Zła treść w książce a niezdany egzamin

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez jaro1 » środa 01 kwietnia 2015, 18:13

Witam. Nie myślałem, że będę miał jakąś ciekawą kwestię do poruszenia na tym forum no ale...
Może najpierw podam pytanie jakie miałem na egzaminie teoretycznym:
Które z wymienionych działań należy podjąć w pierwszej kolejności gdy w czasie jazdy zaświeci się na czerwono lampka kontrolna ciśnienia oleju silnikowego?:
A kontynuować jazdę ze zmniejszoną prędkością
B zwiększyć obroty silnika
C zatrzymać pojazd i wyłączyć silnik

Która odpowiedź jest prawidłowa? Oczywiście C. Czy aby na pewno oczywiście?
No teraz już wiem, że oczywiście ale do pewnego momentu po egzaminie nie byłem tego taki pewien, wręcz byłem na 100% przekonany, że dobra odpowiedź to B - zwiększamy obroty silnika. Dlaczego byłem taki pewien?
Ano dlatego, książka, z której się uczyłem do egzaminu mówi tak:
"Lampka sygnalizacyjna braku ciśnienia oleju silnikowego. Zapala się w czasie włączenia zapłonu i gaśnie, gdy tylko uruchomimy silnik. Zapalanie się lampki w czasie jazdy może wskazywać na słabe ciśnienie oleju w silniku. NALEŻY WÓWCZAS ZWIĘKSZYĆ OBROTY SILNIKA , DODAJĄC GAZU. JEŻELI LAMPKA NIE ZGAŚNIE, NALEŻY ZATRZYMAĆ POJAZD I NATYCHMIAST WYŁĄCZYĆ SILNIK"
Koniec cytatu.
Według książki odpowiedź B była prawidłowa, według kodeksu, prawidłowa jest odpowiedź C. Było to pytanie za 1 punkt, na egzaminie zdobyłem ich 67, zabrakło mi właśnie tego jednego punkcika.
Poszedłem do ośrodka, w którym odbywałem kurs żeby poruszyć temat. Po chwili rozmów Pani z ośrodka wpada na pomysł otwarcia "mojej" książki ale z innego wydania (nowszej wersji) i co się okazuje? W nowej książce nie ma żadnej wzmianki o zwiększaniu obrotów. Jest już poprawnie podana treść.
Wychodzi na to, że po prostu ta moja książka była jakaś wadliwa i był w niej błąd. Sytuacja groteskowa, komiczna, ponieważ akurat to pytanie, akurat 67 pkt, akurat ta książka, akurat ja. Można powiedzieć, że egzaminu nie zdałem tylko i wyłącznie przez błąd w książce. Można powiedzieć, że sytuacja adekwatna do zbliżających się świąt - niezłe jaja.

Pytam czysto teoretycznie bo się nie oszukuję, że sprawa zakończy się pozytywnie dla mnie (zdanie egzaminu). Co w takiej sytuacji? Co mogę zrobić, czy można mieć jakieś zastrzeżenia do kogokolwiek oprócz autora książki? Pytam ogólnie z ciekawości, czy spotkaliście się z taką sytuacją, że treść w książce była błędna i przez to kursant nie zdał egzaminu i jakie konsekwencje z tego wynikły?

PS Żeby było śmieszniej napiszę, że Pan w WORDzie, któremu pokazałem treść w książce przez 10 czy 15 minut tłumaczył mi, że ja źle czytam/rozumiem to co jest napisane w książce/treść pytania z egzaminu, aby po tym czasie stwierdzić, że w książce jest błąd (już zrezygnował z opinii, że to ja jestem tumanem i źle coś rozumiem) oraz, że w książce to może być napisane wszystko, że ona nie jest wiążąca a ważny jest kodeks drogowy - w ogóle nie było tematu pt "racja, odpowiedział Pan dobrze podług książki ale źle podług prawa i przepisów, postaram się coś z tym zrobić / przykro mi ale w tej sytuacji nic nie mogę zrobić"
jaro1
 
Posty: 30
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2015, 17:47

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez Michal9191 » środa 01 kwietnia 2015, 18:31

