Zabójczy stres

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Kasia87 » poniedziałek 29 marca 2010, 22:43

Ja przed drugim egzaminem tez w jakaś panikę wpadłam (pierwszy raz łuk bo w panice podobnej naliczyłam większą ilość tyczek (!) nie wiem jak). Gdy tylko pomyślałam o kolejnym egzaminie od razu skręt kiszek i panika cały dzień. A cała noc przed egzaminem nie mogłam spać a gdy zamknęłam jakoś oczy już spokojnie to wciąż widziałam skrzyżowania, pierwszeństwo, kolizyjne lewoskręty. Panicznie się bałam naprawdę... Wiem jedno. Powiedziałam sobie ze przecież idę po to by zdać, a nie by nie zdać. Może jazdy z innymi instruktorami by coś pomogły. Ale jeśli naprawdę ciężko jest Ci odpowiednio się nastawić to może przydała by się rozmowa z kimś kto będzie potrafił fachowo Ci to napięcie rozładować. Mam nadzieje ze w koncu się uda:)
Kasia87
 
Posty: 29
Dołączył(a): czwartek 25 marca 2010, 15:32

Postprzez mls » poniedziałek 29 marca 2010, 23:38

A ja nie jestem w stanie zrozumieć ludzi którzy do każdego kolejnego egzaminu podchodzą z coraz większym strachem. Przecież nikt Wam krzywdy na egzaminie nie robi. Jak nie zdacie, to jedyne co tracicie to pieniądze i trochę czasu. Zamiast wyciągać wnioski, winicie siebie lub co gorsza egzaminatora (którego rolą podczas egzaminu nie jest na pewno rozmowa z egzaminowamym ani tłumaczenie popełnianych błędów). Podam jako przykład siebie - trzy podejścia, na każdym kolejnym o krok lepiej (czyli najpierw plac oblany, później miasto, a trzeci zaliczony), mimo, iż egzaminatorzy nie byli specjalnie przyjaźni (przynajmniej do czasu zakończenia egzaminu ;)). Może po prostu więcej luzu, nie zdasz to trudno, uda się następnym razem, a jak nie, to też nic wielkiego...
Avatar użytkownika
mls
 
Posty: 49
Dołączył(a): niedziela 31 stycznia 2010, 00:38
Lokalizacja: Warszawa, Bielany

egzamin praktyczny -Koszalin

Postprzez ona ??? » środa 14 kwietnia 2010, 12:21

Witam!Zdałam egzamin przy trzecim podejściu.1 nieudane na łuku
2 miasto przy skręcie w lewo .3 zdany ,mała uwaga egzaminatora
"NERWOWA JAZDA"i w pełni się z nim zgadzam.Popełniłam błędy podczas dwóch podejść i słusznie oblałam.Stres był ogromny,ale
udało się.Co do egzaminatorów ,to są zwykli ludzie,wykonujący swój zawód.Czyta się tu różne historie ,ale czy rzeczywiście są takie prawdziwe?Podczas drugiego podejścia egzaminator przedstawił mi wszystkie błędy ,zdołował mnie totalnie,ale miał rację i miałabym go za to obsmarować?Nie ,byłam wściekła ale sama na siebie.Podczas trzeciego podejścia trafił mi się ten sam -ironia.Wsiadając do auta ogarnęło mnie dziwne przeczucie,że już mam oblane!A wiecie dlaczego tak pomyślałam,dlatego,że przeczytałam wszystkie historyjki
na temat wadliwych i pechowych "L" ,egzaminatorów -potworów i to był mój błąd.Zachowanie egzaminatora było podobne co poprzednio,ale opanowałam w miarę stres i ZDAŁAM !Życzę tego każdemu zdającemu :) EGZAMINATORZY TEŻ LUDZIE I RACJĘ PRZEWAŻNIE MAJĄ,ODPOWIADAJĄ ZA NAS I CZAS TO ZROZUMIEĆ!
ona ???
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 14 kwietnia 2010, 11:49

Postprzez r2d2 » środa 11 sierpnia 2010, 23:08

kurczę, nie zgadzam się z niektórymi. Niektórzy próbują za wszelką ceną 'usprawiedliwić' egzaminatorów. Mi do wordu został mimo wszystko duży uraz. Dziś zdałem za trzecim razem i cieszę się bardzo.

