Kolo troche dziecinny i bardzo przekonany o swoich umiejetnosciach prowadzenia pojazdu.
Wbrew moim zaleceniom, uparl síe, ze pojdzie na egzamin, poszedl, i oblal.
Pech chcial ( albo i nie Pech ), ze drugi egzamin jechal z tym samym egzaminatorem. Poidczas parkowania rownoleglego, wjechal prawym tylnym kolem, na kraweznik i tym sposobem oblal po raz drugi.
Po 3 miesiecnej przerwie wziol 2 x 45 min lekcje, nie musze chyba tlumaczyc, ze to kropla w morzu. Podczas jazdy oblak kilkakrotnie, a najsmieszniejsze bylo, ze na koncu podsumowal, ze wcale zle nie bylo, no coz, opinie sa rozne, o czym go poinformowalem.
W Srode pojechalismy na egzamin. Kursant zostal w aucie a ja powedrowalem do egzaminatorow.
Okazalo sie, ze jeden z nich za nami jechal i stwierdzil, ze owy nie potrafi nawet jechac prosto.
Egzaminator ktory jechal z nami egzamin zostal o tym przez niego poinformowany.
Podczas wjazdu do strefy / obszaru Zamieszkania ( predkosc 4 - 7 km/h ) Kolo depnal w klocki i prawie wykonal hamowanie awaryjne. Egzaminator poinformowal go o bledzie i o tym, ze moze juz przerwac egzamin, przymknal jednak oko ale poinformowal go o tym, ze przy nastepnym bledzie egzamin zostanie przerwany.
Pare minut pozniej przerwal egzamin za bledne ( zbyt dalekie ustawienie sie od kraweznika - jazda w ruchu z naprzeciwka ). No i sie zaczelo ! Dyskusja, nerwy.
W efekcie koncowym, egzaminowany oswiadczyl, ze jezdzi bez PJ. Egzaminator npoinformowal go, ze przekaze to dalej ( do urzedu ).
Sprawa w toku, zobaczymy, co z tego wyniknie.
