Nie wiem. Skoro Ustawodawca wymaga od pojazdu wjeżdżającego na autostradę zaledwie 40 km/h nie ma podstaw aby kierujący wymagali więcej. Sam w sobie spadek prędkości do 30 km/h na podjeździe trudno więc uznać za sytuacje awaryjną. Raczej nie możemy mówić, że sama w sobie jazda z niskim prędkościami jest utrudnieniem ruchu, skoro sam Ustawodawca ją dopuszcza. Jadąc pod górkę prawym pasem z prędkością 30 km/h pojazd o maksymalnej prędkości 40 km/h po prostu robi swoje. Jadąc lewym pasem owszem, ruch utrudnia. Ale jadąc lewym to zwykła sytuacja, która może się zdarzyć w normalnych warunkach pojazdowi, który ma prawo na autostradzie się poruszać. Niczego awaryjnego tutaj nie ma.
Zresztą nie ma nic dziwnego nawet, jeżeli i całą autostradę pojazd o maksymalnej prędkości 40 km/h pokona nie przekraczając 30 km/h po prostu aby nie zarżnąć silnika. Wiem, że trudno sobie taki wehikuł wyobrazić siedząc za kierownicą przeciętnej osobówki, ale takie są fakty. No chyba, że ma jechać "setą" bo ślepemu ruch utrudnia? Ani jego PoRD nie zobowiązuje do utrzymywania jakiejkolwiek minimalnej prędkości, chociażby 35 km/h, ani tym bardziej Was do pędzenia 140 km/h.
Sytuacja awaryjna z pewnością wystąpi, gdy jeden Leszko będąc w przekonaniu, że autostradą to wszyscy minimum "setą" jadą pędząc na oślep 130 km/h zaskoczony wciśnie pedał hamulca do podłogi. Światłą awaryjne być może się same włączą. Cenna rzecz, zwłaszcza jak za nim jedzie następny Leszko nie potrafiący bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu zachować.