Po kilku latach podchodzę ponownie

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Maldor » wtorek 30 czerwca 2015, 19:58

Witam wszystkich na forum,

Zarejestrowałem się tutaj, żeby troszeczkę z Wami podyskutować na temat prawa jazdy.

Podzielę się moją historią.

Zacząłem kurs jakieś 9 lat temu, podchodziłem do egzaminu niestety chyba aż 13 razy, z małymi lub większymi przerwami. Wiem teraz, że przerwy nie są dobre. Ale trochę sytuacja finansowa nie pozwalała o nerwach już nie wspominając.

Przyznam się, że pierwsze kilka egzaminów to była totalna klapa, byłem źle przygotowany przez OSK, nie nauczono mnie samodzielnej jazdy. Musiałem radzenia sobie samemu uczyć się dopiero na egzaminach.

Brałem wiele godzin doszkalających, dzięki którym poczułem się pewniej i bezpieczniej za kierownicą ale nadal miałem problem żeby zdać.

W końcu przerosło to moje siły i przez kilka lat nie jeździłem.

Za kilka dni mam egzamin, wyjeździłem teraz znowu trochę godzin, żeby sobie przypomnieć. Ale wiem, że już nie będę dokupował żadnych dodatków. Nie ma sensu. Więcej i tak mnie nikt nie nauczy. Stres mnie zjadał na egzaminie, ale były też egzaminy (te pod koniec) na których już jeździłem "na luzie" dopóki nie zrobiłem jakiegoś błędu. Raz mi nawet egzaminator powiedział, że połowę egzaminu jeżdżę, że nie ma żadnych zastrzeżeń a drugą połowę (złapał mnie na błędzie) jeżdżę jak totalnie inna osoba.

Tak mnie zżera stres. Byłem już u psychiatry i psychologa, w zasadzie wiele to nie pomogło. Może nie trafiłem na właściwego psychologa. Ale mniejsza z tym.

Generalnie mam już nastawienie luźne raczej do egzaminu bo ostatnie egzaminy to pokazywały. Niemniej jednak przerwałem zdawanie na kilka lat.

W stresie zamiast obserwować sytuację dookoła pojazdu i patrzeć na znaki to mam klapki na oczy i widzę tylko to co jest przede mną prosto na drodze. Zapominam kierunków, przegapiam znaki, nawet przejścia. Jak jeżdżę z luzackim instruktorem to jest super, prawie zero błędów i czuję się tak pewnie, że wiem, że zasługuję na to prawo jazdy. Gorzej jak trafię na instruktora, który ciągle krytykuje, wytyka błędy.

Na egzaminie jeżeli trafi mi się "mało rozmowny" egzaminator to jest super. On się nie odzywa a ja mogę spokojnie jeździć. Gorzej jak trafi się jakiś nerwus, którego wszystko <&%#$@>.

Chciałem się już poddać całkiem, ale ostatnio jednak nabrałem nowych sił, żeby w końcu to prawo jazdy zrobić.

Mieszkam w małej miejscowości i tutaj jest problem żeby pracować niestety trzeba mieć to prawko bo w miejscu zamieszkania nikła szansa na pracę a autobusy nie zawsze jeżdżą.

Przepisy znam moim zdaniem wzorowo, na testach zero błędów. Jestem bardzo ostrożny i wiem na pewno, że gdybym miał prawo jazdy to umyślnie nie złamałbym przepisów. Wiem jak na drogach bywa niebezpiecznie.

Co sądzicie o moim przypadku? Ogólnie instruktorzy mówili, że dobrze jeżdżę (owszem czasem z drobnymi błędami) i że powinienem zdać.

Myślicie, że warto zdawać aż do skutku i się nie poddawać? Na myśl mi przychodzi nawet gdzieś wyjechanie i zdanie za granicą ale to są też koszty, bariera językowa i nic nie jest pewne.

Nie powiem, że mam wiele pieniędzy ale przynajmniej teraz mam jakieś pieniądze, że będę miał na bieżąco kasę na poprawki.

