nie rozpatruj szerzej tylko odpowiadaj na wprost zadane pytanie. Pytaniem jest czy masz obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu który nie jest na przejściu dla pieszych. Tylko o to pytają i o nic więcej.
Widzisz kolego, ja rozumiem, że zgodnie z przepisami to ten pieszy pierwszeństwa nie ma. Tylko dla mnie to jest pytanie z serii "co poeta miał na myśli?". Zauważ, napisałeś, że mam nie rozpatrywać sytuacji. Ale co ja rozpatruję? Dla mnie sytuacja prosta, jestem kilkanaście metrów od gościa, gościu się czai na poboczu, robi krok, filmik się zatrzymuje - no bo przecież się musiał zatrzymać, przecież nie mogli go pokazać dalej bo właśnie część wizualizacji na tym polega, że jest stop i odpowiadamy co robimy w tej sytuacji, czy przepuszczamy, czy się zatrzymujemy przed linią bezwzględnego zatrzymania itp. Nie mogą puścić filmiku dalej bo wtedy odpowiedź byłaby jasna, wynikałaby z ukazanego nagrania.
No i co ja tu rozpatruję, co ja tu wymyślam w tym pytaniu niby? Jak mam taką wizualizację to moim zdaniem mam obowiązek (ok, może tak tego nazwać nie musiałbym, mam chęć, mam wewnętrzny przymus) się zatrzymać bo jeśli tego nie zrobię to MOIM zdaniem zaraz mam gościa na jezdni, bo nie wiem czy jest poczytalny, czy jest trzeźwy itp.
Dla mnie sprawa jest prosta, "poeta" (układający pytanie) miał swoją teorię do tego i ona ma pokrycie w przepisach i rzeczywistości, a ja mam swoją teorię i nie uważam, że, w którymś momencie źle rozumuję to pytanie i tę sytuację. Mój pech tutaj polega również na tym, że wszyscy egzaminatorzy, instruktorzy itp odpowiedzą na to pytanie inaczej niż ja. Ale dlaczego tak jest? Pewnie dlatego, że oni myślą podług klucza (to jest dla mnie to samo co z maturami z j. polskiego) a nie według swojego rozumu. Czasami takie permanentne myślenie przepisami uważam za tragiczne bo życie to życie, rożne sytuacje a nie tylko przepisy.
Według przepisów to oszustowi, który ma wejścia należy się renta a osobie naprawdę chorej się ona nie należy. I co na to powiedzą przepisy?
W Waszych odpowiedziach też wyczułem wielką znieczulicę, że tak powiem i dziwny zwyczaj. Bo jak można komuś kto miał takiego pecha jak ja (z tym pytaniem i złą książką) napisać "Zastrzeżenia możesz mieć do siebie bo nie odpowiedziałeś jeszcze na inne pytania które warte były 2 lub 3 punkty" coś takiego?
Zero jakiegoś współczucia. Oczywiście nie napisałem tego wątku po to żeby zebrać od x osób wyrazy współczucia, chodzi mi po prostu o to, że część z Was myśli przepisami, kodeksami a nie rozumiem, nie patrzycie na życie przez pryzmat jego samego tylko przepisów. A tak jak już pisałem, przepisy to nie wszystko, bo przychodzi taka sytuacja jak ta moja z książką i gościu zamiast napisać "miałeś w ch.. i jeszcze troszkę pecha" to myśli przepisami i "leje" na tę sprawę bo dla niego to problem leży w tym, że ja na dwa inne pytania nie odpowiedziałem dobrze. Śmiech na sali.
To samo zaobserwowałem u Pana z WORDu, u którego byłem sprawdzać odpowiedzi. Napisałem Wam wyżej jak było. 10-15 minut pokazuję typowi książkę i czytamy pytanie. Ten człowiek cały czas mówił, że ja źle rozumiem treść książki i treść pytania. Łopatologicznie mu tłumaczyłem, że przecież według książki to ja mam rację. On stawiał tezy i nie potrafił ich obronić (nie umiał mi wytłumaczyć gdzie ja się mylę). Niby taki mądry prawda? A nie rozkminił od początku, że ja mam rację ale w książce jest napisana nie prawda. On jest kolejnym przykładem człowieka myślącego przepisami zamiast rozsądkiem bo też nie było sytuacji żeby powiedział "miał Pan pecha ale ja na to nic nie mogę poradzić". Żal mi takich ludzi, pewnie by własną rodzinę sprzedali jakby ktoś takie przepisy ustanowił ;/
Jutek, dzięki, wreszcie ktoś normalny na tym forum.
