Miałem dziś pierwszy egzamin praktyczny. Teoria za pierwszym, plac ok, zdaje się, że wszystko wyćwiczyłem (na kursie bez problemu) a tu 5 minut i po egzaminie. Powód? Wymuszenie na skrzyżowaniu z sygnalizacją kolizyjną. Po prostu jestem załamany jak na takim banale mogłem oblać. A widziałem, że ci z naprzeciwka jadą prosto ale ja nie, ja oczywiście nic z tego nie robię i skręcam...
Bardzo fajny egzaminator, a teraz pewnie dostanę jakiegoś trupa i pewnie kolejny egzamin obleje.
Czuje się jak kretyn, co najlepsze wczoraj dokupiłem sobie jazdy aby tak jeszcze sobie raz trochę pojezdzić. Byłem na tym skrzyżowaniu, no ale zawsze coś musi być...
Szkoda, że nie mogę obwinić nikogo za ten błąd bo by mnie wtedy tak nie trzęsło na samą myśl o tym a jest to tylko moja wina.
Najbardziej mnie boli, że taki (nie będę ukrywał) patol zdał który po powrocie dzwoni i mowi K***** nie wiem jakim ja cudem K****** zdałem i kilka różnych słów. A widziałem, że na łuku miał problem. No cóż do 3 razy sztuka. Za tydzień kolejny.