Dodam, że mam jednego kolegę, który też na jakiś czas "rzucił" zdawanie, drugi który podchodzi już 11 raz, trzeci dopiero zaczyna zdawać ale też jest załamany.
Maldor
 
Posty: 8
Dołączył(a): wtorek 30 czerwca 2015, 18:42

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez testuje » wtorek 30 czerwca 2015, 21:03

Podejdź do egzaminu na ludzie, to pomaga.
Ja jak czekałem na swój to w poczekalni wszyscy zdenerwowani opowiadali sobie, że oblewają za to, za tamto, że już któryś raz są. Ja sobie siedziałem spokojnie, nie słuchając tych bzdur. Poszedłem i zdałem.
Wiem, że łatwo powiedzieć, ale stres nie pozwoli Ci zdać.
testuje
 
Posty: 121
Dołączył(a): sobota 15 listopada 2014, 20:18

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Maldor » piątek 03 lipca 2015, 10:10

Ok, jestem pozytywnie nastawiony i stres jest mniejszy ale zawsze jest.

Czy uważacie, że osoba, która np. nie zdała 14 razy nie nadaje się na kierowcę i powinna sobie odpuścić czy też może próbować aż do skutku?

Instruktorzy mówią, że "ogólnie ogarniam" albo "nie bałbym się puścić ciebie samego" ale jednocześnie zwracają uwagę, że czasem pomylę wyloty z ronda, pasy przed skrzyżowaniem, nie zauważę skrz. lub pieszych przed przejściem, nie ustawię się na jednokierunkowej do lewej krawędzi. To w zasadzie takie błędy teraz robię.

Dodam, że kiedyś świeżo po kursie jeździłem dużo gorzej, ale jazdy doszkalające swoje zrobiły.

Teraz po kilku latach podszedłem znowu do egzaminu, oczywiście najpierw wykupiłem jazdy, ale spieprzyłem od razu na łuku potrącając tyczkę (co mi się prawie nigdy nie zdarzało na placu z instruktorem). Podchodzę dalej, mając nadzieję, że to zdam kiedyś. Kiedyś po ponad dziesięciu niezdanych egzaminach nie wytrzymałem psychicznie i rzuciłem to w cholerę, teraz po latach próbuję znowu.

Wie ktoś czy egzaminatorzy mają gdzieś w papierach który to jest egzamin?
Co myślicie o moim przypadku?
Maldor
 
Posty: 8
Dołączył(a): wtorek 30 czerwca 2015, 18:42

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Jacol63 » sobota 04 lipca 2015, 02:28

Egzaminatorzy nie mają wglądu, które robisz podejście. A co do pytania czy się nadajesz. Sam odpowiedz sobie na to pytanie. Moim zdaniem osoba, która zda za 14 ma pełne prawo jeździć, ale nie taka która będzie stwarzać zagrożenie na drodze, wynikające z kiepskiej a właściwie żadnej obserwacji. Bez kierunków, bez patrzenia na znaki daleko nie zajedziesz. A jazda samemu to już inna bajka niż z instruktorem/egzaminatorem, tu już nikt za Ciebie nie zahamuje. Samochód to nie zabawka, samochód zabija, robi z ludzi inwalidów, innych pakuje do więzienia. Dlatego sam przed pierwszą samodzielną wyprawą w miasto, zadałem sobie pytanie; Czy ufam samemu sobie za kółkiem? Radzę byś również siebie o to spytał. :)
25.10.2014. - Teoria 66/74
3.11.2014. - Teoria 69/74
26.11.2014. - (Plac)(Miasto) - czas trwania 22 min
16.12.2014 - (Plac)(Miasto) - 37 minut
10.01.2015. - (Plac)(Miasto) - 37 minut
30.01.2015. - (Plac)(Miasto) - 35 minut - ZDANE
Jacol63
 
Posty: 21
Dołączył(a): czwartek 18 grudnia 2014, 01:31

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Maldor » sobota 04 lipca 2015, 10:40

Na pewno nie mają wglądu który raz zdaję? Wolałbym, żeby tak było.

