Kurs zrobiłam w OSK Na Luzie (http://www.naluzie.waw.pl) w Konstancinie-Jeziornej (piszę w wątku warszawskim, bo oni uczą i w Warszawie, jest to zatem opcja również dla warszawiaków, szczególnie z Żoliborza i z Ursynowa).
Jest to nieduża szkoła, ma zatem i plusy, i minusy związane z wielkością. Plus jest taki, że są bardzo elastyczni, i na wykłady można się umawiać indywidualnie; minus - nie ma co liczyć na takie bajery jak np. kurs pierwszej pomocy prowadzony przez profesjonalistów na fantomach. Ogólnie jednak teorię wspominam dobrze; p. Włodek prowadzi te zajęcia ciekawie i inteligentnie, zachęcając do myślenia. Nie żałuję czasu, który tam spędziłam - a to z mojej strony duży komplement, bo jestem z upodobania samoukiem
Trzeba też dodać, że jako jedna z niewielu szkół mają symulator - naprawdę genialne wprowadzenie do jazdy dla kogoś, kto się bardzo boi zasiąść za kółkiem.
Jazdy w realu miałam najpierw z p. Włodkiem, potem - ze względu na chorobę tego pierwszego - z p. Mariuszem. Tutaj odczucia mam mieszane. Pod wieloma względami p. Włodek jest bardzo dobrym nauczycielem. Sumienny, solidny, bardzo się stara, żeby kursant poznał najróżniejsze sytuacje na drodze, stawia przed nim coraz to nowe wyzwania, a przy tym wszystko bacznie obserwuje (żadnego gadania przez telefon itd.) i można się przy nim czuć bezpiecznie. Z samochodu zawsze wychodziłam zlana potem, ale z poczuciem, że sporo się nauczyłam. Nie zaniedbuje placu manewrowego - łuk ćwiczyłam przy nim aż do skutku, i niewątpliwie dzięki temu nie miałam z tym żadnych kłopotów na egzaminie. Niestety, ma tendencję do pokrzykiwania i uwag wygłaszanych naprawdę nieprzyjemnym tonem, co jest męczące. Mówię to z żalem, bo to człowiek, który naprawdę dużo potrafi nauczyć (jemu zawdzięczam solidny fundament), a ponadto poza stresującymi sytuacjami na drodze jest sympatyczny i dowcipny - ale tak mnie zmęczył psychicznie, że w pewnym momencie miałam wszystkiego dość.
P. Mariusz to jego przeciwieństwo. Bardzo spokojny i cierpliwy chłopak; po paru jazdach z nim nagle odkryłam, że jednak lubię prowadzić Również solidny i poważny - tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. Żadnego skracania lekcji, podwożenia znajomych itd. (ogólnie pod tym względem szkoła jest wzorowa). Jednak do wyboru trasy podchodzi... tak raczej na luzie Ot, jeździmy sobie. Innymi słowy, skorzystałam przy nim znacznie mniej, i w rezultacie kurs zakończyłam z poczuciem niedouczenia.
Poszłam zatem na jazdy doszkalające - i tu mogę z czystym sumieniem polecić p. Kasię i p. Darka:
http://jazdy-doszkalajace.edu.pl/
Cierpliwi, spokojni (p. Darek w szczególności - siła spokoju po prostu ), świetnie uczą i doskonale znają okolice egzaminacyjne. To dzięki nim przestałam się bać skrzyżowań na Grójeckiej i im zawdzięczam doszlifowanie parkowania do tego stopnia, że na egzaminie wykonałam je bez zarzutu.
A rezultat tej odysei... jedno podejście, i prawko już niedługo do odebrania (co jednak nieźle świadczy o moich nauczycielach, niezależnie od wskazanych wyżej niedociągnięć).