Zastrzeżenia możesz mieć do siebie bo nie odpowiedziałeś jeszcze na inne pytania które warte były 2 lub 3 punkty
Michal9191
 
Posty: 358
Dołączył(a): poniedziałek 05 sierpnia 2013, 17:11

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez pasqudek » środa 01 kwietnia 2015, 18:55

A co obowiazuje kierowce? Kodeks!
pasqudek
 
Posty: 969
Dołączył(a): czwartek 15 stycznia 2015, 22:48

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez jaro1 » środa 01 kwietnia 2015, 19:00

Ha ha ha. Swoją drogą te 2 pytania, na które odpowiedziałem źle też według mnie dyskusyjne ale przyjmuję argumentację WORDu. Uważam, że część pytań jest "z dupy" wzięta i są tylko po to aby "uwalić" kursanta. Ja rozumiem, że każde ich pytanie ma odzwierciedlenie w faktach i prawie ale nie uważam, żeby były potrzebne takie pytania jak np to, które dzisiaj miałem:

Jest wizualizacja. Na poboczu stoi pieszy. Droga jednojezdniowa z dwoma pasami ruchu. Teren niezabudowany. Brak przejścia dla pieszych. Pieszy stoi, stoi, filmik trwa i nagle pieszy robi ruch nogą tak jakby chciał rozpocząć przechodzenie przez jezdnię. Filmik się zatrzymuje. Pieszy dalej znajduje się na poboczu. Ja jadę prawym pasem (pieszy stoi z prawej strony). Filmik zatrzymuje się tak jak mówiłem, w momencie gdy pieszy wykonuje ruch nogą, ja jestem od niego 15 metrów (? ciężko mi ocenić na podstawie filmiku - stres / brak takich zdolności na tym etapie doświadczenia).
I pytanie: Czy w tej sytuacji masz obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu?
Ok, rozumiem, że według przepisów to ja mam pierwszeństwo na tej drodze, uwzględniając tę odległość ale MOIM zdaniem skoro widzę, że pieszy robi krok na poboczu to za chwilę może zrobić drugi krok i być już na jezdni. Wtedy muszę mu ustąpić pierwszeństwa - czy zwał jak zwał, zrobić tak żeby gościa nie przejechać. Nie przemawia do mnie argumentacja, że "ale w tej sytuacji on jest na poboczy nadal, nie ma przejścia dla pieszych więc Pan ma pierwszeństwo" bo rozpatruję sytuację szerzej. Rozpatruję ją tak, że ta sytuacja ma ciąg dalszy, że zaraz zrobi kolejny krok i mi wyląduje na masce, rozpatruję to tak, że występuje tu ograniczone zaufanie - nie wiem czy ten człowiek jest poczytalny umysłowo, nie wiem czy jest trzeźwy itp więc mu tego pierwszeństwa ustępuję.
Czy można to podciągnąć pod "OBOWIĄZEK USTĄPIENIA PIERWSZEŃSTWA" pewnie nie. Argumentacja WORDu jest dla mnie zrozumiała ale mam też swoją argumentację, która do tej sytuacji pasuje. Abstrahując od mojej opinii na temat dobrej odpowiedzi w tym pytania to tak jak pisałem, są to pytania z dupy, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Bo co mi z tego, że załóżmy iż znam odpowiedź na to pytanie ale w praktyce mam taką sama sytuację i postępuję tak jak napisałem powyżej. Ustępuję człowiekowi pierwszeństwa bo nie mam pewności co się za chwilę stanie.
Zaraz ktoś powie, "ale obowiązku nie masz", ok, zgadzam się ale co mnie w ogóle to w rzeczywistości obchodzi czy go mam czy nie? Czy to pytanie pomoże mi w czymś jako kierowcy? Co ma obowiązek do sytuacji, w której mogę domniemać, że za chwilę człowiek przede mną wejdzie na jezdnię?

I trzecie pytanie, na które odpowiedziałem źle. Policjant kieruje ruchem. Stoi do mnie bokiem. Ręce ma niby rozłożone. Pytanie, czy mogę kontynuować jazdę? Moja odpowiedź NIE. Dlaczego? Bo moim zdaniem an tym pieprzonym zdjęciu policjant nie miał ręki ułożonej równolegle do jezdni tylko zaczynał ją uginać (czyli tak jakby mam w tej sytuacji zapalone żółte światło).