Ale o co mi chodzi...

No więc, na pierwszy egzamin podszedłem praktycznie bez nerwów, spokojny, z nadzieją, że zdam. Ale egzaminator mi tak obrzydził przebieg egzaminu, że masakra. Jak gościa spytałem gdzie jest to wzniesienie na placu (sorry, ale mogę tego nie wiedzieć, tym bardziej, że ono strome nie jest, żeby było świetnie widoczne), gość mnie tak opieprzył, że masakra. Ale wcześniej - zadanie pierwsze - też krzyk, że za wolno, co ja wyprawiam, że mu się spieszy... I do wszystkiego się czepiał, darł...

Na następne egzaminy nie chciałem już jechać, nie mogłem spać przed tym, denerwowałem się. Dziś miałem sympatycznego egzaminatora - poszło fajnie ;)

Ale mówię, niektórzy mimo wszystko są masakryczny i chcą egzaminowanych zniszczyć psychicznie... I przez to tyle nerwów straciłem na kolejne podejścia, że masakra. Więc nie ma co wszystkich do jednego worka wrzucić. Ja bym osobiście na jakieś 3 grupy egzaminatorów podzielił (na podstawie doświadczeń własnych i moich znajomych) - 1. Ci, którzy wykonują swoją pracę, nie stresują egzaminowanego; 2 - Ci, którzy chcą zdenerwować, żeby mieć łatwiej oblać; 3 - Ci, którzy podarują niektóre błędy, a nawet pomogą.

Tak uważam. I stres przed tym egzaminem ciężko opanować. Ja po pierwszym egzaminie do WORDu nie chciałem wracać. Na szczęście od dziś już nie muszę ;)

Powodzenia innym życzę ;)
r2d2
 
Posty: 12
Dołączył(a): środa 30 czerwca 2010, 15:28

Postprzez Trolu » czwartek 12 sierpnia 2010, 20:01

Przed egzaminem - drobny stres, obawy dotyczące teorii.

Po teorii - chyba najgorszy moment, oczekiwanie na swoją kolej + słuchanie opowieści stałych gości WORDu. Najlepiej się czymś zająć, marzyć o niebieskich migdałach, bujać w obłokach, gapić się bez sensu w jakiś punkt. Byle tylko nie myśleć o egzaminie.

Po wejściu na plac stres znika, z czasem zaczynam się czuć komfortowo, rozmawiam z egzaminatorem itp.

Najważniejsza zasada to uwierzyć we własne umiejętności! Jeżeli sądzisz, że nie poradzisz sobie to dokup dodatkowe godziny a nie marnuj kasy na poprawki - wtedy stres jest jeszcze większy.
Trolu
 
Posty: 7
Dołączył(a): czwartek 12 sierpnia 2010, 19:12
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postprzez myszka880 » piątek 13 sierpnia 2010, 14:04

Ja polecam swoją metodę.
Jak najczęściej przed egzaminem wyobrażacie sobie cały przebieg egzaminu. Obserwujecie wszystko z góry. Widzicie jak wam dobrze idzie i zdajecie. Myślicie o tym jak później bedziecie sie z tego cieszyć, wszystkich o tym powiadamiać. Jaką ogromną radość będziecie czuli. W ten sposób przyzwyczajacie swój mózg do tej sytuacji. Kiedy wystąpi ona w realnym świecie mózg sobie o niej przypomni, ponieważ dla niego to już się wcześniej odbyło. Cały egzamin przechodzicie bezstresowo i zdajecie z wielkim P.
Sama to przetestowałam i zdałam, pomimo wrednego egzaminatora. Polecam :)
myszka880
 
Posty: 14
Dołączył(a): poniedziałek 28 czerwca 2010, 18:15

Postprzez Ekhangel » wtorek 17 sierpnia 2010, 00:35

Ja na pierwszych dwóch egzaminach stosowałem chyba wszelkie możliwe sztuczki psychologiczne, próby odstresowania się, i takie tam bzdury. W zasadzie w żadnym wypadku nie byłem specjalnie zestresowany. Jedyne, co mnie przyprawiało o skręt kiszek to fakt, że skopane egzaminy muszę opłacać z własnego portfela, bo mamusia jakoś zawsze "zapominała" o oddaniu forsy.

