Hans123 napisał(a):Oblałem na wzniesieniu kiedy wcześniej podczas niezliczonych prób zawsze było perfekt. Jak można to inaczej tłumaczyć jak nie stresem?
Innym punktem brania sprzęgła. Też zawsze górka mi wychodziła elegancko, na egzaminie zrobiłam górkę za drugim podejściem i to w stylu dalekim od pięknego - samochód się nie stoczył, górkę przejechał, ale to co o sobie pomyślałam w tym momencie, nie nadaje się do cytowania.
Im dłużej jeżdżę, tym częściej składam sobie w duszy gratulacje, że na egzamin poszłam właśnie z nastawieniem, że stres nie jest groźny. A egzaminator owszem, potrafi zdenerwować, ale uwierz mi, że równie mocno (jak nie bardziej), zdolni są do wyprowadzenia Cię z równowagi Twoi pasażerowie. Powiesz "Ale od pasażerów nie zależy wynik egzaminu!". Pewnie. Za to ich zachowanie wpływa na Ciebie, a od Ciebie zależy coś sto razy ważniejszego - bezpieczeństwo Twoje, owych irytujących jednostek obok i całej reszty uczestników ruchu drogowego.
Jedna z dziewczyn udzielających się na tym forum jeździła na początku z kimś z rodziny, kto najchętniej wyrwałby jej z rąk kierownicę i prowadził sam. Komentował każdy zakręt, domagał się "wdepnięcia w gaz", krytykował co popadło.
Możesz powiedzieć "Będę jeździł sam i w życiu nikogo nie będę woził, więc ten stres mi odpadnie". Też można. Ale zgłupieć na drodze bardzo łatwo i zdarzyć się może wszystko. Zwłaszcza, jeśli zakupisz używany samochód, bo tutaj to już loteria.
Także podsumuję: jeśli po zdaniu prawa jazdy będziesz jeździł nowiutkim autem, bez jakiegokolwiek towarzystwa, to tak - stresu będziesz mieć na pewno trochę mniej. Ale jak kupisz używane, które w każdej chwili może Ci odstawić jakiś numer (i jest to normalne, w końcu kilkunastoletnie samochody mają prawo nawalać, choćby parę miesięcy wcześniej przeszły kontrolę i wszystko grało), to zestresujesz się w diabły bardziej, niż na egzaminie. A jeszcze z pasażerem, który wie lepiej jak prowadzić i "uprzyjemni" Ci komentarzami całą drogę, to hoho! O "zwykłych" stresujących sytuacjach na drodze nie będę już wspominać. Chociaż nie, wspomnę - rzecz miała miejsce w piątek, jeden kierowca urządził sobie na dwupasmowej jezdni slalom stulecia i wszyscy, którym pchał się przed maski, ostro dawali po hamulcach. Nie zatrąbił na niego nikt chyba tylko z tej racji, że wariatów nie należy denerwować. Ja sama puściłam gościa przodem, gdy tylko miałam okazję i zaczekałam z szybszą jazdą, aż oddali się ode mnie przynajmniej o kilka aut, bo od samego patrzenia na jego cyrkowe sztuki, robiło mi się w środku gorąco.