Witam wszystkich. Mam prawo jazdy kat B od ponad 2 lat, niestety mało jeżdżę i ciągle miewam różne problemy ze swoja techniką. Głównie chodzi mi tutaj o zwalnianie przed zakrętem i redukcje biegów, staram się jak mogę nie brać zakrętów na luzie bądź z wciśniętym sprzęgle, ale różnie to wychodzi.
Gdy zakręt jest bardzo ciasny, czyli np skręt w prawo o 90 stopni w boczną uliczkę, nie ma problemów. Redukuję do 2 biegu przed zakrętem, jeszcze trzymając hamulec delikatnie puszczam sprzęgło, autem nie szarpie, zakręt przejeżdżam na biegu z odpowiednią prędkością. Natomiast ogromny problem sprawiają mi zakręty nieco mniej ciasne, które są ciągle zbyt ciasne na 3 bieg, ale pokonując je na dwójce trzeba jechać na nieco wyższych obrotach silnika. Na trójce od biedy też się da, ale po pokonaniu zakrętu nie da się dynamicznie przyspieszyć, bo obroty spadają dość nisko.
Problem więc z redukcją biegu przed takim zakrętem. Gdy puszczę sprzęgło na dwójce auto w 90% przypadków zbytnio mi zwalnia. Aby tak bardzo nie zwalniało muszę zredukować bieg wcześniej przy większej prędkości, ale wtedy aby autem nie szarpnęło muszę dość długo trzymać na półsprzęgle, aż obroty się wyrównają. Myślę, że może to prowadzić do szybszego zużywania się sprzęgła, więc zacząłem stosować międzygaz. Jednak kiedy muszę szybko przenieść nogę z hamulca na gaz, a potem znów na hamulec, to powoduje to że po pierwsze autem szarpie (szybkie puszczanie hamulca i ponowne wciskanie), po drugie zbytnio rozpraszam swoją uwagę i albo dam za mało gazu albo za dużo, co znów powoduje szarpnięcie po puszczeniu sprzęgła, nie mówiąc już o tym że wszystko to rozprasza moja uwagę i bywa że w zakręt wchodzę znów z nieodpowiednia prędkością.
Wykombinowałem więc inny sposób, nie wiem czy zgodny z "regułami sztuki". Zwalniam sobie nieco wcześniej, aby już na prostej mieć odpowiednią prędkość do zakrętu, jednocześnie redukując na dwójkę. Gdy już mam dobrą prędkość i nie potrzebuję już zwalniać, puszczam hamulec, podnoszę delikatnie obroty gazem, puszczam zdecydowanie sprzęgło i dopiero wtedy rozpoczynam skręcanie. Nie zużywam zbytnio sprzęgła, autem nie szarpie, zakręt przejeżdżam na biegu od początku do końca, a po wyjściu mogę przyspieszyć dynamicznie. Nie ma jednak róży bez kolców, muszę zwolnić nieco wcześniej i bywam przez to zawalidrogą.
Chciałbym się dowiedzieć jak inni sobie z tym radzą. Ewentualnie czy można robić tak, żeby zakręt przejechać na trójce na obrotach nawet poniżej 1500, a dopiero po wyjechaniu z niego zredukować sobie na dwójkę w celu lepszego przyspieszenia?