. Na dodatek jestem zupełnie zielony w sprawach motoryzacyjnych.
Dopiero po kilku wyjeżdżonych godzinach prowadzenie samochodu zaczęło mnie wciągać jak narkotyk. Nie mogłem się doczekać kolejnych jazd :D To tyle słowem wstępu.
Termin mojego egzaminu przypadał na 21 sierpnia 2009 godz 12:00. Dzień przed wykupiłem sobie 3 godzinki jazdy. Dwie na dzień przed egzaminem i jedną w dniu egzaminu. W dniu egzaminu, rano przed ostatnią jazdą rozwiązałem sobie test (chyba po to, żeby się upewnić, że obcykałem teorię) Podwiozłem się eLeczką pod WORD :D Wszedłem do poczekalni. Atmosfera tam panująca była wiadomo jaka, niemal dało się ją nożem kroić. Po kilku minutach poproszono nas do sali (chyba) 102. Na miękkich nogach podszedłem do wyznaczonego komputera. Krótki wstęp egzaminatora - co, gdzie i jak - no i zaczęło się. Bałem się, że zrobię z siebie idiotę i zawalę testy. Myślę że wtedy miałem więcej szczęścia niż rozumu, gdyż okazało się, że wylosowałem ten sam zestaw pytań, który rozwiązywałem rano :D Kilka minut i test zakończony wynikiem pozytywnym (zero błędów). Zgodnie z instrukcjami egzaminatora poszedłem do sali obok. Tam czekaliśmy aż wszyscy skończą egzamin teoretyczny. Atmosfera była wyraźnie luźniejsza. Przez moment było całkiem zabawnie. Pewna dziewczyna zapytała w którą stronę ma kręcić kierownicą jadąc tyłem po łuku :D :D :D Myślę sobie wtedy "Nie jest źle". Zjawił się egzaminator, trochę ponudził o zasadach egzaminowania, które jak myślę i tak wszyscy już znali na pamięć. Przeszliśmy na plac. Losowanie numerków. Ja miałem 021 (ma się tą pamięć :D ). Czekając na swoją kolej patrzyłem jak zdają inni. Kilka osób poległo na łuku, ktoś na wzniesieniu, ktoś się popłakał (jak to na egzaminie). Przyszła moja kolej. Losowanie elemetu spod maski i świateł. Dostełem płyn hamulcowy i światła STOP. Po tym kazano mi podjechać na łuk. Zrobiłem go bezbłędnie mimo lekko drżącej nogi na sprzęgle. Potem wzniesienie. Dźwięk Wrrrrrrrrr mojego silnika było słychać chyba na drugim końcu Olsztyna :D , ale zadanie zaliczone. Po wyjściu z samochodu egzaminator powiedział, że na miasto będziemy startować spod wejścia do WORDu i kazał nam tam czekać. Mijały długie godziny. Widziałem jak ludzie wracali na prawym fotelu i myślę "polegnę". W końcu o 15 zjawił się egzaminator, ale nie tem, który egzaminował mnie na placu. Powiedział głośno moje imię i nazwisko. Pdszedłem do niego. Przedstawił się, Adam B. Poprosił o dowód. Kazał wsiąść do auta i przydotować się do jazdy. Sam gdzieś odszedł na chwilę, więc miałem czas na "zaprzyjeźnienie" się z autkiem :D Gdy wrócił, ruszyliśmy w miasto. Trasy nie pamiętam, a poza tym jestem spoza Olsztyna, więc nie za bardzo orientuję się w nazwach ulic. Z egzaminatorem rozmawiałem przez cały czas trwania egzaminu. Nie rozpraszało mnie to, a wręcz przeciwnie. Nie lubię ciszy w aucie, gdy ktoś siedzi obok i się nie odzywa. Sam zresztą jestem strasznym gadułą :D Po kilku minutach miałem już parkowanie prostopadłe na jakimś małym parkingu. Po zaparkowaniu byłem z siebie dumny, bo nawet na jazdach nie robiłem tego tak dobrze, a tu pan Adam mówi, że pierwszy błąd :shock: Gdybym stał, to nogi by się podemną ugięły. Zapomniałem o kierunkowskazach. Jedziemy dalej. Za parę minut znów miałem parkowanie prostopadłe. Tym razem zadanie wykonałem bezbłędnie :D Pamiętam, że gdy przejeżdżaliśmy koło OSK w którym się uczyłem jeździć, zaliczyłem hamowanie awaryjne. Jakieś podłe babsko w ostatniej chwili wyskoczyło mi przed maskę. Na szczęście moja noga była szybsza od nogi egzaminatora. Mój egzamin trwał już jakieś piętnaście-dwadzieścia minut. Zaliczyłem zawracanie na skrzyżowaniu i podchodziłem do zawracania z wykorzystaniem infrastruktury. Niestety do poprawki. Pojechaliśmy kilkadziesiąt metrów dalej i tam zawróciłem już bezbłędnie. Ku mojemu zdumieniu spostrzegłem, że kierujemy się do WORDu. Pan Adam kazał zaparkować samochód. Podpisał kartkę i powiedział "gratuluję, wynik egzaminu POZYTYWNY" :D Zaniemówiłem (bardzo żadko mi się to zdarza :D ) Wydusiłem z siebie tylko "Dziękuję, dowidzenia" i wyskoczyłem z samochodu. Drżącymi dłońmi chwyciłem komórkę i wybrałem numer do mojego instruktora. Prawie krzycząc oznajmiłem mu, że zdałem. Później obdzwoniłem rodzinę, znajomych i przyjaciół. Wypaliłem ze trzy papierosy, i zadzwoniłem po taksówkę, bo głupio tak iść przez miasto i cieszyć się do siebie :D . Pojechałem do mojego OSK. Pochwaliłem się papierkiem, wypiłem kawę z instruktorem i sekretarką. Po wszystkim byłem zupełnie padnięty. W nagrodę i dla rozluźnienia zafundowałem sobie wizytę u fryzjera i na solarium :D Do domu wróciłem około godziny 19:00, bo spóźniłem się na wcześniejszy pociąg. Padłem na pysk. Rano jeszcze z dziesięć razy przeczytałem arkusz egzaminu, bo nie wierzyłem że mam to już sobą.
Dziś, po kilku miesiącach od egzaminu i przejechanych 10 000 km mogę z całą pewnością powiedzieć, że egzamin to tylko początek, a prawdziwa nauka rozpoczyna się dopiero z tym wymarzonym kawałkiem plastiku w ręku.
Pozdrawiam wytrwałych, którzy to przeczytali :D
iAndrew
21.08.2009 Teoria +, Praktyka +
ZDANE ZA PIERWSZYM PODEJSCIEM!!!
(8/27/09) Prawo Jazdy:: Przyjęto wniosek - trwa postępowanie administracyjne.
(9/2/09) Prawo Jazdy do odbioru w Urzędzie.
3.09.2009 - Prawko w kieszeni :-D