I co? Kolejne pytanie na uwalenie. Sytuacja sporna, jak dla mnie subiektywna, coś w deseń, że 7 na 10 osób będzie uważało, że policjant ma wyprostowane ręce a 3 na 10, że jedną zaczyna zginać. Lub na odwrót, 3 uważają, że ma prosto a 7, że nie.

No i? Po co takie pytania? Czy to sprawdza czyjąś wiedzę czy jest tylko po to aby wprowadzić w błąd? Pytanie powinno być jasne. Takie gdzie 10 na 10 osób, które znają przepisy odpowie jednoznacznie i szybko, "tu widzę to i to, odpowiedź taka, treść pytania jest taka i taka, nie am z czym tu polemizować więc odpowiadam tak i tak".

A co obowiazuje kierowce? Kodeks!

Ok, jasne. Tylko proszę się postawić w mojej sytuacji. Dostaję książkę od OSK. Uczę się z tej książki a tam taki klops. Czy każdy kto podchodzi do kursu na prawo jazdy kategorii B uczy się treści z kodeksu A może prawie nikt do tegoż kodeksu nie zagląda? Czy gdzieś jest napisane, powiedziane, że jako kursant mam od egzaminu przygotowywać się czytając kodeks? Chyba jasne jest, że książkę dostaję po to aby to z niej czerpać wiedzę i na niej się opierać?

Gdybym był złośliwy to bym napisał do Ciebie i kolegi wyżej "a czy ja gdzieś napisałem, że mnie kodeks nie obowiązuje? Czy ja może zadałem w tym wątku konkretne pytania? Może pytałem czy spotkaliście się z taką sytuacją, co w niej zrobić itp?".
Widzicie. Ja odstałem pytania z dupy. Wy dostaliście ode mnie przedstawioną sytuację i moje pytania z nią związane. Dostałem od was odpowiedzi z dupy - co nie? Bo jakoś nie ustosunkowaliście się do moich pytań tylko jakiś hejt tu wystąpił. Tak więc jak już będziecie przerzucać kolejne kartki kodeksu i żyć według tego kodeksu i dalej będziecie chcieli być cwani, to zajrzyjcie też do książki pt "odpowiadam na zadane pytanie" zamiast mi tu jakieś docinki słać i nie pisać na temat. Ja odpowiedziałem źle na pytania na egzaminie i nie ma co polemizować - ok, Wasza opinia, tylko jak jesteście tacy przepisowi to napiszcie mi odpowiedź na to o co ja pytam a nie swoje dyrdymały.
jaro1
 
Posty: 30
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2015, 17:47

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez Makabra » środa 01 kwietnia 2015, 20:14

jaro1 napisał(a): Czy każdy kto podchodzi do kursu na prawo jazdy kategorii B uczy się treści z kodeksu A może prawie nikt do tegoż kodeksu nie zagląda? Czy gdzieś jest napisane, powiedziane, że jako kursant mam od egzaminu przygotowywać się czytając kodeks?

No oczywiście że masz znać przepisy z kodeksu.

jaro1 napisał(a):
Chyba jasne jest, że książkę dostaję po to aby to z niej czerpać wiedzę i na niej się opierać?

Ale równie dobrze można się uczyć z czasopism motoryzacyjnych albo od kolegów. Pretensje do osoby która wciska ta książkę, i do wydawcy książki.

jaro1 napisał(a):
Ok, rozumiem, że według przepisów to ja mam pierwszeństwo na tej drodze, uwzględniając tę odległość ale MOIM zdaniem skoro widzę, że pieszy robi krok na poboczu to za chwilę może zrobić drugi krok i być już na jezdni. Wtedy muszę mu ustąpić pierwszeństwa - czy zwał jak zwał, zrobić tak żeby gościa nie przejechać


Ustąpienie pierwszeństwa a hamowanie awaryjne to są różne sprawy. Przecież jak potrąciłbyś tego typka to nie dostaniesz mandatu za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu skoro wtargnął przed maskę w miejscu gdzie nie ma pdp.
Ostatnio zmieniony środa 01 kwietnia 2015, 20:51 przez Makabra, łącznie zmieniany 1 raz
Avatar użytkownika
Makabra
 
