Sprawozdanie ze zlociku Krakow 2005

Wszystko co nie mieści się w powyższych kategoriach.

Moderatorzy: ella, klebek

Sprawozdanie ze zlociku Krakow 2005

Postprzez miros » niedziela 17 lipca 2005, 17:14

no dobra jako, ze mam troche czasu to cos postaram sie napisac, ale zapewne wyjdzie mi to marnie :)

tak wiec na wstepie chcialbym podziekowac wszystkim tym, ktorzy sie deklarowali, ze jada, a na kilka dni przed zlotem nagle wyparowali. poczatkowo mialo byc 15 osob, a bylo tylko 8 (jesli dobrze naliczylem :) ) tak czy siak mi sie podobalo.

u nas wygladalo to tak: o 12 w sobote, z kumplem podjechalismy na dworzec autobusowy w warszawie, gdzie juz czekali na nas pablo i scorpio. Oczywiscie ponarzekalismy sobie troche na caly ten zlocik, ze malo osob bedzie itd. mielismy jeszcze nadzieje, ze zjawi sie jerzyk, ktory mial stopem dojechac do warszawy i razem z nami sie zabrac do krakowa. niestety tak sie nie stalo, wiec okolo 12.30 ruszylismy czym predzej do krakowa. koledzy scorpio i pablo zobaczyli jak to w warszawie wyglada jazda samochodem, jak trzeba walczyc o swoje zeby nie zostac zepchnietym na bok :) :) cala podroz minela jakos znosnie, dla mnie bezalkoholowo dla kolegow wrecz przeciwnie :) policji na trasie brak, ruch tez jakis taki maly. wydawac sie moglo ze cala trase moznabylo pokonac w 3 godziny, jednak jakims cudem wydlurzyla sie do bodajze 4 ?

jak juz dojechalismy do kraka to sie troche pogublismy bo scorpio trzymal mape i jakos dziwnie mnie kierowal :) :) :), zeby tego bylo malo to w tym krakowie sa same jednokierunkowe uliczki, co dla mnie nie bylo mile. po jakims czasie udalo sie jednak dotrzec na ulice warszawska, gdzie od dluzszego czasu czekal na nas slawek. tu sie rozdzielilismy, scorpio z pablem poszli do pubu, gdzie juz czekali zoltan, ewa, ella i jej syn. ja, andrzej i slawek pojechalismy zaplacic za nocleg i znalezc jakis przytulny parking dla skodziny (tu musze niestety stwierdzic, ze parkingi w krakowie sa strasznieeee drogie, dobra 45 zeta.... zdzierstwooo :) ) Jak juz zalatwilismy wszystko to na gape wrocilismy autobkiem do pubu, gdzie znalezlismy wesole i usmiechniete towarzystwo wzajemnej adoracji (khe khe :) :) ) Pozniej bylo juz piwko, potem nastepne, smiechy hihy. po koleji obrobilismy dupsko kazdemu z forum (hihih :) :) :) ), ponarzekalismy, porobilismy troche zdjec i ogolnie bylo spoko. niestety przed 20 trzeba bylo sie zbierac na dworzec, albowiem ella z synem musieli znalezc sie w pociagu.

ciag dalszy opisze scorpio.
na nowym forum od 05 Lip 2002, na starym od 2001
kat B: wydane 15.04.02
zdane za pierwszym.

Obrazek
Avatar użytkownika
miros
 
Posty: 2049
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:55
Lokalizacja: warszawa

Postprzez scorpio44 » niedziela 17 lipca 2005, 22:25

miros napisał(a):na wstepie chcialbym podziekowac wszystkim tym, ktorzy sie deklarowali, ze jada, a na kilka dni przed zlotem nagle wyparowali. poczatkowo mialo byc 15 osob, a bylo tylko 8 (jesli dobrze naliczylem :) ) tak czy siak mi sie podobalo.

