Czy egzaminator może..?

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Czy egzaminator może..?

Postprzez Inga » środa 28 kwietnia 2004, 12:43

Gdzieś kiedyś czytałam, że na egzaminie na placu manewrowym egzaminator zanim mnie obleje musi udowodnić, że popełniłam błąd. Czy jest to prawda?
Na egzaminie widziałam, jak dziewczyna pokonując łuk najechała lewym kołem na linię. Jej egzaminator tego nie zauważył, bo stał stosunkowo daleko, ale jego koledzy byli bardziej spostrzegawczy i mu o tym donieśli. Oczywiście dziewczyna musiała powtarzać łuk (niestety oblała), ale w momencie, w którym egzaminator powiedział jej o błędzie samochód stał już na dobrej pozycji i nic nie wskazywało na to, że wcześniej był najazd. I chociaż w tym wypadku błąd był wyraźny, to czy teoretycznie, egzaminator nie powinien jej o tym powiedzieć w chwili, w której najechała, a skoro tego nie widział to może wogóle nie powinien jej o tym mówić i nie sugerować się opiniami kolegów?
Może ktoś z Was potrafi mi odpowiedzieć, czy na placu egzaminator ma prawo mówić, że popełniło się błąd w momencie, kiedy egzaminowany nie ma możliwości tego sprawdzenia. Jak to wygląda teoretycznie, czy może jest to jakoś prawnie ustalone?
Inga
 
Posty: 80
Dołączył(a): wtorek 23 marca 2004, 11:49
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ella » środa 28 kwietnia 2004, 12:59

Nie wiem jak to rzeczywiście powinno wygladać. W monencie jak najedziesz na linię czasami nie jest możliwe, żeby od razu na hasło STOP sie zatrzymać. Jak egzaminator powie stop to ty rzeczywiście możesz na nią najeżdżać, ale samochód i tak jeszcze troche sie potoczy.. U mnie na egzaminie było tak, że wjeżdzałam w stanowisko i w czasie jazdy najechałam na linię. Ale jak usłyszałam stop to samochód i tak jeszcze się potoczył dalej i juz stał prawidłowo w garażu. W zasadzie sama nie wiedziałam jak było naprawdę. Są sytuacje, że rzeczywiście ewidentnie wjeżdzamy na linię zatrzymujemy się i na niej jesteśmy. Wtedy sprawa jest prosta. Ale jak sie wjedzie w czasie parkowania pół centymetra na linię to trudno nam to rzeczywiscie stwierdzić, że tak było
a skoro tego nie widział to może wogóle nie powinien jej o tym mówić i nie sugerować się opiniami kolegów?
Jeżeli nie widział to wydaje mi się, że nie powinien sugerowac sie opinią innych. Ostatecznie on podpisuje sie pod niezdanym egzaminem a nie koledzy.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Inga » środa 28 kwietnia 2004, 13:44

Tak, jak się obawiałam wynika z tego, że egzaminator zawsze będzie miał rację i nie ma co z nim na ten temat dyskutować. Do tej pory myslałam, że przynajmniej zdanie placu manewrowego zależy w 100% ode mnie. Ale w tej sytuacji jak egzaminator będzie chciał to i tak mnie obleje. Przecież mogę jechać bardzo blisko linii, a po chwili usłyszeć, że na nią najechałam. Zastanawia mnie tylko po co mówi się o możliwości odwołania się od wyniku egzaminu, jak i tak takie odwołanie praktycznie nie ma większych szans na pozytywne rozpatrzenie.
Inga
 
Posty: 80
Dołączył(a): wtorek 23 marca 2004, 11:49
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ella » środa 28 kwietnia 2004, 13:50

Tak, jak się obawiałam wynika z tego, że egzaminator zawsze będzie miał rację i nie ma co z nim na ten temat dyskutować.