Aha, jeszcze ktoś tu mi pisał, że pytanie jest proste, że mam gościa na poboczu, nie ma pasów więc mam pierwszeństwo. No i super. Mogli mi takich pytań zadawać tysiące i bym na wszystkie odbrze odpowiedział ale oni zamiast normalnie to napisać to dali filmik i typa, który - no właśnie, robi sobie kroczek, chce wtargnąć na jezdnię? No właśnie. Byłoby proste pytanie, byłaby prosta odpowiedź a nie jakieś dwuznaczne sytuacje.
Co do tej książki to naprawdę współczuję, ale... jakbyś zajrzał do testów to byś wiedział (naprawdę dość popularne pytanie), że jeżeli zapali się czerwona kontrolka powinno się przerwać dalszą jazdę.
Nie chcę Ci dopiekać czy coś dla jasności, tylko pomóc.
Mi pomogło czytanie notatek z zajęć i rozwiązywanie testów.
Newcolor21, Testów rozwiązałem pewnie ponad setkę. To jest śmieszne bo z jednej strony ja widziałem to pytanie, o którym mówisz "co robisz gdy zaświeci się czerwona kontrolka podczas jazdy?", miałem to pytanie w testach, które maglowałem w domu i oczywiste jest, że wtedy wyłączam silnik. Śmieszne w tej sytuacji jest to, że właśnie ta książka mi zamąciła bo mimo posiadania tamtej wiedzy to jakoś jednocześnie się nauczyłem, że właśnie jak się zapala akurat ta lampka to dodaję gazu. Czyli niepostrzeżenie miałem dwie sprzeczne informacje w głowie. Może tutaj zaważyło też to, że w dniu egzaminu jak czytałem książkę to właśnie o tej kontrolce od oleju czytałem i to mi zapadło w pamięć dodatkowo. A jak jeszcze zobaczyłem w teście "co robisz w pierwszej kolejności?" to już banan na mordzie, szperanie w pamięci i ta satysfakcja "aaa, podchwytliwe pytanie, w pierwszej kolejności? No jasne, że dodaję gazu, przecież pamiętam, że dziś właśnie o tym czytałem" hehehe
Testów, czytania książki i treści w internecie było u mnie sporo więc spoko, nie jestem jakimś tłukiem ani leniem w tym względzie.
Jedyne pretensje możesz mieć do autora/wydawnictwa lub do Osk który tą książkę ci polecił może uda ci się jakiś zwrot kasy wydębić chociaż szanse małe, wyniku egzaminu nikt nie zmieni.
Właśnie wiem, że taka sytuacja wyniku egzaminu cofnąć nie może a praktycznie tylko to by było dla mnie satysfakcjonujące. Tu nie chodzi o żadną kasę (walić to), sprawa jest z jednej strony ambicjonalna, z drugiej - nie wiem jak to nazwać, po prostu czuję się jakbym został wy...y bez mydła i tyle.
Ja nie jestem człowiekiem, który będzie rościł pretensje do OSK czy autora książki bo tak jak pisałem wyżej, używam mózgu i serca a nie patrzę ślepo w przepisy, nie mam chęci się na nikim wyładowywać za to, że miałem pecha. Stało się jak stało, autor książki zaliczył wpadkę (tak jak pisałem, śmieszne jest to, że w nowszej wersji książki już jest poprawiony ten błąd, równie dobrze mogłem dostać nowszą wersję książki ale los chciał inaczej), trudno zdarza się, OSK dało mi tę książkę, trudno, nie uważam, żeby oni mieli obowiązek w 100% przewertować tę książkę i znaleźć każdy najmniejszy błąd.
Najgorsze jest to, że "zdałem" test ale nie zdałem i to, że co będzie jeśli teraz na prawdę mi się nie uda przy kolejnym podejściu? Będzie zwała bo wyjdzie na to, że trzeci raz bym musiał do teorii podchodzić hehe. A to już by była niezła granda.
Pozdrawiam.