Było 9 osób, licząc Tomka (syna Eli), i chcę powiedzieć, że mnie – w przeciwieństwie do Mirka – właśnie z tego powodu niezbyt się podobało. To znaczy owszem, było bardzo fajnie, ale jednocześnie robiło się mniej fajnie, jak się myślało o tym, że mogłoby być dużo fajniej, gdyby było więcej osób. Chociaż przyznaję, że miło zaskoczyła mnie obecność Zoltana, bo po tych wszystkich marudzeniach i wycofywaniach się deklarujących się wcześniej osób liczyłem się z tym, że i jego może nie być. :D
miros napisał(a):wydawac sie moglo ze cala trase moznabylo pokonac w 3 godziny, jednak jakims cudem wydlurzyla sie do bodajze 4 ?

Chyba nawet trochę więcej, ale to ze względu na dosyć długie postoje, spowododowane między innymi tym, że Pablo jak zwykle co 15 minut mówił, że jest głodny. :D
miros napisał(a):jak juz dojechalismy do kraka to sie troche pogublismy bo scorpio trzymal mape i jakos dziwnie mnie kierowal :) :) :), zeby tego bylo malo to w tym krakowie sa same jednokierunkowe uliczki, co dla mnie nie bylo mile.

Nie mów, że dziwnie kierowałem, bo sam sobie w następnym zdaniu odpowiedziałeś na pytanie „dlaczego?”. :D Na mapie nie było zaznaczone, że większość uliczek jest jednokierunkowych, a tym bardziej tego, że w ulicę, która jest w lewo, trzeba skręcić w prawo. :D

Tu przerwał, lecz róg trzymał… i wyznaczył mnie do napisania ciągu dalszego nastąpiego, ponieważ w tym momencie zaczęły się zaniki pamięci. :D :D :D Ale zanim ów ciąg, to warto dodać jeszcze, że po którymś z rzędu peefq wśród wspomnianych śmichów-chichów zadzwoniliśmy z telefonu użyczonego przez Elę do szanownego kolegi Bodka (Ela sama wykręciła numer i nie pozwoliła nam go sobie zapisać, bo Bodek sobie zastrzegł – to dopiero porządny człowiek z tej pani moderator kochanej naszej :D), z którym sobie z Mirkiem wreszcie grzecznie i spokojnie porozmawialiśmy, powiedzieliśmy, że spotkanie jest kiepskawe, bo dużo mniej osób niż miało być, i ustaliliśmy, że – jeżeli on faktycznie ma jakiś niezawodny sposób na zebranie większej grupki ludzkości – to następne spotkanie może być w Częstochowie i jemu przekazujemy pałeczkę. Co z tego wyniknie – zobaczymy.

No więc jesteśmy na dworcu. Chwilę przed odjazdem pociągu Tomek zrobił nam zbiorową fotkę przecudnej urody (info na temat zdjęć ---> PS), po czym wraz z Elą podążył owym pociągiem w kierunku stolycy. My natomiast, trwając w płaczach, żalach i rozpaczach po rozstaniu z nimi, udaliśmy się w kierunku rynku, aby w jakimś ładnym, miłym, ciekawym i interesującym miejscu dogasać męczące nas nadal pragnienia. Poloneza tym razem nie było, za to tym razem Mirek zatańczył w Bramie Floriańskiej do rytmu granego przez pana na instrumencie muzycznym z grupy idiofonów dętych, czyli języczkowych, zwanym akordeonem. (Zapomniałem dodać, że wcześniej na peronie jeszcze wzbijał się w przestworza, próbując gonić odjeżdżający pociąg :D). Potem pospacerowaliśmy trochę po Starówce i przy okazji odprowadziliśmy na przystanek Zoltana, który musiał niestety iść do „kuzynki”, żeby jej „podłączyć komputer”. ;)

