gumik napisał(a):Tyle ludzi codziennie przebiega na czerwonym świetle żeby zdążyć na tramwaj. Tak ciężko zwalić dupę z łóżka 5 min wcześniej? No i dzisiaj się stało: chłopiec potrącony przez samochód; w ciężkim stanie przewieziony śmigłowcem do szpitala. Według świadków przebiegał na czerwonym świetle przez przejście dla pieszych. Oczywiście zaraz się podnoszą komentarze -- a że to źle ulica zaprojektowana; a że tory nie po tej stronie; a że to światła są za krótkie dla pieszych; a że to trzeba czekać 3 minuty na zielone. Nie mówię, że wszystko jest idealne, ale wystarczy taka śmiesznie prosta zasada - czerwone się pali, nie idę. Nawet jak trzeba czekać długo, to czy te 2x5min (maksymalnie) dziennie (do pracy/szkoły i z pracy/szkoły) to tak dużo?
Kraków - Bobrzyńskiego/Grota Roweckiego
Ja uważam, że najbezpieczniej dla pieszych przechodzących na przejściu kierowanym sygnałami świetlnymi jest postępować tak, jak jest w tej materii w Norwegii, gdzie w odróżnieniu od Polski - migający sygnał zielony ma takie samo znaczenie jak czerwony, tj. zakaz wejścia na przejście a jeżeli złapał nas na przejściu to możemy przejść na drugą stronę przejścia.
Poza tym rację mają Ci, którzy piszą o tym, by wyjść wcześniej, jeżeli poruszamy się środkami publicznego transportu zbiorowego. Ja swojego czasu dojeżdżałem na uczelnię. I nigdy nie wychodziłem "za pięć dwunasta", "w ostatnim momencie" na autobus. Nawet zimą. Zawsze ok. 10 minut wcześniej.
EDYCJA, dopisek: Żeby nie zaśmiecać tematu to od zawsze, ale ostatnio to nagminnie smutno mi gdy wyprzedzają mnie inni kierowcy na drodze w miejscach niedozwolonych (np. linia ciągła, przejście dla pieszych/przejazd dla rowerzystów, skrzyżowanie) tylko po to, żeby za 5 km spotkać się na kolejnych światłach. Dosłownie. A przecież jadę zgodnie z przepisami...