Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez doedeer » sobota 24 października 2015, 00:32

Na wstępie uprzedzam uprzejmie (póki co): komentarze w stylu "Daj sobie spokój, nie nadajesz się" zachowajcie dla siebie. To ja decyduję o tym, kiedy dam sobie spokój.

Kurs na prawo jazdy rozpoczęłam w połowie roku, wcześniej nie jeździłam samochodem i nie miałam bladego pojęcia o przepisach. Nie uczestniczyłam w teorii, bo kolidowało mi to z pracą, wszystkiego uczyłam się sama i w trakcie jazd. Udało się na tyle, że zdałam egzamin teoretyczny. Same jazdy były dla mnie sporym wyzwaniem, właściwie moim jedynym plusem było dobre wyczucie samochodów i na tym koniec. Od dziecka miałam słabą psychomotorykę oraz orientację przestrzenną i poświęciłam ogromną ilość czasu, aby wytrenować ją do przyzwoitego poziomu, męcząc każdy manewr i obsługę samego pojazdu, aby weszło mi to w krew i czuć się coraz bardziej swobodnie i pewnie. Niestety, nie do końca zgrałam się z instruktorem: był bardzo nadgorliwy, cały czas decydując za kursanta i nie dając mu pomyśleć samodzielnie w żadnej z sytuacji, szalenie mnie stresowała jego osoba razem ze wszystkimi ciętymi tekstami i docinkami. Po 30 godzinach kursu zupełnie nie byłam przygotowana, brakowało mi dopracowania niektórych manewrów i nie miałam tej koordynacji, którą mam teraz: nawet zamiana biegów w trakcie jazdy sprawiała mi jeszcze wtedy problem i rozpraszała.
Niepotrzebnie zatem udałam się na pierwszy egzamin, na którym pojeździłam po mieście jakieś siedem minut i w porażającym stresie wymusiłam pierwszeństwo. Jeszcze bardziej niepotrzebnie zostałam zapisana na drugi zaraz po tym, tym razem pojeździłam po mieście 20 minut i nie zdałam za niedojechanie do lewej krawędzi jezdni na drodze jednokierunkowej. Na kursie nigdy nie dowiedziałam się, że ma to większe znaczenie. Zresztą, to jak i znaki poziome musiałam doszlifować jeszcze później.
Postanowiłam spróbować podobnie i umówić się na trzeci egzamin, na który pojechałam po nieprzespanej nocy, stresującym wydarzeniu w życiu i skończyło się tak, że nie wyjechałam z rękawa, chyba bardzo chciałam wysiąść, bo dwukrotnie fragment samochodu wystawał mi lekko poza kopertę. Nie było to nic dziwnego, bo myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
Po tym trzecim egzaminie postanowiłam podjąć jakąś racjonalną decyzję i zmienić szkołę. Dopłaciłam, wyjeździłam z nimi sporo godzin, było zupełnie inaczej: bez stresu, kilka jazd i mój sposób patrzenia na drogę i prowadzenia samochodu gruntownie się zmienił. Jeżdżę pewnie, nie mam problemów z żadną koordynacją, świetnie wykonuję manewry i ogarniam otoczenie. Po raz pierwszy jeździłam z nimi w nocy, co nie zdarzyło mi się wcześniej.

Niestety, egzaminy nie wyglądały tak wesoło. Po trzecim razie czułam się coraz bardziej pod presją, pojawiły się ogromne wątpliwości, nawet pomimo pozytywnego spojrzenia na osoby egzaminatorów, z którymi mam raczej miłe wrażenia. Straciłam wiarę, że mogę to zdać, rozdrabniam się, analizuję, przygniata mnie fakt, że to już któryś tam raz. Przez te wątpliwości jestem teraz przed siódmym podejściem.

Egzamin wywołuje u mnie reakcje jak w doświadczeniu u Pawłowa. Siedząc w środku wyczekuję tylko z napięciem na słowo "błąd", w każdej sekundzie, na każdym zakręcie, analizuję co egzaminator myśli o mojej jeździe, gdzieś z tyłu głowy siedzą mi te wszystkie popełnione błędy i głos mówiący "od tej pory jeździ pani z wynikiem negatywnym" etc. Nawet jeżeli potrafię się opanować, to w sytuacjach, gdy nie czuję stuprocentowej pewności, załączają mi się dziwne impulsy i powodują, że popełniam błędy, o których wcześniej bym nawet nie pomyślała. Już w Wordzie jest mi słabo, podpieram się jakoś betablokerami.

