Blacksmith napisał(a):na egzaminie gdy chamidło i prostak przyczepił się o nazwanie pokrywy silnika maską i potem podczas przygotowywania się do jazdy po łuku zaczął deszczyk padać (cham musiał stać na zewnątrz) i poganiał mnie chamsko to puściły mi nerwy i nogi zaczęły tańczyć na pedałach.... i wtedy oblałem. Może i nie mam psychiki żołnierza jednostek specjalnych ale nie poczuwam się do winy za oblanie
Stres... A ja powiem tak: zdawałem egzamin kat. B "po nowemu", a uczyłem się "po staremu", w dodatku pierwszy dzień kiedy spadł śnieg tamtego roku. Egzaminator też miły nie był, czepiał się strasznie,że jadę "45 zamiast 50", i przez to poganianie mieliśmy sytuację podbramkową. Na "deser" dodam że tego samego dnia i o tej samej godzinie co egzamin ojciec miał operację serca ratującą życie po zawale, także tego... To było pierwsze podejście, egzamin zdany.
Tak poza tym to
Cyryl ma rację, stres się nie kończy na egzaminie, bo potem młodym kierowcom towarzyszy dość często - wszak musi się nauczyć jeździć sam, przyzwyczaić do nowego pojazdu, wyjeżdżać w nieznane rejony, radzić sobie z nietypowymi sytuacjami drogowymi... Najważniejsze to nie tracić głowy, nie dać się ponieść emocjom, jeśli jest czas to dobrze wziąć parę głębokich oddechów. Jak coś nie wychodzi - przemyśleć sytuację, możliwe przyczyny. Nie dawać się prowokować i nie podejmować ryzykownych/potencjalnie niebezpiecznych decyzji.