Dzisiaj nie zdałem. Będę pisał w tym wątku, aż zdam!
O co mi chodzi? Mam sporo uwag, spostrzeżeń, opinii i porad z powodu chęci zdobycia prawa jazdy. Chciałbym, aby ludzie czytający ten temat, znaleźli w nim chociaż garstkę informacji, która przyda im się, bądź zaciekawi.
Nie chcę się bawić w pisanie bloga, bo ciężko jest znaleźć odbiorców, kłopoty techniczne no i tak potem bym go nie kontynuował.
Szkolenie
Nie chcę podawać nazwy szkoły, bo ludzie tam pracujący byli bardzo sympatyczni. Byli sympatyczni, ale było też sporo uchybień. Na tym forum udało mi się przeczytać, podobny tok szkolenia jaki ja miałem, oraz przeczytałem także o właściwej reakcji jaka powinna w takim przypadku nastąpić. W ogóle, masa tutaj jest przydatnych informacji. Bardzo przydałaby się opcja szukania w nazwach tematów, nie rozumiem dlaczego jej nie ma.
Teoria, 4h godziny w tygodniu. Zajęcia prowadzone ciekawie, ale instruktor czasami brał nas za inną grupę i 20 minut mówił dokładnie to samo co było na poprzedniej lekcji, oczywiście nikt nie zwracał uwagi, ale jak ja zwróciłem to wszyscy zaczęli potwierdzać.
Zajęcia z fantomem według mnie powinny być obowiązkowe. Tu nie chodzi o samo pokazanie co i jak powinno być wykonane, ale każdy powinien chociaż obowiązkowo podjąć próbę reanimacji. Trudno mi uwierzyć, że jakakolwiek osoba uratowała komuś życie po 2h zajęć. W szkole zresztą widziałem, pierwsze próby resuscytacji fantomu przez moich kolegów i koleżanek... przypuszczalnie wszystkie osoby reanimowane by poumierały z powodu niedokładności. Również ja się do takich osób zaliczam.
Musiał zostać zaliczony egzamin teoretyczny na komputerze, przed rozpoczęciem jazd. To na plus.
Tutaj chciałbym ostrzec. Na forum gdzieś było napisane. Przed wybraniem szkoły warto zasięgnąć opinii. Ja się sugerowałem głównie ceną 950 zł. Atrakcyjna, ale potem miałem spore problemy z umawianiem się częściej niż 2h w tygodniu. Raz pojechaliśmy wymieniać akumulator. Drugi raz natomiast świece. Na sam koniec, instruktor zjawił się po 30 min. z czego właśnie przejeździłem tylko 30 minut. Jeśli mamy problemy z umawianiem się to radzę porozmawiać z szefem. Wyjaśnić mu, że tak być nie powinno. Przed zapisaniem się warto zadać te pytania:
Jak długo trwa ukończenie kursu?
Na ile godzin tygodniowo, można by się umówić?
Jaka jest zdawalność?
Według mnie te godzinki są przydatne, warto również się spytać o gwarancję jazdy po zmierzchu, oraz na drodze szybkiego ruchu.
Ani egzaminu wewnętrznego nie miałem, jak już pisałem ostanie miałem tylko pół godziny, jazdy po zmierzchu, oraz na drodze szybkiego ruchu. To jest denerwujące, bo to wszystko powinno być w końcu za to zapłaciłem.
WALCZCIE O SWOJE!
Egzamin, pierwsze podejście (19 września 2008 r.)
W WORDzie zjawiam się 10 września w celu umówienia się na egzamin teoretyczny. Termin zostaje wyznaczony na 17 września.
Zdaję z jednym błędem. Co się kładzie bezpośrednio na ranę? Zapamiętam przynajmniej do końca życia :).
Tego samego dnia (17 września) umawiam się na praktykę. Egzamin zostaje mi wyznaczony na 19 września o 13:30, a jest to piątek można powiedzieć godzina szczytu. Chyba to mnie załatwiło.
Przebieg egzaminu:
Przyjeżdżam 15 minut przed czasem. Po 15 minutach chodzenia w kółko, w celu rozładowania napięcia pytam się prawdopodobnie w moim wieku rówieśnika: "Który raz zdaje?". Odpowiedział, że piąty. Omówiłem z nim wszystko co ma być na placu dokładnie zrobione.
Zaczynam marznąć, udaję się do poczekalni. Ku mojemu zdziwieniu na egzamin można blisko 2 godziny nawet czekać. Ja czekałem 1h, przez ten czas dużo się nie uspokoiłem. Wszyscy wydają się podenerwowani, jedynie dwie dziewczyny rozmawiają i się uśmiechają.
