LeszkoII napisał(a):O przeznaczeniu "czegoś", co pretendowałoby do miana "bycia pojazdem", decyduje powszechność używania tego "czegoś" dla celów poruszania się po drogach. Dzięki takiej wykładni unikamy kontrowersji przy kwalifikacji określonych rzeczy jako pojazdów.
Wykluczamy niniejszym dowolność wliczania w poczet ustawowo zdefiniowanych pojazdów takich rzeczy, których przeznaczenie – ze względów statystyki ich użytkowania lub ze względu na ich deklarowane przez producenta właściwości i zastosowanie w sensie technicznym – stanowi innowacyjne narzędzie do przemieszczania się po drogach (np. narty, wrotki, łyżwy, deskorolkę). Idąc tym rozumowaniem dalej, trudno stwierdzić, czy na obecnym etapie dostępności (i mody na używanie) hulajnóg należy uznać je jako wytwór jeszcze innowacyjny czy już konwencjonalny w sensie jego udziału na drogach. Chodzi mianowicie o sytuację i okres, w których jakiś zwyczaj staje się przypadkiem rutynowym, powszechnym, akceptowalnym społecznie. Nowoczesne hulajnogi (zarówno te bez napędu, jak też te w niego wyposażone) obecnie już spełniają opisane kryterium: są powszechnie dostępne, są produkowane na dużą skalę, są używane w ruchu drogowym do przemieszczania się, a co najważniejsze są bezpieczne pod warunkiem zachowania zdrowego rozsądku.
Z tym należałoby się chyba zgodzić. Chociaż kontrowersji raczej nie unikniemy (vide - hulajnoga elektryczna), to nie widzę innej opcji.
LeszkoII napisał(a):Skoro pojazd jest to środek transportu przeznaczony do poruszania się po drodze oraz maszyna lub urządzenie do tego przystosowane, to podkreślić należy w tej definicji cechę "przystosowania". Oczywiście w definicji odnosi się ona, literalnie rzecz biorąc, tylko do "maszyny" lub "urządzenia". Niemniej trudno przyjąć za prawdziwe stwierdzenie, że z owego "przystosowania" włącza się "środki transportu". Przeciwnie raczej – przeznaczenie jest dziedziną mniej pojemną niż przystosowanie.
Nie wiem dlaczego trudno przyjąć takie stwierdzenie za prawdziwe. Co prawda sam mam problem z określeniem, co jest "środkiem transportu", a co "urządzeniem" lub "maszyną", ale skoro konstrukcja definicji wygląda właśnie tak, to trzeba wyciągnąć jakieś wnioski. Przecież jeśli "środki transportu" faktycznie miałyby nie być wyłączone z "przystosowania", to definicja brzmiałaby: "pojazd - środek transportu, urządzenie lub maszyna przystosowana do poruszania się po drogach". Skoro "środek transportu" został potraktowany inaczej niż "urządzenie" i "maszyna" i ma być "przeznaczony", a nie "przystosowany", to chyba ustawodawca przeprowadził ten zabieg umyślnie i wcale nie po to, by język w ustawie był barwny, a definicja bardziej rozbudowana.
Co więcej, przeznaczenie nie jest mniej pojemne niż przystosowanie. Dany przedmiot może być zarówno przeznaczony do jakiegoś celu, ale nieprzystosowany do niego, jak i odwrotnie - przystosowany, ale nieprzeznaczony. Dziurawy namiot jest przeznaczony do spędzania nocy na zewnątrz, ale nie jest do tego przystosowany. Kosa postawiona na sztorc jest przystosowana do walki, ale nie jest do niej przeznaczona. Podobnie jest z rowerem bez sygnału dźwiękowego - jest on pojazdem, ponieważ jest przeznaczony do poruszania się po drogach, ale nie jest do tego przystosowany, bo nie ma dzwonka. Zwróć uwagę, że w rozporządzeniu w sprawie warunków technicznych pojazdów powtarza się sformułowanie: "pojazd X wyposaża się w Y". Najpierw musimy stwierdzić, z jakim pojazdem mamy do czynienia, a dopiero potem sprawdzamy, jak go wyposażyć. Gdyby nieprawidłowe wyposażenie dyskwalifikowało obiekt jako pojazd, to przytoczone wyrażenie pozostawałoby bezprzedmiotowe.