I parę minut później nastąpił jeden z kluczowych punktów programu, ale zanim go opowiem, muszę niewtajemniczonych wtajemniczyć w pewną autentyczną anegdotkę z krakowskiego rynku – otóż jeszcze jakiś rok temu w pobliżu kościoła Mariackiego kręcił się pewien jegomość szukający przyjezdnych frajerów, którzy nie wiedzieli o tym, że hejnał z wieży grany jest co godzina przez 24 na dobę i myśleli, że tylko w południe, który to jegomość wyłudzał od nich pieniądze, mówiąc, że wyjątkowo, specjalnie dla nich o tej czy innej godzinie będzie zagrany hejnał. No więc kiedy Mirkowi opowiedziałem tę anegdotkę, to on wpadł na pomysł, żebyśmy odszukali jakichś cudzoziemców i operując naszą piękną angielszczyzną, zarobić w identyczny sposób. A że nikt z nas nie wiedział, jak jest „hejnał” po angielsku, Mirek przygotował sobie przemówienie, które pozwolę sobie zapisać w uproszczeniu fonetycznie: [tuturutu from de tałer espeszeli for ju maj frjend et najn oklok fiftin ojros]. Do dzisiaj jak sobie to przypominam, pękam ze śmiechu. :D :D :D :D :D

Kiedy już zaspokoiliśmy spragnione pragnienia, udaliśmy się w kierunku Hali Grzegórzeckiej, czyli do punktu gastronomicznego, do którego zjeżdżają się ludzie z całej Polski, a Sławek (mimo wszystko krakowianin, chociaż nowohucki :D) go nie znał. Wspomnianą żarłodajnią jest samochód marki nysa stojący tam niezmiennie od kilkunastu (jeżeli nie więcej) lat codziennie między 21.00 a 3.00 (chyba dobrze mówię), a przed samochodem pan Mareczek i jego pomocnicy, którzy oferują najlepsze na świecie kiełbaski (pojawiające się na ułamek sekundy w czołówce „Podróży…” Makłowicza), a do nich świeżutką bułkę ze znajdującej się dosłownie obok piekarni i oranżadę typu landrynka. Wszystkim, którzy tam nie byli, gorąco polecam to miejsce i od razu na wszelki wypadek uprzedzam, że niezależnie od dnia w roku ani godziny, o której się tam przyjdzie, stoi się w kolejce, a na zatłoczonym parkingu można zobaczyć wszystko, łącznie z radiowozami, karetkami pogotowia i taksówkami. Wspomniany wcześniej Robert Makłowicz wymienia to miejsce w czołówce listy najlepszych i najważniejszych jego zdaniem knajp w Krakowie.

Koniec reklamy. :D Następnie spotkała nas bardzo niespodziewana niespodziewanka ze strony Sławka. Okazał się nią jego bardzo miły tata, który przyjechał pod Halę pojazdem typu bus niezidentyfikowanej marki i porozwoził nas do domów – Pabla, Mirka, Andrzeja i mnie do schroniska koło AGH, Ewę do jej wujka, a ze Sławkiem wrócili chyba do ich wspólnego domu rodzinnego, no ale nie znaliśmy planów Sławka, więc pewności nie mam. :D :D A potem był „nocleg”… No ale wiadomo, że przed snem trzeba było jeszcze opróżnić plecaki, żeby być mniej stratnymi, gdyby nas nie daj Boże okradziono, więc trochę to jeszcze potrwało. Nie ma co kryć, że rano byliśmy przygotowani wręcz na reprymendę z powodu niestosowania się do ciszy nocnej. :D Ale na szczęście było wszystko OK. Nawet stał się jeden cud: wieczorem niezbyt przyjemnie wchodziło się do niezbyt eleganckiego i czystego pomieszczenia zwanego kiblołazienką, a rano okazało się, że woda z kranów w nim płynąca idealnie nadawała się do picia. :D :D :D Ogólnie nocleg nie najgorszy – 6-osobowy pokój (dobrze, że nam nikogo nie dokwaterowali, chociaż straszyli, że do północy ktoś może jeszcze do nas dołączyć), 3 piętrowe łóżka, 6 koców, 6 jaśków (której świeżości to osobny rozdział :D) – niewybrednemu wystarczy. I 22 zeta za osobę. Można było zaszaleć i dopłacać do luksusów typu pościel, ale po co.