Posty: 2168
Dołączył(a): wtorek 19 maja 2009, 23:00

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez skov » środa 01 kwietnia 2015, 20:46

jaro1,

Czy w tej sytuacji masz obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu?
Ok, rozumiem, że według przepisów to ja mam pierwszeństwo na tej drodze, uwzględniając tę odległość ale MOIM zdaniem skoro widzę, że pieszy robi krok na poboczu to za chwilę może zrobić drugi krok i być już na jezdni. Wtedy muszę mu ustąpić pierwszeństwa - czy zwał jak zwał, zrobić tak żeby gościa nie przejechać. Nie przemawia do mnie argumentacja, że "ale w tej sytuacji on jest na poboczy nadal, nie ma przejścia dla pieszych więc Pan ma pierwszeństwo" bo rozpatruję sytuację szerzej


nie rozpatruj szerzej tylko odpowiadaj na wprost zadane pytanie. Pytaniem jest czy masz obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu który nie jest na przejściu dla pieszych. Tylko o to pytają i o nic więcej.


I trzecie pytanie, na które odpowiedziałem źle. Policjant kieruje ruchem. Stoi do mnie bokiem. Ręce ma niby rozłożone. Pytanie, czy mogę kontynuować jazdę? Moja odpowiedź NIE. Dlaczego? Bo moim zdaniem an tym pieprzonym zdjęciu policjant nie miał ręki ułożonej równolegle do jezdni tylko zaczynał ją uginać (czyli tak jakby mam w tej sytuacji zapalone żółte światło).


Dz.U. 2002 nr 170 poz. 1393

5. Ręka osoby kierującej ruchem wyciągnięta poziomo,
poprzecznie do kierunku jazdy zbliżających się
pojazdów, oznacza zakaz wjazdu na skrzyżowanie lub
odcinek drogi za osobą kierującą ruchem.
Avatar użytkownika
skov
 
Posty: 1411
Dołączył(a): czwartek 07 czerwca 2007, 13:48

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez jutek » czwartek 02 kwietnia 2015, 16:27

jaro1 napisał(a):
Jest wizualizacja. Na poboczu stoi pieszy. Droga jednojezdniowa z dwoma pasami ruchu. Teren niezabudowany. Brak przejścia dla pieszych. Pieszy stoi, stoi, filmik trwa i nagle pieszy robi ruch nogą tak jakby chciał rozpocząć przechodzenie przez jezdnię. Filmik się zatrzymuje. Pieszy dalej znajduje się na poboczu. Ja jadę prawym pasem (pieszy stoi z prawej strony). Filmik zatrzymuje się tak jak mówiłem, w momencie gdy pieszy wykonuje ruch nogą, ja jestem od niego 15 metrów (? ciężko mi ocenić na podstawie filmiku - stres / brak takich zdolności na tym etapie doświadczenia).
I pytanie: Czy w tej sytuacji masz obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu?
Ok, rozumiem, że według przepisów to ja mam pierwszeństwo na tej drodze, uwzględniając tę odległość ale MOIM zdaniem skoro widzę, że pieszy robi krok na poboczu to za chwilę może zrobić drugi krok i być już na jezdni. Wtedy muszę mu ustąpić pierwszeństwa - czy zwał jak zwał, zrobić tak żeby gościa nie przejechać. Nie przemawia do mnie argumentacja, że "ale w tej sytuacji on jest na poboczy nadal, nie ma przejścia dla pieszych więc Pan ma pierwszeństwo" bo rozpatruję sytuację szerzej. Rozpatruję ją tak, że ta sytuacja ma ciąg dalszy, że zaraz zrobi kolejny krok i mi wyląduje na masce, rozpatruję to tak, że występuje tu ograniczone zaufanie - nie wiem czy ten człowiek jest poczytalny umysłowo, nie wiem czy jest trzeźwy itp więc mu tego pierwszeństwa ustępuję.
Czy można to podciągnąć pod "OBOWIĄZEK USTĄPIENIA PIERWSZEŃSTWA" pewnie nie. Argumentacja WORDu jest dla mnie zrozumiała ale mam też swoją argumentację, która do tej sytuacji pasuje. Abstrahując od mojej opinii na temat dobrej odpowiedzi w tym pytania to tak jak pisałem, są to pytania z dupy, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Bo co mi z tego, że załóżmy iż znam odpowiedź na to pytanie ale w praktyce mam taką sama sytuację i postępuję tak jak napisałem powyżej. Ustępuję człowiekowi pierwszeństwa bo nie mam pewności co się za chwilę stanie.
Zaraz ktoś powie, "ale obowiązku nie masz", ok, zgadzam się ale co mnie w ogóle to w rzeczywistości obchodzi czy go mam czy nie? Czy to pytanie pomoże mi w czymś jako kierowcy? Co ma obowiązek do sytuacji, w której mogę domniemać, że za chwilę człowiek przede mną wejdzie na jezdnię?