Obserwację drogi prowadzę jak najlepiej, czasem wiadomo w stresie trochę gorzej, na znaki też patrzę ale bywa, że przy skręcaniu przegapię jednokierunkową. Kierunkowskazy no czasem się zdarzy zapomnieć ale wynika raczej to z tego, że miałem kilkuletnią przerwę, wcześniej z kierunkowskazami nie maiłem żadnych problemów.

Instruktorzy, z którymi jeździłem mówili, że "ogólnie ogarniasz" albo np., że "nie bałbym się Ciebie puścić samego po mieście, ale możesz mieć problem na egzaminie jak pomylisz kierunki itd."
Maldor
 
Posty: 8
Dołączył(a): wtorek 30 czerwca 2015, 18:42

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez sankila » sobota 04 lipca 2015, 21:22

Maldor napisał(a):Co sądzicie o moim przypadku?
Skądś znam te melodię ...
"instruktorzy mówili, że dobrze jeżdżę (owszem czasem z drobnymi błędami) [...] pomylę wyloty z ronda, pasy przed skrzyżowaniem, nie zauważę skrz. lub pieszych przed przejściem, nie ustawię się na jednokierunkowej do lewej krawędzi, zamiast obserwować sytuację dookoła pojazdu i patrzeć na znaki to mam klapki na oczy i widzę tylko to co jest przede mną prosto na drodze."

Znaczy się, jeździsz świetnie, pod warunkiem, że nikt się nie czepia o "drobne błędy", w postaci niezauważenia skrzyżowania, przejścia, pieszych, znaków, drogi jednokierunkowej czy pomylenia kierunków ...
Czysty pech, że 14 razy trafiłeś na "nerwusa, którego wszystko <&%#$@>", albo "instruktora, który ciągle krytykuje, wytyka błędy".

Dopóki nie przestaniesz obwiniać za swoje błędy instruktorów i egzaminatorów - lepiej, żebyś pj nie dostał.
Przyjmij na klatę, że to Ty źle jeździsz, a następnie wybierz najbardziej czepialskiego, najmocniej krytykującego instruktora i jeźdź z nim dotąd, aż przestanie się czepiać i krytykować.
To jest głos w dyskusji a nie: "zaśmiecanie forum, wprowadzanie bałaganu, kłótnia, prowokacja".
Avatar użytkownika
sankila
 
Posty: 2378
Dołączył(a): środa 25 lutego 2009, 01:56
Lokalizacja: Wrocław

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Makabra » sobota 04 lipca 2015, 22:18

Oj ze mną to byś miał dopiero jazdę na elce. Chyba by cię mocniej ch** strzelił niż na tych egzaminach :mrgreen:
Avatar użytkownika
Makabra
 
Posty: 2168
Dołączył(a): wtorek 19 maja 2009, 23:00

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Maldor » niedziela 05 lipca 2015, 12:43

sankila napisał(a):
Maldor napisał(a):Co sądzicie o moim przypadku?
Skądś znam te melodię ...
"instruktorzy mówili, że dobrze jeżdżę (owszem czasem z drobnymi błędami) [...] pomylę wyloty z ronda, pasy przed skrzyżowaniem, nie zauważę skrz. lub pieszych przed przejściem, nie ustawię się na jednokierunkowej do lewej krawędzi, zamiast obserwować sytuację dookoła pojazdu i patrzeć na znaki to mam klapki na oczy i widzę tylko to co jest przede mną prosto na drodze."

Znaczy się, jeździsz świetnie, pod warunkiem, że nikt się nie czepia o "drobne błędy", w postaci niezauważenia skrzyżowania, przejścia, pieszych, znaków, drogi jednokierunkowej czy pomylenia kierunków ...
Czysty pech, że 14 razy trafiłeś na "nerwusa, którego wszystko <&%#$@>", albo "instruktora, który ciągle krytykuje, wytyka błędy".

