PORD Gdańsk-relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

PORD

Postprzez qaz76 » niedziela 19 lipca 2009, 00:30

Na wstępie witam wszystkich forumowiczów.
Tak się złożyło że miałem dziś (pierwszy) egzamin na moto. Niestety zaliczyłem negatyw. W najczarniejszych myślach nie przyszło mi do głowy, że nie przejadę nawet metra motorem.
Egzamin oblałem na placu. Wylosowałem sprawdzanie oleju w silniku i sprawdzanie światła drogowego. Obie czynności wykonałem, choć przy sprawdzaniu oleju trochę się namotałem, bo przyszło mi zdawać na Junaku, a kurs miałem na Yamaha YBR250 i Honda CB250. No i przez dłuższą chwilę szukałem bagnetu którego nie ma Ale udało mi się wkońcu namierzyc "okienko". no i ok, oba zadania zaliczone. Pozostało sprawdzenie stanu łańcucha, co zrobiłem i przepchnięcie motoru na odl. 5m. co też wykonałem. Po tych czynnościach miałem wsiąść na motor, przygotować się do jazdy(lusterka), i płynnie ruszyć, upewniając się przy tym(głowa prawo, lewo). Niestety kiedy siedziałem juz na motorze i ustawiałem lusterka, egzaminator kazał mi powtórzyć wszystko od początku. Wiadomo stres jak cholera, próba przypomnienia sobie wszystkiego czego się uczyłem; ponownie doszedłem do momentu kiedy siedziałem na moto i miałem się przygotować do jazdy. Ale jedno spojżenie na egzaminatora i widzę że coś robię nie tak. I siedzę na tym Junaku i myśle: O CO MU K...A CHODZI???. A panu egzaminatorowi chodziło o to że po przepchnięciu motocykla, nie postawiłem go na stopce. Dodam jeszcze, że juz przed przystąpieniem do egzaminu ubrałem kamizelkę, kask (pasek zapięty), łączność została sprawdzona. Więc miałem postawić motor tylko po to, żeby sekundę później na niego wsiąść i złożyć podporę. Taki mały wredny haczyk, ale egzaminator miał prawo mnie oblać bo w kryteriach jest jak byk napisane:

"5) dodatkowo dla kategorii A, A1:
a) sprawdzenie stanu łańcucha (w przypadku jeżeli pojazd jest w niego wyposażony)
b) zdjęcie z podpórki i przemieszczenie go na odległość 5 m bez pomocy silnika,
c) podparcie motocykla na podpórce,"

po prostu piękne.
A przestroga jest taka: nie ważne jak dobrze wykujecie Kodeks Drogowy i testy, poznacie obsługę i sprawdzanie ważnych elementów pojazdu, opanujecie do perfekcji manewry i jazdę. Jak traficie na "beton" to obleje Was na gó...nku
Dlatego też najlepiej samemu sobie poczytać wszystkie aktualne przepisy dotyczące Egzaminu Państwowego, ponieważ bywa że takie małe haczyki są pomijane przez instruktorów. A jak już to wszystko opanujecie, pozostaje się modlić by trafić na Człowieka, a nie na człowieczka.
Sorry że tak sie rozwlekłem.
Pozdr.
Ps. Kiedy wracałem do samochodu po opłaceniu egzaminu i umówieniu się na następny termin, zobaczyłem że pan egzaminator zaczyna następny egzamin. Przystanąłem, żeby zobaczyc co się bedzie działo. Kolejny egzaminowany został oblany i to chyba na tym samym co ja błędzie(zrobił podobnie jak ja).
qaz76
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 18 lipca 2009, 15:26

Postprzez HeRaS » poniedziałek 27 lipca 2009, 22:29

Witam wszystkich.

Mój pierwszy egzamin miałem 7 lipca o 7.15 teoria zdana bez problemu, niestety samochód egzaminacyjne nr 11, który przyjechał ledwo co z salonu był nie dość wyrobiony i nie poszło na placu ;/.

22 lipca 2 próba spotkanie w sali o 17.15 rozpoczęcie egzaminu o 18.20 po prostu miałem już dość czekania i nagle egzaminator na przyszedł na korytarz i wywołał moje imię poszliśmy do samochodu nr 3 placyk poszedł wyśmienicie wyjechałem za bramą w prawo rozpędzenie samochodu i wyhamowanie do 0, następnie zawracanie z wykorzystaniem całej szerokości jezdni i jedziemy w prawo potem w lewo torowisko i na wprost kierunek orunia, potem jakoś w prawo kierunek chełm tam jazda po rondach, skrzyżowaniach, uliczkach parkowanie prostopadłe wjazd przodem wyjazd tyłem bez błędnie wyjazd z chełmu na Armii Krajowej potem kierunek PORD. Oczywiści po zaparkowaniu egzaminator rozwinął mój "szczęśliwie" popełniony 1 błąd tak, że już w myślach najgorsze (kolejna próba :( ), a tu nagle na jego twarzy pokazał się uśmiech i magiczne słowo "POZYTYWNIE". Wyrwałem z samochodu jak z procy tel. do rodziców i kumpli (opić trzeba było :) ). Tyle pamiętam z mojego egzaminu. I jedna moja taka rada : jeździjcie z maksymalnie dozwoloną prędkością o to się czepiają najbardziej gdzie 40 tam 40 gdzie 50 tam 50.

Życzę wszystkim POWODZENIA!!
HeRaS
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 27 lipca 2009, 15:20

Postprzez reflection2 » środa 29 lipca 2009, 19:28

Witam ;)))
Egzamin miałam 23 lipca. Dokładnie 2 tygodnie po skończeniu kursu ( trochę mnie przeraził tak szybki termin ale udało się dokupić 4 godziny dodatkowe ).Zdałam za pierwszym razem.

O 16.30 teoria - zdana
O 17.40 wsiadłam do samochodu nr 11.
Pan egzaminator ( Lech B. ) bardzo sympatyczny.
Najbardziej bałam się placyku. Jak wyjechałam z PORDu to wiedziałam, że będzie dobrze. Pierwszy błąd zrobiłam przy bramie - za blisko się ustawiłam i trochę ruch zatamowałam ( specjalnie czekałam żeby przypadkiem nie wymusić ;)))Obtrąbili mnie z tyłu porządnie. Póżniej zawracanie przy wieży. Dalej w prawo i wyjazd na Toruńską. Dalej na Gdańsk ( dokładnie nie pamiętam ) gdzieś w kierunku Stogów, wiadukt, koło Novotelu( zawracanie z wykorzystaniem betonu na trawie ;))), parkowanie skośne tam przy Motławie i powrót do ośrodka. Jeździłam tylko 27 minut. Jeszcze jeden błąd zrobiłam na Dolnym Mieście na jednokierunkowej - złe ustawienie do skrętu w lewo.
Ogólnie bardzo miło wspominam egzamin. Cieszę się, że miałam taka trasę. Dzięki ograniczeniom do 30 i 40 mogłam wszystko spokojnie zrobić.

Psychicznie byłam bardzo spokojna. Noga mi tylko trochę latała na placu. Dzięki temu, że tak długo czekałam na praktyczny stres ze mnie zszedł i chciałam mieć to jak najszybciej za sobą bo zaczynałam się robić zła ;))) Teraz pozostaje tylko czekać na dokument i jechać bo samochód czeka.

PS. Miałam świetnego instruktora który z totalnie zielonej babki zrobił kierowcę .

Życzę powodzenia wszystkim zdającym.

03.08.2009 - Prawko do odbioru w urzędzie ;))
reflection2
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 27 lipca 2009, 16:34
Lokalizacja: Gdańsk piastów

C+E

Postprzez green35 » piątek 07 sierpnia 2009, 11:44

Zdalem C+E za 3 razem
Plac zaliczony rekaw za 1 razem ,wjazd skosny za 1 ,parkowanie tylem za 2
Ciezko jest zdawac ze wzgledu na inny samochod na ktorym robilem prawko a inny na egzaminie do tego lusterka sa tragiczne i jak pada nic nie widac
Na miasto wyjechalem jako jedyny
trasa tragiczna prowadzil mnie po waskich uliczkach blisko traktu SW wojciecha.mniej wiecej tak wyjazd z osrodka w prawo pozniej w lewo ,przejazd przez tory pamietajcie o odleglosci,pozniej na skzryzowaniu w lewo wjazd w sw wojciecha ,caly czas prosto ok 5km pozniej zawrocanie na parkingu ,wjazd na sw swojciecha,w prawo przejazd przez tory i bocznymi uliczkami przyjazd do Osrodka.Zdalem.Egz w porzadku,dobzre,ze juz nie musze ogladac tego Osrodka wiecej w ZYCIU!!!
green35
 
Posty: 2
Dołączył(a): sobota 13 czerwca 2009, 08:11
Lokalizacja: Sopot

Re: PORD Gdańsk-relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez vonBraun » środa 19 sierpnia 2009, 04:17

PORD egzamin 18.08.2009 oblany (pierwsze podejście) ponad 50 godzin wyjeżdżone wziąłem tyle, bo przyjąłem, że będąc w wieku raczej "słusznym" uczę się dwa razy wolniej niż normalni ludzie. Nie wystarczyło :-)

Egzamin 19.45. Po wejściu do sali młody egzaminator (któremu chyba się śpieszyło) zadał pytanie "czy mamy pytania" - takim tonem, że nikt o nic nie pytał, potem postraszył grupę, że za dotknięcie pachołka lub przejechanie linii oblewają i tym "pozytywnym" komunikatem zakończył część artystyczną.