100% racji. Nie od dziś wiadomo, że część pytań jest zwyczajnie durna, sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, oderwana od rzeczywistości i została wymyślona jedynie po to, żeby zmniejszyć zdawalność a jednocześnie żeby wymyślający pytania mogli się dowartościować i wziąć kasę za wymyślanie bzdetów. W Sejmie też biorą grubą kasę za wymyślanie często bzdurnych ustaw, w których aż roi się od błędów, które trzeba poprawiać kolejnymi ustawami i tak to się kręci, a odpowiedzialność za jakość tworzonych przepisów żadna. Kasa leci, ludzie na stołkach się dobrze bawią i o to w tym wszystkim chodzi. Że niby chodzi o poprawę bezpieczeństwa, dobro obywateli? No cóż, trzeba plebsowi kit wciskać.
jutek
 
Posty: 103
Dołączył(a): wtorek 04 czerwca 2013, 17:00

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez newcolor21 » czwartek 02 kwietnia 2015, 18:09

Wiesz co Ci powiem? Masz podobnie jak ja rozwiązując testy, dorabiasz sobie za dużo własnych teorii, a to gubi.
Co do tej książki to naprawdę współczuję, ale... jakbyś zajrzał do testów to byś wiedział (naprawdę dość popularne pytanie), że jeżeli zapali się czerwona kontrolka powinno się przerwać dalszą jazdę. :) Nie chcę Ci dopiekać czy coś dla jasności, tylko pomóc.
Mi pomogło czytanie notatek z zajęć i rozwiązywanie testów.
O książce nie będę wspominać bo masz złe doświadczenia. :P
newcolor21
 
Posty: 32
Dołączył(a): czwartek 08 stycznia 2015, 20:58

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez Borys_q » czwartek 02 kwietnia 2015, 18:58

Gdzie w kodeksie napisane jest co robić jak się ciśnienie oleju skończy? Szastacie tym "kodeksem" na prawo i lewo,ktoś z was go chociaż czytał? Jedyne pretensje możesz mieć do autora/wydawnictwa lub do Osk który tą książkę ci polecił może uda ci się jakiś zwrot kasy wydębić chociaż szanse małe, wyniku egzaminu nikt nie zmieni. Postępowanie w takich sytuacjach jest różne dojazd na zwiększonych obrotach do miejsca bezpiecznego zatrzymania lub stacji benzynowej nie jest wcale taki głupi, na czas egzaminu musisz jednak zapamiętać: "czerwona kontrolka =Stój".
Szybka jazda nie wymaga odpowiednich umiejętności. Trzeba jedynie wiedzieć który pedał odpowiada za jej zwiększanie.
Borys_q
 
Posty: 3480
Dołączył(a): sobota 22 marca 2008, 16:36
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez pasqudek » czwartek 02 kwietnia 2015, 19:42

@Borys_q: i myslenie tez
pasqudek
 
Posty: 969
Dołączył(a): czwartek 15 stycznia 2015, 22:48

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez Borys_q » czwartek 02 kwietnia 2015, 20:49

No z myśleniem na egzaminie trzeba być ostrożnym nie za mało nie za dużo lecz w sam raz.
Szybka jazda nie wymaga odpowiednich umiejętności. Trzeba jedynie wiedzieć który pedał odpowiada za jej zwiększanie.
Borys_q
 
Posty: 3480
Dołączył(a): sobota 22 marca 2008, 16:36
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez jaro1 » czwartek 02 kwietnia 2015, 21:14

nie rozpatruj szerzej tylko odpowiadaj na wprost zadane pytanie. Pytaniem jest czy masz obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszemu który nie jest na przejściu dla pieszych. Tylko o to pytają i o nic więcej.