Za czwartym razem na przykład pozaliczałam już wszystkie manewry, pojeździłam, mój egzamin praktycznie dobiegał końca. Jednak w którymś momencie źle zrobiłam bodajże zmianę pasa i ze strachu przed niepoprawieniem jej nadgorliwie...zmieniłam pas wjeżdżając na rondo. Na zły. Na rondzie, na którym byłam tysiąc razy i nigdy przez głowę by mi nie przeszło pytanie, jak tam jechać, bo jest to oczywiste i nie stwarzało mi problemu.
Za piątym też już pojeździłam, ale tak bardzo chciałam jechać i już jak najszybciej zakończyć procedurę (włącza mi się totalny syndrom walki i ucieczki), że moje zahamowanie na stopie okazało się przyhamowaniem i pojechaniem dalej po upewnieniu się, że droga wolna.
Za szóstym razem przed egzaminem jak zawsze wyjeździłam swoje, czułam się bardzo pewnie, wszystko szło mi sprawnie, miasto, rękaw, jak zwykle zresztą...Weszłam, poznałam egzaminatora, był bardzo miły i w porządku, więc w głowie od razu zaczęłam myśleć o mieście i o tym, że może to mój moment. Teraz, albo nigdy. Rękaw zaczęłam robić już z automatu, oby zrobić i wyjechać...Ocknęłam się (w cudzysłowiu) w momencie, gdy pachołek uderzał w lewe drzwi. Nie wiem, prawdopodobnie nie wyprostowałam kierownicy we właściwym momencie. Byłam w szoku, bo nie rąbnęłam w niego nawet na nauce. Siedziałam w aucie załamana, myślałam o tych pieniądzach (a kokosów nie zarabiam), o zmarnowanym czasie (do miasta egzaminacyjnego mam 80 km), nie mogłam uwierzyć, że tak spaprałam sprawę. To mnie totalnie podminowało. Zwłaszcza fakt, że niezbyt jak mam pracować nad błędami, skoro popełniam takie, których nigdy podczas normalnej jazdy bym się nie spodziewała. Nie mam też osiemnastu lat, wszyscy, których znam, z powodzeniem już pozdawali dawno temu. Co robić, jak żyć? Z każdym kolejnym razem jest coraz gorzej.
doedeer
 
Posty: 8
Dołączył(a): niedziela 13 września 2015, 17:47

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez Makabra » niedziela 25 października 2015, 18:21

Jeśli nie chcesz siebpoddac to wykup znowu godzin i dalej się doszkalaj.
Avatar użytkownika
Makabra
 
Posty: 2168
Dołączył(a): wtorek 19 maja 2009, 23:00

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez aissak » niedziela 25 października 2015, 20:01

Cześć!Ja już mam prawo jazdy(od roku) ale Twoja historia przypomina mi moją walkę o ten dokument.Ze zdaniem teorii nie miałam takich problemów jak z praktyką.Maja rada dla Ciebie: dokup jazdy doszkalające i to dużo.Nie ma sensu umawiać się na egzaminy bez jazd doszkalających.Po każdym niezdanym egzaminie powinnaś dokupować jazdy i ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć, no i najważniejsze to opanowanie stresu.Możesz spróbować przed egzaminem brać jakieś ziołowe tabletki uspokajające,jeżeli działają na Ciebie. Zapytaj w aptece o takie,po których można prowadzić samochód. Ważne jest żebyś sprawdziła działanie tych tabletek przed egzaminem na jazdach.Musisz wiedzieć jak na nie reagujesz i czy nie powodują u Ciebie m.in senności i trudności z koncentracją uwagi.Niektórym pomaga w opanowaniu stresu picie herbatki z melisą ale na mnie to nie działa. Ważne jest też to żebyś podchodząc do egzaminu nie nastawiała się od razu na wstępie,że znowu go nie zdasz.Idąc na egzamin postaraj się myśleć tylko o czynnościach które wykonujesz w danej chwili i nie wybiegaj myślami za bardzo do przodu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia na kolejnym egzaminie.
aissak
 
Posty: 80
Dołączył(a): piątek 13 września 2013, 00:24

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez doedeer » niedziela 25 października 2015, 20:03

Zawsze wykupuję godziny przed.
doedeer
 
Posty: 8
Dołączył(a): niedziela 13 września 2015, 17:47

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez nieslubnysynGlempa » niedziela 25 października 2015, 20:14

Dziewczyno, z tego co piszesz to masz raczej problem z psychiką, stresem i niską samooceną, a nie z umiejętnościami. Polecałbym trochę przerwy od prowadzenia, 1 miesiąc albo 2 miesiące, w tym czasie oglądaj na jutubie trasy egzaminacyjne. Na tych filmikach zobaczysz, że inni ludzie tez robią błędy, czasami koszmarne. W trakcie tej przerwy nastaw się psychicznie. Dopiero później zapisz się na egzamin, w dniu egz. weź 2 godzinki jazd na rozruch. Pozytywnie się nastaw, w stylu "to tylko egzamin, tysiące ludzi go zdawało, i ja też zdam".
nieslubnysynGlempa
 