Nieco zaskoczyło mnie niemal natychmiastowe wezwanie na plac (z racji nazwiska bywam zwykle na końcach różnych list). Egzaminator - nieraz tu opisywany - służbowe podejście, zero kontaktu, chyba nerwowy-wilgotne ręce). Śpieszyło się mu jeszcze bardziej niż poprzedniemu. Zalety: nie przeszkadza i nie denerwuje specjalnie, nie odzywa się kiedy nie musi co ułatwia koncentrację. Nagrał na włączonej kamerze swoje i moje personalia. Spytał "Czy zasady egzaminu są mi znane", odpowiedziałem, że w zasadzie tak, niemniej mam pytanie: czy przy wykonywaniu manewru parkowania mam dwie próby i jedną korektę, czy też dwie próby i dwie korekty. Odpowiedział- że mam dwie próby i w każdej dozwolona jest korekta. Podziękowałem. Podał karty do losowania.

Wylosowałem "Poziom płynu chłodniczego i światła cofania". Egzaminator odblokował maskę. Pręt podpierający maskę był bardzo silnie wbity w uchwyt plastikowy i z trudem udało się mi go wyjąć. Powiedziałem, że płyn jest pomiędzy górną a dolną kreską, zatem jest wystarczająca ilość. Poprawił mnie, że jest pomiędzy kreską z napisem "MAX" a kreską z napisem "MIN" ;-))).

Z trudem osadziłem pręt w klapie ustawiłem maskę 10cm nad zamkiem i wypuściłem - zaskoczyła (uczyli mnie aby jej nie "ugniatać" - może nie "wejść" a dodatkowo czepną się o odkształcanie przodu samochodu).

Ustawiłem przy włączonej elektryce bieg na "R" i poszedłem do tyłu, pokazałem światło. Usiadłem w samochodzie, odegrałem pantomimę pod tytułem "sprawdzam pasy , zagłówki, lusterka..", włączyłem światła mijania. Egzaminator z fotela pasażera wprowadził mnie do rękawa - niestety tego, który początek ma pod słońce (które w tym momencie "krwawo" zachodziło ;-).

Bardzo nieprzyjemny był pierwszy kontakt z maszyną - silnik wpadał w wysokie obroty przy najmniejszym dotknięciu gazu, sprzęgło załapywało za to normalnie. Ruszyłem - do przodu bez problemów - na końcu ustawiłem się bardzo dobrze, choć na łuku byłem trochę za bardzo w lewo. Potem poluzowałem pas bezpieczeństwa, wykręciłem się i patrząc w tył powoli wycofałem. Trzymałem go na dość wysokich obrotach aby nie zgasł. Ponieważ oślepiało mnie słońce (jestem krótko po operacji oczu -i teraz jestem nieco podatny na oślepienie) zdecydowałem się jechać nie "na czuja" ale metodą "na jeden obrót". Było OK - musiałem tylko trochę kontrować. Przez chwilę na łuku w ogóle nie wiedziałem gdzie jadę – wniosek muszę poćwiczyć sam łuk – jest tam moment w którym na odcinku około metra nie mam poczucia kontroli nad samochodem. Niezadowolony byłem tylko z samego dojazdu - byłem bardzo blisko tylniego pachołka. Zaliczone. Na górce zahamowałem dość gwałtownie - hamulec też "zaczynał się" w innym miejscu niż byłem przyzwyczajony (choć jeździłem 4 samochodami – w różnym „wieku”- na swoich jazdach)

Górka: ustawiłem 2500 obrotów, powoli puściłem sprzęgło, przód samochodu uniósł się, zwolniłem hamulec ręczny - silnik zgasł. Powtórka. Tym razem ustawiłem 3500 obrotów i zaliczyłem;-) Wniosek: za przypalanie sprzęgła trudniej jest to oblać niż za zgaśnięcie silnika :-)

Przy wyjeździe na miasto egzaminator poinformował mnie, abym nie mając pierwszeństwa, nie ruszał, nawet jeśli mnie puszczają i zachęcają do jazdy (mam to pozostawić jego decyzji). To akurat doceniłem jako pozytyw (niedawno pytałem o to na grupie uzyskując niejednoznaczne dane). Przy wyjeździe z ośrodka ulica czysta. Skręt w lewo. Potem dojazd do skrzyżowania (zerkam na Google Earth) - w lewo w ulice Równą w stronę przejazdu - - przed przejazdem powiedział abym skręcił w lewo w podporządkowaną. Upewniłem się skręciłem i do niebieskiej bramy po lewej aby zawrócić z wykorzystaniem infrastruktury.
Problemem jest tam krawężnik, którego nie widać, a wiadomo, że jest wysoki wziąłem dużą poprawkę, w mojej ocenie trochę za bardzo wyniosło mnie przy wyjeździe, ale zaliczyłem. Egzaminator zdecydowanie odmówił informowania mnie o pozytywnych wynikach prób, (na moje pytanie czy to zaliczam), pocieszył mnie za to, że powie mi o wszystkich błędach;-)), zatem wiedziałem już, że napięcie będzie rosło. ;-)) Wróciliśmy na ulicę Równą, poprawnie przejazd kolejowy, dalej w prawo na ulicę Sandomierską, potem w lewo, małą 10m jednokierunkową w ulicę Mostową - tam coś mi z dużą prędkością wyjeżdżało z lewej - byłem podporządkowany, zdążyłem zahamować przed egzaminatorem ;-)). Dalej Mostową przez Dolną Bramę, potem jak jezdnia prowadzi - w lewo. Następnie ulicą Pod Zrębem, obok "białej baszty" i tam z jednokierunkowej w prawo obok urzędu Miejskiego. Tam Okopową i zawracanie na pseudorondzie przy skrzyżowaniu Okopowej i Toruńskiej. Po znalezieniu się pod Urzędem Miejskim wjazd na parking. Na parkingu – „Proszę zaparkować zaraz za tym ciemnym samochodem- parkowanie skośne”. Stały tam dwa ciemne samochody. Jadąc do pierwszego próbuję się dopytać o który chodzi. Kiedy byliśmy już tuż przy nim udało mi się dojść do porozumienia, że chodzi właśnie o ten. Szybko skręciłem - ku mojemu zdziwieniu zauważyłem tam w ostatniej chwili mocno wyblakłe linie, starałem się w nich zmieścić, co mi się udało, po czym zostałem poinformowany, że próba niezaliczona, bo nie sygnalizuję skrętu w prawo (fakt - na to ostatnie nie miałem już czasu). Pierwszy poważny błąd, na nic tłumaczenia. Ton egzaminatora stał się jeszcze bardziej oschły - wyjazd na Okopową w prawo - znów w stronę "Białej baszty" tam skręt w lewo jednokierunkowy odcinek "Pod zrębem" Potem jeszcze raz w lewo w podporządkowaną w ulicę Rzeźnicką. Tu "rzeźnia" pod postacią parkowania prostopadłego. Wyszło. Przy wyjeździe egzaminator podał polecenie: „wyjazd w prawo, tzn w lewo, tzn w prawo, tzn w dalej będziemy jechać w tym kierunku z którego przyjechaliśmy” ;-))). Ja zaś w takt jego słów włączałem kierunkowskaz : w lewo, w prawo, w lewo w prawo - w końcu kierunkowskaz zaczął żyć własnym życiem i migać choć był w pozycji neutralnej ;-)). Kiedy się uspokoił przy wyjeździe nie wszedł mi bieg wsteczny i przez chwilę zawyłem na wysokich obrotach - wsteczny wchodził tam tylko "na siłę" - to też nowość - w żadnym z samochodów na których ćwiczyłem nic takiego się nie działo - fakt, że mój „główny” instruktor miał "nówkę", która ma na liczniku mniej niż ja na liczniku rowerowym ;-)). Nie ukrywam, że zacząłem się już lekko denerwować. Dalej - skręt w lewo w ulicę Toruńską a z Toruńskiej, na strzałce wyjazd w prawo. Przy ruszaniu - jest tam pod górę -znów zdławiłem silnik i stanął. Niestety ten samochód jakoś nie chciał mi ruszyć pod górę na 2500 obrotów ;-). Ponieważ licząc z próbą na górce był to mój drugi błąd zgaśnięcia silnika, zakładałem, że obleje mnie już tu - ale nie. Teraz podano mi polecenie abym przejechał tunelem, i w miejscu gdzie zobaczę sygnalizator pozwalający na zawracanie mam zawrócić. Niewiele myśląc rozpędziłem samochód - i zacząłem zmieniać pasy - trzeci kierowca z kolei puścił (dzieki ;-). Tuż przede mną zmaterializował się odcinek o zmienionej organizacji ruchu - żółte linie i sygnalizator ze znakiem zawracania "a'la" S-3 (W życiu nie widziałem czegoś takiego-chyba jedyny w Gdańsku i od niedawna), niemniej wyhamowałem i ustawiłem się do zawrócenia. Egzaminator poinformował, że po zawróceniu mam wjechać na estakadę. Po zmianie świateł zawróciłem - ponieważ sygnalizator ten ustawiono tak, że nie da się przejechać łagodnym łukiem na prawy pas - wciąż namalowane są tam linie ciągłe tuż po skręcie - ledwo zmieściłem się przed początkiem ciągłej. Z bardzo jasnego centrum przenieśliśmy się nagle na ciemną estakadę. Tu kazał mi skręcić w pierwszą w prawo. Trzeba było tam zmienić pas ruchu (ulicy jeszcze nie widziałem - ginęła w ciemnościach). Włączyłem kierunkowskaz. Sprawdziłem martwą strefę i lusterko, zmieniłem pas, z migającym kierunkowskazem zacząłem szukać skrętu, który objawił się moim przyzwyczajającym się do ciemności oczom w ostatniej chwili. Przyhamowałem, zredukowałem skręciłem ledwo mieszcząc się ledwo w pasie ruchu. Tu egzaminator poinformował mnie o nie zaliczeniu egzaminu. Robiąc kilka rzeczy na raz, na tempo nie zauważyłem, że tuż przed skrętem usłużna maszyna wyłączyła mi automatycznie kierunkowskaz :-((((.
Drugi błąd kierunkowskazu przy skręcie w prawo.