Widzisz kolego, ja rozumiem, że zgodnie z przepisami to ten pieszy pierwszeństwa nie ma. Tylko dla mnie to jest pytanie z serii "co poeta miał na myśli?". Zauważ, napisałeś, że mam nie rozpatrywać sytuacji. Ale co ja rozpatruję? Dla mnie sytuacja prosta, jestem kilkanaście metrów od gościa, gościu się czai na poboczu, robi krok, filmik się zatrzymuje - no bo przecież się musiał zatrzymać, przecież nie mogli go pokazać dalej bo właśnie część wizualizacji na tym polega, że jest stop i odpowiadamy co robimy w tej sytuacji, czy przepuszczamy, czy się zatrzymujemy przed linią bezwzględnego zatrzymania itp. Nie mogą puścić filmiku dalej bo wtedy odpowiedź byłaby jasna, wynikałaby z ukazanego nagrania.
No i co ja tu rozpatruję, co ja tu wymyślam w tym pytaniu niby? Jak mam taką wizualizację to moim zdaniem mam obowiązek (ok, może tak tego nazwać nie musiałbym, mam chęć, mam wewnętrzny przymus) się zatrzymać bo jeśli tego nie zrobię to MOIM zdaniem zaraz mam gościa na jezdni, bo nie wiem czy jest poczytalny, czy jest trzeźwy itp.
Dla mnie sprawa jest prosta, "poeta" (układający pytanie) miał swoją teorię do tego i ona ma pokrycie w przepisach i rzeczywistości, a ja mam swoją teorię i nie uważam, że, w którymś momencie źle rozumuję to pytanie i tę sytuację. Mój pech tutaj polega również na tym, że wszyscy egzaminatorzy, instruktorzy itp odpowiedzą na to pytanie inaczej niż ja. Ale dlaczego tak jest? Pewnie dlatego, że oni myślą podług klucza (to jest dla mnie to samo co z maturami z j. polskiego) a nie według swojego rozumu. Czasami takie permanentne myślenie przepisami uważam za tragiczne bo życie to życie, rożne sytuacje a nie tylko przepisy.
Według przepisów to oszustowi, który ma wejścia należy się renta a osobie naprawdę chorej się ona nie należy. I co na to powiedzą przepisy?

W Waszych odpowiedziach też wyczułem wielką znieczulicę, że tak powiem i dziwny zwyczaj. Bo jak można komuś kto miał takiego pecha jak ja (z tym pytaniem i złą książką) napisać "Zastrzeżenia możesz mieć do siebie bo nie odpowiedziałeś jeszcze na inne pytania które warte były 2 lub 3 punkty" coś takiego?
Zero jakiegoś współczucia. Oczywiście nie napisałem tego wątku po to żeby zebrać od x osób wyrazy współczucia, chodzi mi po prostu o to, że część z Was myśli przepisami, kodeksami a nie rozumiem, nie patrzycie na życie przez pryzmat jego samego tylko przepisów. A tak jak już pisałem, przepisy to nie wszystko, bo przychodzi taka sytuacja jak ta moja z książką i gościu zamiast napisać "miałeś w ch.. i jeszcze troszkę pecha" to myśli przepisami i "leje" na tę sprawę bo dla niego to problem leży w tym, że ja na dwa inne pytania nie odpowiedziałem dobrze. Śmiech na sali.

