przez mirror1 » piątek 14 maja 2010, 09:33
Witam! Moja przygoda z wordem w Poznaniu trochę trwała, gdyż zdałam za piątym razem, ale po kolei..
Egzamin nr 1-egzamin łączony-teorii w ogóle się nie obawiałam gdyż wiedziałam, że jestem nauczona i zdałam bezbłędnie, ale z praktyką było trochę gorzej, nie wiedziałam w ogóle czego się spodziewać na kogo trafię itp, po zdanym egzaminie teoretycznym wraz z całą grupą poszliśmy do poczekalni, po około dwóch godzinach przyszła po mnie pani egzaminator-pani Dorota, na wstępie powiedziała mi, że będzie z nami towarzyszyć kandydat na egzaminatora, po pokazaniu płynów i świateł pani zawiozła mnie na łuk, przygotowałam się do jazdy i ruszam, do przodu wszystko jak najbardziej ok, ale do tyłu, w ogóle straciłam rachubę, nie wiedziałam, gdzie moje słupki są i w rezultacie wyjechałam za linię i egzamin przerwany, zła byłam na siebie okropnie, że jak można na placu oblać, ale cóż poszłam zapłacić i zapisać się na następny termin...
Egzamin nr 2- egzaminator pan Marek, lat około 40, na wstępie powiedział mi, żebym się nie denerwowała, bo nie ma czego, że nie gryzie i takie tam, po poprawnym pokazaniu świateł cofania i płynu hamulcowego zawiózł mnie na łuk, który znowu niestety oblałam-cofając uderzyłam w słupek, powiedział, że szkoda, że oblałam, zresztą mi samej tak było,w ogóle nie rozumiałam o co chodzi, przecież umiem wykonywać ten łuk, no nic poprosiłam brata, żeby przed następnym egzaminem trochę mnie podszkolił na placu no i co? łuk wychodził idealnie, ale czemu na egzaminie nie tego nie wiedziałam...
Egzamin nr 3-samochód nr 13, egzaminator pan Marcin, kiedy tylko go zobaczyłam odniosłam wrażenie, że nie będzie lekko no i nie było,płyny, światła ok, kolej na łuk- tym razem przysięgłam sobie, że choćbym nie wiem co to nie zawalę na łuku no i tak było,górka i na miasto-aha przed wyjazdem na miasto powiedział,żebym się nie odzywała, bo wszelkie rozmowy kursanta są niedozwolone i jak nic nie mówi to mam jechać prosto, wyjazd z wordu w prawo, nie dojechałam do pierwszych świateł,a egzaminator mi za kierownicę chwyta i mówi, żebym nie jechała po dziurach, później na światłach w prawo, na rondzie solidarności zawracanie, jadę dalej, egzaminator nic nie mówi tak więc jadę prosto, jechałam prawym pasem, a że strasznie mnie słońce na tym pasie raziło, postanowiłam zmienić na środkowy, zmieniam i egzaminator mówi-pierwszy błąd i dostałam tu pierwszy ochrzan, czy nie wiem, że w Polsce obowiązuje ruch prawostronny,a ja mu na to, że słońce mnie strasznie na tym pasie raziło, a on powiedział, że go to nie interesuje, no nic jedziemy dalej, miałam skręcić w lewo tak więc lewy migacz, a że miałam czerwone światło to się zatrzymałam i ruszam, i niewiedząc wiem czemu pojechałam prosto!co zostało skomentowane przez mojego egzaminatora, że gdzie kazał mi pojechać, że jest to mylenie innych uczestników ruchu drogowego itd itp, tak więc kolejny ochrzan i od razu zaznaczył mi to jako kolejny błąd(z tego pasa można było pojechać zarówno prosto jak i w lewo-więc jeszcze to nie był pretekst do oblania) ale dobra jedziemy dalej, miałam zaparkować skośnie pomiędzy dwoma pojazdami i tu kolejny ochrzan jakoby on by to zrobił lepiej, póżniej dostałam polecenie zawrócenia na drodze, wszędzie było bardzo ciasno, zawróciłam tyłem po prawej stronie i tu znowu egzaminator sie przyczepił i jego wykład..., w tym momencie było mi już wszystko jedno, czy zdam czy nie zdam, gdyż już w ogóle nie mogłam się skupić... miałam polecenie skręcenia w lewo, tak więc skręcam, a egzaminator zjeżdża mi na pobocze i wychodzi z samochodu i takim surowym tonem powiedział PRZESIADKA i nawet mi drzwi otworzył, żebym wyszła, a ja byłam w szoku, gdyż nie wiedziałam co źle zrobiłam, no cóż przesiadłam się, a on do mnie żebym spojrzała-a tam był zakaz wjazdu, wjechałabym pod zakaz!zapytał się czy mam jakieś pytania,a ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać, jeszcze miał do mnie pretensje, że nie mam żadnych pytań, chciałam jak najprędzej wrócić do wordu i nawet na do widzenia nic mi nie odpowiedział. Ten egzamin nie wspominam najlepiej, przecież tak źle to ja nie jeździłam, nie wiem czemu robiłam takie głupie błędy, a egzaminator mógł ich tak nie komentować...ale był jaki był, po trzech niezdanych egzaminach trzeba wyjeździć 5godzin, ale ja poprosiłam brata(jest instruktorem o więcej). Wyjeździłam te godziny, ale poczekałam trochę z zapisaniem się na egzamin, taka była moja decyzja, dopiero po dwóch miesiącach przystąpiłam do kolejnego egzaminu.