Dopóki nie przestaniesz obwiniać za swoje błędy instruktorów i egzaminatorów - lepiej, żebyś pj nie dostał.
Przyjmij na klatę, że to Ty źle jeździsz, a następnie wybierz najbardziej czepialskiego, najmocniej krytykującego instruktora i jeźdź z nim dotąd, aż przestanie się czepiać i krytykować.


Wyrywasz słowa z kontekstu i źle to rozumiesz. Na obecną chwilę zdarza mi się w ciągu 2h jazdy po mieście pomylić np. 1 raz kierunek na rondzie, nie ustawić się do jednokierunkowej albo nie zauważyć z daleka zjazdu na parking (które skrzyżowaniem de facto nie jest bo nie ma znaku droga z pierwsz.). To są błędy z którymi się zdaje jeżeli się nie powtórzą dwukrotnie na egzaminie.

Dorzuciłeś to wyrwane z kontekstu zdanie, że jadąc w stresie skupiam się tylko na tym co jest przede mną. Widzisz... rzecz w tym, że tak bardzo to ja się stresowałem kilka lat temu na początku kursu i pierwszych egzaminach, ale teraz już nie. Więc nie odnoś tego do obecnej sytuacji.

Inaczej jeździłem kilka lat temu bezpośrednio po kursie - dużo gorzej. Teraz przerwa i dodatkowe jazdy i dodatkowe wykucie przepisów dało jednak swoje, że jeżdżę (moim zdaniem) znacznie lepiej.

Na egzaminie z reguły trafiałem na małomównych egzaminatorów wydających kierunki jak nawigacja (i tacy są najlepsi).

Ja nie obwiniam nikogo o błędy, które robię. Wypunktowałem tutaj wszystkie błędy jakie robię lub kiedyś robiłem. Gdybym ich nie wymienił to wtedy mógłbyś sądzić, że się do nich nie przyznaję.

Niemniej jednak kiedyś jak jeździłem znacznie gorzej to instruktor mi mówił, że jeździsz przecież dobrze czemu nie zdajesz? I on był właśnie najgorszy. Bo nie nauczył mnie do porządku jeździć, podpisał chyba kurs pomimo błędów i wciskał mi kit, że jeżdżę dobrze, że sam w to uwierzyłem.

Teraz pojeździłem z innymi i są zdania tak samo, że jeżdżę dobrze tylko żebym czasem nie zrobił takich właśnie drobnych błędów na egzaminie.

A co do instruktorów, którzy się czepiają to doświadczenie u mnie jest takie, że właśnie u nich jeżdżę najgorzej bo mnie stresują. Z instruktorami spokojnymi jeżdżę bardzo dobrze, że ani razu nie używają swoich pedałów.

A co do mądralińskich instruktorów, którzy uważają, że krytykując nauczą jeździć to się grubo mylicie. Wy macie najpierw nauczyć a potem wymagać! Jeżeli kursant robi jakiś błąd to przy dojeżdżaniu do takiej trudnej dla niego sytuacji pytam go co on będzie robił naprzód, na co zwróci uwagę, jeżeli nie wie to mu tłumaczę ale skłaniam do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. Jeżeli zrobi poprawnie to chwalę za to. To jest nauczanie. A nie najpierw prowadzenie za rączkę przez skrzyżowania nie dając szansy na samodzielną jazdę a potem krytyka za to, że ktoś czegoś nie umie. Wielu instruktorów to totalne beztalencia pedagogiczne. Ja coś o tym wiem bo studiuję kierunek nauczycielski.

I jeszcze raz proszę o nie wyciąganie słów z kontekstu i używanie ich na swoją obronę. NAWET W POLSCE można podczas egzaminu pomylić raz kierunek, pas, nie ustawić się odpowiednio na jedno kierunkowej lub nie włączyć kierunkowskazu. Więc to są błędy z którymi można zdać. Gdzie w większości krajów takich błędów by można było zrobić sporo więcej i nadal mieć PJ. A statystyki wypadków w tamtych krajach nie zawsze są gorsze, często nawet lepsze niż w Polsce.