To samo zaobserwowałem u Pana z WORDu, u którego byłem sprawdzać odpowiedzi. Napisałem Wam wyżej jak było. 10-15 minut pokazuję typowi książkę i czytamy pytanie. Ten człowiek cały czas mówił, że ja źle rozumiem treść książki i treść pytania. Łopatologicznie mu tłumaczyłem, że przecież według książki to ja mam rację. On stawiał tezy i nie potrafił ich obronić (nie umiał mi wytłumaczyć gdzie ja się mylę). Niby taki mądry prawda? A nie rozkminił od początku, że ja mam rację ale w książce jest napisana nie prawda. On jest kolejnym przykładem człowieka myślącego przepisami zamiast rozsądkiem bo też nie było sytuacji żeby powiedział "miał Pan pecha ale ja na to nic nie mogę poradzić". Żal mi takich ludzi, pewnie by własną rodzinę sprzedali jakby ktoś takie przepisy ustanowił ;/

Jutek, dzięki, wreszcie ktoś normalny na tym forum.

Aha, jeszcze ktoś tu mi pisał, że pytanie jest proste, że mam gościa na poboczu, nie ma pasów więc mam pierwszeństwo. No i super. Mogli mi takich pytań zadawać tysiące i bym na wszystkie odbrze odpowiedział ale oni zamiast normalnie to napisać to dali filmik i typa, który - no właśnie, robi sobie kroczek, chce wtargnąć na jezdnię? No właśnie. Byłoby proste pytanie, byłaby prosta odpowiedź a nie jakieś dwuznaczne sytuacje.

Co do tej książki to naprawdę współczuję, ale... jakbyś zajrzał do testów to byś wiedział (naprawdę dość popularne pytanie), że jeżeli zapali się czerwona kontrolka powinno się przerwać dalszą jazdę. :) Nie chcę Ci dopiekać czy coś dla jasności, tylko pomóc.
Mi pomogło czytanie notatek z zajęć i rozwiązywanie testów.

Newcolor21, Testów rozwiązałem pewnie ponad setkę. To jest śmieszne bo z jednej strony ja widziałem to pytanie, o którym mówisz "co robisz gdy zaświeci się czerwona kontrolka podczas jazdy?", miałem to pytanie w testach, które maglowałem w domu i oczywiste jest, że wtedy wyłączam silnik. Śmieszne w tej sytuacji jest to, że właśnie ta książka mi zamąciła bo mimo posiadania tamtej wiedzy to jakoś jednocześnie się nauczyłem, że właśnie jak się zapala akurat ta lampka to dodaję gazu. Czyli niepostrzeżenie miałem dwie sprzeczne informacje w głowie. Może tutaj zaważyło też to, że w dniu egzaminu jak czytałem książkę to właśnie o tej kontrolce od oleju czytałem i to mi zapadło w pamięć dodatkowo. A jak jeszcze zobaczyłem w teście "co robisz w pierwszej kolejności?" to już banan na mordzie, szperanie w pamięci i ta satysfakcja "aaa, podchwytliwe pytanie, w pierwszej kolejności? No jasne, że dodaję gazu, przecież pamiętam, że dziś właśnie o tym czytałem" hehehe
Testów, czytania książki i treści w internecie było u mnie sporo więc spoko, nie jestem jakimś tłukiem ani leniem w tym względzie.

Jedyne pretensje możesz mieć do autora/wydawnictwa lub do Osk który tą książkę ci polecił może uda ci się jakiś zwrot kasy wydębić chociaż szanse małe, wyniku egzaminu nikt nie zmieni.

Właśnie wiem, że taka sytuacja wyniku egzaminu cofnąć nie może a praktycznie tylko to by było dla mnie satysfakcjonujące. Tu nie chodzi o żadną kasę (walić to), sprawa jest z jednej strony ambicjonalna, z drugiej - nie wiem jak to nazwać, po prostu czuję się jakbym został wy...y bez mydła i tyle.
Ja nie jestem człowiekiem, który będzie rościł pretensje do OSK czy autora książki bo tak jak pisałem wyżej, używam mózgu i serca a nie patrzę ślepo w przepisy, nie mam chęci się na nikim wyładowywać za to, że miałem pecha. Stało się jak stało, autor książki zaliczył wpadkę (tak jak pisałem, śmieszne jest to, że w nowszej wersji książki już jest poprawiony ten błąd, równie dobrze mogłem dostać nowszą wersję książki ale los chciał inaczej), trudno zdarza się, OSK dało mi tę książkę, trudno, nie uważam, żeby oni mieli obowiązek w 100% przewertować tę książkę i znaleźć każdy najmniejszy błąd.
Najgorsze jest to, że "zdałem" test ale nie zdałem i to, że co będzie jeśli teraz na prawdę mi się nie uda przy kolejnym podejściu? Będzie zwała bo wyjdzie na to, że trzeci raz bym musiał do teorii podchodzić hehe. A to już by była niezła granda.