Posty: 15
Dołączył(a): sobota 01 sierpnia 2015, 21:57

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez doedeer » niedziela 25 października 2015, 21:12

Przez fakt, że w tym roku nie wyszło mi też parę innych spraw, kluczowych dla mojej przyszłości, owszem, jestem teraz, pod koniec roku, pod okropnym napięciem i presją. Zaczynałam nową pracę, w dni wolne jedynie co robiłam, to pisałam inne egzaminy, których zdanie było ogromnie istotne, albo jeździlam do miasta egzaminacyjnego na jazdy. Mało pieniędzy z wypłat zostało w ogóle dla mnie, nie miałam czasu wolnego. Dlatego bardzo chciałam, żeby chociaż prawo jazdy mi się powiodło. I może potrzebuję przerwy, ale hej, od stycznia zmieniają się przepisy.
doedeer
 
Posty: 8
Dołączył(a): niedziela 13 września 2015, 17:47

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez Makabra » poniedziałek 26 października 2015, 19:43

No i co z tego że się zmieniają? Dwa lata temu też sie cos zmieniło. 10 lat temu było sporo zmian, i jakoś te zmiany Ciebie objely i żyjesz.
Avatar użytkownika
Makabra
 
Posty: 2168
Dołączył(a): wtorek 19 maja 2009, 23:00

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez mat19 » wtorek 27 października 2015, 11:43

Powinnaś troszkę odczekać zapomnieć o tym.Zapisać się na egzamin,wziąć kilka godzin jazdy i powinno być dobrze :)
B-11.02.11
C-22.12.14
C+E-19.10.15
Avatar użytkownika
mat19
 
Posty: 25
Dołączył(a): czwartek 18 grudnia 2014, 15:54

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez doedeer » niedziela 08 listopada 2015, 19:27

Hmmm... Ostatnio o tym, że jadę na egzamin dowiedziałam się w ostatniej chwili i generalnie jechałam tam z przeświadczeniem, że jest mi bardzo obojętne. Czułam się wyluzowana, bo mi nie zależało. Trafił mi się fajny egzaminator, w trakcie jazdy po mieście gadałam z nim o pierdołach i dręczyłam jego duszę nieustanną gadką :D , jeździło mi się luźno i raczej komfortowo , zrobiłam dwa drobne błędy, to spokojnie pojechałam, by je poprawić i tak dalej... A jednak zgubiło mnie to, co zawsze ignorowałam- zielona strzałka na pewnym ciasnym i zawalonym przez auta skrzyżowaniu. Szczerze mówiąc, do tej pory czuję się niepewnie jeśli chodzi o ten element, tak wyszło, że stałam za ciągiem samochodów, oni ruszyli, ja za nimi, obczaiłam czy droga wolna i pojechałam, nie wymusiłam pierwszeństwa ani nic, ale brakowało ponoć elementu zatrzymania. Morał z tego taki, że muszę strzałki ogarnąć. Na egzaminie je umyślnie ignorowałam, na jazdach przy poleceniach instruktora jakoś nie poświęcałam im szczególnej uwagi. Wstyd wstyd wstyd.
doedeer
 
Posty: 8
Dołączył(a): niedziela 13 września 2015, 17:47

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez WiecznyKursant » czwartek 12 listopada 2015, 19:26

doedeer wierzę w ciebie ja też walczę i mam podobną sytuację do ciebie. Stres powoduje u mnie taką blokadę że przestaję w pewnym momencie myśleć i robię błąd.
Wszystko zależy od tego jednego momentu, trafisz na dobrego egzaminatora, będziesz miała udany dzień i zdasz.

Wiem po sobie że każdy egzamin niezdany to jakiś "uraz" i coraz gorzej idzie.

Jedyne rozwiązanie to wykupić jazdy i jeździć aż to ogarniesz, najlepiej jeździć po trasach egzaminacyjnych, ja już znam nazwy ulicy wiem gdzie jadę itd.
Jestem teraz nastawiony pozytywnie i mam nadzieję że zdam, chyba że trafię na jakiegoś głupiego egzaminatora.

Nie martw się będzie dobrze! :spoko:
WiecznyKursant
 

Re: Jakaś rada? Ktoś, coś? (wielokrotne podejście)

Postprzez doedeer » czwartek 12 listopada 2015, 20:37

No i zdałam. W najmniej oczekiwanym momencie, po 3 godzinach snu, chora, wypruwałam flaki. Jeździłam godzinę, skupiałam się tylko na znakach i by nikogo nie zabić ;) Nie był to najpiękniejszy przejazd w moim życiu, ale jednocześnie jakieś drobne błędy spływały po mnie jak po kaczce, nie miałam nawet siły nad niczym filozofować, więc jechałam, jak uważałam.
doedeer
 
Posty: 8
Dołączył(a): niedziela 13 września 2015, 17:47


Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 39 gości