To taka 'szkolna regułka'. Czasem można coś lepiej wymyślić....Borys_q napisał(a):Jedna z podstawowych zasad, która kiedyś znał prawie każdy teraz już nie zna prawie nikt, zjeżdżając z górki hamując silnikiem stosujesz ten bieg na jakim byś pod identyczną górkę w identycznych warunkach podjeżdżał.
Sens ma jedno zdanie ekojazdy(poza ruszaniem i przyśpieszaniem): nie hamować. Ani hamulcem, ani silnikiem. I tyle z aksjomatów. Dochodzą jednak sytuacje bardziej złożone: jak autko za bardzo się rozpędza z górki, to jednak musimy- wtedy lepiej silnikiem, niż hamować nożnym.lith napisał(a):Oczywiście, że są takie górki, że opory silnika sa większe niż grawitacja i autko zwyczajnie hamuje mimo jazdy na 5tce. Ja się staram na luzie nie jeździć, ale kiedyś będąc w krytycznej sytuacji paliwowej rzeczywiście z takich górek zjeżdżałem na luzie i wydawało mi się to całkiem sensowne.
Jak dojeżdżam do Krakowa, to przez Węgrzce jest taka legutka górka, że jak wyjdę z zakrętu od Bibic z 60/h- to dojadę do świateł 60; itp. Mniejsza, to już dla mnie nie górka. Bardziej stromo zawsze staram się na biegu.
Ale to też trzeba by przeliczyć, bo np jak jadę do domu, to rozpędzam się na takiej jednej krótkiej górce (https://maps.google.pl/maps?q=waganowic ... 9,,0,25.56) do ok. 95/h i jadę na luzie(spalanie 1,1-1,3l/100) ok kilometra po prawie poziomym odcinku, który kończy się zakrętem i znakiem "50". Ten sam odcinek można przejeżdżać na biegu, wtedy na górce nie dodaję gazu, tylko hamuję silnikiem na V, a potem ledziutko gazu(spalanie 2-3l/100). Wypadkowa tego odcinka wypada chyba jednak lepiej na biegu.