przez Snuj ze Szczecina » czwartek 22 kwietnia 2004, 16:31
To wszystko wina Stresu.Za bardzo się tym wszystkim przejmujecie.Trochę loozu, swobody, egzamin traktujcie jako kolejną miłą przygodę nie, co wam ma utrudnić życie.Na drodze należy jechać pewnie, odważnie, rozważnie i nie bać się.Jeśli instrktur zobaczy że kobieta się za kierownicą trzęsie to ją po prostu obleje.A w zasadzie sama złamie zapewne jakieś przepisy - z tej przezorności i strachu.
Manewry to rzeczywiście ciężka sprawa, miałem z tym wielkie kłopoty na początku, byłem niezwykle opornym kursantem i ciężko mi było wszystko wykonać.Instruktor mówił swoje, a ja swoje.Potem się zastanawiał jak mi się udawało wjechać przy takiej taktyce.Jednak zacząłem go słuchać i powoli mi wychodziło, z czasem byłem lepszy.Któregoś dnia wypisałem sobie na kartce manewry które mam do wykonania.Także wziąłem tą kartkę, ojca i samochód po czym pojechaliśmy na tor nauki jazdy.Stróża przekupiłem i wjechaliśmy.Zadnych Elżbietek nie było, więc śmigałem.Od 8 rano do 16.
Na kartce rozpisałem sobie tak :
1) Jazda po łuku : 30 razy
2) Parkowanie skośne : 30 razy
3) Wjazd prostopadle przodem : 30 razy
4) Wjazd prostopadle tyłem : 30 razy
5) Koperta : 30 razy
6) Zawracanie : 10 razy
Co 20 min musiałem objechał pare kółek na torze bo silnik się grzał i aż wentylator się włączał, więc ustawiłem slalom ze słupków i zapindalałem, jak prosto to na wstecznym.Jak temp. silnika opadła wjeżdżałem na plac manewrowy.
Przygotowałem sobie też kartki z zestawami.Na ziemi położyłem taki koszyczek i tam losowałem kartki, na kartce były manewry do wykonania.
Przez ten czas starałem się wczuć w atmosferę egzaminu.Starałem się wyobrazić egzaminatora, który stoi koło samochodu.Poprostu jechałem tak jak na egzaminie.Nie obyło się bez błędów, jednak korekta robi swoje.
Chyba nie musze mówić ile benzyny poszło - szok.
Pozdrawiam Serdecznie