Dalej jechać nie chciałem - byłem tak wkurzony, że z pewnością dałbym egzaminatorowi okazję do "oczyszczenia sumienia" robiąc w stresie proste błędy.

Generalne wrażenie – stres jest duży – w takiej sytuacji trudno mi jeździć inaczej niż odruchowo. Ewidentnie, najsłabiej wyuczone – kierunkowskazy, „wyłączyły” mi się w głowie jako pierwsze. Zdenerwowania potęguje metoda egzaminowania, w której nie przekazuje się pozytywnych informacji a jedynie informuje o błędach. Człowiek czuje się jak w czeskim filmie pod tytułem „Nikt nic nie wie”. Możliwe, że na dalsze jazdy umówię się z kimś kto ma bardziej treserskie zapędy niż mój „bezstresowy” instruktor - jakoś muszę nauczyć się kierować w warunkach silnej presji. Zresztą, może mój egzaminator nie był najgorszy – czekając na autobus widziałem auto egzaminacyjne wykonujące przy sporym wciąż ruchu tramwajów i autobusów manewr zawracania na „węźle” gdzie krzyżują się Nowe Ogrody i Wały Jagiellońskie (przy Żaku). Jeździłem tam i doprawdy nie jest to miejsce gdzie chciałbym zawracać ;-)

Mam nadzieję, że nie pokręciłem czegoś, nie chciałbym skrzywdzić egzaminatora, proszę więc traktować ten opis jako subiektywny i dość emocjonalny. Czuję po tym jednak nie tyle poczucie klęski, winy, czy krzywdy – ale jakiś taki niesmak – oto dostałem się, na własną zresztą prośbę w tryby machiny, która działa po to aby wydobyć ode mnie kolejne opłaty egzaminacyjne przy wykorzystaniu dobrze znanego faktu, że "nikt nie jest doskonały". Nie „chcem” bawić się z nimi w te klocki ale niestety „muszem”:-(.

Co będzie dalej? Pewnie podejdę jeszcze raz, lecz jeśli znowu zaserwują mi coś podobnego to chyba skończę biorąc miesięczny urlop i spędzając go "na zielonej Ukrainie, przy kochanej mej dziewczynie".
Czas przypomnieć sobie rosyjski ;-))

pozdrawiam
vonBraun
Avatar użytkownika
vonBraun
 
Posty: 182
Dołączył(a): środa 29 lipca 2009, 12:35

Postprzez Dylu99 » czwartek 20 sierpnia 2009, 10:57

egzamin kat.A , pierwsze podejście wynik pozytywny

Przebieg:
Wylosowałem sprawdzenie poziomu oleju oraz światła stop.
- na początku sprawdzenie naciągu łańcucha 2-3cm (obowiązkowo)
- następnie poziom oleju (musiałem tylko wskazać wskaźnik poziomu i powiedzieć żę sprawdza się na pionowo stojącym motorze [bez stopki] na podziałce ślad oleju powinien być pomiędzy min a max).
- sprawdzenie świateł , przekręcam kluczyk w stacyjce i sprawdzam hamulec ręczny i nożny.
- przygotowanie do jazdy , zakładam kamizelkę i kask , koniecznie zapięty.
- przepycham motor 5m i stawiam go na stópce.
- wsiadam na motor i ustawiam lusterka , ruszam upewniając się lewo prawo i jadę na 8 zatrzymując się we wskazanym miejscu.
- egzaminator na 8 nie wymagał upewniania się ani kierunków, po zakończonej 8 bez zatrzymania robię slalom z upewnianiem się. Zatrzymuję się we wskazanym miejscu.
- następnie górka (upewnienie się lewo prawo) i wyjazd na miasto.
- tutaj mały problem okazało się ,że skrzynia jest kompletnie zakatowana i ciężko chodzą biegi , musiałem ją traktować naprawdę po hamsku.
- trasa dokładnie taka jak wyznaczona tylko że skrócona o jakieś 30-40%
Dylu99
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 19 sierpnia 2009, 10:29

Postprzez monikaj » poniedziałek 31 sierpnia 2009, 12:26

Witam.
Właśnie wróciłam z PORD-u.
Egzamin na kat. B zdałam za pierwszym razem !!!

Największy stres miałam na placu manewrowym, lewa noga na sprzęgle dostała ataku drgawek :) Myślałam, że przez to nic mi się nie uda.

Wylosowałam 2 karty - sygnał dźwiękowy oraz światło cofania. Potem tzw. rękaw i górka z ręcznym hamulcem - udało się bezbłędnie.

Gdy wyjechałam z PORD-u, emocje minęły, stres opadł i skupiłam się tylko na prawidłowej jeździe.
Jeździłam dokładnie godzinę, po wyjeździe z PORD-u w lewo, potem w przyporządkowaną w prawo, potem za zatoczką w lewo, przez zwężony przejazd (tunel), za tunelem od razu był rozkaz, abym skręciła w lewo, potem jednokierunkowa i wiele skrzyżowań (na których nie działały światła !!!).

Zrobiłam 2 błędy. Na polecenie "Proszę skręcić w lewo na skrzyżowaniu" - zawróciłam. Egzaminator dość cichym, aczkolwiek stanowczym tonem powiedział do mnie "Miała pani skręcić w lewo, nie zawracać. Daję pani jeszcze jedną szansę". Zawróciłam więc na tym skrzyżowaniu, wróciłam w miejsce docelowe i posłusznie skręciłam w lewo.

Kolejny błąd, strefa ograniczenia prędkości (30 km), jechałam tą drogą 30 km/h dość długo. Pamiętałam, że muszę czekać na odwołanie znaku, ale noga trochę nacisnęła na gaz i w momencie, gdy ok. 100 metrów jechałam prawie 40 km/h egzaminator pokazał mi na licznik, a potem wskazał znak odwołujący, znajdujący się 30 metrów przede mną. Szybciutko zwolniłam i dopiero za tym znakiem przyspieszyłam.

Jeździliśmy jeszcze w miejscach, których kompletnie nie znałam, aż w końcu dojechaliśmy do przejazdu kolejowego i z powrotem do PORD-u. Miałam do wykonania zawracanie, parkowanie skośne na Długich Ogrodach, zawracanie z wykorzystaniem bramy po lewej stronie, hamowanie w wyznaczonym miejscu, skręty w prawo itd.

