waw napisał(a): Jest niepożądany i będzie.
Otóż nie. Zgodnie z koncepcją, którą przyjął polski ustawodawca, rowerzysta wyprzedzający powoli jadące pojazdy wcale nie jest niepożądany. To, że kierowcy nie chcą go tam widzieć, nie ma tutaj żadnego znaczenia. Obowiązkowy odstęp wyrażony w metrach byłby nieracjonalny, ponieważ to wyprzedzanie z prawej strony, które ustawodawca dopuścił i akceptuje, stałoby się zupełnie bezużyteczne.
waw napisał(a):MarcinLDK napisał(a):Po drugie, obowiązkowy odstęp od wyprzedzanego pojazdu określony w metrach (a nie tylko "bezpieczny") ewidentnie służy ochronie życia i zdrowia, a nie mienia.
A gdzie to jest napisane? Rowerzyści na drodze są anonimowi i do tego mają skłonności do ucieczek więc prawo powinno uwzględniać ochronę mienia przed nimi.
Wynika to z treści przepisu. Jak myślisz, dlaczego ustawodawca zaostrzył warunki wyprzedzania akurat roweru, motoroweru, motocykla, wózka rowerowego i kolumny pieszych? Chciał szczególnie mocno chronić mienie tych uczestników ruchu? Chyba nie.
waw napisał(a):Bzdury. Widząc jak rowerzyści wyprzedzają pieszych na chodnikach to nie wierzę że ktoś pisze takie bzdury. Poza tym wypadek na Moście Gdańskim że obowiązek zachowywani odstępu przez rowerzystów ma sens.
Nie kojarzę tego wypadku, mógłbyś doprecyzować? Nie wiem też czy akurat wyprzedzanie pieszych na chodnikach to dobry argument za obowiązkiem utrzymania odstępu wyrażonego w metrach. Czy na pewno rowerzysta jadący z prędkością 10 km/h musi zachowywać odstęp 1/1,5 metra od pieszego poruszającego się z prędkością 5 km/h? Prędkość - to jest jeden z czynników kluczowych. Oczywiście można wyobrazić sobie skrajne sytuacje, w których rowerzysta jedzie z prędkością 50 km/h i wyprzedza "na żyletki" pieszego poruszającego się po drodze dla pieszych i rowerów. Rzecz w tym, że są to wyjątki.
Nie zapominajmy, że przecież obowiązek zachowania BEZPIECZNEGO odstępu istnieje i dotyczy każdego wyprzedzającego uczestnika ruchu. Wyrażanie go w metrach przy wyprzedzaniu rowerzysty wynika stąd, że bardzo rzadko bezpieczny odstęp mógłby być mniejszy niż metr (choć pewnie są i takie sytuacje). W drugą stronę jest odwrotnie - przy wyprzedzaniu rowerem innych pojazdów odstęp nieprzekraczający jednego metra jest często wystarczający.
waw napisał(a):To inny kaliber spraw. W takich wypadkach sprawca jest do ustalenia i podlega pod UFG, przy zniszczeniu mienia przez rowerzystę odpowiedzialność materialna spada na ofiarę.
Odpowiedzialność wcale nie spada na poszkodowanego. Nadal ponosi ją ten, kto wyrządził szkodę. Oczywiście egzekwowanie tej odpowiedzialności może być trudniejsze (co nie znaczy, że niemożliwe), jeśli sprawca ucieknie. Uciec może jednak każdy sprawca, nie tylko rowerzysta i nie tylko przy wyprzedzaniu. Jak już wspominałem, te przepisy mają na celu ochronę życia i zdrowia. Nie sądzę, że szkody wyrządzone innym uczestnikom ruchu przez wyprzedzających rowerzystów i ucieczki sprawców są na tyle powszechnym problemem, że uzasadniają nałożenie obowiązku zachowania odstępu w metrach przy każdym wyprzedzaniu przez rowerzystę.
waw napisał(a):Tak poza tym kuriozalny jest fakt, że dyskutujemy o zwiększaniu odstępu podczas WYPRZEDZANIA, cały czas rowerzysta może być wymijany i omijany bez obowiązkowego odstępu 1m.
Nic dziwnego. Przy każdym z tych manewrów musimy zachować bezpieczny odstęp, ale to właśnie wyprzedzanie najczęściej "prowokuje" wyprzedzających do zmniejszania tego odstępu. Przy wymijaniu zazwyczaj zupełnie dobrowolnie dążymy do zachowania jak największego odstępu poprzez zjechanie jak najbardziej na prawo. Poza tym, wymijany rowerzysta widzi wymijającego go uczestnika ruchu i ma znacznie większe możliwości reakcji. Z kolei omijany rowerzysta jest znacznie bardziej stabilny od wyprzedzanego rowerzysty.