2x mission failed. Na drugim egzaminie zrobiłem takie błędy, że kompletnie się załamałem, m. in. przejechanie na czerwonym, i to praktycznie z premedytacją - poprzednie błędy dały mi w kość. Za trzecim razem szedłem już jak na odstrzał - zrezygnowany i z nastawieniem "chrzanić, i tak wiem, że nie zdam". Nie próbowałem się pocieszać, po prostu robiłem, co do mnie należało. Zostałem wyczytany w pierwszej fali, więc nie zdążyłem nawet porządnie wygrzać fotela. Trochę przymulony poszedłem do egzaminatora, który okazał się sympatycznym gościem. Pokazałem dowód, usiadłem w tej przeklętej czerwonej L-ce, a potem wszystko jakoś potoczyło się samo... Plac idealnie, miasto praktycznie też.

Jak wychodziłem na parkingu z auta, to o mało nie walnąłem sąsiedniej L'ki drzwiami. Chłopaczyna siedzący na pasażerce spojrzał na mnie przerażonymi oczyma, a egzaminator obok rzucił surowe spojrzenie. Udałem się do wyjścia starając się tłumić radość - podobno po ludziach zawsze widać, czy zdali czy nie. Ja swoich współegzaminowanych (?) chciałem zmylić, więc zachowałem neutralny wyraz twarzy, ale i tak założę się, że było to po mnie widać.

Wychodzę do mamy, ona po radosnej wieści oczywiście rzuca mi się na szyję, robiąc szopkę przed kilkudziesięcioma osobami w holu głównym.

Super przeżycie, cieszyłem się jak głupi z tego małego sukcesu jeszcze kilka dni po fakcie. Obecnie czekam na plakietkę.

Morał? Sam nie wiem... Wymyślcie coś.
Avatar użytkownika
Ekhangel
 
Posty: 72
Dołączył(a): sobota 17 lipca 2010, 16:09

Mój sposób na stres

Postprzez dorcia » wtorek 17 sierpnia 2010, 15:42

Witam. Ja wczoraj miałam egzamin łączony- optymistka :wink2: .
Już tydzień temu, na samą myśl o tym, dostawałam rozstroju żołądka. Oczywiście tłumaczyłam sobie, że jak nie zdam, to nie zdam- nikt mi za to głowy nie urwie i zapiszę się od razu na kolejny termin, ale jakoś mnie to nie uspokajało. Bałam się, że ze zdenerwowania na teorii zapomnę wszystkiego, czego się nauczyłam, a na praktyce tak się będę trzęsła, że nie będę w stanie jechać. Znam teorię i potrafię jeździć, ale wiedziałam, że stres może zrobić swoje. Postanowiłam wyeliminować "przeciwnika" i...poszłam do apteki. Zapytałam panią czy jest coś, co mogę wziąć przed egzaminem na prawo jazdy (po większości "uspokajaczy" nie można w ogóle jeździć) i okazało się, że jest. Pewnie zaraz zobaczę komentarze, że Wy nie chcecie niczego łykać itp. Każdy ma swój sposób na poradzenie sobie ze stresem- ten był mój. I wiecie co? ZDAŁAM :D . Testy bezbłędnie, na placu za późno zaczęłam skręcać cofając po łuku (nie przy tym słupku), ale nie spanikowałam, zwolniłam, podprostowałam, żeby nie zahaczyć lusterkiem słupka i wyrobiłam, miasto też super. Byłam spokojna, ale nie o wynik egzaminu (nie nastawiałam się na zdanie bądź oblanie)- byłam po prostu spokojna i skupiona. Teraz zostaje mi tylko czekać na dokument :D
dorcia
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 17 sierpnia 2010, 14:47