Ustępowałam pierwszeństwa przechodniom, którzy stali przed przejściem dla pieszych, wyjeżdżałam z drogi podporządkowanej tylko w momencie, gdy byłam pewna, że mogę jechać i nie wymuszę pierwszeństwa. Aczkolwiek, gdy widziałam odwrócony żółty trójkąt nie zawsze się zatrzymywałam, wystarczyło, że zwalniam, miałam szczęście, że z żadnej strony przeważnie nic nie jechało.

Jeszcze nie mogę ochłonąć.
Życzę powodzenia wszystkim zdającym.

Moja rada, nie wdawajcie się w żadną dyskusję z egzaminatorem, bądźcie spokojni i opanowani, nawet po źle wykonanym manewrze.
monikaj
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 31 sierpnia 2009, 12:08

Re: PORD Gdańsk-relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez vonBraun » piątek 25 września 2009, 02:26

Witam raz jeszcze.
W poprzednim poście w tym wątku opsałem pierwszy oblany egzamin. Tym razem (wczoraj) denerwowałem się już naprawdę. Wyjeździłem już 60 godzin, była to moja 3 opłata za egzamin (na pierwszy nie przyszedłem bo pomylił mi się termin o jeden dzień do przodu!!!! - błąd wpisu w organizerze ;-))) /to chyba najgłupszy powód niezdania/. Drugi oblałem po konfrontacji z egzaminatorem -biurokratą

Egzamin popołudniowy, czekałem - godzina czekania robiła swoje. Egzaminator /inicjały znane redakcji/. - zopełnie odmienny od poprzedniego który z karteczką w ręku podliczał mi ilość błędów kierunkowskazu i od początku informował, że nie będzie ze mną w ogóle rozmawiał a tylko poda informacje o błędach. Po oblaniu za samoczynnie wyłączający się kierunkowskaz w trakcie manewru tłumaczył że oblał mnie według instrukcji. ;-))

Obecny egzaminator miał w niewielkim poważaniu karteczki i instrukcje. Po wylosowaniu karteczek /klakson i światła mijania) dał mi do zrozumienia dwuznaczną uwagą, że świateł mijania, które miałem sprawdzić nie powinienem szukać z tyłu samochodu... [;-)]
/musiałem być nieźle skołowany skoro poszedłem na tył..../

Może nie było to wg instrukcji ale dla mnie wystarczyło abym zyskał pewność, że w odróżnieniu od poprzedniego egzaminatora, celem tego nie jest uwalenie mnie na byle drobiazgu aby wyrobić statystykę 2/3 oblanych, ale rzetelna ocena tego co umiem.

Tak też było. Najpierw jednak na placu - przez pomyłkę zatrzymałem samochód... Druga próba - po raz pierwszy poczułem co to znaczy że "noga lata na sprzęgle" - do tej pory podejrzewałem, że zdarza się to tylko "blądynkom" a ja przecież jeżdzę placyk 10/10 poprawnie ;-). Lekcja pokory. Noga latała tak, że musiałem sprzęgło odpuszczać krótkimi zrywami i w rezultacie w tył poruszałem się jakoś tak skokowo, zwlniając i przyśpieszając. W zasadzie przejechałem w stanie "pomroczności jasnej" na intuicję bez lusterek patrząc tylko w tylną szybę. Górka OK i na miasto. Wiedziałem, że podpadłem na placu i nie miałem złudzeń, że egzamin będzie choć trochę skrócony. Nie zawiodłem się ;-) Jeździłem ok 45 min.

Najpierw powoli otwierająca się brama i pokusa aby przejechać lewą stroną obok otwierającego się skrzydła (za taki numer nie wyjeżdża się na miasto). Sprawdziłem czy nie świeci się nic na czerwono w kontrolkach i pojechałem.... W lewo do skrzyżowania. Tam w lewo w stronę przejazdu kolejowago. Na skrzyżowaniu za przejazdem zawracanie. Było tam mnóstwo "Elek" - odgrywałem pantomimę upewniania się zatrzymywania na przejeździe itp. Potem Równą do skrzyżowania - tam skręt w lewo w podporądkowaną Sandomierską. Zatrzymać się za bramą - tu zawracanie z użyciem infrastruktury drogi, czyli w bramie - przy cofaniu nagły wysyp pojazdów z tyłu - stopuję i czekam. Przejechali - udaje mi się wszystko co do milimetra. Czekam chwilę i wracam na Sandomierską - teraz prosto. DLACZEGO NIE JEDZIEMY??? /krzyczy egzaminator/ - Bo nie mam pierwszeństwa - ten już sygnalizuje a ten zaraz zacznie odpyskowuję (moje słowa się sprawdzają ELKI z lewego naprzeciwka gremialnie skręcają do PORDU) - przejeżdzamy prosto przez skrzyżowanie z Równą.
DLACZEGO JEDZIEMY TAK WOLNO!!!!!???? - Bo jest nierówna nawierzchnia - ale - jeśli nie muszę się martwić o samochód... /odpyskowuję i wymownie dodaję gazu zmieniając na trójkę - zaczyna straszliwie trząść, nie zwalniam choćby miał się rozpaść.... ;-)/. Skrzyżowanie z Mostową - na najbliższym skrzyżowaniu proszę skręcić w lewo DLACZEGO PAN JUŻ ZWALNIA!!!! /ignoruję - trochę przyśpieszam - czy ten facet nie powinien zostać instruktorem??? -myślę ;-)/
DLACZEGO NIE JEDZIEMY??? - Bo ten z lewej nie sygnalizuje a pewnie i tak zaraz skręci /skręca i dopiero teraz sygnalizuje/ - ludzie późno sygnalizują.... A PAN??? Sprawdzam - O w mordę! Maszynka wyłaczyła mi samoczynnie kierunkowskaz gdy przytulałem się do lewego brzegu jednokierunkowego zjazdu !!!!!! /Wyrazy wdzięczności w myślach do krzykliwego egzaminatora/ - włączam znowu "mryganie" - opuszczam skrzyżowanie - nie zalicza mi błędu - facet jest ewidentnie w porządku. Żeby zrobić mu przyjemność zasuwam na pograniczu dopuszczalnej. Dojeżdzamy do Dolnej Bramy. DLACZEGO PAN TAK ZWALNIA?!!!!! - Bo jest ograniczenie do 30 odpyskowuję ;-) ALE PAN ZWOLNIŁ PRZED OGRANICZENIEM!!!! /ignoruję/ Doganiamy wreszcie coś - to zabłąkana ELKA. "Pan popatrzy - jak te ELKI strasznie wolno jeżdżą..." komentuję. Facet przez chwilę nie załapuje dowcipu, potem chyba tak, próbuję wyprzedzić ELKĘ ale ucieka mi w bok - i dobrze bo na skrzyżowaniu lepiej nie wyprzedzać, w porę zrezygnowałem.
Przed Białą Basztą polecenie skrętu w prawo w ulicę Rzeźnicką. Na jej końcu wykonuję STOP /DLACZEGO NIE JEDZIEMY!!!!!/ - na szczęście pojawiają się jakieś samochody uzasadniając mój brak zdecydowania. Skręt w lewo w Toruńską - tu do strzałki na skrzyżowaniu z Okopową gdzie mam skęcić w prawo. Nurkujemy w tunelu. Każe zawrócić w najbliższym możliwym miejscu. Jest tam znak z pokręconymi strzałkami, po lewej sygnalizator a'la S3 pokazujący zawracanie. Upewniam się, zmieniam pasy jestem na dojeździe do strzałki - DLACZEGO JEDZIEMY TAK WOLNO!!!!!/mój egzaminator to miłośnik dużych prędkości - ewidentnie ;-)/ Strzałka gaśnie - w tym czasie wyjaśnia mi gdzie skręcić - "Ale widzę tam linie ciągłe - będę musiał je przeciąc..." - zrezygnowany macha ręką. Jakoś częściowo omijam linie ciągłe jadąc w poprzek Okopowej. Docieram do części Okopowej po prawej stronie estakady jestem na prawym pasie. Korek. Czekamy. Jedziemy pół metra. Czekamy itd. Ponieważ ostrzegał mnie abym - jeśli nic nie mówi - jechał prosto zaczynam się denerwować. Dojazdem do Armii Krajowej z prawej strony Okopowej nie da się jechać prosto. Odruchowo próbuję zmienić pas na lewy- włączam migacz - kierowcy ustępują mi jak mogą robi się szerokie przejście /ludzie jednak rozumieją że to egzamin/czuję, że muszę coś zrobić - tym bardziej że coś ewidentnie dzieje się na moim pasie. A CZEMU PAN SYGNALIZUJE? Bo chce zmienić pas. DLACZEGO!!!? Bo mówił pan że jeśli pan nic nie mówi mam jechać prosto a tu nie da się jechać prosto. OK USPOKAJAM PANA - WSZYSTKIE POLECENIA PODAM Z WYPRZEDZENIEM. "Ok" odpowiadam - "jadę więc jak każą znaki". Oczom moim odsłania się rozbity samochód na moim pasie - "No jednak było coś na rzeczy z tą zmianą pasa" rzucam do egzaminatora, który taktownie przemilcza tą uwagę. Omijam rozbity pojazd, wracam na poprzedni pas, dojeżdzam do strzałki i po zatrzymaniu wskakuję na prawy pas Armii Krajowej w stronę Chełma. "Na najbliższym skrzyżowaniu proszę zawrócić" :-(