A to, że kiedyś jeździłem dużo gorzej? Oczywiście, że tak. Ale praktyka czyni mistrza.
Maldor
 
Posty: 8
Dołączył(a): wtorek 30 czerwca 2015, 18:42

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Konrad13277 » środa 05 sierpnia 2015, 15:58

Znam to uczucie. Ja nie zdałem 5 razy, we wrześniu prawdopodobnie będę podchodził 6 raz. Instruktor też mi mówi że powinienem na 100 procent zdać. A jak wsiadam z egzaminatorem, to głupieję. Mam ogromną traumę z tym związaną i strasznie mnie to dobija. Chciałbym odczuć wreszcie ulgę, tym bardziej że tyle wylałem w to kasy. Mam już serdecznie dosyć. Chciałbym w końcu sam pojeździć samochodem. Arcytrudną teorie zdałem za pierwszym razem...
Konrad13277
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 05 sierpnia 2015, 15:09

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez oskbelfer » środa 05 sierpnia 2015, 17:46

Konrad13277 napisał(a):Znam to uczucie.

Nie Ty jeden

Ja nie zdałem 5 razy, we wrześniu prawdopodobnie będę podchodził 6 raz.


Pochwal się dlaczego lub czemu ?

Instruktor też mi mówi że powinienem na 100 procent zdać.


Bo egzamin to nie jazda z instruktorem

A jak wsiadam z egzaminatorem, to głupieję.


A dlaczego ?



Mam ogromną traumę z tym związaną i strasznie mnie to dobija.


A mature zdawałeś ?

Chciałbym odczuć wreszcie ulgę, tym bardziej że tyle wylałem w to kasy.


A ile godzin wyjeżdzieś z instruktorem ?


Mam już serdecznie dosyć.
Chciałbym w końcu sam pojeździć samochodem.


To jakaś sprzeczność.
To jakby skoczek narciarski powiedział - boję się latać...itd...

Arcytrudną teorie zdałem za pierwszym razem...


Jak słyszę coś takiego, to mi ręce opadają. Gdyby teoria była arcytrudna - to nigdy byś jej nie zdał.

Moja rada, trening czyni mistrza.
Chcesz jeździć sam, a boisz się egzaminu gdzie egzaminator robi po części za instruktora
sorry taki mamy klimat....sorry - na autostradach nie ma skrzyżowań, am sorry
N'attendez pas le Jugement dernier. Il a lieu tous les jours.
Avatar użytkownika
oskbelfer
 
Posty: 3596
Dołączył(a): czwartek 18 września 2008, 19:17
Lokalizacja: Polska

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez grzechotek » środa 05 sierpnia 2015, 19:58

Czym tu się jest denerwować ? Dla mnie gorsza była matura, tam trzeba więcej wiedzieć, a do tego poprawiać można dwa razy w roku. Idziesz na luzie, jak byś szedł na jazdę z instruktorem, nie wolno myśleć że musisz zdać. Po prostu siadasz i jedziesz, za głosem egzaminatora. To tak jak byś jechał z GPS, który mówi Ci jak masz jechać.
grzechotek
 
Posty: 70
Dołączył(a): sobota 07 czerwca 2014, 08:04

Re: Po kilku latach podchodzę ponownie

Postprzez Rogatek » środa 05 sierpnia 2015, 20:23

Jak już porównujemy, to jak Wy mówicie że to arcytrudne, to co powiedzieć o Kwalifikacji wstepnej? Poogladalem sobie przed egzaminem na B filmiki z YT i mi to bardzo pomogło, bo bie tyle ze moglem sobie zobaczyć błędy innych osob, ale i nauczyć się tras.
Obrazek

Kategoria B: 04-04-2012 za pierwszym
Kategoria C: 24-07-2015 za pierwszym
Kategoria D: --
Rogatek
 
Posty: 136
Dołączył(a): sobota 10 listopada 2012, 00:52
Lokalizacja: Lublin


Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 77 gości