Dość dobrze pamiętam swoją pierwszą jazdę, ponieważ rzuciłem się na względnie głęboką wodę. Dla dopełnienia obrazu sytuacji dodam, że zdawałem we względnie niewielkim i czytelnym Opolu.
Otóż - w dniu odbioru prawka wsiadłem do auta (mitsu colt 1.3 75km) w Nysie, w środku nocy i pojechałem dobrze mi znaną trasą do Opola, by pograć z kolegami. Dotarłem bezproblemowo, choć dość wolno, z rzadka przekraczając 80km/h. Po spotkaniu postanowiłem nie wracać do Nysy, tylko do Wrocławia, w którym wynajmowałem mieszkanie. Niestety, nad ranem pogoda się zepsuła i jechałem w strugach deszczu, rzucany na boki przez silny wiatr. Wpadłem na jednym zakręcie w delikatny poślizg (zbyt późno zorientowałem się, że mam skręcać, przyhamowałem zbyt mocno) - dziś pewnie korzystając z okazji pociągnąłbym go dalej dla zabawy (droga pusta i prędkość rzędu 30-40km/h), ale wtedy dość solidnie się wystraszyłem i myślę, że dobrze się stało - nabrałem szacunku dla śliskiej nawierzchni w mgnieniu oka. Sam przejazd przez Wrocław okazał się zaskakująco prosty, pomimo bazowania wyłącznie na wiedzy książkowej i śmiesznie niewielu godzinach praktyki- solidna podstawa teoretyczna i daleko idące próby przewidzenia tego, co zaraz się może zdarzyć pozwoliły mi na bezpieczne dotarcie do domu. Serdecznie polecam każdemu nowicjuszowi jak najdokładniejsze zgłębienie PoRD.
Za moją drugą "pierwszą jazdę" uważam pierwszy wyjazd za granicę, około roku po zdobyciu prawka. Trasa o długości 1000km z malutkim haczykiem. Prowadzić już względnie potrafiłem, ale czekały na mnie inne, nieznane mi wcześniej atrakcje - zmęczenie, dekoncentracja, bóle pleców i kończyn, nieoczekiwane zachowania innych kierowców, remonty dróg, bariera językowa na stacjach benzynowych, znaki drogowe, których znaczenia musisz się domyślać i wiele innych. Niby jedzie się tak samo, ale poziom trudności zupełnie inny - jak się komuś wydaje, że jest królem kierownicy, gorąco polecam sprawdzić się w tych warunkach. Można stracić o sobie dobre zdanie
Edit: zapomniałem dodać, że w obu przypadkach jechałem ze swoją dziewczyną, która nigdy nie miała prawka, więc stanowiła w najlepszym wypadku wsparcie duchowe - żadnej realnej pomocy