- No tak doigrałem się ;-))) - jeśli ktoś chce popełnić błąd przy zawracaniu to na skrzyżowaniu Armii Krajowej z Trzeciego Maja ma kilka sposobów aby się wkopać. Skaczę na lewy pas - kierowcy ustępują mi miejsce jak trędowatemu ;-) Zaczynam się pocić - Egzaminator włącza domyślnie klimatyzację ;-)) Głośno obmyślam strategię zawracania czytając ze znaków i malunków na jezdni. Ustawiam się pierwszy na sygnalizatorze przed torowiskiem - to połowa sukcesu. Długie oczekiwanie - Demonstruję przejście na luz+ puszczenie sprzęgła i lustruję prawą w poszukiwaniu kierowców którzy za chwilę będą chcieli zająć mi prawy pas jadąc z Trzeciego Maja - będzie wyścig bo z ich i mojego pasa robi się po drugiej stronie torów jeden pas. Zmiana sygnalizatora. Ruszam na pograniczu pisku opon, za torami dwójka i gaz do dechy - ci z prawej goniący mnie z trzeciego Maja w konkurencji do prawego pasa zostają z tyłu - ustawiam się jako pierwszy na prawym pasie. Byłem szybszy!!! - rzucam tiumfalnie egzaminatorowi, zmieniając na trójkę i niemal przekraczając 50/h :-))) /teraz masz swoją dynamikę jazdy- myśle pod cichu;-)/ Dojeżdzamy do świateł. W oddali niebieskie strzałki mówiące mi, że będzie trzeba zaraz spadać w lewo jeśli nie poda komendy skrętu w prawo. Tak jak oczekiwałem - nic nie mówi - znam ten numer of korz. Po zmianie świateł znowu rozpędzam się jak najszybciej - jedziemy mijając z lewej strony opadającą estakadę, upewniam się, mrygam już od jakiegoś czasu, coś białego zwalnia aby mnie wpuścić /dzięki człowieku za brak sportowej żyłki -ja musiałem zmienić ten pas!/ i jedziemy już prosto Podwalem Przedmiejskim. Jadę 49,99 - chwila luzu - to już 30 minuta, wiem, że jeśli egzaminator chce dziś wrócić do domu musi powoli kończyć ;-).

Skręt w prawo do slumsów - w ulicę Łąkową. Tu wyprzedzam rower. - O rower! - Mówię. Jedziemy Łąkową do końca - tam mam jechać dalej prosto w ulicę Radną. Terra incognita dla mnie. Przypominam sobie instruktora który mówił mi o wpuszczaniu się w takie okolice - czytać znaki a jak ich nie ma - chodzi o skrzyżowania równorzędne!!! Jest tam ich od groma - prawi mają pierwszeństwo. Demonstracyjnie wykonuję ruch "przekazywania sobie znaku pokoju" - głową przy każdym z nich - na szczęscie nic, nawet rowery nie wyjeżdzają z prawych uliczek. Gdzieś tam, za kamieniczkami jak z "Blaszanego Bębenka" parkowanie prostopadłe obok jedynego samochodu. Upewniam się parkuję - egzaminator chce abym zakończył manewr - domyślam się że chodzi mu o zaciągnięcie ręcznego. Zaciągam - jest zadowolony (ten człowiek jest NA PRAWDĘ w porządku) Wracamy ulicą Przyokopową do Toruńskiej, tam wyjazd z podporządkowanej NO CZEMU ZNÓW PAN NIE JEDZIE??? Na szczęście z obu stron Toruńskiej, jak i Jałmużniczej nadjeżdzają samochody dając mi alibi, czekam aż zrobi się czysto i ostro ruszam w lewo. "Bo teraz dopiero mam PEWNOŚĆ, że nie dostanę "hamulca" przy wyjeździe" odpowiadam z opóźnieniem /Gdyby ten facet był "mały duchem" chyba oblałby mnie za "dynamikę jazdy" po tej uwadze, ale ten gość ma klasę ;-)/ Jedziemy Toruńską /Egzaminator narzeka na zbyt częste i długie używanie sprzęgła - nawiasem ten samochód ma je jakoś wysoko i ciężko ustawić nogę tak aby odruchowo się nie "naciskało"/. Skręt prawo na światłach (chyba???) w "coś" co się nazywa "Żabi Kruk" i do końca, aż ulica staje się jednokierunkowa. Tu polecenie skrętu w lewo. Przytulam się do lewej, niestety staję w złym miejscu- ściana zasłania widok. "Muszę podjechać 10 cm" mówię - chcę uprzedzić ewentualny hamulec. "O tak teraz coś widzę". Czekam - słuszna decyzja. Po chwili jednak znowu "DLACZEGO NIE JEDZIEMY!!!!..." - bo zasłania mi ten który ustawił się zprawej". A MY ZASŁANIAMY JEMU!!!! Ok spróbuję wypatrzeć coś przez jego szybę - pusto ruszamy. Dojeżdzamy do Dolnej Bramy. "Ucząc się na błędach nie zwalniam"rzucam egzaminatorowi przejeżdzając ją 30 na godzinę . Jedziemy już Mostową - ewidentnie w kierunku PORD - moje myśli stają się jaśniejsze ;-) Skręt w Równą ograniczenie do 40 - zaczynam myśleć, że nawet jeśli mnie obleje to nie będę miał do niego pretensji, ten człowiek nie jest biurokratą bojącym się, że złapie go "kontrol" za to co nagrało się na kamerze ;-) Zamyślam się chwilę.....

ZNOWU PAN ZASYPIA!!!!! ;-))))

/No tak zwolniłem do 30 a tu mozna było 40;-))

Skręt z Równej do dojazdowej do PORD - DLACZEGO TAK DŁUGO TRZYMA PAN NOGĘ NA SPRZĘGLE... Dojeżdzamy do bramy, muszę zredukować - "ale...jąkam się Teraz to ja już muszę nacisnąć sprzęgło...." Egzaminator uśmecha się, rzuca coś w rodzaju, że należy naciskać gdy to konieczne i nie naciskać gdy niekonieczne, parkujemy pod filarami.

Proszę go o podsumowanie jazdy - wyciąga DOPIERO TERAZ karteczkę i pisze z pamięci, mówiąc jednocześnie co mi wychodziło a co nie. ZBieram pochwały za czytanie znaków poziomych i pionowych i umiejętność ich wykorzystania, za bezpieczeństwo jazdy Ma uwagę co do wyprzedzania "Przy tej dynamice jazdy jedynym obiektem jaki wyprzedziliśmy był rower" ROTFL - /wspominałem wyżej ;-))) i wpisuje + za wyprzedzanie ;-))) No ale jak sam Pan mówił ELKI jeżdzą straaasznie wolno....Poprawić dynamikę jazdy - ale nie jest źle - to czego Pan nie umie nabywa się głównie z doświadczeniem.

Bardzo ważna i sensowna uwaga na temat sprzęgła - Nie wolno Panu tak jeździć w zimie bo nie zatrzyma Pan samochodu bez poślizgu!!!! Podpisuje kartkę i dopisuje na dole:
P.....
PO.......
POZ......
Pozytywnie!!!!!!

Gratulacje egzaminatora, ja również podziękowałem za obiektywizm dodałem /szczerą/ uwagę, że IMHO tak wyobrażałem sobie pracę dobrego egzaminatora. Powiedział, że zdałem, bo błędy były drobne i nadają się do samodzielnego nadrobienia w praktyce, najważniejsze, że ani razu nie storzyłem zagrożenia, krótka rozmowa, uścisk ręki i "szerokiej drogi".

NIE MOGLI BY TAK WSZYSCY????