Re: Zabójczy stres

Postprzez demonica » wtorek 14 września 2010, 20:39

Mój Tata strasznie się stresował na jazdach, gdy popełnił jakiś błąd. Od razu popełniał szereg innych. Instruktor polecił mu, aby kupił sobie tabletki uspokajające. Kupił jakieś ziołowe i po sprawie, zdał egzamin bez żadnego stresu.
Ja też skorzystałam i wzięłam te tabletki, na mnie jednak nie podziałały. Byłam tak zdenerwowana, że gdy miałam wskazać pojemnik na płyn hamulcowy, to stałam nad maską i się zastanawiałam, czy to nie jest jakiś haczyk, bo przecież płynu hamulcowego tam nie ma :lol: W końcu jednak wskazałam. Ale i tak oblałam przez ten stres, zbyt gwałtownie zmieniłam pas ruchu... A potem z tego wszystkiego się popłakałam egzaminatorowi w samochodzie.
Na drugi egzamin wzięłam już podwójną porcję i choć serce mi trochę waliło to już było o wiele lepiej. Nawet jak coś mnie zestresowało, to wystarczyły dwa głębokie oddechy i znowu luz.
Niestety znowu oblałam, ale to już wina mojego gapiostwa... Zła na siebie byłam, bo facet zrobił mi hardkorową trasę , np. zawracanie na kilkupasmówce z tramwajami w miejscu, gdzie była awaria świateł, a oblałam na tym, że przy skręcie w lewo 'ścinałam'.
Jutro trzeci raz, bez tabletek ani rusz.
A no i do tabletek dołączę, że postarałam się, aby czuć się jak najbardziej komfortowo (pierdoły typu ulubione kolczyki, ulubione perfumy, ulubiony sweterek) i słuchałam sobie muzyki, która mnie uspokaja zazwyczaj. No i jak najpyszniejsze śniadanie.
demonica
 
Posty: 2
Dołączył(a): wtorek 14 września 2010, 20:27

Re: Zabójczy stres

Postprzez Shotgun » piątek 08 października 2010, 14:12

U mnie stres się zaczął pod koniec kursu. Nie jakiś wielki ale jednak jak o egzaminie pomyślałam to aż ciarki przechodziły.
Na kilka dni przed egzaminem miałam "stresujący" sen. Śniło mi się, że cofam po łuku. No i łuk się nie kończy, stał się okręgiem z którego nie było jak wyjechać. Egzaminator za to wyglądał jak marines z intra starcrafta II (taki z cygarkiem w zębach) a w rękach miał shotguna (stąd mój nick;P), którego przeładowywał za każdym razem gdy go mijałam.
Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam egzaminatora bez broni ani nawet fajki;P I jakoś stresu na egzaminie nie było:)
Każdy ma swój sposób na stres, moim jest sprowadzenie sytuacji stresowej do absurdu i po prostu ją wyśmiać:] Działa;-)
Obrazek
Avatar użytkownika
Shotgun
 
Posty: 14
Dołączył(a): środa 22 września 2010, 20:33

Re: Zabójczy stres

Postprzez racjaa » piątek 08 października 2010, 21:32

Mnie stresowało oczekiwanie na egzamin teoretyczny. Kiedy go zdałam (17/18) to wiedziałam, że najgorsze mam za sobą. Nie przewidziałam, że teraz zacznie się dwugodzinne słuchanie relacji z niezdanych egzaminów w poczekalni. I to było najbardziej stresujące chwile w czasie całego egzaminu. Czułam się dobrze przygotowana, wiedziałam że spośród typowych sytuacji na drodze nic mnie nie zaskoczy. A prawdopodobieństwo wystąpienia nietypowych jest małe i nie ma sensu się nimi martwić dopóki się nie wydarzą ;)
racjaa
 
