Dwa razy oblałam plac (koperty!) i raz miasto, ale dzisiaj wreszcie zdałam!!! A dokładna relacja wygląda tak:
Jadę na egzamin spokojna, wewnątrz mnie panuje spokój, chociaż trochę niepokoi mnie fakt, że robi się ciemno a ja jeszcze nigdy nie siedziałam za kierownicą w ciemnościach. Jakoś nie do końca wierzę, żeby mi się to udało wreszcie zdać, ale bardzo bym chciała , bo mam już dość wszystkiego co łączy się z prawem jazdy. Z drugiej strony 3 ostatnie doświadczenia pokazały mi, że stres jest ogromny i trudno go opanować. Wchodzimy na salę i myślę sobie: wszystko byle nie koperta. Okazuje się że to zestaw 5 (już go raz oblałam) – koperta i górka! Zdenerwowanie rośnie i po kolejnych 20 minutach oczekiwania już zupełnie nie wiem, czy ten pachołek ma mi się tylko schować czy wyjść na boczne okno i jak to jest w punto a jak w lanosie. Zaczynam panikować, więc dzwonie do instruktora a ten po kolei i bardzo spokojnie tłumaczy mi co i jak. Jego spokój trochę mi się udziela, przynajmniej wiem jak technicznie mam wykonać te manewry, co nie znaczy że praktycznie też to wiem. Rozglądam się nerwowo, bo mój kochany mąż ma przyjechać i dodawać mi otuchy, powinien być 45 minut temu :roll: . Patrzę na drzwi i widzę jak wychodzi z nich jakiś facet z plakietką a za nim mój mąż. Facet wyczytuje moje nazwisko, więc nawet nie zdążyłam się z mężem przywitać (niech żyje mężowskie wsparcie!). Siadam do czerwonego Punto, szykuję się do jazdy i jeszcze tylko odsuwam fotel egzaminatora, bo zasłania mi całą boczną szybę. Zapinam pasy i jadę po łuku: bez problemu przód, więc trzeba się cofnąć, wrzucam wsteczny a samochód jedzie mi do przodu. Wrzucam jeszcze raz i dalej jest to samo. Zaczynam panikować, ręce mi się trzęsą a ja nie wiem jak wrzucić wsteczny w Punto bo jeżdziłam na lanosie :oops: . Koperta: czuję że zdenerwowanie urasta do granic możliwości, ale wjeżdżam ją bezbłędnie. Górka bez problemów. Facet wsiada i zaczyna wykład o tym co mi wolno a czego nie, pyta czy chcę aby sygnalizował mi błędy czy wszystko omówimy na końcu. Niech sygnalizuje. Jest w tym świetny a ja jeszcze lepsza w robieniu błędów: niedostosowanie biegu do prędkości (jest ciemno, ręce mi się trzęsą i wrzucam zamiast 3 – 5 :? , 1 raz wjeżdżam w zatoczkę dla autobusów, raz jadę niewłaściwym pasem ruchu (jeśli nic egzaminator nie mówi należy jechać prosto, jadę ale mój pas skręca w prawo, więc skręcam jak mnie prowadzi droga: sygnalizuje błąd). To wszystko w ciągu 5 minut, czekam na hasło: wracamy bo sama czuję że jadę fatalnie. Ale mam jechać w lewo, już wiem że jedziemy na znak stopu, przez który kiedyś oblałam. Przejeżdżam prawidłowo i nerwy mi odchodzą, zaczynam jechać spokojnie, pewnie, zdecydowanie. Jeździmy kolejne 20 minut a spory kawałek prosto, zaczynam się zastanawiać dlaczego aż tak daleko i dlaczego prosto. Facet wydaje komendę: na skrzyżowaniu zawracamy. Zjeżdżam na skrajnie lewy pas i doznaję szoku: jestem na rondzie, którego nigdy nie widziałam, mimo że jeździłam trasami egzaminacyjnymi 10 godzin!!! Owszem było rondo, ale inne, to blisko Odlewniczej a tym razem wywiózł mnie na rondo za Cmentarzem Brudnowskim. Patrzę na znaki, sygnalizację i pasy: przejeżdżam prawidłowo a potem wracamy do ośrodka. W drodze powrotnej, blisko WORD-u, wyjeżdżając ze strefy ograniczenia prędkości do 50 jedzie przed nami inny samochód egzaminacyjny z prędkością 50 na h. Mam ochotę go wyprzedzić, ale nie chcę wbijać sobie gwoździa do trumny, jadę za nim. Na placu zatrzymuję samochód i czekam na wyrok, nie mam pojęcia czy zdałam bo początek był fatalny i mam tego zupełną świadomość, chociaż kolejne 20 minut pokazały że jednak umiem jeździć. Facet wyjmuje swój notatnik, mówi ze stoickim spokojem a potem zawiesza głos i kończy: pani Agnieszko ....(ta chwila trwa wiecznie) zdała pani. Wydaję okrzyk radości i skaczę do góry, biegnąc w ramiona męża. Szczęście i energia rozpierają mnie i ciągle powtarzam sobie: zdałam, zdałam, zdałam jakbym musiała sama siebie jeszcze przekonać!!!
Nie było łatwo bo oprócz umiejętności trzeba jeszcze umieć opanowywać nerwy (co nie jest moją mocną stroną :? i mieć szczęście do ludzkiego egzaminatora :P ! Czego Wam wszystkim życzę!
Agnieszka (od dziś z grona kierowców :D :D :D !)