Dlatego tyle sie mówi o założeniu kamer, które rejestrowałyby to co robimy. Wtedy nikt by nie powiedział nam, że najechaliśmy a tak nie było. Ja tez nie byłam do końca przekonana czy najechałam te pół centymetra czy nie :?: :wink: Ostatecznie stanęłam idealnie pośrodku stanowiska.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez niunia » środa 28 kwietnia 2004, 15:26

Ale tak prawdę mówiąc, to powiedzmy sobie szczerze: w "realu" te linie i pachołki to ściana garażu albo drugi samochód, więc może lepiej podczas egzaminu przyznać rację i zgodzić się, że nie umiemy parkować, niż potem zaliczać kolejne "lekcje rysowania"...
Myślę, że bardziej bez sensu jest ta odległość 40 cm., bo przecież widzę oczami, czy się mieszczę w garażu albo na parkingu, czy nie, natomiast co do najeżdżania na linię... Wolę usłyszeć STOP na egzaminie, niż zgrzyt blachy na parkingu...
A tak w ogóle, to zastanawiam się, czemu te manewry nazywają się "wjazd do GARAŻU" przodem, skosem czy tyłem, skoro każdy logiczny garaż jest sporo większy niż to stanowisko na placu.
:idea:
Avatar użytkownika
niunia
 
Posty: 129
Dołączył(a): niedziela 18 kwietnia 2004, 09:51

Postprzez ella » środa 28 kwietnia 2004, 15:40

Ale tak prawdę mówiąc, to powiedzmy sobie szczerze: w "realu" te linie i pachołki to ściana garażu albo drugi samochód, więc może lepiej podczas egzaminu przyznać rację i zgodzić się, że nie umiemy parkować, niż potem zaliczać kolejne "lekcje rysowania"...

Niunia masz rację, że lepiej przyznac sie, ze nie umiemy parkowac i sie nauczyć niz później rysowac nasz samochód. Ale tu problem tkwi w tym czy egzaminator mówi nam prawde czy nie w najechaniu na linię. Bo przeciez my tego czasami nie widzimy.
egzaminator będzie chciał to i tak mnie obleje. Przecież mogę jechać bardzo blisko linii, a po chwili usłyszeć, że na nią najechałam.
Avatar użytkownika
ella
Moderator
 
Posty: 7793
Dołączył(a): poniedziałek 24 listopada 2003, 12:14
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez to ja » środa 28 kwietnia 2004, 15:51

U mnie egzaminator na placu kazał mi wysiąść z samochodu i pokazać jak najechałam na linie. Jeszcze nie trafiłam na takiego, który by się czepiał na placu...
to ja - Asia :)

Sławek - nigdy o Tobie nie zapomnę... [*][*][*][*][*][*][*][*][*]
Mój miś bardzo Ci się podobał i dlatego zawsze będzie przy moim profilu...
Avatar użytkownika
to ja
 
Posty: 899
Dołączył(a): wtorek 10 lutego 2004, 10:38
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez niunia » środa 28 kwietnia 2004, 17:01

ella napisał(a):
Ale tu problem tkwi w tym czy egzaminator mówi nam prawde czy nie w najechaniu na linię. Bo przeciez my tego czasami nie widzimy.



Ja rozumiem, w czym jest problem :) . Może niejasno się wyraziłam. Chodzi mi o to, że jeżeli jadę na tyle blisko linii, że nie jestem w stanie stwierdzić czy na nią najeżdżam czy nie, to prawdopodobnie tak naprawdę obrysem (np zderzakiem) już w tę hipotetyczną "ścianę" przywaliłam. I wiem, że rozmawiamy tutaj bardziej o uczciwości egzaminatorów, ale może warto zastanowić się nad uczciwością wobec samych siebie (a przynajmniej wobec własnych samochodów).
I NIE ZARZUCAM TU NIKOMU NIEUCZCIWOŚCI, ABSOLUTNIE NIE O TO MI CHODZI...!
Bo można przecież tak najechać na linię np na łuku, że egzaminator tego nie zauważy, a ja zaraz wykręcę i znów będę idealnie na pasie. Ale to znaczy tak naprawdę, że nie panuję do końca nad samochodem i że on mi jeszcze tańczy na pasie. Załóżmy, że egzaminator nie zauważył, zdam egzamin, wyjadę na miasto. I co? Nie zapanuję na środku jezdni albo wjeżdżając na parking. A przecież można było tak opanować manewry, że umiałabym wjeżdżać w stanowisko idealnie pośrodku...
O to mi chodzi. Czasem trzeba być mądrzejszym nawet niż egzaminator. On mnie wypuszcza z egzaminu i ma z głowy. A to ja jeżdżę po mieście i ja mam problem, jeśli ewentualnie kogoś zarysuję.
I przepraszam, jeżeli ktoś się poczuł urażony...
Avatar użytkownika
niunia
 
