Jako rowerzysta nie mogę pozostawić tego wątku tendencyjnemu gremium samochodziarzy
Smutna prawda jest taka, że:
- Drogi dla rowerów nie są co do zasady odśnieżane, więc przez całą zimę jak jeżdżę leży na nich śnieg (pomimo czystego chodnika), a po roztopach - zbity lód.
- Po DdR jeżdżą wszyscy - rolkarze, biegacze, matki z wózkami, piesi z pieskami, dzieci na rowerkach biegowych.
- Drogi dla rowerów są miejscem gdzie często lądują tłuczone butelki. Nie wiem, czy to celowo czy nie, ale w weekendy i wieczorami NIE DA się często taką drogą przejechać.
- DdRy nie są często połączone do czegokolwiek, powstają tzw. teleportery rowerowe, które trzeba objechać jezdnią.
- Na DdR często nie ma wjazdu lub zjazdu z jezdni.
- Na pasach rowerowych i DdR regularnie odbywa się parkowanie.
- Na DdR stawiane są słupki, niewidoczne w nocy, żeby zapobiec parkowaniu przez kierowców.
- Notoryczny brak przejazdów w ciągu DdR i CPR
- "Gorące przyciski" na przejazdach - dojeżdżasz kiedy na jezdni obok za chwile włączy się zielone, ale nie dla rowerów. Czekasz cały cykl.
- Objazdy skrzyżowań dookoła, po trzech przejazdach i przez trzy cykle świateł.
- Zmiana strony DdR co paręset metrów i niepotrzebne przejazdy z jednej strony jezdni na drugą (oczywiście z "ciepłym przyciskiem").
- Krzaki i gałęzie wystające na DdR z na wysokości oczu.
Problem jest też taki, że DdR to infrastruktura rekreacyjna, kompletnie nie dostosowana do jazdy komunikacyjnej czy zawodowej. Teraz, wyobraź sobie że jesteś np. kurierem i robisz dziennie po mieście kilkadziesiąt km, z tempem większym niż średni samochód w korku. W takich warunkach jest to po prostu niemożliwe...
P.S.