A na drugi dzień… pętała się po głowie jedna tylko myśl stwierdzająca jedną z nielogiczności tego świata: czemu tak się chce pić, skoro wczoraj tyle wypiłem?! :D :D :D I bes kidu piliśmy „Kroplę…”. A potem jakieś nędzne śniadanko i niestety musieliśmy z Pablem już o 12.00 wbijać do pociągu, żeby na 20.00 dojechać do Olsztyna, a potem dalej. A Mirek z Andrzejem poszli pod Wawel ćwiczyć jogę, jopgging i wszystko co tylko mogło sprawić, żeby po południu Mirek posiadał możności, zdolności i umiejętności drivera. I to drivera nie byle jakiego – drivera dobrego, drivera cierpliwego, drivera spokojnego, drivera myślącego, drivera przewidującego… Czyli takiego po prostu drivera, który będzie w stanie zmierzyć się z jednym z największych wyzwań współczesnego świata – z wyzwaniem bezpiecznego przejechania ponad 300 km polską drogą krajową nr 7! Czego i wszystkim Państwu z całego serca życzę. Do widzenia. :D

PS: Już niebawem (najpóźniej do końca wakacji, ale pewnie wcześniej) pojawi się bogata galeria wszystkich zdjęć ze wszystkich 3 spotkań forumowiczów. Bądźcie cierpliwi.
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez ella » niedziela 17 lipca 2005, 22:53

Ja z Tomkiem dojechałam do Krakowa chyba około godziny 11. Ruszylismy na zwiedzanie tego co się dało w krótkim czasie zobaczyć. Planty w godzinach rannych okazały się noclegownią dla tych co nie trafili na noc do domu wiec szybko zmianiliśmy trasę zwiedzania i udaliśmy się do smoczka :D Zionął ogniem ale było to milsze towarzystwo od tych plantowych. Rzut okiem na dawno nie widziany Wawel i znaleźliśmy się na rynku. Tomkowi zachciało się spojrzec na Kraków z lotu ptaka wiec wdrapaliśmy się na....Wieżę Mariacką do panów hejnalistów :D Co to była za wyprawa. Schodów nie liczyłam bo ....mam lęk wysokości więc zastanawiałam się po co ja tam lezę. No ale jak zaczęłam to dotarłam na sam szczyt. Fotki super. Dla samych widoków warto było się tak męczyć :D No i nastąpiła droga powrotna jak wiadomo gorsze od wejscia jest zawsze zejście. No ale udało się . Jeszcze przez tydzień bolały mnie nogi :(
Po zjedzeniu czegoś tam, żeby nie opaść z sił obejrzeliśmy pokaz starych samochodów. Dla nich warto było udać się do Krakowa. Takie cacka razem do kupy nie często ma sie okazje obejrzeć.
No i przyszła pora zadzwonić do Sławka i zapytać się gdzie jest. Umówilismy sie pod białą damą. Stoję i czekam i nic, więc dzwonię drugi raz i słyszę, że czekają pod Kościołem Mariackim. On z jednej ja z drugiej i nie mogliśmy sie spotkać bo biała dama w międzyczasie zabrała się i poszła sobie gdzieś :D :D :D
No ale wreszcie po kilku okrążeniach spotkaliśmy się ze Sławkiem, Mmevą i Zoltanem i udaliśmy się tam gdzie Zoltan nas prowadził. Było mi wszystko jedno gdzie byle by blisko dworca. No i rzeczywiście było blisko.
Potem nastapiła część główna zlociku. O czym gadaliśmy czekając na resztę to juz nie pamiętam ale chyba o wszystkim :D Ale chyba przede wszystkim o tych co obiecali w trzy godzinki dojechać do Krakowa :lol: Zajęło im to troooochę więcej ale najważniejsze, że dojechali.
Było krótko bo o 20 miałam pociąg powrotny ale, żeby się za szybko nie rozstawać wszyscy odprowadzili nas na dworzec. Oczywiście musiałam jeszcze obowiązkowo kupic bajgle.
Pociąg wjechał równo z naszym wejściem na peron i przyszła pora rozstania. Tomek strzelił nam piekną pożegnalną fotkę o, której pisał już Scorpio i nadszedł czas zajęcia miesca w pociągu, żeby czasami nie odjechał bez nas. Następny był dopiero rano :D
Pociąg ruszył a Miros tanecznym krokiem skierował się w stronę Warszawy :lol: . Na drodze stanął mu jednak słup więc Miros wrócił do reszty towarzystwa.
No i to byłoby chyba wszystko poza tym co zapomiałam i nie napisałam :wink:
No oczywiście jeszcze zgodnie ze starym zwyczajem nastąpiły telefony do tych którzy z różnych przyczyn :wink: nie mogli uczestniczyć w naszym zlociku.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Sławek_18 » czwartek 21 lipca 2005, 09:39