Telefony do rodziny, instruktora - to taki pasjonat kochający uczyć, i wyrocznia z sprawach przepisów, które traktuje jak rodzaj "Kodeksu honorowego" - ma małą jednoosobową szkółkę jazdy na przedmieściu. Umówię się jeszcze na kilka lekcji na temat "Jak przeżyć w asfaltowej dżungli..."

Ale to już inna historia. Teraz muszę kupić autko.

pozdrawiam
vonBraun
Avatar użytkownika
vonBraun
 
Posty: 182
Dołączył(a): środa 29 lipca 2009, 12:35

Postprzez fabregascesc » środa 14 października 2009, 19:42

Ja zdawałem w marcu przed zmianamy jeszcze :)
Na wyczytanie mojego nazwiska czkałem 2, 5 godziny :shock:
Egzaminator (ok 36 lat wysoki z brodą )wydawał sie i był porządku . Powiedziałem do niego dzień dobry a on do mnie po prostu witam i podał mi ręke :)
Kazał mi najpierw "wszystko pod maską omówić" a wyszło na to że sam to omówł. Ja podniosłem maske a on mówił nazwy tych płynów a ja tylko palcem pokazywałem :). Później światła drogowe mu właczyłem i się przygotowywałem do jazdy. Sprawdziłem działanie klaksonu i jedziemu na łuk

Tam sie zaczeła niespodzianka. Jade sobie normalnie, cofam...cofam i w pewnym momencie widze że autko jedzie troche krzywo to zamiast szybko z korygować to się zatrzymałem i prosiłem o jeszcze jedną próbę.

Egzaminator zdziwiony zapytał
- czemu sie pan zatrzymał przecierz dobrze pan jechał ?
opowiedziałem, że nie podobał mi sie jakoś tor mojej jazdy :)
- a on :shock: no to musimu powtórzyć jazde, ładnie mi samochód wycofał na swoim półsrzęgle no i łuk przejechałm.
Następnie na górke - za pierwszym razem chciałem ruszyć za cudownie i mi zgasł( dodałem za mało gazu 0k 1300 obrotów/jak przy normalnym ruszaniu) na jazdach mi to zawsze wychodziło. A tu pech.
No to jeszcze raz podjechałem, tym razem nie żałowałem wcisnęłem mu 2, 5 koła i nie było bata aby nie ruszył :)
Następne jedziemy na miasto za bramą naturalnie w lewo a następnie w prawo, jechało sie naprawde pewnie a biegi chodziły jak po maśle(idealnie) jeszcze przed bramą niziną skręciliśmy w lewo w strone grunwaldzkiej przez tory. Akurat miałem to szczęście że szlaban był zamknięty a byłem drugi w kolejce. Nom z 5 minut poczekaliśmy. Egzaminator w tym czasie bawił się swoją boczną szybą :shock: co chwilą ją spuszczał i podnosił naciskając guzik elektrycznych szyb lol.
Po spuszczeniu szlabanu pojechaliśmy przez grunwldzką na orunie górną albo stary chełm(dokładnie nie znam gdańska i nie wiem czy to tak się zwie :)
Tam przejechałem 2 ronda i mijałem dość dużo skrzyżowań bez świateł lecz z różnymi konfiguracjami drogi z pierszeństwem.
Póżniej na jakieś osiedle i parkowanie prostopadłe. Szukałem i znalazłem jedno miejsce parkingowe wolne, dość mało miejsca było. -wiec egzaminator powiedział abym zaparkował tak aby mógł otworzyć swoje drzwi. No i gicio udało się .
następnie wracamy z powrotem. Zjeżdżamy z tego chełmu w prawo i na grunwaldzką. Pózniej kazał mi zawrucić w najbliższym możliwym miejscu. Nom i nie było problemu bo był specialny pas do skretu w lewo(zawracania też)
No i jedziemy na grunwaldziej w strone centrum. i Przed skrętem na przeróbke skręciłem w prawo i tam po tych jednokierunkowych uliczkach sobie pojezdziłem troche. Wracałem, przez brame nizinną (ja miałem pierszeństwo) . Zbliżamy się do pordu i zamiast skręcić do ośrodka to Egzaminator - jedziemy prosto(za Pord) tam po drodze jakaś Elka była tzn. stała (najprawdopodobniej zgasł jej silnik :lol: ) Nom to upewniłem sie w luterku i ją minąłem. Chwile po tym manewrze kazał mi zawrucić na trzyno i teżposzło ok.... No wtedy już mówił ze mam do ośrodka skręcać. Zaczęłem skręcać i zauważyłem że ta brama jeszcze wolno się otwierała. A stałem na nie moim pasie :lol:, naszczęsce nic nie jechało z naprzeciwka.
Egzaminator ogólnie malo mówny
ale na koniec zaczą mnie chawalić że jedzę dynamicznie i umiem patrzeć na znaki i ogólnie że wiem o co w tym wszystkim chodzi :)
i zdalemm!!!!
Popełniłem jeden błąd podczs jazdy. Egzaminator kazał mi skręcić w lewo a ja przeoczyłem ten zakręt, przeprosiłem a on odparł trudno jedziemy dalej na następnym wtedy w lewo :)
Co mie dziwi nie miałem żadnego wyprzedzania (no chyba że omijanie eLki oraz pieszych idących niezgodnie z przepisami mozna nazwać wyprzedzaniem)

Naprawde Egzaminator złoty człowiek( nie denerwował podczas jazdy, a to chyba najważniejsze)
Pozdroo !!
5.03.2009 to był mój dzień :D
Avatar użytkownika
fabregascesc
 
Posty: 51
Dołączył(a): sobota 14 marca 2009, 12:03
Lokalizacja: GDA

Postprzez milkit » piątek 30 października 2009, 23:25

30.10.2009
Teoria - 1 blad czyli zaliczone

Praktyka:
Swiatlo stopu + plyn do spryskiwaczy. Poszlo spokojnie, poprosilem Pana egzaminatora o potwierdzenie dzialania swiatla stopu i wszystko ok.
Luk - nie opuscilem recznego do konca, ruszylem. Egzaminator kazal zatrzymac i od nowa. Patrzcie a te cholerne kontrolki :P Za drugim podejsciem juz ok.
Wzniesienie bez problemow.
Wyjazd za brame i praktycznie od razu przesiadka. Powod? Zapomnialem wlaczyc swiatel... Nie wiem czy kiedykolwiek to sobie wybacze.
:dumb:
milkit
 
Posty: 2
Dołączył(a): piątek 30 października 2009, 23:17

Postprzez evalla » sobota 31 października 2009, 10:19

Dwa razy oblałam na łuku. Porażka. Na placu w ośrodku wychodzi a na egzaminie lipa.
Za 1 razem jak juz zatrzymałam się w polu zatrzymania (cały samochód się zmieścił) to stwierdziłam że mam jeszcze miejsce przed tyczką i podjechałam. Pan egzaminator powiedział że zrobiłam poprawkęi trzeba powtórzyć, ruszając do zrobienia łuku drugi raz - zgasł mi samochód no i Pan mi podziękował.
Za drugim razem cofając najechałam na tyczkę.
Najlepsze jest w tym to, że jak podjeżdzał egzaminator na łuk na drugim egzaminie to podjechał pod tem sam gdzie oblałam za 1 razem - powiedziałam to egzaminatorowi zapytał czy przestawić samochód, a ja stwierdziłam że nie jestem przesądna ;)

Dziwne jest to że dziewczyna która po mnie jechała na tym samym łuku zrobiła ten sam błąd. Widać albo stałyśmy obie za blisko prawej strony albo druga tyczka stoi blizej niz metr od pola zatrzymania no i zaczełam za szybko kręcić....

