A ja wiem? Nie wiem.
Przypuszczam, że wygląda to tak. Przeciętny kowalski zdaje egzamin, dostaje prawo jazdy i... i dobre jest, przecież ma prawo jazdy, a więc umie jeździć, nie powoduje codziennie wypadków, więc jest dobrym kierowcą, inni jeżdżą gorzej, więc jest w zasadzie bardzo dobrym kierowcą, wie że na czerwonym trzeba stać, a na zielonym jechać, więc zna bardzo dobrze przepisy.
No a kiedy pojawi się jakaś mniej lub bardziej nietypowa sytuacja (a chociażby rondo bez A-7), kowalski tak naprawdę leży i kwiczy, ale przekonany o swojej nieomylności gotów jest jeszcze strąbić poruszającego się prawidłowo.
A jeszcze co do samych przepisów, ich nauka w ramach szkolenia polega zazwyczaj na uczeniu się testów, co więcej nawet zapamiętanie tego przez trochę dłuższy czas (ponad 6 miesięcy ważności zdanej teorii) stanowi dla wielu osób problem, nie mówiąc już o prawdziwym nauczeniu się przepisów. I jeżeli tak to wygląda, to czego się spodziewać po kowalskim, który przepisów uczył się np. 5 lat temu, albo dawniej...