Posty: 44
Dołączył(a): czwartek 23 września 2010, 10:15

Re: Zabójczy stres

Postprzez Rafał92 » wtorek 12 października 2010, 17:59

Może i ja przytoczę swój dzisiejszy egzamin.
Egzamin miałem łączony najpierw teoria potem praktyka jedno po drugim zaraz. Gdy dojechałem do Wordu(sieradz) byłem zaskoczony że mój kumpel ma też egzamin i to o tej samej godzinie neźle się stresowałem przed teoria łapy mi sie trzęsły jak holera gdy egzamin skonczyłem to bałem sie nacisnąć przycisku koniec bo to jednak nigdy nic nie wiadomo ale okazało sie ze zdałem i to 18/18 porawnych.
Potem jakoś stres mnie opuścił choć czekałem na praktykę z godzinę ale było miło bo było z kim pogadać i razem się postresować hehe.
No to wyczytano najpierw kumpla to poszedł do auta i nagle ja przypadł akurat numer 10 (najgorsza egzaminatorka z tego Word'u) Już wiedziałem że nie zdam ale wyjechałem na miasto plac zaliczony bezproblemowo :o :o
Po wyjechaniu na miasto egzaminatorka powiedziała kilka wskazówek co i jak no dobra ale nie ważne to jest , Jeździłem około 35 minut nic nie pisała na karteczce tylko bawiła sie swoimi dwoma telefonami xD (może śmieszne ale co tam)Zauważyłem że każdy manewr który robiłem zerkała na mnie co i jak robię . Fakt zwróciła mi uwagę że za brak dynamiki wynik może być negatywny a ja nie chciałem przekraczać prędkości. Potem że za długo czekam na przejazd przez skrzyżowanie ale nic dojechałem do ośrodka to zaczeła kartkę wypełniać potem zrobiła kazanie że tamuje ruch a ja jej mówie " No nie chciałem wymusić itp... :lol: :lol:
Zdałem podziękowałem i wyszedłem z autka. :wink: :wink:
Tak więc radze podejśc do tego bez stresu starać się nie myśleć czy zdam czy nie " Jedz tak jak byś jechał z instruktorem" Nie polecam żadnych tabletek czy tiger'ów redbul'ów itp. to nie potrzebne a może tylko wpłynąć na nas w negatywny sposób. :? :?
A i z kulturą przede wszystkim Do egzaminatora nie podność głosu mówić spokojnie i nie zawracąć mu głowy jakimiś pierdołami.
Tyle z mojego egzaminu teraz tylko czekać na plastik :) :) :)
Rafał92
 
