W czwartek pierwszy raz podszedłem do egzaminu praktycznego, teoria 71/74 zdana za pierwszym. Stres nie do opisania, wyjechałem na miasto, egzaminator był strasznie niemiły ale nie chciał mnie oblać, popełniłem kilka mniejszych błędów, np. wjeżdżałem na 3 pod górę co spowodowało szarpanie, w jednym momencie zbyt daleko od prawego krawężnika, raz na ów krawężnik najechałem, zgasł mi dwa razy. Jakiś 1KM przed WORDem na pasy wybiegł jakiś moher, jakby spod ziemi i niestety oblałem.
Kolejny termin 12 sierpnia, niby to tylko pierwszy raz, więc w czym leży problem? A w tym że moja psychika to dno. Straciłem kompletnie całą motywację, w tym momencie jestem pewny że nie zdam, nie mam nawet ochoty tam iść, czuję że obleję na placu. Łatwiej niż przedwczoraj mieć nie będę, czułem że jechałem łatwiejszą trasą i egzaminator chciał mi dać pozytywny ale nie mógł. Mieliście podobną sytuację, albo chociaż wiecie jak sobie z tym poradzić? Co Was motywowało?