Posty: 129
Dołączył(a): niedziela 18 kwietnia 2004, 09:51

Postprzez koralgol » czwartek 29 kwietnia 2004, 10:21

W Gdańsku już od jakiegoś czasu każdym samochodzie jest zainstalowana kamera, można najwyżej zażyczyć sobie wyłączenie fonii. Kamera rejestruje obraz przed samochodem, więc raczej linii tam nie widać..:<
koralgol
 
Posty: 13
Dołączył(a): wtorek 20 kwietnia 2004, 22:11

Postprzez niunia » czwartek 29 kwietnia 2004, 14:50

Wiesz, Janek, ja wcale nie uważam, że po zdaniu egzaminu będę umiała jeździć. I możesz być pewien, że nie wsiądę za kierownicę sama, tylko wyłącznie mając obok siebie jakiegoś doświadczonego i przyjaznego kierowcę.
Tylko sorry, no wydaje mi się, że jak mam pas szerokości 2,5 m czy stanowisko ileś tam szerokie, nie znam wymiarów placu, to kurde, jest możliwe, żeby wjechać w środek i na nic nie najechać!
I żeby było wszystko jasne - przy pierwszym podejściu robiłam poprawkę łuku właśnie dlatego, że najechałam na tę cholerną linię, w dodatku już na prostej! Więc nie jestem mistrzem i mówię, co myślę, nie dlatego, że idealnie umiem wykonać manewry!
A co do pytania z tematu :) to chyba faktycznie egzaminator nie powinien się kierować spostrzeżeniami kolegów, tylko własną spostrzegawczością. Nie zauważył - jego problem. Tylko który z nich się przyzna, że faktycznie nie zauważył :?:
Pozdro dla wszystkich
Avatar użytkownika
niunia
 
Posty: 129
Dołączył(a): niedziela 18 kwietnia 2004, 09:51

Postprzez Inga » czwartek 29 kwietnia 2004, 15:10

Nie zauważył - jego problem.

Problem to raczej był tej dziewczyny :) .
Ale czekając tak na swój egzamin widziałam, że mimo wszystko ocena tego placyku przez egzaminatorów jest niestety bardzo subiektywna.
Jeden egzaminator nie widział najechania na linię, ale zasugerował się kolegami. OK! Drugi przypomniał dziewczynie o kierunkowskazie kiedy była już praktycznie w połowie stanowiska i jej zaliczył. W obu tych przypadkach błędy były ewidentne, ale ocena bardzo różna.
Inga
 
Posty: 80
Dołączył(a): wtorek 23 marca 2004, 11:49
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez niunia » czwartek 29 kwietnia 2004, 16:13

Inga napisał(a): W obu tych przypadkach błędy były ewidentne, ale ocena bardzo różna.

