...dla przyjezdnych. Niech autochtoni mają, ale przyjezdni tylko wykupione i zarezerwowane miejsca. No bo tak...:
W przykładowym mieście jest 100k miejsc parkingowych. Przyjezdni wiedzą mniej-więcej jakie są możliwości parkingowe w mieście, więc część decyduje się skorzystać z komunikacji, reszta jedzie samochodem, licząc na szczęście. Na taki krok zdecyduje się - powiedzmy - 105k kierowców (5% więcej niż miejsc). 5000 nie ma gdzie stanąć i zaparkuje gdzieś nielegalnie.
Miasto wpada więc na pomysł dobudowania dodatkowych 20k miejsc parkingowych, aby było zapas.
Mamy więc 120k miejsc w mieście. Kierowcy się o tym dowiadują, więc większa liczba kierowców decyduje się na przesiadkę z komunikacji miejskiej i podróż samochodem. Przyjmijmy, że nadwyżka kierowców będzie mniejsza niż poprzednie 5%, dajmy na to 4.5%. Nie jest to oczywiste, bo więcej osób będzie chętnych pojechać do miasta wiedząc że jest więcej miejsc, ale przyjmijmy, że tak jest, choć różnie dobrze liczba ta może wzrosnąć. Daje to 125400 kierowców, z czego bez miejsca pozostanie 5400.
Pomimo dobudowania dodatkowych miejsc, sporo ponad potrzeby, liczba kierowców bez miejsc parkingowych zwiększy się więc z 5000 do 5400, a problem parkowania gdzie popadnie - powiększa. Nie mówiąc o korkach, powodowanych przez dodatkowe 20400 kierowców...
Taki paradoks...