Mamy do czynienia z kolejną patologią na naszych drogach. Coraz więcej samochodów na wyposażeniu ma światła do jazdy dziennej. Wielu kierowców - szczególnie tych, którzy prawko mają od dawna - nie bardzo się orientuje kiedy należy ich używać, a kiedy świateł mijania.
Dla niektórych wystarczy, że po prostu jest dzień i jadą na... dziennych. Niezależnie od tego czy jest bardzo pochmurno, czy pada deszcz.
Ostatnio miałem ciekawe zdarzenie:
Jechał przede mną pan oplem astra. Było pochmurno, była mżawka. Zatrzymaliśmy się na światłach obok siebie. Pokazałem, żeby uchylił szybę i mówię mu:
- Proszę Pana - z tyłu nie ma pan świateł (sądząc, ze w mig zrozumie moją delikatną aluzję, że ma właczone światła dzienne zamiast mijania).
Na co Pan odpowiedział:
- Proszę pana, ja mam włączone światła dzienne i one świecą tylko z przodu (Pan powiedział to z nieskrywaną dumą, ze ma mega nowoczesny samochód, który takie światła ma)
Odparłem Panu - proszę Pana - wiem o tym, ale przy takiej pogodzie nie jeździ się na światłach dziennych.
Niestety ostatnia moja uwaga już do pana chyba nie dotarła, bo zaczęły zmieniać się światła na skrzyżowaniu.
Słowem drogie Panie i drodzy Panowie: Trzeba ŁOPATĄ tłumaczyć delikwentom o co chodzi. Że mają włączać światła mijania, gdy pogoda jest pod psem.
Druga sprawa - czy nasz kochany ustawodawca nie mógłby zarządzić, że przez całą dobę należy jeździć na światłach mijania? Problem rozwiązałby się sam. A tek - te pożal się Boże - światła dzienne zaczynają wprowadzać coraz większe niebezpieczeństwo na drogach.
Z moich obserwacji wynika, że ok. 30-40% ludzi w złych warunkach pogodowych na nich jeździ.
Co o tym sądzicie? Czy jestem przewrażliwiony?