Witam,
Chciałam się podzielić ,doświadczeniem które mnie spotkało ze strony egzaminatora.Mam mieszane uczucia ,nie wie co robić,dlatego chciałam to skonsultować z kimś.W szkole w której ukończyłam kurs,na egzamin wew,trzeba się umówić z szefem,w biurze podają numer do szefa i trzeba osobiście do niego dzwonić i się umawiać.Ja raz miałam przerwe 2 miesiące,umówilam się na egzamin i poszłam na zasadzie,jak nie uda się to trudno,ale tez z ciekawosci jak bedzie ,nie zdałam ,ale przychodzac na egzamin,przed miejscem gdzie jest plac manewrowy,jznajduje sie parking strzezony i buda z portierem,za pierwszym razem,portier wyszedl ,jak widzia ze stalam,i powiedzial ,że mam isc na plac tam do konca,ze na mnie juz czeka egzaminator,ze kazal przekazac jak sie pojawie,poszlam tam,na miejscu w aucie siedzial na miejscu kierowcy szef calego osrodka i pisal smsy z kims,spojrzal na mnie i dalej byl zajety tym telefonem przez 10 minut,stalam troche jak pies i nie wiedzialam,co ze soba zrobic,bylo zimno,styczen,nie otworzyl drzwi nie,spojrzal tylko spod byka i dalej siedzial,czulam sie troche głupio.Za drugim razem ,po dokupieniu 10 godzin,umowilam sie ponownie,podal mi termin 7 rano dzien x,który wypadal za 2 tyg,specjalnie przestawilam caly grafik,oddalam poranne zmiany ,aby jeszcze przed egzaminem dokupic sobie godzinkę jazdy .Szkoleniowiec ,podpowiedzial mi aby jeszcze napisala smsa do szefa o potwierdzenie terminu,napisałam dzien przed po południu,nic nie odpisał,czekalam caly dzien,nie chcialam tez sie narzucac,bo sa ludzie których to wkurza.Skoro sie umowilam ,trzy razy potwierdzalam ntel termin ,to powinno byc ok,zreszta jak sie do niego dzwoni to tez czesto nie ma czasu,odpowiada z wielką łaską ,albo w tle ,tak ze nie slychac go.Wstalam o 5 rano,poszlam na ten plac,przeszlam wzdluz i wszedzie,nigdzie nikogo nie bylo,pan z buty tez nie wyszedl,stalam tam i czekalam 20 minut,zaczal lqac deszcz zmoklam,zero zadaszenia,stwierdzilam ,ze cos musialo sie stac,poszlam na przystanek,akurat jak bylo zadaszenie i moglam wyjac tel,dostalam smsa,"mamy o 7 egz" w hmurze na telefonie to mogla byc od na tego wczorajczego albo dotyczaca tu i teraz,odpisalam,ze podal mi pan termin xxx,bylam czekalam,nikogo nie bylo,nie rozumiem,nie odpisywal mi nic,dopiero 40 po jak juz jechalam autobusem,zadzwonil z pretensami,ze on jechal 30 km ,specjalnie dla mnie umowil sie na 7 rano(' skad maialm wiedziec,sam mi podal ten termin,wiec zgodzilam sie)nie kazalam mu ,inny tez bym przyjela.Powiedział ,że egzamin trwa 45 min i ja mialam tam stac i czekać,na niego.Podniesionym glosem i zaczal wjezdzac na psyche,ze moglam zadzwonic itp.Mam mieszane uczucie,nie wiem czy mi sie cos uroilo,nie znam zycia ,czy on taki burak.Mi znajoma powiedziala,że moglam nie miec tep i tp,zdarza sie,ze jak sie umawia na 7 to powinnien tam stac w widocznym miejscu,ze to ja zaplacilam za ten egzamin i to jego praca,ze mi laski nie robi,ja mam wrazenie jakby mi laske robi,wmawial mi ze nie dostal tego smsa,a ja go mam i mam potwierdzenie doręczenia.W momencie kiedy tak sie odzywal do mnie przez tel zdebialam,odkręcil tak sytacje ze ja sie czulam winna,ale tak naprawde ja probowalam sie kontaktowac,czekalam tam,chodzilam,szukalam,bylam na luku.chcialam zaqdzwonic ,jak tylko weszlam pod przystanek ,ale napisal wiec odpisalam,moglam sie wrocic ,ale czekalam na odp ,czekalam i zadzwonil po dlugim czasie z pretensjami.A co wy sądzicie,to byla moja winna czy jego? czy on ma prawo tak się zachowywa ć,na "ty" do kogos krzyczec .wypominac o ktorej wstal i skad jechal,Chcialam sie umowic ponownie powiedzial ,ze ma zawalone teraz terminy,zapytalam o nastepny tydzien,odpowiedzial ze ,bedziemy wnkontakcie"narazie".Matko boska ,nie wiem czy mam zabrac papiery ,do innej szkoły? skoro teraz nie mogl umowic to kiedy? mam teraz dzwonic i blagac a on bedzie mnie pojezdzal i z łaską sie odzywal,ja tak nie chce,dla mnie to chora sytuacja.Ja nie wiem jak to jest na egzaminach wew,czy jak sie umawia to mam stac te 45 w deszcz i czekać? czy jak,bo ja zgłupiałam.