RossoneriDevil napisał(a):Ja się trochę obawiam, takiego wyprzedzania, mam wrażenie, że ten ktoś, tak uprzejmy, nagle zażyczy sobie wrócić na swój pas...
Bo to nie chodzi o to, by móc jechać po dwóch pasach jednocześnie, ale by być dalej od wyprzedzanego jadąc sąsiadującym pasem. Nagły powrót wyprzedzanego auta na swój pas jest zawsze możliwe, trzeba się z tym liczyć i nigdy nie traktować kogoś, kto zjechał, za "jadącego poboczem".
Cyryl napisał(a):pojazdy poruszające się szybko po poboczu mogą za późno zauważyć czy pieszego, czy rowerzystę i omijając nagle wjechać przed pojazd wyprzedzający.
Właśnie dlatego, jeśli już, powinno się to robić wyłącznie w warunkach dobrej widoczności i na prostej drodze. Niewidomi prawka nie dostają. Pieszy czy rowerzysta nigdy nie są przezroczyści. Awaryjne hamowanie na poboczu też jest łatwiejsze. Pieszy również nie są ślepi i zazwyczaj z bardzo daleka widzą potencjalne niebezpieczeństwo, im wystarczy zejść bliżej krawędzi drogi, to nie trwa długo. Oczywiście, zdarzają się tragiczne zrządzenia losu (bądź zjeżdżanie nie było przemyślane), ale śmiem twierdzić, że w ogólnym rozrachunku takie praktyki poprawiają bezpieczeństwo na drogach. Wszystko z głową! Lepiej zrobić to, czego nie wolno, niż przywalić w majestacie prawa. Zresztą, kto nigdy nie ratował się zjeżdżaniem na pobocze/powierzchnię wyłączoną z ruchu, niech pierwszy rzuci kamień. A jeśli się już ktoś zbiera do rzucania, niech najpierw przeanalizuje czy w ogóle ma samochód, a jeśli ma - ile kilometrów rocznie przebywa i na jakich trasach.