Stres mi napewno nie pomógł - zwłaszcza za pierwszm razem kiedy trafiłam na "mało" przyjemnego egzaminatora.
A może poprostu brak umiejętności ;) No chyba że ktoś jeszcze poległ na drugim łuku od strony parkingu punciaków :)
20.11 trzecie podejscie ciekawe czy wyjade na miasto ;)

A swoją drogą to dopiero na egzaminie dowiedziałam się że nie można podjerzać i że podjechanie i zgaśnięcie pojadu to ta sama kategoria błędów. Ale widać pod brak płynności jazdy można wszystko wrzucić bo to pojemny worek ;) No i mylałam że najechanie na tyczkę nie powoduje przerwania egzaminu. Ale to w sumie logiczne bo jakby tyczki to była ściana to sprawa robi się oczywista.... Ale kto tu myśli logicznie przed egzaminanem ;) :)
18.09 - plac (-)
23.10 - plac (-)
20.11 - ????
evalla
 
Posty: 4
Dołączył(a): środa 02 września 2009, 20:30

zdałam za 1 razem!!! :)

Postprzez helcia4 » niedziela 08 listopada 2009, 19:07

Kurs rozpoczęłam w lipcu, wyjeździłam wszystkie godzinki w połowie września, niestety przegapiłam kurs ratownictwa medycznego i ośrodek nie chciał mi wydać dokumentów dopóki tego nie zaliczę. Odbyłam ten kurs z kolejną grupą i 16.10 odebrałam dokumenty. 20.10 pojechałam zapisać się na egzamin. Byłam w szoku, gdy Pani z PORDu zaproponowała mi termin 06.11 zawsze myślałam, że to trwa ponad miesiąc. A tu zaskoczenie troszkę ponad 2 tygodnie. Na 4 i 5.11 dokupiłam sobie po 2 godzinki ponieważ miałam sporą przerwę w jeżdżeniu. Do egzaminu podchodziłam dość wyluzowana, ponieważ miałam przekonanie, że nie zdam, bo nie jestem w 100% przygotowana. Myślałam, że pójdę, nie zdam i od razu zapiszę się na następny termin. Dodatkowe godziny wyjeździłam z innym instruktorem, ponieważ mój instruktor był chory. Drugi instruktor bardzo dużo mi pomógł, przekazał mi wiele cennych wskazówek co do egzaminu praktycznego a przede wszystkim do manewrów (wzniesienie, rękaw, parkowanie). Bardzo mi to pomogło. Wcześniej robiłam wszystko raczej na wyczucie. 06.11 rozpoczęłam egzamin teoretyczny o godzinie 10:15, egzaminator spóźnił się 10 min co wzmogło stres. Potem były problemy z brakiem miejsca dla jednej osoby i w końcu koło 10:30 rozpoczął się egzamin. Egzaminator bardzo miły, po egzaminie dał nam kilka cennych rad co do egzaminu praktycznego. Zdałam teorię bezbłędnie. Co nie obniżyło stresu, raczej stres był coraz większy z powodu oczekiwania na wywołanie na praktykę. Nie czekałam długo, ponieważ nie zdążyłam nawet zjeść marsa do końca ;) a już usłyszałam swoje nazwisko i samochód nr 8. Wszystko szybko i sprawnie się działo, egzaminator się przedstawił (Jarosław G.) i sprawdził dokumenty z dowodem. Następnie losowanie. Wylosowałam płyn chłodzący i światła hamowania "STOP". Szybciutko pokazałam, egzaminator przytrzymał mi maskę i sam zamknął. Następnie przygotowanie do jazdy. Bardzo długo mi to zajęło aż Pan zapytał czy już skończyłam. Po prostu stresowałam się czy oby wszystko przygotowane. Następnie egzaminator kazał mi zdjąć ręce z kierownicy i sam ze swojego miejsca wprowadził samochód na rękaw. Wysiadł i rozpoczęłam manewr. Nigdy jeszcze nie trzęsła mi się tak noga, aż wszystkie pedały się trzęsły,myślałam że przez to nie dam rady stopniować sprzęgła. Udało się jednak, ale ledwo na końcu bardzo blisko zatrzymałam się przedniej linii. Pan troszkę ponarzekał, ale zaliczył i wsiadł do samochodu. Znów poprosił bym zdjęła ręce z kierownicy i wyprowadził samochód na prostą przed wzniesieniem. Przed wzniesieniem zgasł mi silnik. Ze stresu. Pan kazał mi ponownie go uruchomić. Wjechałam na wzniesienie i delikatnie zaciągnęłam ręczny. Następnie ustawiłam sobie pięknie obroty i sprzęgło i zwoniłam ręczny, samochód nawet nie cofnął się o centymetr. Warto tak zrobić a nie na chybił trafił, a nóż się uda. Ustawić sobie Obroty na 2-2,5 tysiąca następnie powoli do góry sprzęgło aby obroty spadły o tysiąc i tak przytrzymać pedały aby się nie zmieniało nic i zwolnić ręczny, samochód delikatnie rusza do przodu nic się nie cofa. Wyjazd przez bramę w lewo i już lekkie narzekanie egzaminatora, że nie wjechałam ładnie na swój pas. Jadę dalej następnie w prawo w ul. równą. Następnie z pierwszeństwem w sandomierską (tu ponarzekał że mimo pierwszeństwa nie upewniłam się że jest wszystko ok), następnie w lewo w ul. Mostową. Dalej przez Dolną Bramę i od razu za bramą w lewo. Następnie nakaz jazdy w prawo na Plac Wałowy. Prosto i następnie dojeżdżając do lewej krawędzi jezdni skręt w lewo w Pod Zrębem. Następnie prosto cały czas i w prawo w Okopową, na Okopowej zdziwiłam się że nie kazał mi zrobić manewru zawracania na tym skrzyżowanie, a kazał mi skręcić w prawo w Toruńską. Od tej pory trasy dokładnie nie pamiętam, ale na pewno parkowanie skośne na Długich Ogrodach, zawracanie na Długich Ogrodach, Na pewno wjeżdżałam w ulicę Długa grobla i tu gdzieś zawracanie z wykorzystaniem bramy. Później znów na długie ogrody i skręt w lewo w ulicę w siennicką i w prawo w Głęboką. Potem znów jakoś dojechałam do Dolnej Bramy i powrót do ośrodka sandomierską. Dokładnej trasy niestety nie pamiętam, ale miałam ją dość długą bo jechałam aż 55 minut. Zrobiłam kilka pojedynczych błędów typu nie zasygnalizowałam omijania z powrotem zaparkowanego samochodu, wjechałam na żółtym i narzekał że mogłam to zrobić bez gwałtownego hamowania, byłam innego zdania ale nie chciałam się z nim kłócić bo nie warto. Tylko przytakiwałam głową, gdy wytykał mi błędy. Dwa razy nie zdążyłam wykonać Jego polecenia (zawracanie na długich ogrodach i zatrzymanie się na jezdni przed bramą żeby zawrócić) kazał mi to zrobić w następnym możliwym miejscu. Raz ponarzekał że przepuściłam samochód z naprzeciwka przy skręcie w lewo, stwierdził że nie powinnam mu ustąpić że był za daleko. I że zatamowałam na chwilę ruch. Ogólnie kilka małych błędów zrobiłam. Wracając do ośrodka byłam pewna że obleję, zwłaszcza że gdy się już zatrzymaliśmy, Pan opisał mi wszystkie moje błędy, ja już ze spuszczoną głową słuchałam. Na koniec zdziwiona słyszę " jeśli jednak są wątpliwości należy je rozstrzygnąć na korzyść egzaminowanego, muszę wziąć pod uwagę emocje,które mają tu gorę, ogólnie oceniam Pani jazdę POZYTYWNIE, gratuluję" BYŁAM W SZOKU!!! naprawdę, miałam ochotę go uścisnąć ale zapanowałam nad soboą :) podziękowalam mu a on do mnie niech Pani mi nie dziękuje to Pani jechała. No i zdałam za 1 razem:) udało się i czuję ogromną ulgę.
helcia4
 
Posty: 1
Dołączył(a): niedziela 08 listopada 2009, 18:16

Wreszcie się udało

Postprzez jestemzukladu » niedziela 20 grudnia 2009, 02:47

Witam, zdawałem w ostatni czwartek, 17 grudnia za czwartym razem egzamin i tym razem... udało się! Co śmieszniejsze, trafiłem na egzaminatora który mnie oblał miesiąc wcześniej, ale słusznie na placu. I miałem wielkie szczęście. Wyjątkowo życzliwy, sympatyczny starszy Pan, Jan Ż. Bardzo mi pomógł. Ale po kolei...
Sprawdzanie płynów i świateł bezproblemowo, wylosowałem światła drogowe i sprawdzenie poziomu oleju silnikowego.
Placyk tym razem bez problemu, dobrze zatrzymałem się w kopercie po zakończeniu cofania. Górka też ok.
Wyjechaliśmy na miasto. Już na początku usłyszałem że niepotrzebnie wyjeżdżając z ośrodka przepuściłem inną "elkę" która była daleko. Wyjeżdżając z ośrodka kazał skręcić w prawo, następnie w prawo w ulicę Sandomierską. Na kolejnym skrzyżowaniu lewoskręt w Mostową, Dolną Bramą w kierunku Urzędu Wojewódzkiego, następnie prosto Okopową. Na wysokości NBP zawracanie, a następnie skręt w kierunku Chełmu. Na skrzyżowaniu 3 Maja, Armii Krajowej i Na Stoku zawracanie (koszmarne skrzyżowanie). Dalej Podwale Przedmiejskie i skręt w Rzeźnicką. Stamtąd w lewo w Toruńską i jazda do końca tą ulicą, przy dawnej zajezdni tramwajowej zawracanie na trzy. Następnie z Toruńskiej skręt w prawo w Jaskółczą i kolejne zawracanie na skrzyżowaniu z ul. Śluza. Potem jazda Toruńską i powrót do Ośrodka zaczynając od ul. Rzeźnickiej na której kazał parkować prostopadle. Na ostatniej prostej na szczęście już nic się nie stało. Co mogę powiedzieć? Dobrze jest trafić podczas egzaminu na CZŁOWIEKA. Od początku widziałem że facet ma uczciwe podejście i nie siedzi obok mnie by utrudniać zdanie egzaminu. Doświadczony człowiek, zdający sobie sprawe z nieuchronności drobnych błędów. Duża kultura osobista i spokój. Jak dojechaliśmy z powrotem spytał się "co mam na swoją obronę" po czym nie pozwolił mi odpowiedzieć i dokładnie wytłumaczył na co powinienem zwracać uwagę będąc kierowcą. Poczucie wielkiej ulgi :)
jestemzukladu
 