Egzamin nr 4-trafiłam na pana Michała-młodego sympatycznego egzaminatora, do sprawdzenia miałam sygnał dźwiękowy i światła awaryjne heh nawet egzaminator nie wyszedł z samochodu tylko obeszłam samochód dookoła, łuk i górka bezbłędnie, wyjazd na miasto-i tu uwaga przy wyjeździe z wordu można tylko w prawo, bo w lewo jest zakaz wjazdu! póżniej też w prawo, a dalej to naprawdę nie pamiętam, bo jeździłam po całkiem,,obcym" mi terenie, pamiętam byłam na najcięższej krzyżówce, na której miałam skręćać w lewo, Ci którzy robią kurs w Poznaniu to na pewną wiedzą o jakie skrzyżowanie chodzi, gdyż na niej naprawdę łatwo wymusić pierwszeństwo, ale nie wymusiłam, w międzyczasie zawracanie na trzy,ogólnie bardzo dobrze mi szło, aż sama się dziwiłam, od egzaminatora ani razu nie usłyszałam, że popełniłam jakiś błąd, raz dostałam polecenie w prawo, wjechaliśmy na parking i kazał mi zaparkować po lewej stronie, tak więc sobie wybieram miejsce, pierwsze miejsce za wąsko, drugie za wąsko, trzecie skręcam i nagle hamulec egzaminatora i jego pytanie-co się stało,a ja na to, że nie wiem, mówił żebym spojrzała bo bym uderzyła w auto no i faktycznie tak by było gdyby nie zahamował, egzaminator bardzo chwalił moją jazdę, że bardzo mu się podobało i zapytał się mnie czy miałam problemy z parkowaniem i powiedział, że po tym parkowaniu wracałabym już do ośrodka(okazało sie, że jeździłam 50minut), chwalił to, że się nie pchałam tam gdzie by było ciasno zaparkować,tak rozmawialiśmy,a za nami zrobiła się nawet spora kolejka samochodów, którzy nie mogli przejechcać, gdyż krzywo staliśmy, ehh ciekawe co ci kierowcy z tyłu sobie pomyśleli, egzaminator ze swojego miejsca poprawnie zaparkował samochód no i oznajmił, że musimy się przesiąść, jak wracaliśmy do ośrodka całą drogę zagadywał do mnie gdzie robiłam kurs itp, powiedziałam mu, że mój brat jest instruktorem,a egzaminator na to, że mogłabym pójść w jego ślady i bardzo miło było, mimo, że oblałam.
Egzamin nr 5-nareszcie zdany! Egzaminator pan Andrzej, placyk bezbłędnie śmignęłam i wyjazd na miasto no i oczywiście w prawo, a że tutaj wyszedł mi pieszy-postanowiłam go przepuścić-wyjazd z wordu jest przez chodnik więc obowiązkowo trzeba tutaj przepuścić pieszych, bo inaczej oblewamy egzamin, przepuściłam go grzecznie no i na pierwszych światłach w prawo, póniej też w prawo,a dalej to różnie, ogólnie jeździłam na skrzyżowaniach, na których łatwo wymusić pierwszeństwo, raz skorzystałam z uprzejmości kierowcy, innym razem skorzystałam z uprzejmości innego egzaminu, wszystko ładnie ok, wjechałam w jakieś osiedlowe uliczki, na których nie byłam, kręciłam się tam sporo, było trzeba po prostu patrzeć na znaki, tam miałam też parkowanie skośne i zawracanie z użyciem wjazdu,pokręciłam się tam sporo, mogłabym nawet rzec, że z połowę egzaminu, miałam też nietypową sytuację, otóż jeden samochód był tak zaparkowany, że nie było możliwości,zeby go ominąć żeby nie najechać na podwójną ciągłą, tak więc w tym przypadku oznajmiam egzaminatorowi, że muszę najechać na podwójną ciągłą, egzaminator nic nie powiedział,albo też inna sytuacja jadę sobie prosto i widzę, że chodnikiem idzie piesza, a ona nagle nie oglądając sie za siebie schodzi z chodnika i wchodzi na ulicę no centralnie mi przed maskę, nawet gwałtownie zahamowałam i żeby ją ominąć znowu musiałam najechać na ciągła linię, wydaje mi się, że nawet sam egzaminator się przestraszył, że ona tak wyszła, no nic na samym końcu pośmigałam sobie 70, co wymagało użycia czwartego biegu, jadę, parę zakrętów i już jestem pod wordem, wjeżdżając do wordu przepuśiłam jadącą z naprzeciwka jadącą eLkę i pieszego na chodniku, zaparkowałam, egzaminator kazał wszystko powyłączać no i oznajmił, że wynik jest pozytywny, powiedział, że nie miałam żadnego błędu, że dobrze sobie radzę na drodzę no i powiedział, że z tymi pieszymi to trzeba uważać, bo to nigdy nic nie wiadomo, trochę powiedział o tej pieszej co szła nieprzepisowo, że dobrze się zachowałam, czas egzaminu wynosił 34min, podziękowałam, pożegnałam się i poszłam.
Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że komuś się przyda to co tutaj napisałam, drodzy kursanci nie poddawajcie się nawet jeśli Wam nie wychodzi,tym bardziej jeżeli lubicie jeździć , bo to jest najważniejsze,a nie robienie kursu z przymusu,bo nie tędy droga, osobiście miałam chwilę zwątpienia zwłaszcza po trzecim oblanym egzaminie i nawet sobie trochę odpuściłam, ale zrozumiałam,że jeżdżenie samochodem to moja wielka pasja, która sprawia mi ogromną przyjemność, jeżeli też tak macie to nie rezygnujcie!powodzenia wszystkim na egzaminie!!!