LeszkoII napisał(a):Jeśli chodzi o rzeczone przeznaczenie lub przystosowanie, to w kontekście rzeczy używanej jako powszechnie wykorzystywany środek transportu osób atrybuty te wprost związane są z bezpieczeństwem ruchu, zwłaszcza że obecnie produkowane hulajnogi elektryczne osiągają prędkości zbliżone do średniej prędkości roweru. Stąd jasne wydaje się traktować hulajnogę jako pojazd przeznaczony do ruchu osób tylko wtedy, gdy spełnia on minimalne wymagania bezpieczeństwa. Do takich należy z pewnością zdolność do zachowywania szczególnej ostrożności przez kierującego poruszającego się nim. Zdolność ta przejawia się w konstrukcji pojazdu. Jeśli potraktować hulajnogę jako pojazd rozwijający prędkość zbliżoną do prędkości roweru, to nieodzownym elementem bezpieczeństwa będzie zaopatrzenie go w hamulec oraz kierownicę na tyle zwrotną, aby móc odpowiednio szybko reagować (wypełniać wymóg zachowania szczególnej ostrożności).
Na przykład rower nie posiadający hamulca nie jest pojazdem. Nie będzie pojazdem również wtedy, gdy zabraknie włączonych w nim świateł obowiązkowych w użyciu w określonych okolicznościach.
Przy czym nie można do tak naszkicowanej wykładni podchodzić stosując logikę pozbawianą racjonalności lub racjonalność wypychając ze sfery logicznego rozumowania w realiach społecznych. Nie można więc pozbawić rowerzysty miana kierującego tylko z powodu przesłanki abstrakcyjno-logicznej, z której wynikałoby że skoro osoba taka nie kieruje pojazdem, to nie jest kierującym a co dalej rodziłoby konsekwencje, nieobowiązywania wobec niej znaków drogowych.
Rozumiem różne interpretacje, ale to jest teoria wprost niezgodna z obowiązującymi normami. Kierujący musi kierować pojazdem, zespołem pojazdów, jechać wierzchem, pędzić zwierzęta albo prowadzić kolumnę pieszych. Nie ma takiej opcji, aby kierującym był ktoś, kto tego nie robi. Koniec, kropka.
Nawet jeśliby przyjąć twoje rozumowanie (tzn. określenie mianem kierującego osoby, która nie kieruje pojazdem/zespołem pojazdów, nie jedzie wierzchem, nie pędzi zwierząt i nie prowadzi kolumny pieszych) za interpretację rozszerzającą, to jak chciałbyś przypisać takiemu "kierującemu" odpowiedzialność za wykroczenie? Jego linia obrony jest oczywista - nie kieruje pojazdem, nie jest kierującym. I jak tu mu wmówić, że jednak jest, skoro ustawa jasno wskazuje, że nie jest?
LeszkoII napisał(a):Wnioski. Należy uznać hulajnogę za pojazd, który nie jest ani rowerem ani motorowerem, jednak wobec luki prawnej należałoby potraktować go jako rower, z pewnymi otwartymi do dyskusji obostrzeniami.
Nie, nie, nie.... Zdecydowanie nie. Jeśli pojazd, to tylko motorower. Wszystkie kryteria definicji legalnej motoroweru (poza byciem pojazdem są przecież obiektywne) są wówczas spełnione. Jeśli nie pojazd, to... nie wiadomo co, ale na pewno nie rower, który przecież musi być pojazdem.