Posty: 2
Dołączył(a): niedziela 25 października 2009, 16:44

za 1 ;)

Postprzez shqqq » niedziela 27 grudnia 2009, 20:44

Wiec tak 15.12.2009 egzamin na godz 11.00 testy 1 blad wychodzę na poczekalnie i wyczekuje ale jakos nie słychac mojego nazwiska zdenerwowany siedzę i czekam , tak ! w końcu mnie wyczytali c.i proszony do samochodu nr 12 to sobie idę . wychodze na plac i gościu krzyczy do mnie czy ja to ja ? a ja na to ze tak ;] :lol: widze egzaminator idzie za kierownice to ja pcham sie do pasażera a on do mnie : ale pan to za kierownice , usmiałem się i usiadłem za kierownica :) Pan do mnie dowod spr no ok . pyta sie wszystkie zasady sa jasne co do egzaminu ? ja na to ze oczywiscie . no to losujemy dwa pytania . To wylosowałem plyn chłodniczy i swiatła stopu ;] nie moge z kolesia :D chce juz maske z srodka fiata otwierac a on ze nie mam isc przed maske , no to ok. otwieram maske i che zabezpieczyc a on ze potrzyma se ja <hahaha> omówiłem siadam do samochodu i mowie mu czy moze potwierdzic dzialanie swiatel to poszedl ale nawet nie luknal xd :D ok przygotowanie do jazdy ok pieknie :D rekaw pieknie :) wsiadł i mowi no to jedziemy na gorke to ja jade , zatrzymuję sie i ruszam pieknie :) za brama w lewo ,next w lewo przez tory za torami w lewo w ta uliczke i zawracanie z wykorzystaniem bramy ;] no i potem znowu przez tory i na sandomierska potem juz nie pamietam tylko ze na jednokierunkowej sie pomyliłem to było tak : mowi mi na najblizszym skrzyżowaniu w lewo ja tu chce do lewej a tu samochod stoi ;/ to ja głupi stanełem do prawej . On do mnie czy napewno dobrze ustawilismy sie do lewo skretu , ja na to ze NIE, wiem ze jestem na jednokierunkowej i ze powinienem stanac do lewej krawedzi ale stwierdzilem ze nie mam miejsca .. nic nie powiedział ruszyłem wtedy w lewo jade jade parkowanie na długich ogrodach skosne + zawracanie ... i tam lewo skrety na skrzyzowaniu ... raz musiałem zmienic 3 pasy +czwarty do lewo skretu to troche pocisłem :D jade i jade widze ze juz sie kierujemy do pordu spowrotem ale babcia jakas sobie tam gdzie jest ruch wahadłowy wyszła sobie na jezdnie nie patrzac sie na nic dobrze ze zachamowałem przed egzaminatorem bo bym miał po pewnie ;/ no to jestesmy przed pordem i mowi mi jezeli brama bedzie otwarta dosc tyle ze mozemy spokojnie sie zmiescic to mam jechac , była otwarta do połowy to ruszyłem , kazał mi zaparkowac koło samochodu nr 6 i mowi mam do pana pytanie . a ja juz zdenerwowany o co on chce pytac to mowie "słucham" to on "jestesmy w ciagniku rolniczym czy w samochodzie osobowym?" ja sie usmiałem i mowie ze w samochodzie a on to prosze zaciagnac jeszcze raz hamulec awaryjny xd zaciagnełem i mowi WYNIK POZYTYWNY ZYCZE SZEROKIEJ DROGI wziełem kartke , patrze i zaznaczyl mi blad na tej jednokierunkowej ;/ wiec miałem tylko 1 blad Egzamin trwał 35 min , ok 6 min na placu , to ja kaptur na glowe i do domu :D
shqqq
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 15 grudnia 2009, 17:11

Postprzez uparta » niedziela 27 grudnia 2009, 21:50

Witam
Moja droga do prawka też była długa i kręta,w sierpniu miałam egz. teoretyczny, zdałam bezbłędnie i umówiłam się na praktykę, termin wrzesień i tak...
Wrzesień oblałam na rękawie - tyczka,
Październik oblałam na ręcznym - nie spuściłam do końca hamulca,
Listopad oblałam na mieście, za późno się zatrzymałam i przejechałam za sygnalizator z czerwonym światłem. :(
Grudzień, egzamin miałam 18 grudnia o godz. 10:55, egzaminator - bardzo sympatyczny pan Marcin A. Sympatyczny dlatego, bo nie stresował mnie rozmową, ani żadnymi zbędnymi uwagami co do mojej jazdy , a polecenia wydawał dosyć szybko i spokojnym tonem ;)
Ale od początku, na wywołanie mnie czekałam prawie godzinę co spotęgowało stres, w końcu słyszę swoje imię i...auto nr. 5 IDĘ... Wylosowałam światła mijania i sygnał dźwiękowy... pestka. Rękaw okazał się trochę gorszy... udało mi się za 2 podejściem :( , górka już OK :). Za bramą w lewo, potem też, za przejazdem w lewo i zawracanie z wykorzystaniem bramy. Potem prosto na Sandomierską, Mostową i do Baszty, tam zawracanie, w lewo i na Toruńską. Dalej Jałmużną do drogi która zawiodła mnie do parkowania skośnego na Długich Ogrodach. Potem przez skrzyżowanie z Elbląską prosto, i na następnym w prawo (zmiana pasa ruchu z lewego na skrajny prawy... dziękuję kierowcy autobusu który mnie wtedy puścił) na drogę koło rynku, dalej już drogami Olszynki aż do Sandomierskiej, no i powrót do PORD-u. Kiedy byliśmy już przed skrętem do ośrodka ,nie słyszę polecenia aby skręcić w lewo, więc zapytałam czy skręcamy do ośrodka, pan uprzejmie potwierdził, więc kierunek PORD, brama była już otwarta, więc wjechałam, ustawiłam auto pod zadaszeniem i wyłączyłam silnik. Cała zamarłam gdy egzaminator wyciągnął teczkę i zaczął wypełniać druk z przebiegu egzaminu, ale gdy zobaczyłam ptaszki obok "poz." zaczęłam mieć nadzieję, że może tym razem się uda. I nie myliłam się, na samym dole zobaczyłam napis pod "wynik egzaminu" POZYTYWNY. :)
Uściskałam p. Marcina, podziękowałam, ucałowałam, jeszcze raz podziękowałam, i o mało się nie rozpłakałam z tego szczęścia. Ogólnie popełniłam kilka drobnych błędów o których p. egzaminator mnie poinformował i wyjaśnił co i jak, ale na sam koniec powiedział, że potrafię jeździć, i widać że wiem co i jak. Mówię Wam, nie poddawajcie się, trzeba próbować do skutku... nie warto rezygnować, a egzaminatorzy to naprawdę bardzo mili ludzie. Spotkałam ich aż 4, i każdego wspominam bardzo mile... pozdrawiam ich serdecznie... :D


18 grudnia ZDAŁAM
05 stycznia SPRAWA W TOKU
08 stycznia DOKUMENT DO ODBIORU W URZĘDZIE
11 stycznia PRAWKO ODEBRANE!!!!!!!!!!!!!!!!
Ostatnio zmieniony poniedziałek 11 stycznia 2010, 20:14 przez uparta, łącznie zmieniany 4 razy
żyj! krzyknęła Nadzieja... bez Ciebie nie mogę, odparło cicho Życie
Avatar użytkownika
uparta
 
Posty: 1
Dołączył(a): niedziela 27 grudnia 2009, 20:45

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości