Problem z placem tuż przed...

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Inga » czwartek 22 kwietnia 2004, 11:53

To już jutro :(
Dzisiaj miałam ostatnie 2h na placu i niestety manewry wychodziły, jak na loterii. Właściwie najgorzej wychodził mi wjazd prostopadły tyłem (mój ulubiony manewr :) ), nie mam pojęcia co się stało, ale jak nigdy miałam poważne problemy z odpowiednim ustawieniem się przed wjazdem. No i na dodatek wyrósł problem jazdy po łuku. Zawsze łuk do przodu robiłam patrząc na tyczki, ale dzisiaj wychodziło mi to średnio. Natomiast jak jechałam na wyczucie, łuk wychodził pięknie. No i teraz mam problem, jak pojechać jutro?.
Jazda po mieście w miarę poprawna, oprócz dynamiki (podobno jeżdzę zbyt asekuracyjnie tzn za wolno :( ), ale mam nadzieję, że uda mi się to poprawić.
Tak, więc, jak dopisze szczęście, ładna pogoda i trafię na egzaminatora ze słabym wzrokiem to może jutro zdam :)
Inga
 
Posty: 80
Dołączył(a): wtorek 23 marca 2004, 11:49
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez niunia » czwartek 22 kwietnia 2004, 15:07

Spoko, pewnie że zdasz. Byle by ci nie zgasł i oby ci żaden łepek w ostatniej chwili nie wlazł na pasy. Będzie dobrze :D
Avatar użytkownika
niunia
 
Posty: 129
Dołączył(a): niedziela 18 kwietnia 2004, 09:51

Postprzez Snuj ze Szczecina » czwartek 22 kwietnia 2004, 16:31

To wszystko wina Stresu.Za bardzo się tym wszystkim przejmujecie.Trochę loozu, swobody, egzamin traktujcie jako kolejną miłą przygodę nie, co wam ma utrudnić życie.Na drodze należy jechać pewnie, odważnie, rozważnie i nie bać się.Jeśli instrktur zobaczy że kobieta się za kierownicą trzęsie to ją po prostu obleje.A w zasadzie sama złamie zapewne jakieś przepisy - z tej przezorności i strachu.

Manewry to rzeczywiście ciężka sprawa, miałem z tym wielkie kłopoty na początku, byłem niezwykle opornym kursantem i ciężko mi było wszystko wykonać.Instruktor mówił swoje, a ja swoje.Potem się zastanawiał jak mi się udawało wjechać przy takiej taktyce.Jednak zacząłem go słuchać i powoli mi wychodziło, z czasem byłem lepszy.Któregoś dnia wypisałem sobie na kartce manewry które mam do wykonania.Także wziąłem tą kartkę, ojca i samochód po czym pojechaliśmy na tor nauki jazdy.Stróża przekupiłem i wjechaliśmy.Zadnych Elżbietek nie było, więc śmigałem.Od 8 rano do 16.

Na kartce rozpisałem sobie tak :

1) Jazda po łuku : 30 razy
2) Parkowanie skośne : 30 razy
3) Wjazd prostopadle przodem : 30 razy
4) Wjazd prostopadle tyłem : 30 razy
5) Koperta : 30 razy
6) Zawracanie : 10 razy

Co 20 min musiałem objechał pare kółek na torze bo silnik się grzał i aż wentylator się włączał, więc ustawiłem slalom ze słupków i zapindalałem, jak prosto to na wstecznym.Jak temp. silnika opadła wjeżdżałem na plac manewrowy.

Przygotowałem sobie też kartki z zestawami.Na ziemi położyłem taki koszyczek i tam losowałem kartki, na kartce były manewry do wykonania.
Przez ten czas starałem się wczuć w atmosferę egzaminu.Starałem się wyobrazić egzaminatora, który stoi koło samochodu.Poprostu jechałem tak jak na egzaminie.Nie obyło się bez błędów, jednak korekta robi swoje.
Chyba nie musze mówić ile benzyny poszło - szok.
Pozdrawiam Serdecznie
Avatar użytkownika
Snuj ze Szczecina
 
Posty: 375
Dołączył(a): sobota 10 kwietnia 2004, 19:35
Lokalizacja: Szczecin

Poprzednia strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 23 gości