No wiec po namowie, pewnej persony i ja cos naklikam o tym zlocie.

Wlasnie wchodzilem do samochodu aby go odpicowac (umyc) a tu sms od Zoltana pisze, ze On juz czeka pod poczta i nikogo jeszcze niema. Dodam, ze byla godzina 13( ~ ) :D:D:D
no to pisze Mu, ze sie cos pomieszalo, bo spodkanie bylo na 15 :) I tak zoltan polazl do domu.
Nastepnie siostra mnie przywiozla na dworzec, a nastepnie pojechala na zakaz wjazdu :twisted: :twisted: . Ja sobie czmychnolem pod poczte dworcowa. Czekam, czekam...godzina pietnasta no i podchodzi zoltan. Wiec czekamy razem. Godzina po pietnasctej ilestam 8) dzwoni Ewcia mowi, ze czeka pod precelkami oblazilismy cala poczte w kolko i dopiero zalapalem, ze jest pod zla poczta. No wiec zaczalem sie turlac pod ta poczte (dobrze, ze w miare blisko ) I zabierajac biedna Mmeve z pod poczty. Dolaczylismy do Zoltana, ktory czatowal na naszego stopowicza :lol:
PO kwili stwierdzilismy, że nie ma sensu czekac na naszego śmiałka bo mogli Go gdzieś wywieść czy cuś :) :lol: Bo wiecie jak to jest na świecie 8) :wink: :wink:
W miedzy czasie dzwonila Pani Moderator, że jest na rynku gdzie jest zlot leciwych, aczkolwiek ladnych samochodów. Po krótkich perypetiach znaleźliśmy sie i Zoltan przejął dowodzenie i zaprowadził nas do puby Loch Nes (fonetyczna nazwa). Zajelismy wygodne miejsca i zaczeliśmy popijać dobra wode mineralna gaz/niegaz Zoltan mial swoja butle i nie potrzebował picia tak samo dobrze była wyposarzona Ela :twisted: Biedni Ja i Ewa musieliśmy zanabyć w/w wody. Nastepnie robiliśmy to co opisane bylo wyżej. Nastepnie zadzwoniła skoda zielona na wawrszawskich nr. Wiec polazłem na warszawska i czekam, czekam, czekam, kilka telefonow.....powiedziałem Im, że będe machal do każdej skody zielonej na warszwskich nr. Dobrze, ze była tylko jedna :twisted: :twisted: Ale dzieki sokolemy oku (nawet dwóm :D ) sami mnie wyczaili jak sobie stałem pod słupem oświetlenia owej ulicy :P :twisted: 8)
Pablo i Scorpio wybrali się już do pubu gdzie czekali niecierpliwie na naszych skodowiczów
Ja jako pilot poprowadziłem Mirka i Andrzeja do chotelu i szukać parkingu (zażalenia wyżej)
Nastepnie wiekszość jest opisana wyżej wiec oposzcze ten rozdział .
Po kilku godzinach i paru kuflach ;-) udaliśmy się na słynne kiełbaski i zjedliśmy po jednej wielkiej kiełbasie ;-)
Nastepnie czekaliśmy na transport, który organizował mój Ojciec. Po kwili czekania i zobaczeniu bitwy o zmiane pasa ruchu usiedliśmy (mam nadzieje, ze wygodnie :twisted: )
do owego Nissana Urvana i ruszylismy w maraton po krakowie :P Na koncu odwiozlem Ewcie do Jej tymczasowego domciu i Wuja gdzie już czekała obstawa :twisted:
Pożegnaliśmy się na progu Nissana :)

