Witam wszystkich! Dzisiaj zdawałam egzamin praktyczny i niestety nie udało się:( . Był to mój trzeci egzamin i już jestem kompletnie przybita. No i właśnie w związku z tym moim egzaminem mam pytanie do znawców tematu. Jak wiadomo na łuku jest gruba, przerywana linia symulująca ścianę a przed nią żółta kostka albo cienka linia. Na kursie oraz na jazdach doszkalających uczono mnie że nie moge przekroczyć, najechać ani nawet zawisnąć nad grubą linią, tylko mam się zmieścić dokładnie pośrodku tych dwóch. Na moim pierwszym egzaminie ( na którym zaliczyłam plac bez większych problemów) łuk zrobiłam właśnie w ten sposób i wtedy było to skuteczne. Dziś niestety okazało się coś zupełnie odwrotnego. Pierwsze podejście do łuku staje dokładnie tak jak wcześniej i słysze nagle "powtarzamy manwr". Szczerze mówiąc zgupiałam... przez moment myslałam że może podczas skrętu gdzieś najechałam na linie albo że stoje na którejś z bocznych. Oglądam się dookoła i wszystko wporządku. Kiedy egzaminator kazał mi wysiąść to byłam w szoku. Wjechałam wprost idealnie a on się czepia. No nic, kłócić sie nie będe jade drugi raz. Jade, jade i myśle sobie że jak to było nie tak jak trzeba to wjade dalej i tak też zrobiłam. A to co się stało to zupełnie zwaliło mnie z nóg... otóż wiszę nad gruba linią a on do mnie "...czemu pani nie dojechała do miejsca zatrzymania, przecież brakuje tych kilku centymetrów do ściany, przeciez nie zatrzymujemy sie na środku łuku" . Czy ktoś może mi wyjaśnić czy ja popełniłam błąd czy ewidentnie egzaminator uznał że mnie akurat w tym momencie nie przepuści? Proszę o jakąś podpowiedz bo już sama nie wiem co o tym myśleć. Jeśli tak ma wyglądać każdy kolejny egzamin to ja już trace nadzieje że kiedykolwiek uda mi sie go zdać.
Pozdrowienia