Zostaję wyczytany. Udaję się do mojej dwójki. Będę jechał Yaris. To dobrze, bo przedostatnią godzinę ćwiczyłem właśnie na nim jazdę po placu z zastosowaniem sprawdzonej techniki. Pierwszy słupek widzimy w lusterku, jeden obrót kierownicy, zaczynamy wychodzić na prostą drugi obrót kierownicy. Bardzo dobrze to poskutkowało, bo miałem takiego stresiaka, że nie wiedziałem zbytnio co się dzieje, co to za słupki, w jakiej odległości jestem od nich, strasznie dziwnie się czułem. Praktycznie nie miałem kontroli nad tym co się dzieje.
Światła posprawdzałem, myślę, myślę to chyba wszystko. Egzaminator zapytał się, czy jestem pewien czy wszystko sprawdziłem. Przypomniało mi się, światłą stopu i światło od cofania... eureka mówię, dobry egzaminator. Miał przy kluczach wizerunek Matki Boskiej.
Na niepowodzenie składa się wiele czynników, warto je przeanalizować, aby następnym razem wszystko poszło ok.
W nocy przed egzaminem spałem około tylko 2h. Teraz nie śpię przez napój energetyzujący jak przepuszczam.
Wsiadłem do auta w kurtce. Było włączone ogrzewanie. Po 15 minutach zrobiło mi się naprawdę ciepło, czułem się przez to bardzo niekomfortowo + niewyspanie + pełny pęcherz + duży ruch + stres = dupa blada
Znak stop. Zatrzymuję się przed linią zatrzymania. Następnie zaczynam podjeżdżać. W tym momencie dostaję polecenie od egzaminatora jechania na wprost przez skrzyżowanie. Patrzę na którym pasie mam się ustawić wpadam w panikę. Strasznie pokomplikowane mi się to wydawało. Mniej więcej tak jak było na początku z łukiem. Patrzę w prawo a tam ogromny sznur samochodów. Znowu patrzę w lewo, na te pasy, zaczęło mi się mieszać jak to prawidłowo zrobić. W głowie zaczynają mi się pojawiać posty z prawojazdy.com.pl, teksty instruktorów, coś po prostu sobie w głowie ubzdurałem z dynamiką jazdy. Bum, bum, bum, serce wali jak młot, a ja stoję grubo około 3 minut, uświadomiłem sobie, że wjechanie na odpowiedni pas tak naprawdę jest prościzna, oglądam się wtedy w prawo i widzę malucha, mówię maluch całkiem wolny jest, ale ta cała dezorientacja w mojej głowie pozostawała... zacząłem ruszać i koniec...
Człowiek uczy się na błędach, prawda. Następnym razem, lepie poczekać :].
____________________________________________________
Kolejny egzamin będę miał 27 września 2008 .r sobota (tak był błąd). Mam wielką nadzieję, że właśnie dzięki sobocie jeden czynnik który spowodował u mnie oblanie egzaminu, tym razem go nie będzie. Poza tym wypadałoby poszukać jakiejś dobrej szkoły i umówić się na parę jazd. Taki mam plan, będę informował.
Ktoś może powiedzieć, a kogo to wszystko obchodzi, co za bzdury itd. odpowiadam, że po prostu lepiej czuję się na duszy, dzieląc sie tym wszystkim z wami, czuję się jakby mniej stresowo...
Egzamin zdany :D 27 września 2008 r.
Wszystko co tutaj niżej napiszę mogłem zmyślić, nie mówię jak było, aby nie przepuszczać, że to ja. To jest internet i piszę to co myślę.
Nie powiedziałem wszystkiego w poprzednich postach. Podawałem różne okoliczności które spowodowały to, że nie zdałem za pierwszym. Nie powiedziałem wszystkiego. To co teraz mówię jest prawdą fikcyjną. Mówię to, aby nie mieć potem żadnych kłopotów.
Nie wiem ile to dokładnie trwa. Myślę, ze około półtora miesiąca. Popalam mieszankę ziołową, która wywołuje efekty bardzo zbliżone do marhiuany. Jest legalna, a dudniło się ostatnio w telewizji właśnie o tak zwanych „smart shopach”. To w nich kupuje. Teraz w wersji stacjonarnej, a poprzednio tylko w internetowej.
Palę je z wielu względów. Jednym z nich są problemy z zasypianiem. Wystarczy, że trochę spalę, a potem bardzo miło się zasypia. Tak się niefortunnie złożyło, że właśnie przed pierwszym egzaminem opaliłem fifę już do końca, a było to dzień przed. Stres był i to całkiem spory, ale główną przyczyną właśnie był brak zielska.
Powiem wam ciekawostkę, jak ja sprawdzam czy nadawałbym się do jazdy. Gram wtedy w call of duty 2, albo włączam xboxa i obserwuje jak mi idzie. Jak mi idzie to dobrze, jak nie idzie i pomimo silnych starań moje wyniki są w środku, bądź na końcu listy daję sobie spokój z graniem i idę spać.