No wiesz. Jak już pisałam, u mnie się czepnął tego nieszczęsnego patrzenia przez tylną szybę - u mojej kumpeli w ogóle nie patrzył, jak ona patrzy, tylko czy jedzie prosto. To nie był błąd, ale zastanawiam się, czy coś takiego mogłoby się stać przyczyną oblania placu (gdybym nie zaczęła zezować w lusterko mając głowę odwróconą do tyłu).
A kierunkowskazów to już się tak wyuczyłam, że na łuku muszę sobie powtarzać, żeby NIE włączać - odruch bezwarunkowy. :D
Tak naprawdę wszystko zależy od egzaminatora... :(
Avatar użytkownika
niunia
 
Posty: 129
Dołączył(a): niedziela 18 kwietnia 2004, 09:51

Postprzez Snuj ze Szczecina » czwartek 29 kwietnia 2004, 18:23

Egzaminator może praktycznie wszystko :D

niunia tak sobie ciebie czytam i nie moge ciebie zrozumieć - histeryzujesz, ciągle ktoś sie tam ciebie czepia i ciągle coś nie tak.Pójdziesz na ten egzamin - pojdziesz na tym placu i go zdasz i jaki tu problem.
Ludzie, przecież jazda po łuku jest najprostszym manewrem i namwet ślepy może go przejechać.No jaka tam filozofia? - jedziesz sobie prosto, a dojedziesz do zakrętu kręcisz pół obrotu w prawo, a gdy zjeżdzasz ze środka, następne pół.Przy wyjeżdzaniu - obierasz sobie kierownicą tor jazdy i wyjeżdzsz, potem prostujesz i jedziesz - nie wiem, ludzie mają oczy, mózgi, a jadą jak po wypiciu wódki.
Egzaminator będzie się czepiał, od tego on na tym placu jest, jeśli zobaczy że za kierownicą kobieta się trzęsie i się boi to on to wykorzysta - przecież to zrozumiałe, wykorzysta poprostu jej naiwność i nie wiedze.

Pozdrawiam.
Pozdrawiam Serdecznie
Avatar użytkownika
Snuj ze Szczecina
 
Posty: 375
Dołączył(a): sobota 10 kwietnia 2004, 19:35
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez niunia » czwartek 29 kwietnia 2004, 18:46

Czy ja napisałam, że się MNIE czepia? Tak sobie snuję :wink: hipotetyczne rozważania...
Ludzie mają oczy, mózgi... czasami zeza i stres. Żebyś ty widział, ile osób oblewało łuk, kiedy zdawałam...!
Nie histeryzuję, tylko stwierdzam fakty. Można nie najechać na linię, jest to możliwe, a moje zdanie - moje prywatne i nikt nie musi mnie popierać! - jest takie, że jeśli plac mi nie leży i za każdym razem można mieć wątpliwości, czy ja najeżdżam czy nie, to ja się po prostu boję normalnego, prawdziwego parkingu z ciasno upchniętymi samochodami. Nic więcej.
I dlatego właśnie uważam egzamin za sprawdzian nie tylko dla państwowego egzaminatora, ale też dla samej siebie. I muszę przyznać, że cieszę się, że to pierwsze podejście zawaliłam. Bo jest czas jeszcze poćwiczyć i podszkolić się.
Chociaż następnego wolałabym już nie oblać z przyczyn czysto ekonomicznych! :)
Avatar użytkownika
niunia
 
Posty: 129
Dołączył(a): niedziela 18 kwietnia 2004, 09:51

Postprzez dorsio » czwartek 29 kwietnia 2004, 21:00

Wracając do głównego wątku tej dyskusji chciałbym opisać pewne zdarzenie, które zasłyszałem chyba na kursie.
Pewien gość zdawał egzamin na prawko i podczas wyjazdu na miasto nie zapiął pasów bezpieczeństwa. Egzaminatorowi jakoś to nie przeszkadzało do momentu kiedy wrócili do WORD. Chłopak dowiedział się, że nie zaliczy mu egzaminu właśnie z tego powodu. Ale było on bystry i nie dał się tak łatwo odprawić. Wiedział bowiem, że egzaminator zauważył brak zapiętych pasów dopiero po koniec jazdy. Odwołał się od wyniku egzaminu i wygrał.
Avatar użytkownika
dorsio
 
Posty: 182
Dołączył(a): czwartek 19 czerwca 2003, 15:29
Lokalizacja: Puławy

Następna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 59 gości