https://youtu.be/U5Sy_CBJ18E?t=139Postulat Pana Marka — napisać uPoRD /cyt./ "na nowo". A teraz jego argumenty:
1) Od uchwalenia obecnej ustawy minęło już 21 lat.
2) Trzeba wprowadzić parę nowych przepisów.
3) Kilka przepisów (kontrowersyjnych) trzeba napisać na nowo.
a. Ruch okrężny.
b. Odwoływanie skrzyżowaniem dyspozycji niektórych znaków zakazu (powoływanie się na przepisy w Słowacji oraz pozorny problem identyfikowania skrzyżowań).
c. Zawracanie na drodze z pierwszeństwem, czyli "skąd ma wiedzieć włączający się do ruchu lub skręcający w prawo z podporządkowanej".
A oto mój komentarz.
ad. 1)
Okres wydania ustawy "pierwotnej" (a często tez ustawy w postaci przepisów wprowadzających zupełnie nową ustawę) nie ma najmniejszego znaczenia. Spójrzmy na Kodeks cywilny i Kodeks postępowania administracyjnego. Daty wynoszą (odpowiednio): 1964 i 1960. Czyli argumentacja Dworaka jest chybiona. Ideę wprowadzenia nowej ustawy uzasadnić należy w inny sposób. Mianowicie chodzi o wzmocnienie komunikatywności przepisów oraz ich adekwatności. W jednej, dość dużej ustawie unormowano sporo kwestii a tylko niewielki ich procent dotyczy zasad ruchu drogowego stricte. Jestem za tym, żeby z ustawy wydzielić te właśnie przepisy tak, by stały się doprecyzowane i jednocześnie prostsze w odbiorze. Z kolei pozostałości należałoby powkładać w inne ustawy lub nawet odrębną, większą ustawę. Podobny manewr wykonano procedując ustawę o kierujących pojazdami. Niech już tak pozostanie, tylko że i tak widać pewną niekonsekwencję, bo w uPoRD zostały WORDy i ODTJy, choć tylko w administracyjno-instytucjonalnycm charakterze. Tym bardziej, że zarówno jedna jak i druga instytucja jest związana z kierującymi pojazdami, o czym świadczą liczne rozporządzenia (np. ws. egzaminowania).
Czyli trzeba wyodrębnić li tylko przepisy dotyczące reguł i zasad ruchu drogowego w jednej ustawie. Takie rozwiązanie pozwoli też wzmocnić niechlubną (i dość problematyczną na gruncie konstytucjonalności) rangę norm dotyczących znaków i sygnałów – obecnie posiadającą status rozporządzenia. Oczywiście idzie za tym modyfikowanie art. 5 oraz 7 obecnego uPoRD. Ktoś powie, że takie rozwiązanie jest bez sensu, bo wprowadzenie każdego znaku lub nowelizacja treści jego normy będzie wymagać zaangażowania Parlamentu, nie zaś jako obecnie ministerstwa. Jak pokazuje prosta statystyka zawarta w Dzienniku Ustaw RP, przepisy o znakach i sygnałach drogowych nie należą do często nowelizowanych — co jest na szczęście znamienne dla w miarę stabilnego bytu przepisów o zasadach ruchu drogowego ogólnie.
Zauważyć trzeba ponadto, że dałoby się załatwić tym mechanizmem postulowane "wzmocnienie rangi" znaku drogowego D-6 i związanego z nim obowiązku zmniejszenia prędkości w celu nienarażania pieszych na niebezpieczeństwo. Notabene to postulat Pana Marka Dworaka, poniekąd słuszny.
ad. 2)
To też mizerny argument, ale z szacunku zakwalifikuję go jako skrót myślowy, po części nawiązujący do ad. 1).
ad. 3. a)
Przepisy o ruchu okrężnym są jasne i zrozumiałe. Zupełnie tak, jak w Konwencji wiedeńskiej (tudzież Porozumieniu europejskim) o znakach i sygnałach. Problemem nie więc ich treść, lecz zamysł budowniczy w odniesieniu do ronda jako skrzyżowania oraz wytyczne dla organizowania ruchu drogowego. Przypominam, że tzw. wielopasowe obwiednie rond (z wymalowanymi liniami prowadzącymi w ciągły owal) pomału tracą na popularności, co wynika z lepiej gwarantujących bezpieczeństwo rozwiązań projektowo-organizacyjnych (na przestrzeni kilku minionych lat Kraków świeci tutaj przykładem
, nowe rondo w Nowym Sączu też wybudowano jako jednopasowe, mimo że gabarytowo dałoby się zrobić dwupasowe).
Robienie na siłę i wbrew zdrowemu rozsądkowi (też przepisom) z jednego skrzyżowania to szaleństwo lub (jak mawiał Korwin) "sabotaż".
ad. 3. b)
Problem tkwi gdzie indziej. Jego epicentrum znajduje się w zubożałym (a czasem wręcz zerowym) stosowaniu norm przez organizatorów ruchu. Każde skrzyżowanie powinno być oznaczone na wlocie - poza jednym wyjątkiem dla znaku D-1 (ja bym ten wyjątek wywalił z przepisów) — gdy odległości pomiędzy skrzyżowaniami wynoszą do 50 m. Problem jest szerszy, bo abstrakcyjne legalne pojęcie skrzyżowania pozwala praktycznie zdekodować zaistniałą, konkretną (indywidualną) sytuację drogową: czy mijamy skrzyżowanie czy tylko krzyżowanie z drogą wewnętrzną? Brak znaku D-1 nie pozostawiałby wątpliwości.
Znaki zakazu powinny być umieszczane za skrzyżowaniem, jeżeli kierujący zmienia drogę na tą, na którą ówcześnie obowiązywał i obowiązywać nadal ma znak zakazu (np. ograniczenia prędkości, wyprzedzania).
Nie znam się na przepisach ze Słowacji, ale odnoszę wrażenie że sprzeczność, którą usiłował wysłowić pan Dworak, jest tylko pozorna. Całkiem możliwe, że w Słowacji jest inna definicja skrzyżowania. Jak to możliwe? Ano normalnie możliwe - z uwagi na bardzo elastyczną definicję skrzyżowania w Konwencji wiedeńskiej.
ad. 3. c)
Zostawiłbym przepisy tak jak obecnie brzmią. Nasza "zasada prawej strony" jest pomijana w sytuacji, gdy następuje konflikt między wjeżdżającym na skrzyżowanie drogą z pierwszeństwem a wjeżdżającym nań drogą podporządkowaną. Moim zdaniem Dworak wyolbrzymia problem, którego w dodatku tak naprawdę nie ma. Temat zawracania na drodze z pierwszeństwem był wielokrotnie naleśnikowany na Forum i w gruncie rzeczy jest trywialnym quasi-problemem.