Przebieg egzaminu
Czytałem forum i parę rzeczy zapamiętałem. Miałem silnie zaprogramowane kupienie batonika z orzechami. W poczekalni był automat. Niestety na ekranie ciekłokrystalicznym przeczytałem, że nie wydaje reszty. A botonik kosztował 1,20 zł. Tak, więc straciłbym 80 groszy wrzucając 2 zł. Ale cóż było to 80 groszy, przy 115 zł czyli ileś tam na egzamin. Dużo to groszy.
Miałem w portfelu trzy dwu-złotówki. Za każdym razem jak wrzucałem to wypadała. Ludzie którzy siedzieli wokół automatu, jako że byli lekko zdenerwowani, ja też byłem lekko. Ich spojrzenia tak mnie irytowały, że nie mogłem podjąć działań wydających się dla innych dziwne. Nie chciałem wyjść na dziwaka. Dziwne to np. krzyczenie do monety. Jak to naukowo wytłumaczyć, że krzyknięcie do monety spowoduje to, że automat przyjmie ją wtedy bez problemu? Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że para wodna którą wypuszczamy przy każdym oddechu w jakimś stopniu skropliła się na monecie, bądź oddech zwiększył temperaturę monety. Nie wiem, może dźwięk z naszej krtani powoduje to, że moneta wpada w drgania. A może dlatego, że ludzie którzy to widzą, wierzą w to i tak się dzieje, tak jak to było z niektórymi cudami Jezusa?
Widzicie, wypowiedź wyżej sugeruję, iż mógłbym prawić o monetach i automatach ze słodkimi napojami dosyć długo. To również pokazuje mój stan umysłu, po zapaleniu owych ziół. Człowiek inaczej się czuje to fakt, ale czy to ma być gorszy stan? Ma doprowadzić nie teraz, ale potem do choroby? Jeśli się w to wierzy, to wierzę :) że tak się stanie. Mi jest dobrze.
AAA przebieg egzaminu.
Wyszedłem z przekonaniem, takim jakim spotkałem na tym forum i jednego z użytkowników, który miał w podpisie „Sobota najlepszy dzień na zdawanie egzaminu”. Czy coś takiego. Zakodowałem sobie w głowie, że nie mogę przepuścić takiej okazji. Podczas czekania na sam egzamin widziałem wiele babek i dziewczyn którym udało się zdać. Widziałem to po ich twarzach :). Mówię też zdam.
Na samym początku powiedział, proszę skręcić w prawo na najbliższym skrzyżowaniu. A ja sobie tak układałem wszystko w głowie: „Jestem <&%#$@>, wszystko tym razem pójdzie ok, to niemożliwe abym nie zdał, jestem bardzo dobry, he” i takie teksty sobie myślałem w głowie odkąd wyjechaliśmy, że przejechaliśmy przez skrzyżowanie, a ja nie skręciłem. Potem było trochę hardcorowo ze zmianą pasa, ale już widziałem że muszę go od razu zmieniać. Z tym pominięciem skrzyżowania, to mój jedyny błąd podczas egzaminu.
A potem niesamowity lajcik, ponieważ wszystkie elementy miałem bardzo dobrze wyćwiczone, a nawet dwie rzeczy przećwiczyłem w dokładnie tym samym miejscu. Sukces gwarantowany :D.
Parkowanie prostopadłe przodem. Tyle miejsca do parkowania, że tylko dziękować. Auto obok którego mam zaparkować stoi samotnie. Żaden problem z parkowaniem.
Zawracanie na placu wolności. Tu właśnie ćwiczyłem zawracania, a z gostkiem przed egzaminem omówiłem jak powinno wyglądać. Migacz lewy, dojechać do wewnątrz, przełączyć na prawy w odpowiednim momencie, lukać w lusterka.
Zawracanie z wykorzystaniem wjazdu. Właśnie w tym miejscu też ćwiczyłem. Migacz, wjazd, migacz, wyjazd. Lukanie na lusterka, żaden problem.
Potem jak już wracaliśmy do ośrodka, tylko grzałem. Nie wiedziałem do końca, co się dzieje. Zdałem :).
Dokończyłem w końcu ten post, ponieważ dzisiaj odebrałem prawo jazdy i jestem po pierwszej jeździe z tatą. Powiem wam, że całe zdobywanie prawa jazdy, zmagania, stres, nauka itd. i teraz czasem po prostu miło jest mi wyciągnąć to prawo jazdy z kieszeni i sobie na nie popatrzeć. Autko by się przydało, paliwo i jazda... w świat :)
Nie piszę odpowiedzi, tylko edytuję ten post.