I to było na tyle, ufff dawno tyle na forum nie napisalem :P 8) Sory za pewne orty. ale solik mi się ruszał i to dlatego :P
******************
Prawo Jazdy na C uzyskane: 20-10-04
Ilość egzaminów: sztuk 1
Prawo jazdy na B uzyskane: 08-02-02
Ilość egzaminów: sztuk 1
Prawo Jazdy na C-E uzyskane: 23.04.2008
Ilość egzaminów: sztuk 3
Avatar użytkownika
Sławek_18
 
Posty: 2817
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 15:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez scorpio44 » czwartek 21 lipca 2005, 13:49

Sławek_18 napisał(a):Dolaczylismy do Zoltana, ktory czatowal na naszego stopowicza :lol:
PO kwili stwierdzilismy, że nie ma sensu czekac na naszego śmiałka bo mogli Go gdzieś wywieść czy cuś :) :lol: Bo wiecie jak to jest na świecie 8) :wink: :wink:

Mówisz o Jerzu (rz - sic! :D)? Przecież to my na niego w Wawie czekaliśmy, bo miał jechać z nami samochodem.
Sławek_18 napisał(a):dzieki sokolemy oku (nawet dwóm :D ) sami mnie wyczaili jak sobie stałem pod słupem oświetlenia owej ulicy :P :twisted: 8)

Ta, dzięki dwóm sokolim oczom, mimo że już lekko pokrytych chmielem, Scorpio z tylnego siedzenia Cię wypatrzyli. :D
Sławek_18 napisał(a):Po kwili czekania i zobaczeniu bitwy o zmiane pasa ruchu usiedliśmy (mam nadzieje, ze wygodnie :twisted: ) do owego Nissana Urvana

To była bitwa o zmianę pasa?! Sławek, od razu widać, że nie jechałeś z nami po Wawie. :D:D:D Ale dzięki za info, jakiej marki był ów pojazd. :D
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez Agawa » czwartek 01 września 2005, 09:42

Kiedy ta galeria zdjęć bedzie dostepna?
Miała byc przed końcem wakacji(wiem,wiem...może).A tu nic!!!
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Sławek_18 » czwartek 01 września 2005, 10:59

Aga galeria jest od wczoraj dostepna, zobacz na 2 przyklejony temat od gory :lol:
******************
Prawo Jazdy na C uzyskane: 20-10-04
Ilość egzaminów: sztuk 1
Prawo jazdy na B uzyskane: 08-02-02
Ilość egzaminów: sztuk 1
Prawo Jazdy na C-E uzyskane: 23.04.2008
Ilość egzaminów: sztuk 3
Avatar użytkownika
Sławek_18
 
Posty: 2817
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 15:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Agawa » czwartek 01 września 2005, 11:18

O Jezu...ja to chyba juz slepa jestem.Sorry :oops:
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków

Postprzez scorpio44 » czwartek 01 września 2005, 12:49

Agawa, a może byś tak napisała nam, czemu Cię na tym spotkaniu nie było? ;) Przecież zdaje się byłaś zainteresowana. A potem nagle cisza.
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez Agawa » czwartek 01 września 2005, 14:27

Poprostu nie było mnie w Krakowie.Wyjechałam w czerwcu nad morze i nadarzyła mi sie okazja żeby przedłużyć pobyt.Oto powód mojej nieobecności :?
Avatar użytkownika
Agawa
 
Posty: 911
Dołączył(a): poniedziałek 05 kwietnia 2004, 14:25
Lokalizacja: Kraków


Powrót do Luźna gadka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 198 gości