Oto moja sytuacja.
Egzamin w WORD Nowy Sącz.
Dodam tylko, że prawo jazdy posiadam od 1992r.
Po przekroczeniu punktów karnych zostałem skierowany na egzamin. Cześć teoretyczną zaliczyłem i przystapilem do jazdy.
Zaczne od tego, że noszę okulary i w nich mam prowadzić samochód i w okularach przyszedłem na egzamin. Egzaminator jednak przed przystąpieniem do jazdy egzaminacyjnej, nawet się nie zajaknal, że nie ma żadnej informacji w karcie egz. o szkłach korekcyjnych (specjalne cyfrowe oznaczenie), i o tym, że mam w nich prowadzić. W karcie egz. powinna widniec taka inf, a kiedy takowej nie ma, egzaminator powinien przerwać egzamin, albo chociaż zapytać, dlaczego stan faktyczny - okulary, nie są uwzględnione w dokumentacji. Dodam tylko, że zaświadczenie o konieczności przystąpienia do egzaminu w szkołach korekcyjnych, i tymczasową 5 letnia zgodę na prowadzenie pojazdów, w związku z wadą wzroku, przedstawiłem w ośrodku, przechodząc pozytywnie badania lekarskie.
W trakcie egzaminu, przy manewrze zmiany pasa, egzaminator poinformował mnie, że najechałem na pojedyncza linie ciągłą, i w związku z tym, otrzymuje ocenę negatywną. Zaprostestowałem. Usłyszałem od razu, że nie włączyłem kierunkowskazu. Po raz drugi zaprotestowałem, że nie jest to możliwe i że włączyłem przełącznik kierunku. To usłyszałem, że egzaminu i tak nie zdalem, bo jadąc jakieś paręnaście minut wcześniej (prawie 2km i parę skrzyżowań temu) popełniłem dwukrotny błąd jazdy lewym pasem ruchu. Nie dyskutowałem - bo po co. Po przyjeździe do ośrodka, złożyłem zażalenie na egzamin. Oczywiście WORD Nowy Sącz, nie widział nieprawidłowości i podtrzymał decyzję, utrzymując, że najechałem na linie ciągłą, a także oddalając inne zarzuty. Odwołalem się do Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie. W pierwszym piśmie, urzędnicy przyznali mi rację, odwołując decyzję WORD o najechaniu na linie ciągłą. Jednak podtrzymali decyzję, o dwukrotnej jeździe lewa strona dwupasmowki i ocenie negatywnej. Dodam tylko, że na obie decyzję z UM w Krakowie, czekałem równo 30 dni (przewidziane ustawowo), gdzie zwracałem się do nich z prośbą o szybkie rozpatrzenie odwołania, podając konkretne powody - sprawy osobiste, nie zarobkowe.
Właśnie jestem po drugiej decyzji UM w Krakowie, gdzie:
1) na moja prośbę o wskazanie miejsca, gdzie popełniłem drugi błąd i dlaczego tak późno egzaminator poinformował mnie o tym zajściu- otrzymałem odp, że wszystko jest zgodnie z prawem, i że 'gdzieś tam' jechałem lewa strona. Nie ma odniesienia, gdzie dokładnie popełniłem błąd i bez wyjaśnienia dlaczego dopiero po moim sprzeciwie, dowiedziałem się o dwóch błędach, popełnionych dużo wcześniej. Prawo (powołałem się na ustawę i dziennik ustaw) wyraźnie wskazuje, że w przypadku popełnienia drugiego błędu, egzaminator od razu informuje o takim zajściu, co automatycznie wiąże się ocena negatywną. Skoro ja dowiedziałem, się kilkanaście minut później - to albo egzaminator ratował się, wobec mojego sprzeciwu na rzekome najechanie na linię ciąglą i nagina prawo (w czym miałem rację, bo decyzję o najechaniu na linię odwołał UM w Krakowie w pierszym odwołaniu) albo byłem jego marionetką, i PAN WŁADZCA EGZAMINATOR postanowił pobawić się moim egzaminem i mną, pozwalając mi na kontynuowanie egzaminu, pomimo rzekomego błedu. Nawet jeżeli popełniłem te 2 błedy, to powinien być o drugim poinformowany od razu, a nie bylem, co podnosiłem w we wszytskich odwałaniach.
2) na zarzut, że egzaminator dopuścił do egzaminu, bez wpisu w kartę egz o szkłach korekcyjnych, i że nie powinien rozpocząć egzaminu, otrzymalem inf, że takiej informacji (sic!) nie otrzymali od starostwa, a egzaminator mógł śmiało kontynuować egzamin. Do mojego pytania, kto poniósłby odpowiedzialność, w sytuacji kiedy spowodowalbym kolizje czy wypadek właśnie w związku z wadą wzroku, nie dostałem informacji.
Dla smaczku dodam, że zaraz po moim egzaminie udało mi się nagrać (kamerka na stałe) jak samochód egzaminacyjny, którym wcześnie zdawałem, łamie przepisy, przejeżdżając po podwójnej ciągłej!!!! a egzaminator jedzie w nim sam!!! Zdjęcie dołączyłem do wszystkich skarg, podając, że osoba która winna być przykładem, łamie prawo i myli się w ocenie rzeczywistości, nie jest wiarygodną, a jej ocena, w tym napewno mojego egzaminu, jest naznaczona znamionami błędu, a ja chce powtórzyć egzamin. I co? I nic! Beton. Rączka, rączkę myje. Beton trwa. ALe dla zasady będę włączył. Pora skończyć układy, podtrzymywanie statystyk i zarabianie na kursantach.
Oczywiście sprawy tak nie zostawię. Będzie dalszy ciąg.
Zastanawiam sie na powództwem cywilnym i jestem ciekawy, czy ktróryś z forumowiczów, miał podobną sytację lub walczył w Sądzie z WORD.
Egzamin będę zdawał w normalnym trybie, jednak jestem ciekawy Waszego zdania i oceny tej sytuacji i czy oprócz mediów (juz rozmawiam), jeszcze można cos zrobić?
Pozdrawiam
W. J.