Re: Kto ma pierwszeństwo ?

[szerszon]

samochód skręca w lewo z drogi na posesję, włącza kierunkowskaz, upewnia się czy ma wolną drogę i skręca. W lewy bok samochodu uderza motocyklista, który wyprzedzał lewym pasem w miejscu niedozwolonym, na jednym kole, z prędkością 110 km/h w terenie zabudowanym, bez prawa jazdy. Kto Waszym zdaniem spowodował wypadek?

[JAKUB]

motocyklista.

[Cyryl]

to z programu "państwo w państwie"?

[waw]

to z programu "państwo w państwie"?

Tak.

[gumik]

Moim zdaniem motocyklista. Wyprzedzał w niedozwolonym miejscu. Wyprzedzał pojazd sygnalizujący skręt w lewo (zakładam, że sygnalizował wystarczająco wcześniej). Przekroczył prędkość tak bardzo, że nawet mogło go być nie widać na chwilę przed skrętem samochodu.

Natomiast jestem w stanie uwierzyć, że kierujący samochodem został oskarżony o spowodowanie wypadku i że sąd zgodził się z tym. Nie znam sprawy - nie oglądałem reportażu.

[szerszon]

Natomiast jestem w stanie uwierzyć, że kierujący samochodem został oskarżony o spowodowanie wypadku i że sąd zgodził się z tym. Nie znam sprawy - nie oglądałem reportażu.

Znając "biegłość" sądów w sprawach PoRD nie pomyliłeś się. Na szczęście jak zwykle SN stawia do pionu tych dyletantów.

[waw]

Nie znam sprawy - nie oglądałem reportażu.

W programie wypowiadał się m. in biegły z zakresu ruchu drogowego i mocno "jechał" po wyroku. Poza tym nie be znaczenia mogło być, że motocyklista miał znajomości w lokalnej policji, co ustalili dziennikarze w toku swojego śledztwa.

[JAKUB]

Biegli powinni zostać pozbawieni "biegania".
Nic nikomu się nie stało.

[ks-rider]

Po pierwsze primo zapytal bym w jakim kraju ?

W DE winnym bylby motocyklista w PL winnym bedzie ten kto skrecal i nie upewnil sie, ze ma wolna droge, ot takie standardy !

[LeszkoII]

Punktem wyjścia byłaby dla mnie współwina (a raczej obustronne obwinienie). Każda strona miałaby prawo ważyć swoją rację na szali Temidy.
Motocyklista mógł nie zauważyć kierunkowskazu, ale nie miał prawa wyprzedzać w tym miejscu. Gdyby nie wyprzedzał, to bez znaczenia byłby włączony/wyłączony kierunkowskaz skręcającego na posesję. I na tym koniec gdybania w stylu "gdyby się nie urodził, to nie doszłoby do wypadku".

Z drugiej strony, skręcający mógłby podnosić argumenty, że nie zauważył motocyklisty w lusterku bocznym, nic nie wskazywało na to, że zdecyduje się wyprzedzić. Zdawał sobie sprawę, iż wyprzedzanie w tym miejscu jest zabronione. Ale czy to wystarczy na uwierzytelnienie reguły z art. 4 do tego konkretnego przypadku? Miał prawo zjechać z drogi.

Trzeba sprawdzić, czy kierowca miał możliwość uniknięcia zderzenia. Współwina tez mogłaby być krzywdząca, bo przecież pojazd jadący z tyłu i dysponujący dużym przyspieszeniem, może dynamicznie znaleźć się "bok w bok" z pojazdem, którego zamierzał wyprzedzić. Wtedy wyprzedzany jest bez szans (nawet gdyby się zatrzymał) i na straconej pozycji.

[mp0011]

Ja tylko dodam, bez wgłębiania się w reportaż:

Wina przy kolizji zazwyczaj nie ma wiele wspólnego z ilością złamanych przepisów, ani z tym, kto bardziej te przepisy złamie. Wina zależy od tego kto w danych okolicznościach mógł i powinien zareagować, a tego nie zrobił.

Przykładowo, brak uprawnień motocyklisty znaczenia nie ma, ponieważ ich posiadanie nie miało wpływu na przebieg zdarzenia. Podobnie jak znaczenia nie ma czy kierowca np. miał obowiązkową gaśnicę czy światła do jazdy dziennej. Jeżeli motocyklista nie wyjechał nagle zza pleców kierującego który skręcał, ale jechał lewym pasem jakiś czas, mógł rozpocząć manewr wyprzedzania ciągu pojazdów jeszcze w miejscu dozwolonym, i po prostu z różnych przyczyn nie zdążył zakończyć go na czas. W takiej sytuacji to kierowca rozpoczął manewr skrętu bez upewnienia się że nie jest wyprzedzany. Fakt, że motocykl jechał po pasie dla kierunku przeciwnego za podwójną ciągła linią też nie jest czynnikiem wpływającym mocno na winę motocyklisty, bo równie dobrze mógł on wyprzedzać ciąg pojazdów jadąc metr bliżej nich, jeszcze na "swoim" pasie, ale do kolizji i tak by doszło (a byłby on gorzej widoczny w lusterku dla skręcającego).

No i czy motocykl jadący 110km/h nie jest słyszalny z daleka? Jeżeli kierujący słyszy taki zbliżający się pojazd, a nie widzi go na pasie przed sobą, to powinna mu się zapalić lampka ostrzegawcza...

[gumik]

Może jest w tym coś trochę logiki. Tylko, że takie traktowanie sprawy doprowadza do stanu, że obrywa się tym, którzy jadą przepisowo za bezmyślną i brawurową jazdę osób bez uprawnień.

[mp0011]

Z drugiej strony, zauważ że jest coraz więcej idiotów, którzy uważają że jak mają pierwszeństwo i kamerkę to mogą trąbić zamiast hamować.

[gumik]

To prawda. Ale w takim przypadku nagranie z kamerki powinno działać na ich niekorzyść.
Btw. gdyby w tym przypadku kierowca samochodu miał kamerkę tył/przód, to mogłoby to wiele wyjaśnić.

[Cyryl]

...Przykładowo, brak uprawnień motocyklisty znaczenia nie ma, ponieważ ich posiadanie nie miało wpływu na przebieg zdarzenia...

chyba jednak trochę ma, bo po pierwsze na kursie wbijaliby mu do głowy następujące rzeczy:
1. po obszarze zabudowanym jeździ się 50km/h,
2. nie wyprzedza się na skrzyżowaniu,
3. nie przekracza się linii ciągłej.

może ta nauka coś by mu dała, a może by nic nie dała, a może motocyklista o tych wszystkich rzeczach po prostu nie wiedział?

dzisiaj nie posiadając uprawnień na wszystkie zarzuty może odpowiedzieć: "nie wiedziałem!" i jest to jakaś linia obrony, jak widzieliśmy na reportażu - skuteczna.