przez esjotbe » poniedziałek 03 listopada 2008, 13:47
Podobnie jak niezadowolona_z_OSK Mariola wybrałem OSK CROSSWORD na Grochowie. Łatwy dojazd spod Warszawy i dojazd z pracy z centrum plus pozytywne opinie znajomych przesądziły o wyborze.
I podobnie - mieszane uczucia pozostają.
Wpierw plusy:
+ świetnie przygotowane yariski; mimo najsłabszych chyba wersji silników sprawowały się pierwszorzędnie - nie było mowy o zgaśnięciu silnika przy prawidłowym ruszaniu, pod górkę z ręcznego wjeżdżały na samym sprzęgle, manewrowanie na placu bardzo ułatwione i płynne.
+ w większości dobrzy instruktorzy (z wyjątkami, o czym potem), nienerwowi, może czasem "zbyt tolerancyjni", od każdego nauczyłem się innego podejścia do kilku problemów - pomogło na przyszłość; potrafili grzecznie wytknąć błędy i wytłumaczyć/pokazać jak ich unikać. Krzysiu, Aniu, panie Staszku - dziękuję za te jazdy.
+ zajęcia teoretyczne - szybkie, konkretne, raczej dla tych co już obczytali materiał i nawet zajrzeli do ustawy. Głównie filmy instruktażowe, mało wykładów jako takich - kurs jest chyba przewidziany jako wersja "ekspresowa" ;)
+ wspomniane 29 godzin jazd zamiast 30. Fakt, ale nie jest to regułą - niektórzy instruktorzy wyjeżdżali z kursantami na miasto i plac już na pierwszej godzinie. Instruktorzy dbają o powtarzanie "najpodstawowszych" podstaw w toku całej nauki jazdy - zatem placyk manewrowy i "pokazywanie światełek i wlewów" często się trafiało i pozwalało utrwalić pozytywne odruchy przed egzaminem państwowym. Jazda manewrowa mocno uspokaja i Ci, których Robert mocno zestresował mogli szybko dojść do siebie i nie tracić następnych godzin na byciu zżeranym przez stres.
Teraz czas na minusy:
- szef, pan Robert - abstrahując od tego, że świetny fachowiec i dobry wykładowca - niestety robi antyreklamę swojemu OSK; w czasie mojej nauki traumatyczne przejścia miały z panem Robertem głównie panie; wręcz zarzekały się, że "z tym panem to one już nigdy więcej nie chcą jeździć". Mnie też zdarzyło się trafić na R. - wrażenie jedyne w swoim rodzaju - być spokojnie ale jednak <&%#$@> jak bura suka. Nie zaprzeczam, należało mi się za niektóre rzeczy, ale "znaj proporcjum mocium panie". Wystarczy wytknąć błędy (zdawałem z nich sobie sprawę), omówić, wskazać sposób rozwiązania, a nie na 6-7 godzinie jazdy proponować wybór innej OSK. Nie dziwne, że Mariola wybrała tę opcję.
- brak nauki udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej na wykładach - sam film niewiele załatwia; tę umiejętność trzeba nabyć w praktyce, bo potem w razie, odpukać, wypadku zje człowieka stres/strach przed działaniem i zaniecha pomocy poszkodowanym.
- terminy, terminy. Ehh, też ktoś o tym wspominał. "Nie możecie się umawiać na popołudnie - przyjdźcie rano... Nie możecie na rano - przychodźcie na 11-13tą... Musicie jeździć też wieczorem..." I wciskanie tego kitu przez pana R. każdemu kto się próbuje zapisać na jazdy. Z jednej strony goni do jeżdżenia więcej niż 3 razy w tygodniu - z drugiej, też źle, bo zabieram czas innym czekającym w kolejce. Kursanci są traktowani jak bezrobotni - nikt nie pracuje, nikt się nie uczy, więc ma przyjść na 10tą czy w południe i zapełnić wolne godziny instruktorów. Tiaaa. Nikt, nie chce z panem jeździć, nie? ;)
Podsumowując:
- na szybkie i dobre przeszkolenie - polecam.
- na jeżdżenie z pozostałymi instruktorami - bardzo polecam.
- dla osób łatwo się stresujących - wyraźnie odradzam.
- pamiętajcie: przynajmniej jedna jazda z Robertem was czeka - bądźcie przygotowani na przyjęcie nauki i... OLANIE całej otoczki jaką gość ze sobą nosi, włącznie z jego marudzeniami przy doborze terminów jazd.
- po jeździe z Robertem - marsz na placyk, na manewry - uspokoić się i dopiero na miasto, bo będziecie się spinać i zmarnujecie czas i sobie i instruktorowi.
To tyle przydługiego posta.
PS. Po miesiącu od ukończenia kursu w Crosswordzie i dokupieniu 5 jazd doszkalających w OSK Kombinator (dzięki panowie Piotrze i Gerardzie!) - egzamin na Radarowej zdany za 1 razem (nie ma to jak medytacyjny spokój na łuczku i górce ;) )