Pozdrawiam.
jaro1
 
Posty: 30
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2015, 17:47

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez jaro1 » czwartek 02 kwietnia 2015, 21:16

Gdzie w kodeksie napisane jest co robić jak się ciśnienie oleju skończy?

No to jest bardzo ciekawe. Też bym chciał zobaczyć gdzie w kodeksie drogowym jest o tym napisane. W kodeksie, na który powoływał się Pan z WORDu,
Potrafi mi ktoś wskazać miejsce w kodeksie gdzie jest o tym napisane?
jaro1
 
Posty: 30
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2015, 17:47

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez Borys_q » czwartek 02 kwietnia 2015, 21:18

sprawa jest z jednej strony ambicjonalna, z drugiej - nie wiem jak to nazwać, po prostu czuję się jakbym został wy...y bez mydła i tyle.


Przechodzi po jakimś czasie, ja do tej pory pamiętam pierwszy test teoretyczny i pytanie na którym poległem za myślenie ale nie mam z tym związanych żadnych emocji.

W kodeksie, na który powoływał się Pan z WORDu,


Kodeks nie traktuje za dużo o eksploatacji pojazdu a zwłaszcza o kontrolkach, Egzaminatorzy zawsze powołują się na Kodeks jak chcą uciąć dyskusje. Z drugiej strony co miał powiedzieć miał pan lichą książkę ale nic na to nie poradzimy?.
Szybka jazda nie wymaga odpowiednich umiejętności. Trzeba jedynie wiedzieć który pedał odpowiada za jej zwiększanie.
Borys_q
 
Posty: 3480
Dołączył(a): sobota 22 marca 2008, 16:36
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Zła treść w książce a niezdany egzamin

Postprzez jaro1 » czwartek 02 kwietnia 2015, 21:44

Przechodzi po jakimś czasie, ja do tej pory pamiętam pierwszy test teoretyczny i pytanie na którym poległem za myślenie ale nie mam z tym związanych żadnych emocji.

Wiadomo, sytuacja niecodzienna, zdarzyła się wczoraj więc w głowie musi chwilę posiedzieć. Ale nie żebym się załamywał.

Kodeks nie traktuje za dużo o eksploatacji pojazdu a zwłaszcza o kontrolkach, Egzaminatorzy zawsze powołują się na Kodeks jak chcą uciąć dyskusje. Z drugiej strony co miał powiedzieć miał pan lichą książkę ale nic na to nie poradzimy?.

Dokładnie tak. Powinien powiedzieć od razu, że w książce jest błąd i, że sytuacja dziwna ale on nic nie poradzi bo przecież wyniku egzaminu to nie cofnie. A tak to co zrobił? Wielce myślący i znający przepisy człowiek co mi się powołuje na kodeksy, prawdopodobnie powołuje się na to co w kodeksie nie istnieje, gość mi wmawia, że źle coś rozumiem, stawia tezy a sam nie potrafi swoich tez obronić.
Właśnie dlatego mnie wkurzają tacy ludzie co zamiast używać mózgu to myślą przepisami. Bo widzisz, zdarza się taka sytuacja jak moja i gościu widocznie nie nauczył się przepisu co w takiej sytuacji zrobić, zagotował mu sie łeb, wymyślił sobie, że ja czegoś nie rozumiem, wymyślił sobie, że mam się tego z kodeksu nauczyć (a tam tego nie ma. Czy może jednak jest? Dalej proszę żeby ktoś pokazał jak wie). Wielce przepisowy i mądry a wyszło na to, że typowy "zakuć na blachę".
Właśnie ci "przpisowcy" to taki najgorszy typ człowieka, bo będzie się trzymał swoich norm a prędzej czy później przychodzi taka chwila, że te normy sobie może w buty wsadzić i, że sam odwala babole - jak w tej całej rozmowie ze mną.
jaro1
 
Posty: 30
Dołączył(a): środa 01 kwietnia 2015, 17:47

Następna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 77 gości