przez Ivonka » sobota 30 stycznia 2010, 14:26
Witam.
Jeśli komuś będzie się chciało czytać mój elaborat- zapraszam.
Wczoraj zdawałam swój pierwszy egzamin w szczecińskim WORD.
Samochód nr 17. Egzaminował mnie pan Tomasz R., młody człowiek o spokojnym, cichym głosie. Plac: wylosowałam sprawdzenie sygnału dźwiękowego :D oraz światło przeciwmgłowe tylne (tak, jakby przednie też było na wyposażeniu egzaminacyjnych wozów... :wink: ). Tak więc nawet nie musiałam otwierać maski. Łuk wyszedł elegancko (dwie godziny jazdy przed egzaminem, łuk ćwiczony kilkanaście razy, z czego raz zamiast wstecznego wbiłam 4 i przejechałam słupek :D - dzięki temu zdarzeniu na egzaminie bardzo na to uważałam). Wzniesienie bez problemów no i... na miasto! Była godzina 11.55.
Pierwsze zdziwienie przeżyłam zaraz po wyjeździe z WORD, zwłaszcza po tym, czego się nasłuchałam od instruktorów i naczytałam w niniejszym wątku, mianowicie komenda była "na najbliższym skrzyżowaniu proszę skręcić... w lewo"! Tak więc słynne Skrzyżowanie Śmierci z równie słynną studzienką mi odpuszczono. Szok. Dalej Rugiańską do Stalmacha, rundka wokół Stoczni i skręt w lewo w 1 Maja, na skrzyżowaniu ze Szczanieckiej (bałam się go jak ognia, ten lewoskręt!) dostałam polecenie- prosto, w Cyryla i Metodego, dalej Boguchwały i pętla przy dworcu Niebuszewo. Tam pan Tomasz wskazał mi parking, na którym miałam wykonać parkowanie prostopadłe w wybranym miejscu, miejsce było jedno, a ja je przegapiłam. Po skręcie w prawo po raz drugi kazał mi zaparkować. Tam na szczęście stał jeden samochód i miejsca było w bród. Po szczęśliwym zaparkowaniu usłyszałam nawet "teraz luz i ręczny"- nie, nie zapomniałam o tym, ale pomyślałam, ze pewnie egzaminator jeszcze niedawno był instruktorem i się lekko zapomniał...:) Potem Rondo Sybiraków, na którym miałam zawrócić- tak, nie dojechałam nawet do Ronda Giedroycia! Tam lekko się przykorkowałam, bo na zjazd z ronda czekała ciężarówka, a wysepka i część wewnętrznego, mojego pasa była zawalona śniegiem. Stanęłam więc i powiedziałam, że nie chcę się w ten śnieg pchać.Poczekałam, ciężarówka ruszyła i spokojnie kontynuowałam manewr. W dalszej drodze miałam jeszcze zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury i znalazłam się znów na Szczanieckiej. Tam się za długo czaiłam ze zmianą pasa na prawy, a kiedy za wiaduktem kazał mi skręcić w prawo- w Komuny Paryskiej, zdałam sobie sprawę, że chyba wracam do ośrodka... Już na Golisza pan egzaminator pokazując palcem powiedział "przy raz-dwa-trzy-czwartej latarni proszę zahamować". Przygazowałam, wyhamowałam troszkę przed. Zjechaliśmy do ośrodka i pomyślałam "całą drogę nic się nie odzywał, no to teraz jak mi zacznie wyliczać litanię moich błędów...", a pan Tomasz spytał: No i czego się pani tak bała? po czym zaczął wpisywać haczyki od góry do dołu i... POZYTYWNY. Powiedział, że niepotrzebnie sobie utrudniłam zawracanie na trzy i że mam się więcej rozglądać.
Z radości aż go ucałowałam :D
Tak więc przekonałam się, że zdanie egzaminu za pierwszym razem jest możliwe (jeśli oczywiście zje się od rana dwa Snickersy, jak ja :wink: ), a egzaminator nie smok, głowy nie odgryza. Powiem szczerze- miałam szczęście, trasa łatwa i taka jakby okrojona, ani słynnych skrzyżowań, ani centrum, ani Wałów, ani Urzędu Miejskiego (może dlatego, że czasu nie było, na ulicach błoto pośniegowe, więc mogłam sobie pozwolić na wolniejsze tempo jazdy:)), żadnego parkowania równoległego, ale gdyby egzaminator przyszedł z nastawieniem, że mnie uwali, to miałby się do czego przyczepić...
Zatem czekam na odbiór dokumentu, czego wszystkim zdającym życzę i gorąco polecam zdawanie egzaminu zimą- kiepskie warunki zdającym sprzyjają!
"Wszystko jest trudne, nim stanie się łatwe"
23.11.2009- początek kursu
09.12.2009- pierwsza w życiu jazda
29.01.2010- egzamin zdany za pierwszym razem!