Posty: 7
Dołączył(a): wtorek 12 października 2010, 15:39

Re: Zabójczy stres

Postprzez mała_czarownica » wtorek 19 października 2010, 11:11

cześć.
zdawałam wczoraj, po raz 4. doprawdy nie wiem jak to robicie, ale ja choćbym nie wiem co myślała podczas egzaminu to i tak trzęsą mi się nogi i w ogóle.
na pierwszym egzaminie oblałam łuk, bo jak ktoś tu wcześniej napisał też widziałam za dużo słupków. niestety nie wiedziałam wtedy o tym, że i tak mogę wyjechać na miasto, a wyjechałabym bardzo chętnie dla sprawdzenia się.
za drugim razem miałam bardzo sympatycznego egzaminatora, który widząc mój stres powiedział, że powinnam zatrudnić masażystę, żeby nogi mi się tak nie trzęsły. jednak rzekomo wymusiłam pierwszeństwo. nie będę tu wnikać. moim zdaniem trudno wymusić, jeśli samochód już przejechał, ale nieważne.
za trzecim razem facet robił chyba wszystko, żeby mnie zestresować jeszcze bardziej, choć i tak myślałam, że padnę, bo moje serce pracowało w zawrotnym tempie. do dziś nie wiem co zrobiłam źle, ale nie zdałam i miałam szczerze dość.
wczoraj zdawałam ok 21. nigdy nie jeździłam po ciemku, ale nie bałam się ciemności, bo ulice są dobrze oświetlone. od instruktora usłyszałam, że o tej porze jest mniejszy ruch i takie tam. egzaminator zabrał mnie w takie miejsce, gdzie oczywiście był ruch jak cholera. po raz kolejny rzekomo wymusiłam pierwszeństwo. ale to też nieważne.
głównie chodzi mi o to, że jak już komuś uda się powiedzmy opanować ten stres, to później pisze innym, że "wrzuć na luz" i takie blablabla. ja wrzucałam za każdym razem, mówiłam sobie "to tylko egzamin, zdam to zdam, nie to nie", powtarzałam "umiem jeździć, dam radę" i już 4 razy się nie udało. ktoś napisał, że egzaminator go uspokoił czy jakoś tak - i super, tak właśnie powinno być, ale w większości przypadków tak nie jest.
wyjeździłam z moim instruktorem już 40h! i wiem, że nie potrzebuję więcej, bo dobrze jeżdżę. jedyne o co mnie czasem upominał to to, żeby wolniej jechać na zakrętach, bo mogę się nie wyrobić.
czekolada i orzechy przed egzaminem? guzik prawda. wpieprzyłam całą i jakoś nie było mi z tym lepiej. może jestem jakimś fenomenem.
po swoich znajomych widzę, że ten egzamin to kwestia szczęścia - jedna kuzynka kompletnie nie umie jeździć, nawet wyjechać tyłem z bramy, na skrzyżowaniach jeździ na czerwonym, nie patrzy w ogóle co robi i zdała za 1 razem. z kolei moja siostra i ja nie mamy najmniejszych problemów z jazdą, a żadna z nas nie zdała. trzeba mieć szczęście, żeby trafić w jakieśtam miejsce w odpowiednim czasie. trzeba mieć szczęście, żeby egzaminator był jak to pisaliście NORMALNYM człowiekiem. ja nie zrzucam winy za swoje porażki na egzaminatorów, ale zdecydowanie uważam, że poza szkoleniem na egzaminatora powinni być też szkoleni na jakichś pedagogów, ludzi z podejściem, wyrozumiałych i co najważniejsze takich, którzy nie będą dodatkowym czynnikiem stresogennym dla egzaminowanego.
dziękuję.
mała_czarownica
 
Posty: 6
Dołączył(a): wtorek 19 października 2010, 10:36

Re: Zabójczy stres

Postprzez Amos » wtorek 19 października 2010, 13:06

To spróbuj Persen Forte mała_czarownico. Cztery tabletki przed egzaminem i będziesz spokojna jak nigdy... :)
To nie prędkość zabija, tylko bezmyslność, złe przepisy i kiepska infrastruktura...
Avatar użytkownika
Amos
 
Posty: 490
Dołączył(a): czwartek 16 października 2008, 14:32
Lokalizacja: Kraków

Re: Zabójczy stres

Postprzez piotrekbdg » wtorek 19 października 2010, 13:17

Stres jest czynnikiem który zdania egzaminu z prwnością nie ułatwia, przez niego może nam noga latać na sprzęgle, może spowodować że w egzaminacyjnym obłędzie pomylą nam się pedały, zapomnimy włączyć kierunkowskaz, zająć odpowiedni pas przed skrzyżowaniem czy zwrócić uwagę na znaki regulujące prędkość, strefę zamieszkania czy drogę jednokierunkową...
Jednak wymuszenie pierwszeństwa nie jest wynikiem stresu. Kiedy egzaminowany wymusza pierwszeństwo? Wtedy gdy przecenia możliwości swoje, tudzież swojego auta, lub gdy ma problemy ze znajomością przepisów. Stres nijak wpływa na naszą wiedzę teoretyczną, a gdy przeszkadza nam w podejmowaniu błyskawicznej decyzji, zawsze możemy zaczekać na kolejną "okazję". Za stanie nawet dłuższą chwilę przed skrzyżowaniem nikt Cię z fotela kierowcy nie wyrzuci, za wjechanie komuś pod koła - na pewno.

moim zdaniem trudno wymusić, jeśli samochód już przejechał, ale nieważne.


Co samochód przejechał? Nie bardzo wiem jaką sytuację drogową masz na myśli.
piotrekbdg
 
Posty: 2139
Dołączył(a): wtorek 18 sierpnia 2009, 00:18

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 144 gości